6 listopada 2008

Miasto na dwóch kółkach

Trochę danych - dla 45 milionów ludzi w całej Unii Europejskiej rower jest głównym środkiem transportu. To aż 9% populacji - i nic nie stoi na przeszkodzie temu, by podobnie, a nawet lepiej, było w Polsce. No, właściwie to stoi, bo do osiągnięcia tegoż stanu rzeczy potrzebna jest aktywna polityka władz samorządowych. W Warszawie trochę woli w tej dziedzinie jest, kiedy jednak przychodzi do praktyki, buduje się dajmy na to brukowane ścieżki, które dla rowerów nie są specjalnie miłosierne. No, ale mieliśmy już pewnego urzędnika, który stwierdził, że "Warszawa nie jest wsią, żeby po niej jeździć rowerem", zatem nie zawsze jest tak lekko, łatwo i przyjemnie, jakby mogło być przy władzach mających w centrum swojego zainteresowania kwestie zrównoważonego rozwoju...

Nie narzekajmy jednak zbytnio - coś się zmienia. Można powiedzieć, że jak zwykle bryluje w tym dzielnica Śródmieście. Aż dziw bierze, że jej burmistrz, pan Bartelski, niegdyś był w UPR, bo działania jego ekipy w przestrzeni publicznej robią wrażenie. Bronił Dotleniacza i zorganizował konsultacje społeczne na jego temat, a także przygotowywał projekty specjalnych miejsc w parkach, w których kobiety mogłyby spokojnie karmić dzieci piersią. Ba, dąży do otwierania publicznych toalet, co w stolicy środkowoeuropejskiego miasta zdaje się czymś nieziemskim. Zauważenie, że ludzie być może mają jakieś funkcje fizjologiczne to prawdziwa rewolucja w stołecznej polityce samorządowej...

Tego typu konstatacja pokazuje chyba najlepiej, że nie jest tu za dobrze. Wróćmy jednak do rowerów. Z niecierpliwością czekamy na start miejskich wypożyczalni dwóch kółek. Byłaby to prawdziwa rewolucja nad Wisłą i przybliżenie nas do takich miast, jak Kopenhaga, Sztokholm, Paryż czy Londyn. W tej ostatniej metropolii pół godziny jazdy odbywa się za darmo, co w zupełności wystarczy na dojazd do pracy od pobliskiej stacji metra czy też na krótki, rekreacyjny kurs od jednego parkingu rowerowego do drugiego. Test tego typu systemu w Warszawie odbył się tego roku w Dzień Bez Samochodu - i został uznany za udany, bowiem pomimo fatalnej pogody spora grupa osób zdecydowała się na przejażdżkę.

Powinno to dawać do myślenia. Rowery nie zniknęły masowo, można zresztą znakować je farbą widoczną jedynie w ultrafiolecie. Ba, na całym interesie miasto może nieco zarobić, wynajmując przestrzeń reklamową na bicyklu, który będzie się zapewne cieszył sporą popularnością. Mam nadzieję, że systemu tego doczekamy się prędzej niż na kilka tygodni przed wyborami samorządowymi - najlepiej na wiosnę przyszłego roku, kiedy warunki atmosferyczne sprzyjać będą tego typu mobilności. Warto bowiem pamiętać, że jazda na rowerze jest zdrowa, nie powoduje emisji gazów szklarniowych, a sam rower jest dużo bardziej od samochodu praktyczny - można go np. wziąć ze sobą do metra.

Pojawiają się w dziedzinie rowerów także nowe pomysły, takie jak europejskie rowerostrady turystyczne - w Polsce myśli się o takowej na wschodzie, ale nic nie przeszkadza w tym, by Warszawa postulowała stworzenie takowego niedrogiego w budowie ciągu komunikacyjnego dajmy na to do Berlina - naszego miasta partnerskiego. Promowanie tego typu rozwiązań może odbywać się na przykład przy okazji comiesięcznych Mas Krytycznych. Trzeba do tego jednak woli politycznej i przekonania, że warto owe ścieżki wytyczać. Mam nadzieję, że Warszawska Grupa Rowerowa, którą Zieloni współzałożyli, będzie skutecznym narzędziem forsowania zmian na lepsze. Pierwsze oznaki tego, że może tak być, przedstawimy już niebawem - cierpliwości.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...