W październiku coś w tych 11 sondażach z tego miesiąca drgnęło. Nie są to wielkie fluktuacje, ale chyba odbijają się w nich ostatnie turbulencje, związane z kryzysem finansowym i z rządowymi planami komercjalizacji placówek służby zdrowia. Platforma Obywatelska tym razem nie zyskuje, chociaż trudno ustalić, czy jest to trwały trend, czy przejściowe wahnięcie, jak w ostatnich miesiącach. Tradycyjnie już na dołowaniu partii Tuska korzysta PiS, ale tym razem - także PSL. Być może jest to przejście elektoratu PO, nastawionego bardziej socjalnie, który nadal chce wspierać obecny rząd, a który trzymają przy nim zapewnienia ludowców, że chcą publicznych szpitali?
Jedno jest pewne - lewica rozczarowuje. Widać, że nie jest nadal traktowana jako alternatywa. Nic dziwnego, skoro SLD w obliczu ustaw zdrowotnych zachowywało się dużo bardziej koniunkturalnie niż idealistycznie. Być może częste występowanie w telewizji posła Marka Balickiego poprawiło - tak czy siak słabe - wyniki SDPL, który wyprzedził tym samym PD (w jednym z sondaży - nawet 3%). Razem partie te mają 2,5%, tyle samo co miesiąc temu. To ponad 1/3 poparcia Sojuszu, nie wiadomo, ile mieć będzie projekt "Otwartej Polski", który jeszcze nie był formalnie notowany. Warto zdecydowanie odnotować 1% Zielonych w sondażu Rzeczpospolitej - to pierwszy tego typu samodzielny pomiar naszej partii od 4 lat. W badaniu tym mamy tyle samo, co SDPL i PD. Razem te trzy formacje mają 3% - tylko 1 punkt procentowy mniej niż SLD, co może całkiem nieźle wróżyć ewentualnej, przyszłej współpracy.
Coraz głośniej mówi się o tym, że powstanie alternatywy dla bipolarnego układu PO-PiS to tylko kwestia czasu. Kłótnie premierowsko-prezydenckie nużą, a tak po lewej, jak i po prawej stronie sceny trwają intensywne prace nad nowymi bytami. Na prawicy świadczy o tym powstanie koła "Polska XXI" i eurosceptycznej inicjatywy - szalupy ratunkowej "Naprzód Polsko". Politolodzy, tacy jak Kazimierz Kik twierdzą z kolei, że pojawia się miejsce na kolejną partię populistyczną. Jeśli poziom napięć społecznych będzie rósł, podobnie, jak pogłębieniu ulegać będą efekty kryzysu finansowego, może być ciekawie.
W obliczu tego typu zmian warto z kolei odnotować świetny wynik fińskich Zielonych w wyborach samorządowych, które odbyły się w ostatnią niedzielę. Tamtejsi Zieloni, którzy lokują się pomiędzy socjaldemokratami a socjalistami, jednocześnie będąc w centroprawicowym rządzie (gdzie mają m.in. ministerstwo pracy i podejmują działania na rzecz oszacowania efektów wprowadzenia minimalnego dochodu gwarantowanego), zdołali stać się czwartą siłą polityczną w skali kraju, wyprzedzając Sojusz Lewicowy. Stawianie na profesjonalny image i na kwestie społeczne i ekologiczne okazało się dobrą strategią. Zieloni nie stracili na kryzysie finansowym, co oznacza, że zostali uznani za siłę kompetentną także w dziedzinie ekonomii.
Jeszcze bardziej spektakularny sukces Zielona Liga (oficjalna nazwa) odnotowała w Helsinkach, które od niedzieli są najbardziej zazielenioną stolicą Europy. Już wynik 4 lata temu - niemal 20% - był olbrzymim sukcesem, a ten niedzielny - 23,3% wskazuje wyraźnie, że zieloni potrafią być siłą polityczną, która jest w stanie wygrywać wybory. Jedyną formacją, która uzyskała więcej głosów w mieście byli konserwatyści, którzy raczej nie powinni mieć wątpliwości, kogo wybrać na koalicjanta. Tym bardziej, że obydwie siły (co w Polsce może być niewyobrażalne) bronią zdobyczy welfare state, dostosowując go do potrzeb i wyzwań, stojących na progu XXI wieku. Wygląda na to, że Zieloni zaczynają w tym mieście powoli, ale skutecznie zastępować socjaldemokratów.
Niestety, także i tu spore sukcesy odnoszą populistyczni nacjonaliści - w tym wypadku chodzi o ugrupowanie "Prawdziwi Finowie". Mimo to na dzień dzisiejszy nie widać zagrożenia objęciem przez nich rządów. Widać za to inne świetne rezultaty Zielonych, takie jak 15,9% w położonym blisko Helsinek Espoo (2. miejsce po konserwatystach), czy też 15,7% w Tampere (tam wyprzedzili ich także socjaldemokraci). Pokazuje to olbrzymi potencjał dojrzałej, zielonej polityki, jak również i to, że coraz więcej grup społecznych odnajduje w Zielonych reprezentację swoich własnych interesów. Nie da się ukryć - tego typu krzepiące informacje dodają ducha do dalszego działania.
Jedno jest pewne - lewica rozczarowuje. Widać, że nie jest nadal traktowana jako alternatywa. Nic dziwnego, skoro SLD w obliczu ustaw zdrowotnych zachowywało się dużo bardziej koniunkturalnie niż idealistycznie. Być może częste występowanie w telewizji posła Marka Balickiego poprawiło - tak czy siak słabe - wyniki SDPL, który wyprzedził tym samym PD (w jednym z sondaży - nawet 3%). Razem partie te mają 2,5%, tyle samo co miesiąc temu. To ponad 1/3 poparcia Sojuszu, nie wiadomo, ile mieć będzie projekt "Otwartej Polski", który jeszcze nie był formalnie notowany. Warto zdecydowanie odnotować 1% Zielonych w sondażu Rzeczpospolitej - to pierwszy tego typu samodzielny pomiar naszej partii od 4 lat. W badaniu tym mamy tyle samo, co SDPL i PD. Razem te trzy formacje mają 3% - tylko 1 punkt procentowy mniej niż SLD, co może całkiem nieźle wróżyć ewentualnej, przyszłej współpracy.
Coraz głośniej mówi się o tym, że powstanie alternatywy dla bipolarnego układu PO-PiS to tylko kwestia czasu. Kłótnie premierowsko-prezydenckie nużą, a tak po lewej, jak i po prawej stronie sceny trwają intensywne prace nad nowymi bytami. Na prawicy świadczy o tym powstanie koła "Polska XXI" i eurosceptycznej inicjatywy - szalupy ratunkowej "Naprzód Polsko". Politolodzy, tacy jak Kazimierz Kik twierdzą z kolei, że pojawia się miejsce na kolejną partię populistyczną. Jeśli poziom napięć społecznych będzie rósł, podobnie, jak pogłębieniu ulegać będą efekty kryzysu finansowego, może być ciekawie.
W obliczu tego typu zmian warto z kolei odnotować świetny wynik fińskich Zielonych w wyborach samorządowych, które odbyły się w ostatnią niedzielę. Tamtejsi Zieloni, którzy lokują się pomiędzy socjaldemokratami a socjalistami, jednocześnie będąc w centroprawicowym rządzie (gdzie mają m.in. ministerstwo pracy i podejmują działania na rzecz oszacowania efektów wprowadzenia minimalnego dochodu gwarantowanego), zdołali stać się czwartą siłą polityczną w skali kraju, wyprzedzając Sojusz Lewicowy. Stawianie na profesjonalny image i na kwestie społeczne i ekologiczne okazało się dobrą strategią. Zieloni nie stracili na kryzysie finansowym, co oznacza, że zostali uznani za siłę kompetentną także w dziedzinie ekonomii.
Jeszcze bardziej spektakularny sukces Zielona Liga (oficjalna nazwa) odnotowała w Helsinkach, które od niedzieli są najbardziej zazielenioną stolicą Europy. Już wynik 4 lata temu - niemal 20% - był olbrzymim sukcesem, a ten niedzielny - 23,3% wskazuje wyraźnie, że zieloni potrafią być siłą polityczną, która jest w stanie wygrywać wybory. Jedyną formacją, która uzyskała więcej głosów w mieście byli konserwatyści, którzy raczej nie powinni mieć wątpliwości, kogo wybrać na koalicjanta. Tym bardziej, że obydwie siły (co w Polsce może być niewyobrażalne) bronią zdobyczy welfare state, dostosowując go do potrzeb i wyzwań, stojących na progu XXI wieku. Wygląda na to, że Zieloni zaczynają w tym mieście powoli, ale skutecznie zastępować socjaldemokratów.
Niestety, także i tu spore sukcesy odnoszą populistyczni nacjonaliści - w tym wypadku chodzi o ugrupowanie "Prawdziwi Finowie". Mimo to na dzień dzisiejszy nie widać zagrożenia objęciem przez nich rządów. Widać za to inne świetne rezultaty Zielonych, takie jak 15,9% w położonym blisko Helsinek Espoo (2. miejsce po konserwatystach), czy też 15,7% w Tampere (tam wyprzedzili ich także socjaldemokraci). Pokazuje to olbrzymi potencjał dojrzałej, zielonej polityki, jak również i to, że coraz więcej grup społecznych odnajduje w Zielonych reprezentację swoich własnych interesów. Nie da się ukryć - tego typu krzepiące informacje dodają ducha do dalszego działania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz