Pozornie prezentowanie zdjęć z otwartych z tydzień temu stacji metra na Bielanach nie ma wielkiego sensu - chyba każdy zdążył się już na nie napatrzeć. Okazuje się jednak, że ogłoszenie końca budowy I nitki wcale nie jest końcem myślenia o tym, jak by tu jeszcze przy niej popracować. Dyskusji będzie chyba nawet więcej niż przed samym otwarciem, bowiem pomysłów nie brakuje. Stwierdziłem zatem, że nie mogę być gorszy i pojadę zobaczyć owe ostatnie perełki myśli architektonicznej. Przy okazji zauważyłem, że nie tylko ja robię owym miejscom zdjęcia, będę zatem z ciekawością sprawdzać, czy aby uwieczniony na jednym ze zdjęć fotograf nie jest też i blogerem. Ciekawe, czy uda mi się zobaczyć w sieci jakie artystyczne zdjęcia z poniedziałkowego późnego popołudnia - kto wie, kto wie...
Zacząłem od końca, czyli od stacji Młociny. Jakoś jej surowa architektura mnie nie urzekła, przynajmniej jeśli chodzi o same perony. Lepiej jest przy wyjściach, bowiem pomysł na pomalowanie surowego betonu na czerwono i zastosowanie w charakterze ozdobnym drewna okazało się strzałem w dziesiątkę. Narzekałem na pomysł zrobienia dwóch osobnych peronów, jednak świadomość tego, że jest to spore udogodnienie dla osób niewidomych sprawia, że jestem w stanie je zrozumieć. Niewątpliwie najlepsze możliwe wrażenie robi olbrzymi - i zadbany - węzeł przesiadkowy przy tej stacji metra. Nie wątpię, że będzie służył mieszkankom i mieszkańcom Bielan bardzo dobrze. Mam taką skromną nadzieję, że nie padnie ofiarą dewastacji - patrząc na ilość strzegących miejsca służb mundurowych wydaje się, że mogę spać spokojnie.
I tu właśnie czas na prezentację pomysłu numer 1 - ledwo metro zaczęło jeździć od początku do końca, a już pojawił się pomysł, by część pociągów kursowała od Kabat do Placu Wilsona. Bo niby jeżdżą teraz z większymi odstępami czasowymi i robi się tłok. W takim bądź razie zapytuję się nieśmiało - to nie lepiej w końcu puścić na tory te nowe składy z Rosji, które kupiło miasto? To bardzo ciekawa strategia - w grudniu planowane są zmiany w komunikacji na Bielanach, które ograniczać będą dublowanie się autobusów i metra. Skoro tak, nie powinno się traktować mieszkanki i mieszkańców północy miasta w taki sposób. O ile jeszcze bowiem pomysł, by składy jeździły rzadziej na obydwu obrzeżach (np. od Kabat do Wilanowskiej i od Placu Wilsona do Młocin) brzmiałby jeszcze sensownie przy założeniu istnienia więcej niż 1 linii, o tyle już ograniczanie dostępu - nawet symbolicznie - jednemu skrajowi wydaje się być absurdem. Nie można traktować jak "ludzi drugiej kategorii" osób, które czekały ćwierć wieku na to, by metro w końcu pojawiło się przy ich domach!
Jedziemy teraz w kierunku Centrum i trafiamy na Wawrzyszew. To całkiem niedaleko od cmentarza, na którym byliśmy parę dni temu. Peron podobny do młocińskiego, za to wejścia - jeszcze bardziej odjechane. Czerwień daje po oczach, budzi w nas chęć do życia. Z niecierpliwością czekam też na moment, kiedy pnący się na zewnątrz stacji bluszcz zacznie zakrywać przeszklenia, tworząc niemalże namacalnie parny mikroklimat owych kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Jest tu nieco przytulniej, bowiem nie ma węzła przesiadkowego, który znacząco powiększa powierzchnię, po której się chodzi. Nie miałem dużo czasu - w końcu bycie studentem i politykiem nie jest najprostszym połączeniem, pozostawało mi zatem cieszyć się krótkimi impresjami z miejsc, które odwiedzałem.
Całkiem niedawno trwała dość intensywna dyskusja na temat wystroju samych stacji - a więc temat numer 2. Była ona o tyle bezsensowna, że już na samym początku zaznaczono, że koszty wystroju to margines kosztów budowy metra, więc alternatywa "szybciej kontra ładniej" była kompletnie "od czapy". Kiedy z kolei patrzę na wizualizacje stacji planowanej II nitki zastanawiam się, czy ludzkie oczy wytrzymają tego typu kontrasty kolorystyczne. Być może to tylko przesada komputerowej wizualizacji, ale z całą pewnością niektóre połączenia będą dość śmiałe i dynamiczne, kto wie zatem, czy zagraniczne wycieczki nie będą często... schodzić pod ziemię, by zachwycić się pięknem naszej stolicy...
Kolejną stacją są Stare Bielany - te najbliższe centrum miasta. Tutaj zdecydowanie zatriumfowało "estetyczne lobby drzewne", z dobrym zresztą skutkiem. Tutaj perony są znacznie piękniejsze, a szklana tafla, oddzielająca krawędź peronu z narysowanym nań drzewem po prostu urzeka. Drewniane ławki, otoczone drewnem drzwi do windy... Wszystko piękne, ciekawe tylko, czy to drzewo tropikalne, które zostało użyte, pochodzi z jakiegoś zrównoważonego wyrębu. Ot, moja dociekliwość. Piękno docenić mi zawsze łatwo, lubię jednak mieć pewność, że kiedy już promujemy zrównoważony transport zbiorowy nie popełniamy przy okazji innych gaf, które nieco mącą owy sielankowy obraz.
Ideą numer 3 było... ciągnięcie I linii dalej na północ i na południe. Promotorzy tegoż pomysłu snuli wizję linii "od morza do morza", która poza miastem zamieniałaby się w premetro i dalej mknęła po obszarze metropolii. Nie wyobrażam sobie, jak miałyby odbywać się prace pod Lasem Kabackim tak, aby nie ingerowały w jego ekosystem, podobnie jak lekko dziwi mnie ów monumentalizm pomysłów inwestycyjnych. Od lat trudno przepchnąć dużo tańsze pomysły - rozbudowę Szybkiej Kolei Miejskiej, połączenie nitek tramwajowych na Bemowie czy dociągnięcie trakcji do Ząbek, czy też koniec końców powiększenie terenów objętych buspasami. Zamiast tego wolimy topić grube miliony - premetro, choć wyraźnie tańsze, to nadal budowa nowej infrastruktury zamiast tańszej modernizacji już istniejącej. Aż dziw bierze, że tego typu pomysły znajdują aż tak wielki poklask.
Koniec końców mamy też koncept numer 4 - dokończenia I nitki poprzez budowę dwóch stacji, z których zrezygnowano - Placu Konstytucji i Muranowa. Tu nie mam wiele przeciw - faktycznie między Politechniką a Centrum wyraźnie czuć, że pokonywany odcinek jest znacząco dłuższy od innych. Zwiększenie zasięgu podziemnej kolei również dałoby szanse na lepsze skomunikowanie miasta i na uniknięcie korków. Prawdopodobnie na jego realizacje przyjdzie nam dość długo poczekać. Sam jednak temat metra uświadomił mi, że naprawdę jest o czym pisać w stolicy. Do tej pory blog ten zmierzał raczej w kierunku "zielonej biblioteki myśli", teraz zaś, kiedy wiele pozycji z tejże biblioteki zostało przybliżonych, chciałbym nieco zbilansować proporcje i zapewnić równowagę między relacjami z przeczytanych lektur, komentarzami dot. rzeczywistości i warszawską publicystyką. Mam nadzieję, że się uda i będzie Wam tu jeszcze milej zaglądać.
Zacząłem od końca, czyli od stacji Młociny. Jakoś jej surowa architektura mnie nie urzekła, przynajmniej jeśli chodzi o same perony. Lepiej jest przy wyjściach, bowiem pomysł na pomalowanie surowego betonu na czerwono i zastosowanie w charakterze ozdobnym drewna okazało się strzałem w dziesiątkę. Narzekałem na pomysł zrobienia dwóch osobnych peronów, jednak świadomość tego, że jest to spore udogodnienie dla osób niewidomych sprawia, że jestem w stanie je zrozumieć. Niewątpliwie najlepsze możliwe wrażenie robi olbrzymi - i zadbany - węzeł przesiadkowy przy tej stacji metra. Nie wątpię, że będzie służył mieszkankom i mieszkańcom Bielan bardzo dobrze. Mam taką skromną nadzieję, że nie padnie ofiarą dewastacji - patrząc na ilość strzegących miejsca służb mundurowych wydaje się, że mogę spać spokojnie.
I tu właśnie czas na prezentację pomysłu numer 1 - ledwo metro zaczęło jeździć od początku do końca, a już pojawił się pomysł, by część pociągów kursowała od Kabat do Placu Wilsona. Bo niby jeżdżą teraz z większymi odstępami czasowymi i robi się tłok. W takim bądź razie zapytuję się nieśmiało - to nie lepiej w końcu puścić na tory te nowe składy z Rosji, które kupiło miasto? To bardzo ciekawa strategia - w grudniu planowane są zmiany w komunikacji na Bielanach, które ograniczać będą dublowanie się autobusów i metra. Skoro tak, nie powinno się traktować mieszkanki i mieszkańców północy miasta w taki sposób. O ile jeszcze bowiem pomysł, by składy jeździły rzadziej na obydwu obrzeżach (np. od Kabat do Wilanowskiej i od Placu Wilsona do Młocin) brzmiałby jeszcze sensownie przy założeniu istnienia więcej niż 1 linii, o tyle już ograniczanie dostępu - nawet symbolicznie - jednemu skrajowi wydaje się być absurdem. Nie można traktować jak "ludzi drugiej kategorii" osób, które czekały ćwierć wieku na to, by metro w końcu pojawiło się przy ich domach!
Jedziemy teraz w kierunku Centrum i trafiamy na Wawrzyszew. To całkiem niedaleko od cmentarza, na którym byliśmy parę dni temu. Peron podobny do młocińskiego, za to wejścia - jeszcze bardziej odjechane. Czerwień daje po oczach, budzi w nas chęć do życia. Z niecierpliwością czekam też na moment, kiedy pnący się na zewnątrz stacji bluszcz zacznie zakrywać przeszklenia, tworząc niemalże namacalnie parny mikroklimat owych kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Jest tu nieco przytulniej, bowiem nie ma węzła przesiadkowego, który znacząco powiększa powierzchnię, po której się chodzi. Nie miałem dużo czasu - w końcu bycie studentem i politykiem nie jest najprostszym połączeniem, pozostawało mi zatem cieszyć się krótkimi impresjami z miejsc, które odwiedzałem.
Całkiem niedawno trwała dość intensywna dyskusja na temat wystroju samych stacji - a więc temat numer 2. Była ona o tyle bezsensowna, że już na samym początku zaznaczono, że koszty wystroju to margines kosztów budowy metra, więc alternatywa "szybciej kontra ładniej" była kompletnie "od czapy". Kiedy z kolei patrzę na wizualizacje stacji planowanej II nitki zastanawiam się, czy ludzkie oczy wytrzymają tego typu kontrasty kolorystyczne. Być może to tylko przesada komputerowej wizualizacji, ale z całą pewnością niektóre połączenia będą dość śmiałe i dynamiczne, kto wie zatem, czy zagraniczne wycieczki nie będą często... schodzić pod ziemię, by zachwycić się pięknem naszej stolicy...
Kolejną stacją są Stare Bielany - te najbliższe centrum miasta. Tutaj zdecydowanie zatriumfowało "estetyczne lobby drzewne", z dobrym zresztą skutkiem. Tutaj perony są znacznie piękniejsze, a szklana tafla, oddzielająca krawędź peronu z narysowanym nań drzewem po prostu urzeka. Drewniane ławki, otoczone drewnem drzwi do windy... Wszystko piękne, ciekawe tylko, czy to drzewo tropikalne, które zostało użyte, pochodzi z jakiegoś zrównoważonego wyrębu. Ot, moja dociekliwość. Piękno docenić mi zawsze łatwo, lubię jednak mieć pewność, że kiedy już promujemy zrównoważony transport zbiorowy nie popełniamy przy okazji innych gaf, które nieco mącą owy sielankowy obraz.
Ideą numer 3 było... ciągnięcie I linii dalej na północ i na południe. Promotorzy tegoż pomysłu snuli wizję linii "od morza do morza", która poza miastem zamieniałaby się w premetro i dalej mknęła po obszarze metropolii. Nie wyobrażam sobie, jak miałyby odbywać się prace pod Lasem Kabackim tak, aby nie ingerowały w jego ekosystem, podobnie jak lekko dziwi mnie ów monumentalizm pomysłów inwestycyjnych. Od lat trudno przepchnąć dużo tańsze pomysły - rozbudowę Szybkiej Kolei Miejskiej, połączenie nitek tramwajowych na Bemowie czy dociągnięcie trakcji do Ząbek, czy też koniec końców powiększenie terenów objętych buspasami. Zamiast tego wolimy topić grube miliony - premetro, choć wyraźnie tańsze, to nadal budowa nowej infrastruktury zamiast tańszej modernizacji już istniejącej. Aż dziw bierze, że tego typu pomysły znajdują aż tak wielki poklask.
Koniec końców mamy też koncept numer 4 - dokończenia I nitki poprzez budowę dwóch stacji, z których zrezygnowano - Placu Konstytucji i Muranowa. Tu nie mam wiele przeciw - faktycznie między Politechniką a Centrum wyraźnie czuć, że pokonywany odcinek jest znacząco dłuższy od innych. Zwiększenie zasięgu podziemnej kolei również dałoby szanse na lepsze skomunikowanie miasta i na uniknięcie korków. Prawdopodobnie na jego realizacje przyjdzie nam dość długo poczekać. Sam jednak temat metra uświadomił mi, że naprawdę jest o czym pisać w stolicy. Do tej pory blog ten zmierzał raczej w kierunku "zielonej biblioteki myśli", teraz zaś, kiedy wiele pozycji z tejże biblioteki zostało przybliżonych, chciałbym nieco zbilansować proporcje i zapewnić równowagę między relacjami z przeczytanych lektur, komentarzami dot. rzeczywistości i warszawską publicystyką. Mam nadzieję, że się uda i będzie Wam tu jeszcze milej zaglądać.
1 komentarz:
Miałem przyjemność być na stacji Młociny przed dniem Wszytkich Świętych. Stacja ogólnie spodobała mi się, na tyle ile mogłem zobaczyć przemykając w kierunku stacji przesiadkowej. Okazało się, że mój autobus odjeżdża dopiero za 20 minut. I pojawił się problem bo na stacji brak infrastruktury. Nie ma miejsca gdzie można usiąść i przeczytać gazetę, a co ważniejsze nawet miejsca gdzie można by ją kupić. Najbliższy kiosk jest za budynkiem ZUSu, tuż obok dużej jabłoni, z której spadają jeszcze jabłka:).
A co do mundurowych, to ja również ich zauważyłem. Wiąże się to chyba z brakiem infrastruktury. Na razie nie mają się gdzie schować:).
Prześlij komentarz