W poniedziałek 25 marca w Zielonym Centrum M1 odbyła się debata pt. „Czy prawa człowieka kończą się tam, gdzie zaczyna się wartość rynkowa korporacji?”.
W debacie udział wzięli: Mirosław Wróblewski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, Irmina Pacho z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Ewa Siedlecka z Gazety Wyborczej oraz Jerzy A. Masłowski i Wojciech Cegielski z Fundacji Zielone Światło. Dyskusję poprowadziła Agnieszka Grzybek.
Punktem wyjścia do dyskusji był wyrok wydany przez sąd okręgowy w Warszawie w sprawie Allegro vs. Fundacja Zielone Światło i Jerzy A. Masłowski. Przedmiotem oceny sądu była kartka sporządzona przez Jerzego A. Masłowskiego na przypadający 21 marca 2010 r. w Międzynarodowy Dzień Walki z Rasizmem. Chcąc zwrócić uwagę na trwający od dawna proceder handlu przedmiotami o charakterze nazistowskim na aukcjach organizowanych na portalu Allegro, przerobił logo zamieniając „ll” symbolem hitlerowskiej formacji SS.
W ogłoszonym niedawno wyroku sąd przychylił się do niemal wszystkich wysuwanych przez Allegro roszczeń, uznając, że krytyka była w opinii sądu za ostra, a granica prowokacji artystycznej przekroczona.
„Po co wam to było?” – zażartowała otwierając debatę Agnieszka Grzybek. Jerzy A. Masłowski zapewniał, że niczego nie żałuje. Reakcję Allegro przyjął z radością, mimo, że bywanie w sądzie jest męczące. Wcześniej wysyłając dwa maile nie doczekał się odpowiedzi, dopiero przerobienie logo i upowszechnienie się go w internecie wymusiło jakąkolwiek reakcję firmy. Bez tego problem handlu nazistowskimi „pamiątkami” na Allegro nie zostałby nagłośniony i tego typu przedmioty nadal byłyby dostępne. Z tego punktu widzenia akcję można uznać za zakończoną sukcesem. Sąd uznał jednak, że „za bardzo się zdenerwowałem” – mówił.
Wojciech Cegielski zauważył, że na świecie podobne akcje podejmowane są bardzo często. Dzięki temu Allegro miało możliwość określenia się, czy jest miłą firmą wspierającą fundację Jurka Owsiaka czy też taką, która zarabia na sprzedaży symboli nazistowskich na swoich aukcjach. Przerobienie logo było akcją adekwatną do sytuacji: wszystkie elementy graficzne, jakie znalazły się na pocztówce, zostały wzięte ze stron Allegro.
Cegielski zwrócił również uwagę, że pomimo tego że sąd i przedstawiciele Allegro zapewniali o tym, że roszczenia nie mają charakteru materialnego, to w istocie jest zupełnie inaczej. Koszty przeprosin w istocie mogą wynieść nawet 200 tysięcy złotych. Nie do końca zrozumiałe jest też to, że przeprosiny ma zamieścić oddzielnie Jerzy Masłowski i Fundacja Zielone Światło, co przecież dwukrotnie zwiększa koszty. Sąd dość bezrefleksyjnie potwierdził podwójne roszczenia Allegro, mimo że firma nie wykazała strat spowodowanych protestem.
Ewa Siedlecka stwierdziła, że jest i jednocześnie nie jest zaskoczona wyrokiem sądu. Polskie sądy mają tendencję do przedkładania „dobrego imienia” nad „wolność słowa”. Praktyka ta została w tym przypadku przeniesiona z osób fizycznych na firmę. Sąd w takich przypadkach idzie po najmniejszej linii oporu, stwierdza tylko, czy zostały naruszone czyjeś dobra osobiste. Z takiej perspektywy Jerzy Masłowski rzeczywiście to zrobił. Sądy cywilne powinny jednak brać pod uwagę w swoim orzecznictwie interes publiczny.
W debacie udział wzięli: Mirosław Wróblewski z Biura Rzecznika Praw Obywatelskich, Irmina Pacho z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, Ewa Siedlecka z Gazety Wyborczej oraz Jerzy A. Masłowski i Wojciech Cegielski z Fundacji Zielone Światło. Dyskusję poprowadziła Agnieszka Grzybek.
Punktem wyjścia do dyskusji był wyrok wydany przez sąd okręgowy w Warszawie w sprawie Allegro vs. Fundacja Zielone Światło i Jerzy A. Masłowski. Przedmiotem oceny sądu była kartka sporządzona przez Jerzego A. Masłowskiego na przypadający 21 marca 2010 r. w Międzynarodowy Dzień Walki z Rasizmem. Chcąc zwrócić uwagę na trwający od dawna proceder handlu przedmiotami o charakterze nazistowskim na aukcjach organizowanych na portalu Allegro, przerobił logo zamieniając „ll” symbolem hitlerowskiej formacji SS.
W ogłoszonym niedawno wyroku sąd przychylił się do niemal wszystkich wysuwanych przez Allegro roszczeń, uznając, że krytyka była w opinii sądu za ostra, a granica prowokacji artystycznej przekroczona.
„Po co wam to było?” – zażartowała otwierając debatę Agnieszka Grzybek. Jerzy A. Masłowski zapewniał, że niczego nie żałuje. Reakcję Allegro przyjął z radością, mimo, że bywanie w sądzie jest męczące. Wcześniej wysyłając dwa maile nie doczekał się odpowiedzi, dopiero przerobienie logo i upowszechnienie się go w internecie wymusiło jakąkolwiek reakcję firmy. Bez tego problem handlu nazistowskimi „pamiątkami” na Allegro nie zostałby nagłośniony i tego typu przedmioty nadal byłyby dostępne. Z tego punktu widzenia akcję można uznać za zakończoną sukcesem. Sąd uznał jednak, że „za bardzo się zdenerwowałem” – mówił.
Wojciech Cegielski, Fund.Zielone Światło: W przeróbce logo wykorzystaliśmy wyłącznie elementy,które można znaleźć na Allegro #Marszałkowska1
— Adam Ostolski (@AdamOstolski) March 25, 2013
Wojciech Cegielski zauważył, że na świecie podobne akcje podejmowane są bardzo często. Dzięki temu Allegro miało możliwość określenia się, czy jest miłą firmą wspierającą fundację Jurka Owsiaka czy też taką, która zarabia na sprzedaży symboli nazistowskich na swoich aukcjach. Przerobienie logo było akcją adekwatną do sytuacji: wszystkie elementy graficzne, jakie znalazły się na pocztówce, zostały wzięte ze stron Allegro.
Cegielski zwrócił również uwagę, że pomimo tego że sąd i przedstawiciele Allegro zapewniali o tym, że roszczenia nie mają charakteru materialnego, to w istocie jest zupełnie inaczej. Koszty przeprosin w istocie mogą wynieść nawet 200 tysięcy złotych. Nie do końca zrozumiałe jest też to, że przeprosiny ma zamieścić oddzielnie Jerzy Masłowski i Fundacja Zielone Światło, co przecież dwukrotnie zwiększa koszty. Sąd dość bezrefleksyjnie potwierdził podwójne roszczenia Allegro, mimo że firma nie wykazała strat spowodowanych protestem.
Ewa Siedlecka stwierdziła, że jest i jednocześnie nie jest zaskoczona wyrokiem sądu. Polskie sądy mają tendencję do przedkładania „dobrego imienia” nad „wolność słowa”. Praktyka ta została w tym przypadku przeniesiona z osób fizycznych na firmę. Sąd w takich przypadkach idzie po najmniejszej linii oporu, stwierdza tylko, czy zostały naruszone czyjeś dobra osobiste. Z takiej perspektywy Jerzy Masłowski rzeczywiście to zrobił. Sądy cywilne powinny jednak brać pod uwagę w swoim orzecznictwie interes publiczny.
Ewa Siedlecka: #Allegro nie tylko umożliwiało handel nazistowskimi gadżetami, ale pomagało szukać kruczków prawnych #debata #Marszałkowska1
— Adam Ostolski (@AdamOstolski) March 25, 2013
Nie tylko łamanie prawa może być powodem do podjęcia krytyki postępowania jakiejś firmy – kontynuowała Siedlecka. Ważny jest również wymiar etyczny. Ideologia nazistowska staje się w Polsce coraz większym problemem i w tej perspektywie tłumaczenie sądu, że sprzedaż symboli nazistowskich jest marginalna w całej działalności firmy, jest nie do zaakceptowania.
Jej zdaniem najlepiej by się stało, żeby to dopiero Sąd Najwyższy ostatecznie rozstrzygnął w tej sprawie, na tym poziome powstają standardy później funkcjonujące powszechnie. Gdyby wyrok wydany w sądzie okręgowym został podtrzymany, to zagrażałoby to debacie publicznej. W obawie przed pozwami sądowymi ze strony korporacji, ludzie poddawaliby ich działania anonimowej krytyce, co sprzyjałoby radykalizacji debaty.
Irmina Pacho przyznała, że precedensowy wymiar sprawy i jej ewentualne przyszłe oddziaływanie na system praw człowieka w Polsce miały decydujące znaczenie dla włączenia się w nią Fundacji Helsińskiej. Dla niej wyrok był zaskoczeniem. Normy zawarte w Konstytucji i konwencjach europejskich stoją wyżej w hierarchii od aktów prawnych, na które powoływał się sąd. Jej zdaniem debata publiczna nie musi być miła, ze swojej natury ma ona charakter emocjonalny. Wolność słowa powinna być chroniona nie tylko w przypadku, gdy wypowiedzi odnoszą się do polityków, ale również firm.
Pacho powołała się na analizę przeprowadzoną przez prof. Wojciecha Sadurskiego, który bardzo rzetelnie przedstawił wszelkie aspekty związane ze sprawą. Sąd włączył ją do akt, ale niestety nie odniósł się do niej. Jej zdaniem interes społeczny został wykazany w tej sprawie, tylko sąd nie był zainteresowany jego uwzględnieniem.
Mirosław Wróblewski uznał, że stosowanie orzecznictwa o ochronie dóbr osobowych w przypadku firm jest już normą. Głównym problemem było to, że sąd nie „wgłębił się” w tę sprawę, czego symptomatycznym przykładem może być nieuwzględnienie ekspertyzy prof. Wojciecha Sadurskiego.
Rzecznik Praw Obywatelskich dotąd mógł się tylko przyglądać sprawie, statutowo zajmuje się on ochroną względem organów władzy publicznej. Teraz po wyroku sądu sytuacja się zmieniła. Mirosław Wróblewski poinformował, że RPO z urzędu zajął się tą sprawą. Przesłał już do sądu wniosek o przesłanie akt. Jego zdaniem ciężko dodać cokolwiek do opinii prof. Sadurskiego. Z jednej strony jest duża korporacja, a z drugiej podmiot chcący zwrócić uwagę na prawa człowieka. W tej sprawie tak jak zaznaczył prof. Sadurski mamy dwie wartości. Przeważyć powinien interes publiczny, a tak się nie stało.
Wróblewski zwrócił również uwagę, że w przypadku przeprosin powinna być zastosowana zasada proporcjonalności. Pytany o to, w jakim kierunku powinny iść dalsze działania obrony, wskazał tylko na słabe zrozumienie przez sądy cywilne interesu publicznego. Jego zdaniem znacznie lepiej wygląda to w sądach karnych.
Magdalena Mosiewicz wskazała na barierę psychologiczną, sądom cywilnym nie mieści się często w głowie, że można coś robić w interesie publicznym. Zwróciła również uwagę, że firmy coraz częściej powołując się na ochronę wizerunku starają się ograniczyć debatę publiczną. Przykładem może być firma deweloperska, która złożyła pozew sądowy przeciwko dyrektorce Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie Joannie Mytkowskiej za jej wypowiedź w mediach.
Dużym korporacjom opłaca się składać takie pozwy, nawet jeśli wliczą w to koszty przegranej. Już same ich podejmowanie skutecznie zniechęcać ludzi do podejmowania akcji przeciwko ich szkodliwym z punktu widzenia społecznego działaniom. Jest to niestety mechanizm bardzo skuteczny, bo przecież właściwie każda krytyka godzi w wizerunek. Dlatego wyrok sądu, który przychylił się do roszczeń Allegro, jest tak groźny: bo tworzy precedens, który może skutecznie utrudnić akcje społeczne.
Marcin Wrzos
Jej zdaniem najlepiej by się stało, żeby to dopiero Sąd Najwyższy ostatecznie rozstrzygnął w tej sprawie, na tym poziome powstają standardy później funkcjonujące powszechnie. Gdyby wyrok wydany w sądzie okręgowym został podtrzymany, to zagrażałoby to debacie publicznej. W obawie przed pozwami sądowymi ze strony korporacji, ludzie poddawaliby ich działania anonimowej krytyce, co sprzyjałoby radykalizacji debaty.
Irmina Pacho,Fund.Helsińska: wolność słowa szczególnie chroni wypowiedzi w sprawach publicznych.Jesteśmy zaskoczeni wyrokiem #Marszałkowska1
— Adam Ostolski (@AdamOstolski) March 25, 2013
Irmina Pacho przyznała, że precedensowy wymiar sprawy i jej ewentualne przyszłe oddziaływanie na system praw człowieka w Polsce miały decydujące znaczenie dla włączenia się w nią Fundacji Helsińskiej. Dla niej wyrok był zaskoczeniem. Normy zawarte w Konstytucji i konwencjach europejskich stoją wyżej w hierarchii od aktów prawnych, na które powoływał się sąd. Jej zdaniem debata publiczna nie musi być miła, ze swojej natury ma ona charakter emocjonalny. Wolność słowa powinna być chroniona nie tylko w przypadku, gdy wypowiedzi odnoszą się do polityków, ale również firm.
Pacho powołała się na analizę przeprowadzoną przez prof. Wojciecha Sadurskiego, który bardzo rzetelnie przedstawił wszelkie aspekty związane ze sprawą. Sąd włączył ją do akt, ale niestety nie odniósł się do niej. Jej zdaniem interes społeczny został wykazany w tej sprawie, tylko sąd nie był zainteresowany jego uwzględnieniem.
Mirosław Wróblewski: w takich sprawach lepiej trafić pod sąd karny, sędziowie karni lepiej rozumieją "interes publiczny" #Marszałkowska1
— Adam Ostolski (@AdamOstolski) March 25, 2013
Mirosław Wróblewski uznał, że stosowanie orzecznictwa o ochronie dóbr osobowych w przypadku firm jest już normą. Głównym problemem było to, że sąd nie „wgłębił się” w tę sprawę, czego symptomatycznym przykładem może być nieuwzględnienie ekspertyzy prof. Wojciecha Sadurskiego.
Rzecznik Praw Obywatelskich dotąd mógł się tylko przyglądać sprawie, statutowo zajmuje się on ochroną względem organów władzy publicznej. Teraz po wyroku sądu sytuacja się zmieniła. Mirosław Wróblewski poinformował, że RPO z urzędu zajął się tą sprawą. Przesłał już do sądu wniosek o przesłanie akt. Jego zdaniem ciężko dodać cokolwiek do opinii prof. Sadurskiego. Z jednej strony jest duża korporacja, a z drugiej podmiot chcący zwrócić uwagę na prawa człowieka. W tej sprawie tak jak zaznaczył prof. Sadurski mamy dwie wartości. Przeważyć powinien interes publiczny, a tak się nie stało.
Wróblewski zwrócił również uwagę, że w przypadku przeprosin powinna być zastosowana zasada proporcjonalności. Pytany o to, w jakim kierunku powinny iść dalsze działania obrony, wskazał tylko na słabe zrozumienie przez sądy cywilne interesu publicznego. Jego zdaniem znacznie lepiej wygląda to w sądach karnych.
Magda Mosiewicz:będą nast.takie sprawy.J.Mytkowska ma proces o naruszenie dóbr osobistych dewelopera,bo broniła siedziby MSN #Marszałkowska1
— Adam Ostolski (@AdamOstolski) March 25, 2013
Magdalena Mosiewicz wskazała na barierę psychologiczną, sądom cywilnym nie mieści się często w głowie, że można coś robić w interesie publicznym. Zwróciła również uwagę, że firmy coraz częściej powołując się na ochronę wizerunku starają się ograniczyć debatę publiczną. Przykładem może być firma deweloperska, która złożyła pozew sądowy przeciwko dyrektorce Muzeum Sztuki Współczesnej w Warszawie Joannie Mytkowskiej za jej wypowiedź w mediach.
Dużym korporacjom opłaca się składać takie pozwy, nawet jeśli wliczą w to koszty przegranej. Już same ich podejmowanie skutecznie zniechęcać ludzi do podejmowania akcji przeciwko ich szkodliwym z punktu widzenia społecznego działaniom. Jest to niestety mechanizm bardzo skuteczny, bo przecież właściwie każda krytyka godzi w wizerunek. Dlatego wyrok sądu, który przychylił się do roszczeń Allegro, jest tak groźny: bo tworzy precedens, który może skutecznie utrudnić akcje społeczne.
Marcin Wrzos