Model "flexicurity" wzbudza pewne kontrowersje. Europejscy Zieloni wierzą w to, że może pod pewnymi warunkami poprawić sytuację ludzi pracujących, jednak reformy rynku pracy dokonywane pod tym hasłem (szczególnie przez "trzeciodrogowe" rządy socjaldemokratyczne Niemiec i Wielkiej Brytanii) raczej wprowadzały większą niepewność niż zapewniały bezpieczeństwo. Często bowiem pod owym pojęciem ukrywano zupełną deregulację bez jednoczesnego dostatecznego wsparcia państwa. Teraz, gdy w obliczu kryzysu finansowego potrzeba zapewnienia zdrowych (a nie wirtualnych) podstaw do zrównoważonego rozwoju społecznego i gospodarczego, potrzeba dobrych warunków na rynku pracy staje się coraz bardziej nagląca. Nieco zielonych pomysłów na "flexicurity" służącego wszystkim prezentuje w swym raporcie znana już Czytelniczkom i Czytelnikom tego bloga Jean Lambert.
W dostępnej na stronach europosłanki publikacji możemy przeczytać o efektach reform Margaret Thatcher z lat 80. XX wieku. Ówczesna deregulacja zmniejszyła bezpieczeństwo zatrudnienia i złamała dotychczas silną pozycję związków zawodowych. W 1979 roku 13 milionów Brytyjek i Brytyjczyków należało do jakiegoś - dziś jest to jedynie 7.3 miliona. Wzmocnienie pozycji pracodawców poprzez zwiększenie roli słabo chronionej pracy tymczasowej doprowadziło do spadku jakości życia i wzrostu ilości chorób cywilizacyjnych. Elastyczność pozbawiona ochrony prowadzi do sytuacji, w której 400.000 osób ma mniej niż 16.000 funtów dochodu rocznie za pracę po 60 godzin dziennie, a współczynnik osób pracujących w takim wymiarze tygodniowym wzrosła z 12% w roku 2000 do 16% w 2002. W tym samym czasie, kiedy 72% osób w "UE-12" pracowało 35-40 godzin tygodniowo, ten sam współczynnik dla UK wynosił 36%. "Całodobowa ekonomia" sprawia, że 14% matek i 17% ojców kilka razy w tygodniu pracuje po 20.30 - nie trzeba chyba dodawać, jaki ma to wpływ na jakość życia rodzinnego...
Unia Europejska w swej Strategii Lizbońskiej przyjęła, że 70% osób w wieku produkcyjnym na terenie Unii Europejskiej będzie pracować w roku 2010. W tym samym czasie w Polsce wskaźnik ten oscyluje w granicach 50%. Aż dziw bierze, że za aktywizację zawodową osób po 50. roku życia w naszym kraju zabiera się na poważnie dopiero Platforma Obywatelska. Należy jednak pamiętać, że tworzone miejsca pracy muszą przestrzegać prawa pracownicze i umożliwiać zachowanie równowagi między życiem prywatnym a pracą. Pójście drogą Wielkiej Brytanii w dziedzinie liberalizacji prawa pracy nie jest raczej najlepszym, co można zrobić - i nie zapewni raczej zrównoważonego rozwoju społecznego. Tak jak w USA, tak i na Wyspach zjawisko "junk jobs", prac, które same z siebie nie zapewniają godnego życia, rośnie. Gdyby było inaczej, wskaźnik ubóstwa w UK nie wynosiłby aż 21%...
Reformy brytyjskiego rządu ułatwiły życie pracodawcom, zapominając jednocześnie o tym, że to pracownica/pracownik jest tu słabszą stroną. Możliwość zdecydowania się na "opt-out" i na pracę ponad 48h/tyg. jest dość chętnie wykorzystywany do przetrzymywania ludzi w pracy. Brak zabezpieczeń społecznych z pracy tymczasowej jestu kolejnym problemem - dlatego też Unia Europejska po latach kończy pracę nad dyrektywą, która zapewni pracownicom i pracownikom agencji pracy dostęp do tych samych świadczeń, co osobom na "sztywnych" etatach. To bardzo istotne, bowiem wbrew temu, co się mówi, bardzo często praca tymczasowa nie jest trampoliną do stałego zatrudnienia, lecz "lepem", będącym dla wielu jedyną szansą podjęcia pracy.
Zielone rozwiązania w tym zakresie, promowane przez ichną grupę w Parlamencie Europejskim, służą zagwarantowaniu praw pracownika do wysokiej jakości życia. Flexicurity ma w tej wizji służyć przede wszystkim jemu/jej do tego, by mogli nieco elastyczniej planować swój czas pracy, otrzymując godziwe wynagrodzenie bez konieczności wyrzeczenia się prawa do własnego życia po godzinach pracy. Postulaty obejmują zatem krótszy czas pracy, zapewnienie prawa do edukacji i podnoszenia kwalifikacji przez całe życie, a także wzmocnienie czynnika społecznego np. poprzez związki zawodowe, chroniące interesy osób pracujących. Jednocześnie ważne jest, by istniały dobrze rozbudowane placówki opiekuńcze, w których rodzice mogą zostawić swoje dzieci. Bez tego jakiekolwiek mówienie o "flexicurity" będzie tylko piękną śpiewką deregulatorów rynku pracy, a nie autentycznie emancypacyjną koncepcją, która wpływa na poprawę jakości życia.
W dostępnej na stronach europosłanki publikacji możemy przeczytać o efektach reform Margaret Thatcher z lat 80. XX wieku. Ówczesna deregulacja zmniejszyła bezpieczeństwo zatrudnienia i złamała dotychczas silną pozycję związków zawodowych. W 1979 roku 13 milionów Brytyjek i Brytyjczyków należało do jakiegoś - dziś jest to jedynie 7.3 miliona. Wzmocnienie pozycji pracodawców poprzez zwiększenie roli słabo chronionej pracy tymczasowej doprowadziło do spadku jakości życia i wzrostu ilości chorób cywilizacyjnych. Elastyczność pozbawiona ochrony prowadzi do sytuacji, w której 400.000 osób ma mniej niż 16.000 funtów dochodu rocznie za pracę po 60 godzin dziennie, a współczynnik osób pracujących w takim wymiarze tygodniowym wzrosła z 12% w roku 2000 do 16% w 2002. W tym samym czasie, kiedy 72% osób w "UE-12" pracowało 35-40 godzin tygodniowo, ten sam współczynnik dla UK wynosił 36%. "Całodobowa ekonomia" sprawia, że 14% matek i 17% ojców kilka razy w tygodniu pracuje po 20.30 - nie trzeba chyba dodawać, jaki ma to wpływ na jakość życia rodzinnego...
Unia Europejska w swej Strategii Lizbońskiej przyjęła, że 70% osób w wieku produkcyjnym na terenie Unii Europejskiej będzie pracować w roku 2010. W tym samym czasie w Polsce wskaźnik ten oscyluje w granicach 50%. Aż dziw bierze, że za aktywizację zawodową osób po 50. roku życia w naszym kraju zabiera się na poważnie dopiero Platforma Obywatelska. Należy jednak pamiętać, że tworzone miejsca pracy muszą przestrzegać prawa pracownicze i umożliwiać zachowanie równowagi między życiem prywatnym a pracą. Pójście drogą Wielkiej Brytanii w dziedzinie liberalizacji prawa pracy nie jest raczej najlepszym, co można zrobić - i nie zapewni raczej zrównoważonego rozwoju społecznego. Tak jak w USA, tak i na Wyspach zjawisko "junk jobs", prac, które same z siebie nie zapewniają godnego życia, rośnie. Gdyby było inaczej, wskaźnik ubóstwa w UK nie wynosiłby aż 21%...
Reformy brytyjskiego rządu ułatwiły życie pracodawcom, zapominając jednocześnie o tym, że to pracownica/pracownik jest tu słabszą stroną. Możliwość zdecydowania się na "opt-out" i na pracę ponad 48h/tyg. jest dość chętnie wykorzystywany do przetrzymywania ludzi w pracy. Brak zabezpieczeń społecznych z pracy tymczasowej jestu kolejnym problemem - dlatego też Unia Europejska po latach kończy pracę nad dyrektywą, która zapewni pracownicom i pracownikom agencji pracy dostęp do tych samych świadczeń, co osobom na "sztywnych" etatach. To bardzo istotne, bowiem wbrew temu, co się mówi, bardzo często praca tymczasowa nie jest trampoliną do stałego zatrudnienia, lecz "lepem", będącym dla wielu jedyną szansą podjęcia pracy.
Zielone rozwiązania w tym zakresie, promowane przez ichną grupę w Parlamencie Europejskim, służą zagwarantowaniu praw pracownika do wysokiej jakości życia. Flexicurity ma w tej wizji służyć przede wszystkim jemu/jej do tego, by mogli nieco elastyczniej planować swój czas pracy, otrzymując godziwe wynagrodzenie bez konieczności wyrzeczenia się prawa do własnego życia po godzinach pracy. Postulaty obejmują zatem krótszy czas pracy, zapewnienie prawa do edukacji i podnoszenia kwalifikacji przez całe życie, a także wzmocnienie czynnika społecznego np. poprzez związki zawodowe, chroniące interesy osób pracujących. Jednocześnie ważne jest, by istniały dobrze rozbudowane placówki opiekuńcze, w których rodzice mogą zostawić swoje dzieci. Bez tego jakiekolwiek mówienie o "flexicurity" będzie tylko piękną śpiewką deregulatorów rynku pracy, a nie autentycznie emancypacyjną koncepcją, która wpływa na poprawę jakości życia.