W sobotę 2 marca, po godzinie 12 w drugą rocznicę śmierci Jolanty Brzeskiej odbyło się symboliczne pożegnanie i wspomnienie Joli.
Prawie 30 uczestników wspominek, członków Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów, Komitetu Obrony Lokatorów i członków Skłotu "Syrena" i "Przychodnia" zapaliło znicze i świeczki przed domem Jolanty Brzeskiej, przy ul. Nabielaka 9, z którego znikła 1 marca 2011 r.
Wśród obecnych była córka Magda Brzeska oraz przyjaciele i znajomi Joli Brzeskiej: Marek Jasiński (KOL) , Piotr Ciszewski (WSL), Ewa Andruszkiewicz, Wanda Pradzioch.
O godzinie 12.15 Karol el Kashif odczytał łamiącym się głosem wzruszające wspomnienie Ewy Andruszkiewicz ze smutnym memento "lokatorzy umierajcie stąd, palcie się albo walczcie".
Niektórzy uczestnicy mieli łzy w oczach. Po odczytaniu tekstu zgromadzeni zastanawiali nad zorganizowaniem manifestacji demonstrującej niezgodę na działania prokuratury i by wywrzeć nacisk na prokuraturę, aby nie umorzyła przedwcześnie postępowania z powodu niewykrycia sprawcy.
Niektórzy uczestnicy mieli łzy w oczach. Po odczytaniu tekstu zgromadzeni zastanawiali nad zorganizowaniem manifestacji demonstrującej niezgodę na działania prokuratury i by wywrzeć nacisk na prokuraturę, aby nie umorzyła przedwcześnie postępowania z powodu niewykrycia sprawcy.
"Wszystkich nas nie spalicie. Lokatorzy umierajcie stąd, palcie się albo walczcie. Spotkaliśmy się tu na Nabielaka 9, by wspomnieć Jolę i zapalić znicze przed domem, w którym mieszkała. Przed domem, który stał się dla niej sprawą życia i śmierci, i pochłonął ją, spalił. Przed domem gdzie ostatni raz ją widziano żywą. Domem, gdzie człowiek człowiekowi zgotował ten los. Człowiek dla człowieka stał się wilkiem. Przed domem, gdzie Państwo stało się bezradne i pozostawiło na pastwę losu ludzi, których powinno bronić. Bo Państwo powstało na zasadzie umowy społecznej by bronić słabszych i biedniejszych. Bogaty obywatel zawsze sobie poradzi. Jeśli Państwo nie chroni najsłabszych to nie spełnia tej roli. Nie istnieje. I Państwo w tym wypadku nie obroniło jednego z tych najmniejszych. Zawiodło. A może wspólnota państwowa nie istnieje a tylko daje ułudę, że działa i chroni? Dziś chcemy pokazać Ci Jolu, że Twoje ciałopalenie nie poszło na marne, że zjednoczyłaś nas i umocniłaś. I obiecujemy, że nie zapomnimy i każdego roku pamiętać będziemy. Inaczej Twoja śmierć stanie się bezsensowna. Przyglądamy się prokuraturze i pamiętamy, że nie raz prokuratura nie stawała na straży prawa i była dyspozycyjna wobec możnych tego świata m.in. próbując sugerować irracjonalnie, że Jola popełniła samobójstwo na odludziu.
W drugą rocznicę śmierci odczytamy wzruszające wspomnienie Ewy Andruszkiewicz, która znała Jolę, ze smutnym memento "lokatorzy umierajcie stąd, palcie się albo walczcie":
"Dziś mija druga rocznica śmierci Joli. Przez pierwszy rok niemal każdej nocy chwilę po zaśnięciu budził mnie obraz płomieni, zza których prześwitywała twarz Joli. Jej przerażone oczy i nieme usta otworzone do krzyku. Zrywałam się z łóżka, boso biegałam po lodowatej podłodze, paliłam papierosa za papierosem. W tej wizji Jola stała wśród ognia, a przecież leżała twarzą do ziemi, tak jak ją cisnęli na stertę patyków. Wiedziałam, że to tylko wytwór mojej wyobraźni. Kładłam się więc do łóżka, chwilę czytałam, gasiłam światło i kiedy już zasypiałam, znowu wyrzucały mnie spod kołdry płomienie. Od stycznia ubiegłego roku, od Jej pogrzebu, ogień już mnie nie prześladuje. Jakby zniknął wraz z jej spopielonymi szczątkami pod ziemią w Antoninowie. Na ten pogrzeb czekaliśmy prawie rok. Jola, częściowo zwęglona, w lodówce Zakładu Medycyny Sądowej, z przyczepioną do nogi karteczką NN. A przecież już w pierwszym tygodniu po śmierci została zidentyfikowana. Jakby nie dość, że spalili, to jeszcze celowo usiłowali obedrzeć z osobowości i godności. Pożegnaliśmy ją z szacunkiem. Młodzi ludzie, dla których stała się bohaterką, ikoną walki o prawa człowieka, tłumnie stawili się na marszu milczenia, potem na mszy w kościółku na Chełmskiej, a na cmentarzu wysłali do nieba mnóstwo lampionów. Wydawało mi się, że jakiś etap tego horroru został zamknięty. A to było tylko przejście na level 2. Jeszcze nie zdążyły zwiędnąć wieńce na grobie Joli, jak w półśnie znowu zobaczyłam Jej twarz. Już nie było ognia. Siedziała jak zawsze wyprostowana, z głową lekko cofniętą do tyłu i z takim wyrazem twarzy, jakiego nigdy u Niej nie widziałam. Wiele razy obserwowałam Ją na salach sądowych i zawsze z zazdrością patrzyłam na dumną postawę. Czasem pochwyciłam Jej wzrok, kiedy niechcący spoglądała na naszych przeciwników procesowych. Zwykle tego unikała. Wolała ich traktować jak powietrze. Morowe. A jeśli patrzyła, to śmiało, trochę z góry i tylko ci, którzy Ją bardzo dobrze znali, mogli dostrzec w tym wzroku pogardę. Była kobietą kulturalną i głęboko skrywała tak niskie uczucia. Od roku wyrywa mnie z półsnu to spojrzenie zza progresywnych okularów, a po plecach chodzą mi ciarki. Długo nie mogłam zrozumieć, co w nim jest. Pogarda? Nie. To raczej obrzydzenie. Do oprawców? Do tego cyrku dochodzeniowego? Biegam po lodowatej podłodze, palę papierosa za papierosem i zastanawiam się, co u mnie mogłoby wywołać podobne zniesmaczenie. Chyba tylko jakieś robactwo obłe wijące się w gównie. W mojej wizji widzę popiersie Joli, ramiona i głowę. Plastikowe kajdanki na rękach są już poza kadrem, ale wiem, że jest unieruchomiona. Próbuje odsunąć się od tych glist, których ja nie widzę. I szlag mnie trafia. Czy się jakoś broniła? Próbowała kopnąć w te bezużyteczne jaja? Strzelić z główki i zmiażdżyć nos? Co mówiła, jak Ją dotykali? Jak śmieli!!! Trzy dni temu ujawniono wyniki ekspertyzy Instytutu Sehna. Nie popełniła samobójstwa, co mokotowska prokuratura wespół z policją usiłowały nam wcisnąć przez pierwsze pół roku zacierania śladów morderstwa. Kolejny etap za nami, Jolu. Przechodzę na level 3. Ta sprawa też często nie daje nam spać, dlatego się zgromadziliśmy. Dziś obudziła nas Jola."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz