Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krystian Legierski. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Krystian Legierski. Pokaż wszystkie posty

30 października 2012

Zaproszenie do Komuny// Warszawa: "Sierakowski"

komuna// warszawa ostatni raz pokaże spektakl „Sierakowski”

Pokaz odbędzie się rok po premierze, w wieczór urodzinowy tytułowego bohatera – 4.11.2012, o g. 19.00, przy ul. Lubelskiej 30/32.

Po intensywnej, rocznej eksploatacji spektaklu (ponad 35 pokazów w Polsce i za granicą) uznaliśmy, że przedstawienie to przestaje być dla nas twórczym wyzwaniem. Ze smutkiem stwierdzamy też, że tezy o chimeryczności ruchów typu Occupy oraz pogubieniu się współczesnej lewicy w obliczu kryzysu, stawiane przez k//w w „Sierakowskim”, okazały się trafne. Nie planujemy więc kontynuacji tych wątków w naszych teatralnych działaniach.

„Sierakowski” będzie jeszcze pokazywany na festiwalach, ale przede wszystkim chcemy poświęcić się przygotowaniu nowych spektakli – premiera „Atatürka” już w grudniu!

//

Pożegnanie z tytułem wzbogacone zostanie o dyskusję o stanie polskiej lewicy z udziałem:

* Wandy Nowickiej, posłanki Ruchu Palikota i wicemarszałkini Sejmu,
* Krystiana Legierskiego, działacza na rzecz LGBT i radnego Warszawy,
* Romana Kurkiewicza, dziennikarza, b. redaktora naczelnego „Przekroju”
oraz
* Sławomira Sierakowskiego, prezesa Stowarzyszenia im. S. Brzozowskiego, założyciela i redaktora naczelnego „Krytyki Politycznej”

//

Spektakl odbędzie się dzięki wsparciu finansowemu Urzędu m.st. Warszawy w ramach projektu „Teatr jako przestrzeń publiczna” oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Więcej o spektaklu: recenzje, wideo, zdjęcia oraz recenzje z festiwalu Fringe w Edynburgu.

bilety: 15 zł normalne, 10 zł ulgowe

rezerwacja: rezerwacja@komuna.warszawa.pl



Strona wydarzenia na fb.

19 października 2012

Czy druga kadencja HGW jest lepsza od pierwszej?

Na witrynie „Zielonych Wiadomości” ukazała się dziś rozmowa Bartłomieja Kozka z Krystianem Legierskim - podsumowanie z okazji półmetka kadencji samorządu. Zapraszamy do lektury!

Bartłomiej Kozek: Mijają 2 lata, odkąd jesteś stołecznym radnym. Kiedy rozpoczynałeś wyborczy bój o miejsce w Radzie Warszawy, mówiłeś, że prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz jest „panią wójt”, która może nie doprowadzi do żadnej katastrofy, ale po której nie ma co się spodziewać wizji i ambicji. Czy jej kolejna kadencja sprawiła, że zmieniłeś zdanie?

Krystian Legierski: Niestety, tylko się w nim utwierdziłem. Hanna Gronkiewicz-Waltz demonstruje absolutny brak zainteresowania wspieraniem życia kulturalnego w mieście. Nie wiadomo, co będzie dalej z obiecywaną siedzibą Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Brak polityki wobec warszawskich lokali rozrywkowo-gastronomicznych, można odnieść wrażenie, że jedynym przejawem zainteresowania klubami i kawiarniami są naloty straży miejskiej pod zarzutem zakłócania ciszy nocnej… Co z tego, że miasto ma Program Rozwoju Kultury (PRK), skoro zaraz po uchwaleniu został on zignorowany przez panią prezydent. Likwidacja Teatru na Woli i zrobienie z niego sceny Teatru Dramatycznego oraz wybór Tadeusza Słobodzianka na dyrektora tego teatru odbyły się bez przewidzianych w PRK procedur i konsultacji. A to tylko nieliczne przykłady kompletnego niedoceniania przez Hannę Gronkiewicz-Waltz i jej ekipę kultury i sztuki zarówno wysokiej, jak i tej o bardziej rozrywkowym charakterze. Dodajmy zupełny brak transparentności przy podejmowanych przez władze decyzjach i otrzymujemy ratusz, który w żaden sposób nie wychodzi naprzeciw wyzwaniom XXI w.

BK: Podczas walki o reelekcję Gronkiewicz-Waltz zapowiadała, że o ile przez pierwszą kadencję zajmowała się głównie wielkimi inwestycjami, w trakcie kolejnej skupi się na poprawie jakości życia w mieście. Dotrzymała słowa?

6 lipca 2011

Ponad podziałami dla dobra miasta

Ze względu na niezgromadzenie wymaganej ilości podpisów, umożliwiającej zgłoszenie inicjatywy referendalnej, warszawscy Zieloni popierają analogiczny wniosek zainicjowany przez Prawo i Sprawiedliwość. Podtrzymujemy nasze przekonanie, że w tak ważnej dla mieszkanek i mieszkańców miasta sprawie, jaką są plany sprzedaży publicznego, naturalnego monopolisty w dystrybucji ciepła, ostateczny głos powinien należeć do prawdziwych właścicielek i właścicieli komunalnej spółki.

- Nasze wątpliwości co do procesu prywatyzacyjnego nie tylko się nie zmniejszyły, ale wręcz uległy nasileniu. - mówi Krystian Legierski, radny Zielonych w Radzie Warszawy – Ratusz nie udostępnia jakichkolwiek informacji, które mogłyby wykluczyć możliwość nabycia zarówno SPEC-u, jak i sprzedawanych przez Vattenfalla warszawskich elektrociepłowni przez tego samego kupca. Tego typu prywatny monopol nie służyłby interesowi mieszkanek i mieszkańców stolicy – znacznie trudniej niż na publicznej spółce byłoby wymusić na nim chociażby podnoszenie efektywności wykorzystania energii cieplnej czy zwiększania udziału źródeł odnawialnych w jej produkcji. Nieprzejrzystość procesu prywatyzacyjnego sprawia, że jedyną deską ratunku jest odwołanie się do opinii publicznej. W trakcie kampanii referendalnej chcemy przedstawić nasze argumenty na rzecz zachowania publicznego charakteru przez SPEC.

- Również pozostałe pytania, jakie proponuje zadać PiS, warte są odwołania się do miejskiego referendum – dodaje członkini Rady Krajowej Zielonych, Agnieszka Grzybek. - Dla przykładu radni Platformy Obywatelskiej skutecznie przeforsowali podwyżkę cen biletów komunikacji zbiorowej, pozostając głusi na argumenty organizacji zajmujących się promocją zrównoważonego transportu w mieście. Marszrutyzacja, priorytet komunikacyjny dla autobusów i tramwajów, bardziej skuteczne egzekwowanie opłat za bilety oraz za parkowanie – to wszystko bolączki, z którymi od lat zmaga się miejski transport publiczny. Niepokoi nas fakt, że miejski Ratusz – jak donoszą media – planuje kruczkami prawnymi zablokować możliwość przeprowadzenia referendum. Blokowanie mieszkankom i mieszkańcom miasta możliwości wypowiedzenia się w bezpośrednio dotyczących ich sprawach po raz kolejny obnaża fakt, że przymiotnik „Obywatelska” w nazwie PO znaczy dla polityków tej partii niewiele. Przypominamy, że podobne zabiegi stosował niedawno we Włoszech Silvio Berlusconi, chcący zablokować powszechne głosowanie m.in. na temat wycofania się z planów rozwoju energetyki jądrowej i prywatyzacji wodociągów. Poniósł klęskę, co powinno być przestrogą dla stołecznego Ratusza.

- Jeśli Hannie Gronkiewicz-Waltz rzeczywiście zależy na odpowiedzialności budżetowej Warszawy, powinna zwrócić się o pomoc do swych partyjnych koleżanek i kolegów – komentuje Bartłomiej Kozek, członek Rady Krajowej Zielonych – Nawet miejskie dokumenty, takie jak założenia do tegorocznego budżetu miasta, wyraźnie wskazują na obniżki podatków od dochodów osobistych jako przyczynę kłopotów z miejskimi finansami, na co nałożył się światowy kryzys gospodarczy. W stolicy Polski mieszka proporcjonalnie większy odsetek osób o wysokich dochodach. Za obniżenie im stawki podatku PIT odpowiadają działania legislacyjne, wspierane zarówno przez Prawo i Sprawiedliwość, jak i Platformę Obywatelską. Pieniądze, które miały zostać w kieszeniach podatników dziś odbiera się im poprzez podwyższanie cen usług publicznych, takich jak woda czy żłobki i przedszkola. Szczególnie negatywnie odbija się to na sytuacji osób o małych i średnich dochodach, których obniżki stawek PIT dotknęły w stopniu niewielkim, natomiast niedawna podwyżka VAT – dość znaczącym. Decyzje polityków w Sejmie mają bezpośredni wpływ na funkcjonowanie samorządów w całej Polsce. Byłoby dobrze, gdyby prezydent miasta, będąca zarazem wiceprzewodniczącą partii rządzącej, domagała się korzystniejszej dla Warszawy polityki podatkowej.

7 maja 2011

O prywatyzacji SPEC-u powinni zadecydować mieszkańcy i mieszkanki Warszawy

Zieloni wspólnie z warszawskim SLD i związkami zawodowymi złożyli dziś zawiadomienie o zamiarze wystąpienia z inicjatywą przeprowadzenia referendum w sprawie prywatyzacji warszawskiego SPEC-u. Teraz mają 60 dni na zebranie podpisów mieszkanek i mieszkańców Warszawy popierających wniosek w sprawie referendum.

- Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej jest spółką miejską o strategicznym znaczeniu dla jakości życia mieszkanek i mieszkańców Warszawy. To samorząd powinien mieć nad nią pełną kontrolę. Tylko w ten sposób można mieć wpływ na rozwój i inwestycje spółki, modernizację sieci ciepłowniczej i jakość usług. Doświadczenia innych miast, gdzie sprywatyzowano usługi komunalne, pokazują, że spowodowało to wzrost cen, niszczenie niemodernizowanej infrastruktury – powiedział Krystian Legierski, radny Warszawy, członek Zielonych. – Ryzyko, że ceny ciepła wzrosną jest całkiem realne, gdyż Urząd Regulacji Energetyki nie gwarantuje utrzymania dotychczasowych cen, on je jedynie zatwierdza. Ryzyko to jest tym większe, że SPEC jest naturalnym monopolem. Po sprywatyzowaniu, jeśli z jakości usług i cen warszawiacy i warszawianki nie będą zadowoleni, to i tak będą skazani na prywatnego dostawcę ciepła.

- Decyzja o prywatyzacji SPEC-u jest nieefektywna ekonomicznie. W imię doraźnego ratowania budżetu miasta ratusz chce się pozbyć jednej z najbardziej rentownych spółek miejskich. W 2010 roku spółka wypracowała 82 miliony zysku, jednocześnie sporo inwestując w infrastrukturę. Sprzedając SPEC, miasto pozbawia się pewnego zysku – powiedziała Agnieszka Grzybek, członkini Rady Krajowej Zielonych. – Ratusz, niestety, jest głuchy na wszelkie racjonalne argumenty, ignoruje wszelkie próby dyskusji o zasadności prywatyzacji SPEC-u, a co gorsza, sam proces i sposób podjęcia decyzji, z pominięciem radnych Warszawy, jest całkowicie nietransparentny. Dlatego uznaliśmy, że w tak ważnej sprawie powinni się wypowiedzieć sami mieszkańcy i mieszkanki Warszawy.

15 marca 2011

Miasto "odpowiada" na pytania zielonego radnego

Odpowiedź wiceprezydenta Warszawy, Jarosława Kochaniaka, na pytania Krystiana Legierskiego w sprawie prywatyzacji SPEC-u.

***

W odpowiedzi na interpelację w sprawie planowanej prywatyzacji SPEC S.A. w brzmieniu:

- Czy w planowanej umowie miasto stołeczne Warszawa zamierza określić obowiązki publiczne przedsiębiorstwa wobec mieszkanek i mieszkańców miasta, które uniemożliwiają mu przyjęcie strategii obliczonej wyłącznie na maksymalizację zysków?

- Jaki będzie status prawny przejętej przez SPEC infrastruktury grzewczej spółdzielni mieszkaniowych?

- Jaki jest obecny status prawny nieruchomości, z których korzysta SPEC? Według danych z 2008 roku aż 40% nieruchomości miało nieuregulowany status prawny Czy sytuacja się od tego czasu zmieniła?

- Czy umowa prywatyzacyjna będzie zawierała przepisy nakazujące inwestorowi ponoszenie nakładów w celu zrównoważonego społecznie i ekologicznie wytwarzania ciepła w mieście, np. osiągnięcie określonego pułapu ciepła pochodzącego ze źródeł odnawialnych w określonym terminie (np. 50% ciepła ze źródeł odnawialnych do 2020 roku), i gwarancje dostępności sieci dla mikrogeneracji ciepła?

- Czy umowa prywatyzacyjna stworzy gwarancję możliwości przyłączenia do sieci w całości lub w znacznej części na koszt SPEC również tych obiektów, których przyłączenie będzie miało znikomy walor ekonomiczny przy jednoczesnym istotnym znaczeniu ekologicznym (np. małe domy wielorodzinne Iczy osiedla domków jednorodzinnych, które w przypadku zbyt wysokich stawek przyłączeniowych mogą zacząć stosować tanie i ekologicznie dewastacyjne rozwiązania w postaci np. ogrzewania węglowego)?

- Czy umowa prywatyzacyjna będzie zawierała warunki brzegowe określające maksymalne ceny ciepła oraz warunki i ceny przyłączenia węzłów, jako dodatkowy mechanizm chroniący interesy mieszkańców, czy też w kwestii cen ich jedynym zabezpieczeniem mają być decyzje Urzędu Regulacji Energetyki?

- Czy Zarząd Miasta przewiduje zabezpieczenie interesu mieszkańców w przypadku nienależytego wykonywania usług przez SPEC po prywatyzacji np. wynikającego z braku inwestycji w ciągłą renowację sieci (znane są przykłady z miast europejskich gdzie po prywatyzacji sieci przesyłowych prywatni właściciele ograniczający się wyłącznie do usuwania bieżących awarii doprowadzali do częściowej jej dewastacji), nadmiernego zadłużenia bądź bankructwa sprywatyzowanej spółki, która dostarcza usługi niezbędnych dla życia mieszkańców?

- Czy w planowanej umowie prywatyzacyjnej miasto zastrzega sobie możliwość odkupienia udziałów w spółce lub unieważnienia umowy w przypadku, gdyby jej właściciel nie wywiązywał się z warunków umowy?

- Jaki jest sens pozyskiwania 750 mln zł ze sprzedaży spółki, która rocznie przynosi niemal 100 mln zł zysku? Czy nie lepiej uzyskać brakujące w budżecie 750 mln zł przez zaciągnięcie zobowiązania możliwego do spłaty w okresie nie dłuższym niż 10 lat z zysków generowanych przez SPEC?

- Jaka jest wartość instalacji światłowodowej wykonanej przez SPEC oraz jaki będzie jej status po ewentualnej prywatyzacji (czy pozostanie własnością m.st. Warszawy czy będzie sprywatyzowana jako element składowy przedsiębiorstwa SPEC)? Jaka jest długość instalacji światłowodowej i potencjalny zasięg w skali Warszawy umożliwiający podłączenie indywidualnych odbiorców? Jakie inne podmioty działające na rynku warszawskim dysponują siecią światłowodową o podobnym zasięgu?

uprzejmie wyjaśniam, co następuje:

Ad.: pierwsze, trzecie, czwarte, piate, szóste, siódme, ósme, dziewiąte oraz część dziesiątego tiret

W związku z obowiązkiem zachowania w tajemnicy wszystkich informacji dotyczących toczącego się procesu prywatyzacji SPEC S.A., nie udziela się informacji w powyższych sprawach.

Art. 62 ustawy z dnia z dnia 30 sierpnia 1996 r. o komercjalizacji i prywatyzacji (tekst jednolity: Dz. U. 2002, Nr 171, poz. 1397 ze zm.), stanowi bowiem, iż:

1. Informacje uzyskane przy opracowaniu analiz, o których mowa wart. 32 ust. 1 oraz wart. 42 ust. 1, stanowią tajemnicę podlegającą ochronie na zasadach określonych przepisami o ochronie informacji niejawnych.

2. Ochronie, o której mowa w ust. 1, podlegają również informacje uzyskane w związku z prowadzonym procesem prywatyzacji, z zastrzeżeniem informacji ujawnianych na podstawie ustawy."

Ponadto, informacje, o które Pan występuje, stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa SPEC S.A. w rozumieniu art. 11 ustawy z dnia 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Dz. U. z 2003 r., Nr 153, poz. 1503 ze zm.) i podlegają ochronie przewidzianej przepisami prawa powszechnie obowiązującego oraz wewnętrznych regulacji Spółki.

Dodatkowo informuję, iż zapisy umowy prywatyzacyjnej SPEC S.A. będą musiały spełniać wymagania zarówno prawa polskiego jak i unijnego, a jej ostateczny kształt będzie uzależniony od wyników negocjacji pomiędzy m. st. Warszawą i wyłonionym inwestorem.

Ad. drugie tiret

Status prawny przejętej przez SPEC S.A. infrastruktury grzewczej spółdzielni mieszkaniowych będzie zgodny z obowiązującymi przepisami prawa oraz umowami zawartymi ze spółdzielniami. InfrastrJktura grzewcza należąca do spółdzielni pozostanie w dalszym ciągu własnością spółdzielni.

Ad. część dziesiątego tiret

Zgodnie z informacjami uzyskanymi od SPEC S.A., długość instalacji światłowodowej sieci szkieletowej stanowiącej własność Spółki wynosi około 57 km. Zasięg sieci pokrywa się z topoloqią i rozmieszczeniem miejskiej sieci ciepłowniczej. Spółka buduje sieć światłowodową wzdłuż 1.700 km swoich rurociągów ciepłowniczych. Szkieletowa sieć światłowodowa w pierwszej kolejności łączy kluczowe obiekty SPEC S.A., zapewlniając poprawę funkcjonowania sieci korporacyjnej, komunikacji wewnętrznej oraz systemu kierowania miejską siecią ciepłowniczą. Zabezpiecza ona również potrzeby telemetrii i zdalnego sterowania obiektami ciepłowniczymi. Budowana na potrzeby SPEC S.A. szkieletowa sieć światłowodowa wokoło 77% może być wykorzystywana dla potrzeb komercyjnego świadczenia usług dzierżawy: kanalizacji, ciemnych włókien, przepływności oraz usług hostingu i kolokacji. Ponadto, budowa magistralnej sieci światłowodowej pozwala na budowę dowiązań klientów zewnętrznych sieci. Na koniec 2010 roku liczba dowiązań wynosiła około 4 km.

21 lutego 2011

Krystian Legierski pyta o SPEC

Pani Ewa Malinowska – Grupińska
Przewodnicząca Rady m.st.Warszawy

Warszawa 14.02.2011r.

Na podstawie § 34 Statutu m.st.. Warszawy składam interpelację do Prezydent m.st. Warszawy.

Szanowna Pani Prezydent,

proszę o odpowiedź na następujące kwestie związane z planowaną prywatyzacją Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej:

- Czy w planowanej umowie miasto stołeczne Warszawa zamierza określić obowiązki publiczne przedsiębiorstwa wobec mieszkanek i mieszkańców miasta, które uniemożliwią mu przyjęcie strategii obliczonej wyłącznie na maksymalizację zysków?

- Jaki będzie status prawny przejętej przez SPEC infrastruktury grzewczej spółdzielni mieszkaniowych?

- Jaki jest obecnie status prawny nieruchomości, z których korzysta SPEC? Według danych z 2008 roku aż 40% nieruchomości miało nieuregulowany status prawny. Czy sytuacja się od tego czasu zmieniła?

- Czy umowa prywatyzacyjna będzie zawierała przepisy nakazujące inwestorowi ponoszenie nakładów w celu zrównoważonego społecznie i ekologicznie wytwarzania ciepła w mieście, np. osiągnięcie określonego pułapu ciepła pochodzącego ze źródeł odnawialnych w określonym terminie (np. 50% ciepła ze źródeł odnawialnych do 2020 roku), i gwarancje dostępności sieci dla mikrogeneracji ciepła?

- Czy umowa prywatyzacyjna stworzy gwarancję możliwości przyłącza do sieci w całości lub w znacznej części na koszt SPEC również tych obiektów, których przyłączenie będzie miało znikomy walor ekonomiczny przy jednoczesnym istotnym znaczeniu ekologicznym (np. małe domy wielorodzinne czy osiedla domków jednorodzinnych, które w przypadku zbyt wysokich stawek przyłączeniowych mogą zacząć stosować tanie i ekologicznie dewastacyjne rozwiązania w postaci np. ogrzewania węglowego)?

- Czy umowa prywatyzacyjna będzie zawierała warunki brzegowe określające maksymalne ceny ciepła oraz warunki i ceny przyłączania węzłów, jako dodatkowy mechanizm chroniący interesy mieszkańców, czy też w kwestii cen ich jedynym zabezpieczeniem mają być decyzje Urzędu Regulacji Energetyki?

- Czy Zarząd Miasta przewiduje zabezpieczenie interesu mieszkańców w przypadku nienależytego wykonywania usług przez SPEC po prywatyzacji np. wynikającego z braku inwestycji w ciągłą renowację sieci (znane są przykłady z miast europejskich gdzie po prywatyzacji sieci przesyłowych prywatni właściciele ograniczający się wyłącznie do usuwania bieżących awarii doprowadzali do częściowej jej dewastacji), nadmiernego zadłużenia bądź bankructwa sprywatyzowanej spółki, która dostarcza usługi niezbędnych dla życia mieszkańców?

- Czy w planowanej umowie prywatyzacyjnej miasto zastrzega sobie możliwość odkupienia udziałów w spółce lub unieważnienia umowy w przypadku, gdyby jej właściciel nie wywiązywał się z warunków umowy?

- Jaki jest sens pozyskiwania 750 ml zł ze sprzedaży spółki, która rocznie przynosi niemal 100 mln zł zysku? Czy nie lepiej uzyskać brakujące w budżecie 750 ml zł przez zaciągnięcie zobowiązania możliwego do spłaty w okresie nie dłuższym niż 10 lat z zysków generowanych przez SPEC?

- Jaka jest wartość instalacji światłowodowej wykonanej przez SPEC oraz jaki będzie jej status po ewentualnej prywatyzacji (czy pozostanie własnością m.st Warszawy czy będzie sprywatyzowana jako element składowy przedsiębiorstwa SPEC)? Jaka jest długość instalacji światłowodowej i potencjalny zasięg w skali Warszawy umożliwiający podłączenie indywidualnych odbiorców? Jakie inne podmioty działające na rynku warszawskim dysponują siecią światłowodową o podobnym zasięgu?

Krystian Legierski
Radny m.st. Warszawy

12 lutego 2011

Przeciw prywatyzacji SPEC-u

Warszawscy Zieloni wyrażają stanowczy sprzeciw wobec planów prywatyzacji Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej

– Firmy takie jak SPEC powinny pozostać własnością miasta – powiedziała Elżbieta Hołoweńko, przewodnicząca warszawskiego koła Zielonych. – Przedsiębiorstwa, których podstawowym celem jest zaspokajanie niezbędnych potrzeb mieszkańców miasta, nie mogą kierować się jedynie zyskiem. Obawiamy się, że przekazanie sieci ciepłowniczej prywatnemu właścicielowi może spowodować podniesienie opłat za ciepło, spadek jakości usług i degradację infrastruktury. Takie były dotychczas skutki prywatyzacji naturalnych monopoli nie tylko w polskich miastach, ale także np. w Niemczech. Tymczasem wzrost kosztów mediów i opłat czynszowych już dziś jest jedną z głównych przyczyn pogłębiania się dotkliwości ubóstwa w Polsce. Nieodpowiedzialna prywatyzacja SPEC-u niesie ze sobą zagrożenie obniżenia poziomu życia warszawianek i warszawiaków.

– Jesteśmy oburzeni, że ratusz zamierza sprzedać dochodową spółkę, odmawiając zarazem ujawnienia jej wyceny i analizy przedprywatyzacyjnej – dodaje Mateusz Urban, przewodniczący warszawskich Zielonych. – Dlaczego takie informacje są ukrywane przed obywatelkami i obywatelami, a nawet przed radnymi? Nie podoba nam się, że miasto pozbawia się źródła dochodów, wyprzedając SPEC pospiesznie i prawdopodobnie poniżej wartości. Administracja Hanny Gronkiewicz-Waltz nie chce ujawnić, czy i w jaki sposób zamierza chronić interesy mieszkańców i mieszkanek stolicy, będących konsumentami ciepła. A przecież to właśnie mieszkańcy powinni być dla władz miasta najważniejsi.

***

W sprawie prywatyzacji SPEC-u należy przeprowadzić referendum

Zieloni wystąpią z inicjatywą referendalną w sprawie prywatyzacji Stołecznego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej. Do współpracy zaprosili SLD, które również sprzeciwia się prywatyzacji usług komunalnych.

- Informacje przedstawione na wczorajszej sesji Rady Miasta przez wiceprezydenta Jarosława Kochaniaka skłoniły nas do wystąpienia z inicjatywą referendalną. Wiceprezydent nie odpowiedział na pytania zgłaszane przez radnych, a sposób przeprowadzania przez Ratusz prywatyzacji SPEC-u, z pominięciem demokratycznych procedur, budzi coraz większe wątpliwości. W tak ważnej sprawie jak prywatyzacja usług komunalnych, które mogą pogorszyć poziom życia warszawianek i warszawiaków, powinni się wypowiedzieć mieszkańcy i mieszkanki Warszawy – powiedział Krystian Legierski, radny Warszawy, członek Zarządu Krajowego Zielonego 2004.

- Ratusz zastrzega się, że ceny nie wzrosną, ale nie mamy wcale takiej gwarancji. Przykłady innych krajów, gdzie sprywatyzowano usługi komunalne, pokazują, że spadła jakość usług oraz doszło do dewastacji infrastruktury, ponieważ prywatny właściciel nie był zainteresowany ponoszeniem dużych nakładów na jej konserwację i utrzymanie. Miasto nie powinno się wyzbywać kontroli nad tą strategiczną spółką – powiedziała Agnieszka Grzybek, członkini Rady Krajowej Zielonych 2004 i rady koła warszawskiego.

17 listopada 2010

Stolica niedomaga kulturalnie

Krystian Legierski, polityk Zielonych 2004, działacz LGBT, przedsiębiorca, kandydat na wiceprezydenta oraz radnego Warszawy z listy Sojuszu Lewicy Demokratycznej - rozmawia Bartosz Ślosarski. Wywiad ukazał się na portalu lewica.pl

Zostałeś kandydatem koalicji SLD i Zielonych 2004 w Warszawie na wiceprezydenta miasta. Warszawiakom jesteś znany głównie jako działacz LGTBQ oraz właściciel nieistniejącego już klubu Le Madame. Co skłoniło Cię do wejścia w partyjną politykę?

W partyjnej polityce - jak to określiłeś - jestem już co najmniej od 2004 roku, a tak naprawdę od 2002 roku, bo właśnie wtedy rozpocząłem jedną z pierwszych swoich prac i była to praca bezpośrednio związana z polityką - pracowałem w biurze senator Marii Szyszkowskiej. Także chronologicznie rzecz ujmując, najpierw zajmowałem się sprawami związanymi z polityką, a dopiero później dotyczącymi kwestii LGBT, czy związanymi z rozrywką. A sama polityka interesowała mnie można powiedzieć od zawsze, jako nastolatka ideologiczne dysputy toczone przez polityków czy publicystów rozpalały mnie do czerwoności. Później już na studiach zacząłem się interesować głębiej mechanizmami rządzącymi w polityce i z upływem czasu wchodziłem w to głębiej i głębiej.

Hanna Gronkiewicz-Waltz kończy sprawować swoją pierwszą kadencję na stanowisku prezydenta stolicy. Jakie są plusy i minusy tej prezydentury?

Niewątpliwym plusem jest to, że Gronkiewicz-Waltz jest bardzo dobrą, powiedziałbym, gaździną. Jak gdzieś się zrobi dziura w drodze, to ona sprawnie wszystko naprawi, załata, nową nawierzchnię położy. Bardzo sprawnie też potrafi informować o tym, ile wydaje pieniędzy - w rozlicznych komentarzach na temat inwestycji otrzymujemy całe precyzyjne wyliczenia w stylu na metro, czy na sport, wydaliśmy tyle, a na remont starówki przeznaczyliśmy tyle to, a tyle i planujemy wydać jeszcze ileś. Problem jednak w tym, że nie ma w tych komunikatach przygotowywanych szczegółowych informacji dla ogółu mieszkańców o tym, co konkretnie zrobiono za te pieniądze - a jak dobrze się sprawie przyjrzeć, to okazuje się, że z naszych pieniędzy pani Hanna np. darowała prywatnemu podmiotowi pół miliarda złotych. Medialny koncern ITI dostał od pani Hani 500 mln złotych - z należących do nas publicznych pieniędzy - na budowę należącego do koncernu ITI stadionu dla prywatnego klub sportowego Legia Warszawa (również należącego do ITI). Sytuacja w kontekście powstającego po drugiej stronie Wisły stadionu narodowego tym bardziej kuriozalna.

Dalej, za nasze pieniądze usunęła z Placu Grzybowskiego "ten wsiowy dotleniacz" (staw z ozonem zaprojektowany przez J. Rajkowską - przyp. BŚ) - takim mianem określali go współpracownicy pani prezydent - a za wiele milionów złotych zabetonowała cały Plac Grzybowski po to, żeby "było jak w mieście". Między innymi za ten ruch zaczęto ją nazywać "Betonowym Waltzem", ale to nie wszystko. Hanna Gronkiewicz-Waltz sprzyja deweloperom, którzy nieustannie próbują wydzierać miastu to, co najcenniejsze - tereny zielone, parki i skwery. Tereny, będące dla wielu, zwłaszcza dzieci i osób starszych, jedyną okazją do codziennego obcowania z przyrodą w mieście. W imieniu pani Hani urzędnicy podejmują decyzje, w wyniku których przez pewien czas zagrożone zabudową były np. Pola Mokotowskie (ostatecznie obronione olbrzymim wysiłkiem organizacyjnym ludzi zaangażowanych w działalność społeczną, wspieranych przez media oraz Zielonych), a obecnie zagrożony jest rezerwat przyrody - Jeziorko Czerniakowskie, park na Powiślu, itd. HGW sprzyja deweloperom i jednocześnie nie zmierza do przyjęcia miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego dla całej Warszawy, które mogłyby skutecznie chronić takie, jak wspomniane, miejsca przed zabudową.

Stolica bez planów zagospodarowania staje się udzielnym księstwem zarządzanym przez panią prezydent, jak własne gospodarstwo, w którym bez oglądania się na opinie, oczekiwania i interesy mieszkańców realizuje własną wizję i własne interesy. A jeśli już o wizji mowa, to ta jawi mi się - rekonstruowana na podstawie dokonań pani prezydent - w sformułowaniu "Warszawa jak szklano-betonowe Dallas lat 70". Sorry, ale ja takiej wizji nie kupuję - dla mnie wzorem miasta do życia na miarę XXI wieku jest miasto pełne parków, zielonych skwerów, ścieżek rowerowych, placów i chodników, gdzie można poruszać się na rolkach, wrotkach, deskorolkach, itd. Miasto, w którym to człowiek jest podmiotem dominującym nad infrastrukturą, a nie miasto, w którym człowiek zostaje zdominowany, przytłoczony i ostatecznie zabetonowany.

Startujesz także na radnego z dzielnicy Mokotów. Czym zająłbyś się w pierwszej kolejności, jaki masz priorytet?

Mój priorytet dotyczy kwestii społecznych. Jest nim stworzenie polityki lokalowej w Warszawie, a w perspektywie uporanie się z problemem mieszkań. Problem z dostępnością przyzwoitych mieszkań na wynajem, dostępnych dla osób zarabiających dobrze, ale nie na tyle, żeby uzyskać kredyt jest zmorą nie tylko Warszawy, ale tak naprawdę chyba wszystkich samorządów w Polsce. To z czym radzą sobie większe lub mniejsze miasta "starej" Unii i uważają to za jedną ze swoich podstawowych powinności względem mieszkańców, przez naszych samorządowców zazwyczaj w ogóle nie jest postrzegane jako sprawa, którą powinien się zajmować samorząd. Co więcej, wiele osób znajdujących się w trudnej sytuacji mieszkaniowej (bo np. przyjechali do Warszawy z innej miejscowości i nie ma tutaj żadnej rodziny, od której mogliby otrzymać wsparcie) uważa, że nie ma prawa oczekiwać od samorządu pomocy w zapewnieniu mieszkania. Takie podejście bardzo mnie dziwi, zwłaszcza w kontekście tego, że już w zasadzie powszechne jest odczucie, iż samorząd powinien zaspokoić np. nasze potrzeby komunikacyjne budując metro, linie tramwajowe, uruchamiając połączenia autobusowe. Ja w takiej sytuacji zawsze zadaję sobie pytanie, która potrzeba jest ważniejsza - potrzeba transportowa czy potrzeba mieszkaniowa. Życie w ciągłym lęku o własną egzystencję na tym podstawowym poziomie, związanym z zapewnieniem sobie mieszkania, jest o wiele bardziej wyniszczające osobowość i poczucie własnej godności, niż irytacja na niedoskonale działającą komunikację publiczną (oczywiście nie chcę przez to powiedzieć, że komunikacją publiczna jest nieważna).

Jako wiceprezydent odpowiadałbyś za kulturę. W czym Warszawa kulturalnie niedomaga?

Warszawa niedomaga kulturalnie przez to, że rządząca nią PO nie uważa kultury za ważną. Pani prezydent w wielu przypadkach zwasalizowała podległe jej placówki kultury, jak teatry, muzea i galerie w stopniu niewiele mniejszym od tego, którego byliśmy świadkami za czasów prezydentury jej poprzednika (Lecha Kaczyńskiego - przyp. BŚ). Dyrektorzy tych placówek w obawie przed utratą wsparcia Ratusza nie chcą głośno mówić o sprawach, które obnażają mechanizmy zarządzania kulturą w stolicy. Pani prezydent zapewne traktuje kulturę, jak jeden z działów gospodarki wolnorynkowej, który powinien rozwijać się sam wedle wolnorynkowych reguł gry. Tak nie jest. Kultura w Warszawie potrzebuje mocnego wsparcia, ponieważ turystycznie w porównaniu do Krakowa, Gdańska czy Wrocławia ma obecnie niewiele do zaoferowania. Sytuację tę może zmienić poprzez inwestowanie w kulturę i stworzenie takiej oferty kulturalnej, która swoją atrakcyjnością przebije zabytki innych miast.

Warszawa potrzebuje szybkiego zrealizowania inwestycji Muzeum Sztuki Współczesnej, będącego obok muzeum Chopina i Centrum Nauki Kopernik powodem, dla którego do Warszawy przyjadą nie tylko turyści z innych polskich miast, ale również z rożnych części świata. Warto tutaj wspomnieć, że co najmniej kilkunastu Polaków zaliczanych jest do światowej czołówki artystów - są to np. Paweł Althamer, Artur Żmijewski, Wilhelm Sasnal – ale daremne jest szukanie w Warszawie galerii, czy muzeów, w których można by zobaczyć kolekcje ich prac. Londyńska Tate Modern Galery, nowojorska MoMA (The Museum of Modern Art. - przyp. BŚ) czy paryskie George Pompidou są wciąż powodem, dla których miliony turystów odwiedza te miasta. Chciałbym, żeby Warszawa również miała co najmniej jeden taki ważny i znany na całym świecie ośrodek kultury. Budżet około 10 mln złotych rocznie wystarczyłby na stworzenie bogatej, i porównywalnej do wspomnianych powyżej galerii, kolekcji dzieł współczesnych artystów z Polski oraz Europy Środkowo-Wschodniej. 500 mln złotych, które pani Gronkiewicz-Waltz przekazała ITI mogłyby wystarczyć na 50 lat funkcjonowania takiej placówki. Według mnie pytaniem retorycznym jest to czy stadion, czy potężna instytucja kulturalna przynosi więcej miastu.

Dalej, chciałbym, żeby Warszawa w końcu zbudowała salę widowiskowo-kongresową mogącą pomieścić kilkanaście tysięcy osób. Obecnie takiej sali Warszawa nie posiada, co oznacza, że nie można w stolicy zorganizować chociażby kongresu naukowego na 10 tysięcy osób lub koncertu na 20 tysięcy (oczywiście jeśli sprzyja temu pogoda, to można zorganizować koncert np. Madonny pod gołym niebem na lotnisku Bemowo, ale pogoda sprzyja nam najwyżej od połowy kwietnia do połowy października, a i to wątpliwe). Wreszcie chciałbym, aby w przyjętych w końcu planach zagospodarowania przestrzennego zostały określone rozmaite lokalizacje tak, by w nieruchomościach należących do miasta rozwijać mogłaby się wyłącznie kultura - wolna od konieczności konkurowania w oferowanych przez miasto stawkach czynszu wynajmu lokali użytkowych np. z bankami, punktami sprzedaży przedstawicieli firm telekomunikacyjnych, czy innymi korporacjami. W takich lokalach obowiązywałyby preferencyjne stawki czynszu najmu, a decyzja o tym, komu dany lokal zostanie wynajęty zapadała w oparciu o najciekawszą formę zagospodarowania, a nie najwyższą stawkę czynszu.

Jaką funkcje spełnia kultura? Czy mogłaby Twoim zdaniem przeciwdziałać wykluczeniom społecznym?

Tak, kultura może przeciwdziałać wykluczeniu. Może być, jak mówiłem wcześniej, miernikiem atrakcyjności turystycznej miasta, ale przede wszystkim kultura powinna stanowić pewien rodzaj naszego zbiorowego sumienia, zwierciadła, w którym możemy się przejrzeć i zobaczyć jak funkcjonujemy, jako lokalna, a w tym przypadku warszawska, społeczność. Oczywiście kultura może spełniać również funkcję rozrywkową lub rekreacyjną. Dla mnie jednak najważniejsza rola, jaką ma do odegrania, jest jej zdolność do stworzenia płaszczyzny, na której dojdzie do wzajemnego poznania się obcych kulturowo, etnicznie, czy religijnie, ale żyjących w ramach jednej społeczności ludzi.

Na terenie Warszawy i innych polskich miast tępiony jest handel uliczny. Niekiedy przybiera to charakter brutalny, jak zajścia pod KDT. Czy taka polityka jest dobra i sam cel zasadny?

Zdecydowanie uważam, że bezmyślne tępienie handlu ulicznego jest olbrzymim nieporozumieniem. Przede wszystkim dlatego, że pozbawianie nas dostępu do bazarków sprzedających warzywa, owoce i - ogólnie mówiąc - polską żywność wpycha nas bezlitośnie w szeroko otwarte ramiona hipermarketów i korporacji, serwujących wysoko przetworzoną żywność pełną chemii i wytwarzaną często przy użyciu nienaturalnych metod produkcji, jak np. żywność genetycznie modyfikowana, czy też przemysłowe fermy chowu zwierząt. Równocześnie walcząc z handlem ulicznym, pozbawiamy wiele tysięcy osób w całym kraju miejsca pracy, jedynego źródła utrzymania. Tak naprawdę handel uliczny zasługuje nie na zwalczanie, a na uporządkowanie i wsparcie ze strony samorządu. W każdej miejscowości, w każdym mieście, czy dzielnicy wielkiej metropolii powinny zostać zorganizowane estetyczne i praktyczne targowiska, które dobrze zlokalizowane byłyby odpowiednim punktem, gdzie można by było przenieść handel uliczny. Również na ulicach tam, gdzie to możliwe, powinien powrócić handel, a to, że może on wyglądać ładnie nawet w takiej wersji, dostarczają nam przykłady krajów basenu Morza Śródziemnego gdzie pięknie urządzone kramy uliczne stanowią ozdobę miast i turystyczną atrakcję. Wszystko można zniszczyć, uzasadniając swoje decyzje mankamentami pewnych praktyk (np. sprzedaży prowadzonej na ulicy z nieestetycznych łóżek polowych), ale zamiast tego można, wkładając w sprawę odrobinę wyobraźni, emocji i serca poprawiać, ulepszać to, co ludzie w sposób niedoskonały stworzyli z własnej potrzeby, mocą własnego wysiłku i własnej inwencji.

Czy istnieją według Ciebie środki do realizacji równościowej polityki miejskiej? Jak mogłaby ona wyglądać na terenie samorządu?

W kwestiach związanych z polityką równościową i przeciwdziałaniem dyskryminacji należy nadać statutowe kompetencje funkcji Pełnomocnika Prezydenta m.st. Warszawy do spraw Równego Traktowania, jak nakaz monitorowania i nadzorowania Urzędu Miasta oraz wszystkich jego wydziałów pod względem przestrzegania zasady niedyskryminacji ze względu na orientację seksualną, jak również wszelkie inne powody (wiek, płeć, wyznanie lub pochodzenie). Obecnie stanowisko takiego pełnomocnika, stworzone przez Hannę Gronkiewicz-Waltz, nie zostało wyposażone w żadne realne kompetencje. Ponadto Pełnomocnik ds. Równego Traktowania powinien dysponować własnym budżetem uchwalanym przez Radę Miasta, z przeznaczeniem na podejmowanie działań, jak chociażby akcje społeczne, mające przeciwdziałać dyskryminacji, promować i uświadamiać wartości płynące z tolerancji i otwartości. Należy również powołać Komisję Dialogu Społecznego (KDS), w której przedstawiciele mniejszości narażonych na dyskryminację mogliby się spotykać z przedstawicielami władz miasta i konsultować własne pomysły na przeciwdziałanie dyskryminacji, jak również opiniować pomysły władz miasta w tym zakresie. Podobne KDS działają już w innych sprawach ważnych dla prawidłowego funkcjonowania miasta.

Jako Zieloni, operujecie terminem "Zielone Miasto". Co on w sobie właściwie zawiera i jak duże znaczenie ma w nim polityka ekologiczna?

W "Zielonym Mieście" szeroko rozumiana cywilizacja stworzona przez człowieka łączy się w sposób, jak najbardziej harmonijny z naturą. Oczywiście polityka ekologiczna ma w tym kontekście kluczowe znaczenie, dla przykładu wspomnę o śmieciach i gospodarowaniu odpadami. Warszawa, podobnie zresztą jak inne miasta, do tej pory nie poradziła sobie z odprowadzaniem śmieci i ścieków w taki sposób, żeby nie zanieczyszczać Wisły. W efekcie nie możemy się w niej bezpiecznie kąpać. Nasz pomysł w tym wąskim, ale bardzo ważnym, wycinku ekologii sprowadza się przede wszystkim do stworzenia dla całej Warszawy systemu darmowego odbioru posegregowanych śmieci. Chcemy także przeprowadzenia referendum. Doprowadziłoby ono do przyjęcia prawa miejscowego, zgodnie z którym m.st. Warszawa stałoby się właścicielem śmieci po to, ażeby poddać je należytej utylizacji. Obowiązująca ustawa o gospodarowaniu nimi stanowi, że samorządy, w tym warszawski, nie są właścicielami śmieci, co rodzi szereg komplikacji związanych chociażby z recyklingiem czy ekologiczną utylizacją.

16 listopada 2010

Warszawą rządzą kibice i developerzy

Michał Sutowski, Krytyka Polityczna: Zbliżają się wybory samorządowe. Dlaczego właściwie nie miałaby ich wygrać Platforma? Po co zmieniać to, co jest? Metro się buduje, most Północny też, stadiony będą nawet dwa… Czegóż więcej sobie życzyć?

Krystian Legierski*: Ja nawet jestem skłonny przyznać Platformie pewną sprawność w zarządzaniu. Pani Prezydent Gronkiewicz-Waltz jest taką sumienną gaździną – jak się dziura pojawi, to ją załata, coś się przewróci, to postawi to z powrotem. Ale nie widzi, albo nie chce widzieć, szerokiego kontekstu, w jakim to miasto funkcjonuje. Tego wszystkiego, co decyduje o nowoczesności zachodnich metropolii.

Nowoczesności? Przecież to PO jest nowoczesna… Może pomoże wybudować np. kolejne Złote Tarasy? Kolejne wieżowce?

No właśnie. Galerie handlowe pozbawiły życia warszawskie ulice, m.in. wchłaniając ruch knajpiany. Jeśli pominąć Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat i kilka głównych arterii, wieczorem można odnieść wrażenie, że to miasto wymarło. A biurowce? Stawia się je w dowolnym miejscu – w zależności od arbitralnej decyzji urzędniczej. Czasem Rada Miasta uchwala ad hoc plan zagospodarowania miejsca budowy, zgodnie z życzeniem developera – zaburzając całą sieć komunikacyjną, nie uwzględniając kontekstu otoczenia. Galerie i biurowce to jednak tylko część problemu – w Warszawie całe osiedla buduje się bez planu zagospodarowania przestrzennego! Niedawno wydano zgodę na budowę osiedla Wilno na Elsnerowie, zaskakując tym samą… dzielnicę. Developer może zbudować całe osiedle, do którego np. nie będzie połączenia autobusowego czy tramwaju.

Dlaczego tak się dzieje?

Logika Rady Miejskiej pod przewodnictwem PO jest prosta. Nie uchwalą planu zagospodarowania przestrzennego dla całych kwartałów po to, żeby móc decydować w przypadku każdej inwestycji z osobna. Gdyby taki plan powstał, byłoby z góry wiadomo, co w danym punkcie miasta można postawić: budownictwo wysokie czy niskie, domy jednorodzinne czy tereny rekreacyjne. Pozwoliłoby to nie tylko skoordynować różne inwestycje – mieszkaniowe, przemysłowe, komunikacyjne, ale też ochroniłoby takie miejsca, jak Pole Mokotowskie czy jeziorko czerniakowskie.

Ochroniło przed czym?

Na części Pól Mokotowskich – największego parku w pobliżu centrum miasta – próbowano wybudować apartamentowce. Developera wspierały władze miejskie, ale na szczęście udało się tę inwestycję powstrzymać. Pod wpływem akcji części dziennikarzy, ale przede wszystkim mieszkańców tej okolicy, licznych grup nieformalnych. Przekonano w końcu radnych, do uchwalenia planu zagospodarowania tego rejonu tak, żeby pozostał on parkiem dostępnym dla wszystkich mieszkańców – zwłaszcza ludzi starszych, których najczęściej nie stać na weekendowy wyjazd na Mazury.

Dlatego wy, Zieloni 2004, domagacie się planu zagospodarowania dla całego miasta?

Tak – uchwalonego po szerokich konsultacjach społecznych, których efektem byłby jakiś kompromis pomiędzy ogólną wizją miasta a wolą mieszkańców danej dzielnicy czy kwartału. To jedyna szansa, by o kształcie przestrzeni miejskiej nie decydowano z któregoś piętra Pałacu Kultury. Pomijam już kwestie elementarnej koordynacji – jeśli gdzieś powstaje osiedle, to np. ZTM będzie wiedział odpowiednio wcześnie, że dany obszar trzeba skomunikować z resztą miasta. Na Bielanach kilka lat temu miała miejsce sytuacja, w której powstało wprawdzie gigantyczne osiedle, ale najbliższy przystanek był od niego oddalony o… kilometr.

Ten patologiczny stan przetrwał kolejne ekipy rządzące, gdyż brak planu bardzo wzmacnia pozycję władz miejskich w stosunkach z developerami. Wszystko zależy od ich wspólnego widzimisię.

Plan zagospodarowania przestrzennego nie rozwiąże wszystkiego – ktoś kiedyś ładnie powiedział, że herbata nie robi się słodsza od samego mieszania. W jaki sposób chcecie rozwiązać problemy komunikacyjne w stolicy? Jakie inwestycje uważacie za konieczne?

Z tym mieszaniem sprawa nie jest taka prosta. Bo właściwe planowanie przestrzeni znosi np. problem zbędnego ruchu w mieście. Część przejazdów wymusza niewłaściwe rozmieszczenie różnych obiektów – jeśli na danym osiedlu jest wystarczająca ilość miejsc w przedszkolach, rodzice nie są zmuszeni wozić dzieci samochodem na drugi koniec miasta. Z kolei jeśli chodzi o infrastrukturę, to warto przypomnieć doświadczenia amerykańskie – pod Atlantą mamy ośmiopasmowe autostrady, które są permanentnie zakorkowane. Rozbudowa wielkich dróg sama w sobie generuje wielki ruch, a nie go racjonalizuje. Nietrudno w ten sposób popaść w błędnej koło.

Ale teraz mamy mało dróg, a ruch i tak wzrasta. Wszyscy jeżdżą samochodami.

I dlatego musimy przenieść większość ruchu do transportu publicznego. I nie myślę o prostych zakazach wjazdu samochodów osobowych ani nawet o konieczności wymiany taboru. Notabene, akurat pod tym względem dzieje się sporo i wagony tramwajowe czy autobusy są sukcesywnie wymieniane na nowsze, estetyczniejsze i wygodniejsze. Ale wciąż nikt nie myśli o tak elementarnych sprawach jak np. rozmieszczenie przystanków tramwajowych i autobusowych wobec siebie albo jakość przejścia od metra do Dworca Centralnego. Duże odległości i niewygodne przesiadki powodują, że ludzie nie chcą korzystać z transportu miejskiego – jeżdżą własnymi autami lub taksówkami.

A zatem metro czy tramwaje?

W pierwszej kolejności tramwaje – oszczędność kosztów jest w tym wypadku oczywista. Szczególnie brakuje połączeń z bardziej odległymi osiedlami i całymi dzielnicami peryferyjnymi – takiej roli nie gra WKD i nowe linie tramwajowe powinny uzupełnić tę lukę, np. tworząc odnogi od stacji kolejowych. Łatwo je wybudować wszędzie tam, gdzie nie ma gęstej zabudowy – metro, głównie z racji wysokich kosztów i uciążliwej dla miasta budowy, powinno przebiegać tam, gdzie inne środki transportu nie wjadą. Myślę o dzielnicach z gęstą zabudową.

Koordynacja sieci miejskiej z koleją?

Oczywiście! Warszawska sieć kolejowa jest całkiem dobrze rozbudowana, ale znów – brakuje koordynacji. Korzystają z niej głównie pasażerowie stale dojeżdżający do pracy, ale rzadko traktujemy ją jako przygodny środek komunikacji, żeby np. przejechać na drugi koniec miasta. Wielu warszawiaków w ogóle nie jest świadomych, że mogliby z niej na co dzień korzystać.

To zadam drażliwe pytanie – a jesteście za zakazem ruchu samochodów w centrum?

Ja osobiście jestem zwolennikiem ograniczania ruchu samochodowego, ale nie poprzez ogólny zakaz, ale raczej poprzez różne bodźce, utrudniające np. zatrzymywanie się na dłużej. Myślę o ograniczeniu miejsc parkingowych i ustaleniu cen rosnących – pierwsza godzina tanio, następne dużo drożej. Tak, aby wjeżdżano w razie konieczności, w celu załatwienia konkretnej sprawy – ale nie pozostawiano samochodu na cały dzień, np. do pracy. Przydaje się również ograniczenie dozwolonej prędkości jazdy. Chodzi o skłanianie ludzi różnymi metodami do akceptacji transportu publicznego – pod warunkiem oczywiście, że on będzie sprawny i przyjazny użytkownikowi. Żeby ludzie nie mieli poczucia degradacji, przesiadając się do tramwaju.

U nas samochód to wciąż symbol statusu społecznego.

I dlatego nie jestem zwolennikiem prostego zakazu jeżdżenia samochodem w mieście. Nad pewnymi potrzebami i przyzwyczajeniami musimy pracować z ludźmi wspólnie – a nie po prostu nakazywać im, że odtąd mają prowadzić zupełnie inny tryb życia.

A co z resztą środków transportu? Ścieżki rowerowe wciąż traktuje się u nas jako infrastrukturę do rekreacji, a nie komunikacji.

Właściwie od tego należałoby zacząć. W niektórych miastach zachodnich, jak choćby Kopenhaga czy Amsterdam, widać już odwrócenie dawnych priorytetów. W centrach miast i dzielnic, ale także na większych ciągach komunikacyjnych między nimi, rowerzyści, piesi czy ludzie na wrotkach i hulajnogach zaczynają dominować. Chodzi o stworzenie poczucia, że to oni mają pierwszeństwo – a samochód jest pewnym ciałem obcym, inwazyjnym. Tymczasem w Warszawie utrudnia się tym ludziom życie na każdym kroku. Przy wielu skwerach czy placach wiszą absurdalne tabliczki obwieszczające zakaz poruszania się na rowerze czy rolkach. I między innymi dlatego wiele osób z nich rezygnuje – o nie ma ochoty na użeranie się ze strażą miejską z powodu wjazdu nie tam, gdzie trzeba.

Mówiliśmy o infrastrukturze i komunikacji, a co począć z kwestią zasadniczego podziału na prawy i lewy brzeg Wisły? To rozgraniczenie bardzo mocno tkwi w głowach Warszawiaków, ale ma oczywiście nie tylko wymiar symboliczny. Praga w wielu aspektach jest obszarem poszkodowanym.

Nasz pomysł na rewitalizację prawego brzegu również wiąże się z planami zagospodarowania przestrzennego. Należy w niektórych rejonach zezwolić tylko na specyficzne typy działalności: drobne rzemiosło, zakłady szewskie czy krawieckie, niewielkie sklepiki czy warzywniaki z jednej strony, a z drugiej – działalność artystyczną: kluby, galerie, świetlice kulturalne itp. Zabraniamy ekspansji banków, dużych korporacji… Takie posunięcie wyzwala niesłychaną ilość energii mieszkańców, pozwala nieraz na nowo zorganizować lokalną społeczność.

Tak, ale wiążą się z tym pewne zagrożenia. Rewitalizacja w wielu przypadkach oznacza gentryfikację – jeśli załatamy dziury w drodze, odnowimy fasady i do tego jeszcze otworzymy w tym miejscu galerię, to wzrosną ceny wynajmu powierzchni. I zamiast zintegrować podupadłą dzielnicę z resztą miasta, wykroimy jej kawałek i przenosimy do „lepszego świata”. A starzy mieszkańcy będą się musieli po prostu wyprowadzić.

Zgoda – i dlatego konieczne jest wprowadzenie mechanizmów ograniczających np. wysokość czynszów. Nie chcemy w tym miejscu wielkich sklepów i drogich apartamentów, raczej drobną działalność przeciętnego Kowalskiego – oraz mieszkania na jego kieszeń.

Brak takich zabezpieczeń w Berlinie doprowadził do tego, że zmieniono strukturę klasową całych dzielnic. Na miejsce bohemy, imigrantów czy rozmaitych freaków wprowadziła się wyższa klasa średnia z aspiracjami kulturalnymi. A wszyscy niedopasowani, odmieńcy i wykluczeni ekonomicznie się wynieśli.

Odmieńcy nie mają w Warszawie łatwego życia. Dlatego też jestem przeciwny traktowaniu miasta jako wielkiej korporacji nastawionej na zysk. Przynajmniej pewne jego obszary muszą być wyłączone z tej logiki i służyć powinny wsparciu ludzkiej aktywności. Myślę przede wszystkim o artystach, którzy zazwyczaj są mało przedsiębiorczy – większość z nich nie ma szans przetrwać na „normalnych” zasadach rynkowych. To samo zresztą dotyczy wielu lokali kulturalnych – rynkowy czynsz to dla nich zabójstwo, zmusza do przestawienia na działalność komercyjną albo nadmiernej eksploatacji pracowników.

Wspomniałeś o odmieńcach – że nie jest im tu lekko. Masz na myśli wykluczenie ekonomiczne?

Nie tylko, choć ono bywa decydujące. Ale myślę również o kwestiach kulturowo-obyczajowych. Znam problem z autopsji jako były właściciel lokalu Le Madame – i pamiętam spory z sąsiadami, którym nieraz nie podobało się to, co zobaczyli w środku. A widzieli młodych, ciekawych ludzi, którzy wyglądali inaczej, niż się powszechnie przyjmuje za normę, stosowali inne środki ekspresji…

To było kilka lat temu – coś się w Warszawie zmieniło?

Tak, sądzę, że postęp jest duży. W roku 2005 prezydent miasta zakazał Parady Równości. Pięć lat później pani prezydent już „tylko” nie chciała w niej sama uczestniczyć. Choć mam do nich pretensje – o to, że prywatnie często nie mają nic przeciwko ruchom LGBT, ale nie popierają ich z obawy przed reakcją części wyborców. Uważam, że władza jest od tego, żeby podziały w społeczeństwie zasypywać, choćby poprzez kampanie medialne, a nie koniunkturalnie się wpisywać w ich ramy.

A czy ruchom LGBT w Warszawie nie grozi wizerunek „zdemoralizowanej elity”? Dobrze ubranych dzieci z drogich klubów, które w dupie mają fakt, że gdzieś obok ma miejsce eksmisja lokatorów?

Oczywiście – i dlatego musimy zajmować się równolegle kwestiami ekonomicznymi i kulturowymi. Dlatego przekładamy problemy bardziej abstrakcyjne na język konkretu dotyczącego zwykłego mieszkańca, zwłaszcza tego słabszego: dzieci, osób starszych, wykluczonych.

Jestem wielkim zwolennikiem organizowania centrów dla seniorów, w których mogą się integrować, spotkać, pograć w brydża czy w szachy, ale też np. nauczyć obsługi internetu. W wielu dzielnicach są bardzo aktywni – świetnie działa np. system tańszych biletów do teatru dla seniorów. Poza tym centra osiedlowe stanowią swego rodzaju banki czasu pracy, w których starsi ludzie mogą się wymienić różnymi usługami – nauką, opieką nad dziećmi czy innymi osobami starszymi.

To są inicjatywy miejskie?

Nie, oddolne. Ale jestem za tym, żeby miasto je wspomogło – co nie znaczy „przejęło”. Ale może je wesprzeć np. poprzez akcje informacyjne.

A to dobrze, że budujemy stadiony?

Fantastycznie. Szkoda, że za pieniądze miasta – kilkaset milionów. W Portugalii część z tych niedawno wybudowanych stadionów zaczęto rozbierać – okazały się przydatne na jedną imprezę. A mówiąc poważnie – Muzeum Sztuki Nowoczesnej ma roczny budżet rzędu 2 milionów – gdyby wynosił 10 milionów starczyłoby nie tylko na pensje i administrację, ale też np. na zakup współczesnych dzieł sztuki takich artystów jak Sasnal czy Uklański. To polscy artyści, których dzieła możesz zobaczyć w Londynie czy Berlinie – ale nie w Polsce, bo nie mamy na nie wystarczających środków. Warszawa nie ma tak dobrej marki turystycznej jak Kraków – jedna albo kilka dobrych galerii tematycznych, np. z polską sztuką współczesną, mogłoby tę sytuację znacznie poprawić. Muzeum Salvadora Dalego pod Barceloną przyciąga co dzień wiele tysięcy turystów. Dlaczego nie popracować nad tym, żebyśmy stali się tego rodzaju centrum dla Europy Środkowej i Wschodniej?

Galeria zamiast stadionu?

Fakt, setki milionów już wydano na co innego. W ogóle nie myślimy w kategoriach długofalowych. Nie mamy też centrum kongresowego ani dużej hali widowiskowej. Jakiś czas temu szukano lokalizacji dla światowego kongresu chirurgów – 10 tysięcy ludzi z kilku kontynentów mogłoby przyjechać do Warszawy. Zamieszkać w hotelach, zjeść w restauracjach, posiedzieć na debatach i wykładach, odwiedzić kluby, ale też muzea, jakiś koncert. I wydać tu mnóstwo pieniędzy. To wszystko się nie wydarzyło – bo w Warszawie nie ma miejsca na taką imprezę. Podobnie jak nie ma miejsca na duży koncert światowej gwiazdy zimą.

Mówiliśmy o infrastrukturze, komunikacji, kulturze, o bazie i nadbudowie. A co z samymi urzędami. Co chcecie zmienić w samej władzy?

Jakiś czas temu powstało stanowisko pełnomocnika prezydenta Warszawy ds. równego traktowania. Obecnie nie ma on praktycznie żadnych kompetencji – jest emanacją pani prezydent. Chcemy sprawić, aby rzecznik miał możliwość monitorowania urzędów pod kątem równościowym. Chodzi o to, by wyegzekwować równe traktowanie niepełnosprawnych, społeczności LGBT czy imigrantów, członków różnych mniejszości narodowych, jak Rosjanie, Ukraińcy czy Wietnamczycy. Bardzo wielu z nich przebywa tu nielegalnie – a to oznacza, że można im zrobić wszystko. Napaść, okraść albo nie zapłacić za pracę. Nie można im pomóc w żaden sposób, bo prawie nic o nich nie wiadomo. Taki urząd mógłby wywierać nacisk na lokalne służby, choćby straż miejską, aby zwracała więcej uwagi na najbardziej dyskryminowane grupy – tzn. chroniła je w szczególny sposób a nie tylko szukała okazji do wyłapania „nielegalnych”. Oprócz urzędu pełnomocnika, przydałyby się też komisje dialogu społecznego – ds. dyskryminacji. Miasto – podobnie jak politycy na szczeblu centralnym – powinno zasypywać przepaście między różnymi grupami.

*Krystian Legierski (1978) - prawnik, przedsiębiorca, działacz ruchu LGBT i Zielonych 2004, prowadził w Warszawie słynny klub Le Madame, kandyduje do Rady Miasta Stołecznego Warszawy w okręgu nr 3 (Mokotów), z listy Komitetu Wyborczego SLD jako przedstawiciel Zielonych 2004.

Bez słów - Wyścig Równości i autobus Olejniczaka










11 listopada 2010

Zielone miasto, zielone zaproszenia

Zieloni – chcemy miasta kolorowego, a nie brunatnego! Bierzemy udział w demonstracjach antynazistowskich!

Warszawscy Zieloni popierają działania, mające na celu wyrażenie dezaprobaty przez mieszkanki i mieszkańców Warszawy wobec faktu przejścia przez miasto demonstracji środowisk skrajnej prawicy. Planowane jest między innymi wygwizdanie narodowców, a także akcja Pawła Althamera, który o 12.00 na rogu Świętokrzyskiej i Nowego Światu zamierza, wraz z innymi osobami, przebrać się w pasiaki i jako armia duchów przypomnieć o mrocznym dziedzictwie ideologii nacjonalistycznych.

- Zachęcamy do udziału wszystkie osoby, którym nie jest obojętne, jakie idee prezentowane są na ulicach Warszawy – mówi Aleksandra Kretkowska, która kandyduje do rady dzielnicy Śródmieście z 8. miejsca na listach SLD w okręgu nr 2 – Uczestnicy „Marszu niepodległości” już wielokrotnie pokazywali, że nie zależy im na niepodległości, ale na promowaniu nienawiści i dyskryminacji wobec kobiet, mniejszości narodowych i etnicznych, religijnych czy seksualnych. Nie zgadzamy się na to i mamy nadzieję, że warszawianki i warszawiacy tłumnie pokażą, że poglądy środowisk narodowych nie są ich poglądami.

***

Nie zrobiło miasto, zrobili Zieloni – zapraszamy na prezentację raportu o konfliktach w przestrzeni publicznej!

Zieloni zapraszają na konferencję prasową, na której zaprezentują raport o konfliktach w przestrzeni publicznej – raport, o który bezskutecznie apelowali przez półtora roku, od sprawy zagrożenia zabudową fragmentu Pola Mokotowskiego. Obejmuje on miejsca, w których inwestycje deweloperów bądź polityka miejska doprowadzają do zagrożenia ekologicznego, konfliktów społecznych i obniżenia jakości życia.

Konferencja odbędzie się w piątek, 12 listopada, o godz. 12.00 przed remontowanym budynkiem Kina Iluzjon (ul. Narbutta, skwer Słonimskiego).

- Przyjemnie jest przecinać wstęgi przy nowych inwestycjach, natomiast dużo trudniej jest przygotować rzetelny raport o konfliktach, które przetaczają się przez miasto – komentuje sprawę Bartłomiej Kozek, przewodniczący warszawskich Zielonych, kandydujący z 2. miejsca w okręgu Stary Mokotów na listach SLD do rady dzielnicy. - Przykro obserwować, jak rośnie ilość zatrudnionych w miejskim ratuszu urzędników, za którym nie idzie bardziej pogłębiona analiza sytuacji w mieście. Raport o konfliktach pomógłby w zlokalizowaniu „punktów zapalnych”, ukazaniu skali negatywnych zjawisk i znalezieniu rozwiązań sytuacji, takich jak konsultacje społeczne, przyjmowanie planów zagospodarowania przestrzennego czy odpowiednio elastycznej polityki czynszowej. Wystarczy chcieć – niestety w tym wypadku władzom miasta tych chęci zabrakło.

***

W PRZYSTANI BEZIMIENNYCH

Odebrane naturze, zniewolone przez człowieka, pokochane, a potem porzucone, nie potrafią już samodzielnie żyć, przechodzą drogę przez mękę zarówno na wolności jak i w schroniskach - uwięzione zwierzęta wołają…

Galeria Na Willowej, ma zaszczyt zaprosić na wystawę fotografii Ewy Pszczółkowskiej „W PRZYSTANI BEZIMIENNYCH” w sobotę 13 listopada 2010 r o godz. 19 przy ul. Willowej 11.

Mile widziane prezenciki dla bezdomnych zwierząt.

Informacja o autorce:

Ewa Pszczółkowska - Psi i koci fotograf – honorowa obywatelka świata zwierząt, przyjaciółka Zielonych 2004

Jeśli kochasz ludzi pomóż zwierzętom.

Można będzie także zapoznać się z projektem PROGRAMU PRZEDZIWDZIAŁANIA BEZDOMNOSCI ZWIERZĄT, opracowanym przez Ewę Pszczółkowską i Irenę Kołodziej z Zielonych. W wernisażu wezmą też udział kandydaci Zielonych na Mokotowie - Krystian Legierski i Bartłomiej Kozek.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...