Oklaski na sali plenarnej i oklaski na stojąco po przemówieniu posłanki Anny Grodzkiej. Niepowtarzalne emocje, gęsia skórka i poczucie wspólnoty ideałów. – Zwyciężymy, zwyciężymy! - słowa te uskrzydlały członkinie i członków Zielonych, zebranych na sali obrad partyjnego kongresu.
Kongres ten był wyjątkowy pod wieloma względami. Partia, ciesząca się z powodu rosnących szeregów, opowiedziała się wyraźnie za samodzielnym startem, nie wykluczając porozumienia z innymi środowiskami lewicy społecznej. Na tym Kongresie zostały postawione mocne fundamenty budowy politycznej niezależności, oparte na sprzeciwie wobec establishmentu, działającego w polskim parlamencie.
Jako nowy sympatyk Zielonych i uczestnik Kongresu po powrocie z pierwszego dnia obrad zacząłem się zastanawiać nad tym, w czym tkwi siła Zielonych.
Niewątpliwie ich mocną stroną są ludzie: członkinie i członkowie partii, których umysły są otwarte na nowe, lepsze, zielone jutro. Ludzie, którzy mają wiele do zaproponowania społeczeństwu, którzy chcą zmian. Niewątpliwie wszyscy posiadają nowy pierwiastek, którego trudno poszukiwać w tablicy Mendelejewa – pierwiastek „lewicowej wrażliwości” na sprawy społeczne, gospodarcze oraz tak ważne i podkreślane w trakcie dyskusji środowisko naturalne.
Innym ich walorem jest moim zdaniem wizja „zielonej demokracji”, oparta na takich wartościach jak tolerancja, szacunek dla rozmówcy, który ma inne zdanie, a także kultura dyskusji, której obecnie tak brakuje w życiu publicznym. Nie możemy na to dłużej pozwalać i akceptować braku merytorycznej debaty w sferze publicznej.
To właśnie na Kongresie po raz pierwszy zobaczyłem demokrację, która została wypracowana w atmosferze pluralizmu i poczucia tożsamości. Taki model działania niewątpliwie pozwoli na dalszy rozwój partii.
Na co dzień za pośrednictwem mediów widzimy, że obecni nasi przedstawiciele w różnych organach zamienili demokrację w prosty rachunek arytmetyczny, w którym liczy się ilość posiadanych radnych, posłów czy senatorów. Nie da się zatrzeć wrażenia skupiania się przez nich przede wszystkim na poszukiwaniu większości w celu załatwiania politycznych interesów, korzyści dla partii i określonych środowisk. Należy zdać pytanie, gdzie w tym rachunku znajdziemy prawa kobiet, mniejszości seksualnych, etnicznych, osób wykluczonych, starszych? Polityczny koniunkturalizm zabija społeczeństwo.
Nadszedł czas na „zielony pierwiastek”, który trzeba wprowadzić do życia społecznego. Czas, aby po 25 latach usłyszano głos ludzi, którzy reprezentują nowy sposób myślenia o nas – społeczeństwie, Polsce, Europie, świecie oraz środowisku naturalnym, bez którego nie ma przyszłości.
Grzegorz
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz