Czterdziestolecie wydarzeń, które zmieniły oblicze świata i nadały mu nieco więcej koloru można świętować na różne sposoby. Jednym z nich może być wystawa sztuki, na przykład w Zachęcie. Wystawa, skupiająca się na kulturalnej atmosferze owego czasu, robi naprawdę pozytywne wrażenie, a że dawno żadnych rekomendacji kulturalnych tu nie było, nie pozostaje mi nic innego, jak zachęcić do odwiedzin i życzyć udanej zabawy.
Rok 1968 był czasem wielkich przemian w ludzkiej mentalności - ten truizm potwierdziły niedawne badania pokolenia tamtego czasu, które pokazało, że są to osoby głosujące na SPD i Zielonych, aktywnie spędzające czas, żyjące pełnią życia - włącznie z paleniem i piciem. A przecież patrząc się po osobach 60-letnich w Polsce, trudno nam do końca w tak sielankowy obrazek uwierzyć. Być może dlatego, że u nas mieliśmy kolejną "walkę o wolność", którą przerwano doprowadzeniem do emigracji paru tysięcy osób, których przewiną okazało się "żydowskie pochodzenie". Brak elementu masowości - ba, elitaryzm tych nielicznych, dla których '68 w Polsce był ważnym przełomem w ich życiach, wpłynął negatywnie na ich zachowanie po roku '89. Niechęć do komunizmu doprowadziła do kolejnej ślepej wiary - w neoliberalny kapitalizm, teorie o ściekaniu bogactwa w dół i innych tego typu cudów i dziwów, których polityczną reprezentacją miała być Unia Wolności.
W tym samym czasie na Zachodzie miliony młodych ludzi uwierzyło w możność zmieniania świata na lepsze. Mogło nawet naiwnie zachłystywać się socjalizmem, jak z poczuciem wyższości opowiadają równolatkowie i równolatki z Polski albo Czech. Mimo to to właśnie w Europie i Ameryce Łacińskiej Rok 1968 okazał się szczególnie płodny politycznie. Na Starym Kontynencie wiara w to, że tworzymy wspólnotę, która zarazem musi respektować ludzką różnorodność, dbać o środowisko, prawa kobiet, wystrzegać się wojen - doprowadziła do powstania Zielonych. Na południu globu ów pamiętny rok dał paliwo do powstania wielkich ruchów społecznych, które włączyły w swoje projekty wyżej wymienione kwestie i rozpoczęły tworzenie przestrzeni dla radykalnie demokratycznej polityki.
Cóż zatem zapamiętałem z szalonej wystawy? Pewną jej dwuznaczność - mieszanie się hedonizmu i tragicznych wydarzeń "po drugiej stronie muru". Manifesty swobodnej miłości robią wrażenie nawet i dziś, tak jak film, w którym bezpruderyjna kobieta z lizakiem nagabuje siedzących obok niej mężczyzn. Są i Rolling Stonesi, abstrakcyjne rzeźby, róża demokracji i film, w którym stosunek seksualny, kot i pokojowe otoczenie są przedstawione w sposób - nomen omen - orgiastyczny. Nie ma co tu kryć - swoje ciała zawdzięczamy tamtemu pokoleniu, które wolało uprawiać miłość zamiast wojny. Nie mając większych zahamowań, by się z tym faktem obnosić.
Robią wrażenie drzeworyty, na których postaci ludzkie są przytłoczone wyrywkami z gazet. Podobnie pozornie abstrakcyjne instalacje przestrzenne. Niestety aparat komórkowy nie radzi sobie najlepiej z oddaniem wielokolorowości świateł jednej z nich, niemniej jednak naprawdę wystawę o roku '68 odwiedzić warto. Kiedy już skończy się podróż w czasie warto zajrzeć do Włodzimierza Pawlaka - polski artysta tworzący dość trafne komentarze do otaczającej to prawdziwy skarb. Jeśli dotyczą one głównie życia codziennego u progu transformacji, to nie sposób powiedzieć złego słowa na żywe obrazy, nierzadko z przyczepionymi gadżetami, jak w tym przedstawiającym Czarną Madonnę. Mamy jeszcze do dyspozycji trochę cieszącej oko sztuki polskiej oraz wideoprojekt Guy Ben-Nera, który postanowił pobawić się w naprawdę kreatywny sposób ze swoją rodziną - a to zamieniając się w strusia, a to tworząc w domu warunki niczym z Księgi Dżungli. Atrakcji nie brakuje, zatem nie pozostaje nic innego, jak wybrać się i zobaczyć na własne oczy.
Rok 1968 był czasem wielkich przemian w ludzkiej mentalności - ten truizm potwierdziły niedawne badania pokolenia tamtego czasu, które pokazało, że są to osoby głosujące na SPD i Zielonych, aktywnie spędzające czas, żyjące pełnią życia - włącznie z paleniem i piciem. A przecież patrząc się po osobach 60-letnich w Polsce, trudno nam do końca w tak sielankowy obrazek uwierzyć. Być może dlatego, że u nas mieliśmy kolejną "walkę o wolność", którą przerwano doprowadzeniem do emigracji paru tysięcy osób, których przewiną okazało się "żydowskie pochodzenie". Brak elementu masowości - ba, elitaryzm tych nielicznych, dla których '68 w Polsce był ważnym przełomem w ich życiach, wpłynął negatywnie na ich zachowanie po roku '89. Niechęć do komunizmu doprowadziła do kolejnej ślepej wiary - w neoliberalny kapitalizm, teorie o ściekaniu bogactwa w dół i innych tego typu cudów i dziwów, których polityczną reprezentacją miała być Unia Wolności.
W tym samym czasie na Zachodzie miliony młodych ludzi uwierzyło w możność zmieniania świata na lepsze. Mogło nawet naiwnie zachłystywać się socjalizmem, jak z poczuciem wyższości opowiadają równolatkowie i równolatki z Polski albo Czech. Mimo to to właśnie w Europie i Ameryce Łacińskiej Rok 1968 okazał się szczególnie płodny politycznie. Na Starym Kontynencie wiara w to, że tworzymy wspólnotę, która zarazem musi respektować ludzką różnorodność, dbać o środowisko, prawa kobiet, wystrzegać się wojen - doprowadziła do powstania Zielonych. Na południu globu ów pamiętny rok dał paliwo do powstania wielkich ruchów społecznych, które włączyły w swoje projekty wyżej wymienione kwestie i rozpoczęły tworzenie przestrzeni dla radykalnie demokratycznej polityki.
Cóż zatem zapamiętałem z szalonej wystawy? Pewną jej dwuznaczność - mieszanie się hedonizmu i tragicznych wydarzeń "po drugiej stronie muru". Manifesty swobodnej miłości robią wrażenie nawet i dziś, tak jak film, w którym bezpruderyjna kobieta z lizakiem nagabuje siedzących obok niej mężczyzn. Są i Rolling Stonesi, abstrakcyjne rzeźby, róża demokracji i film, w którym stosunek seksualny, kot i pokojowe otoczenie są przedstawione w sposób - nomen omen - orgiastyczny. Nie ma co tu kryć - swoje ciała zawdzięczamy tamtemu pokoleniu, które wolało uprawiać miłość zamiast wojny. Nie mając większych zahamowań, by się z tym faktem obnosić.
Robią wrażenie drzeworyty, na których postaci ludzkie są przytłoczone wyrywkami z gazet. Podobnie pozornie abstrakcyjne instalacje przestrzenne. Niestety aparat komórkowy nie radzi sobie najlepiej z oddaniem wielokolorowości świateł jednej z nich, niemniej jednak naprawdę wystawę o roku '68 odwiedzić warto. Kiedy już skończy się podróż w czasie warto zajrzeć do Włodzimierza Pawlaka - polski artysta tworzący dość trafne komentarze do otaczającej to prawdziwy skarb. Jeśli dotyczą one głównie życia codziennego u progu transformacji, to nie sposób powiedzieć złego słowa na żywe obrazy, nierzadko z przyczepionymi gadżetami, jak w tym przedstawiającym Czarną Madonnę. Mamy jeszcze do dyspozycji trochę cieszącej oko sztuki polskiej oraz wideoprojekt Guy Ben-Nera, który postanowił pobawić się w naprawdę kreatywny sposób ze swoją rodziną - a to zamieniając się w strusia, a to tworząc w domu warunki niczym z Księgi Dżungli. Atrakcji nie brakuje, zatem nie pozostaje nic innego, jak wybrać się i zobaczyć na własne oczy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz