11 maja 2013

Marcin Wrzos: Jakiej polityki potrzebuje Internet

We wtorek 7 maja odbyła się w Zielonym Centrum M1 debata o nowej polityce Internetu. Poprowadziła ją Agata Czarnacka, redaktora naczelna portalu Lewica24. Wśród panelistów znaleźli się: Józef Halbersztadt (ISOC Polska), Jarosław Lipszyc (Fundacja Nowoczesna Polska), Radosław Pietroń (Polska Partia Piratów) i Adam Ostolski (Partia Zieloni). [Zob. fotorelację]

Na początku prowadząca debatę Agata Czarnacka, nawiązując do głośnego artykułu Michela Bauwensa, postawiła pytanie o ewentualną współpracę między partiami Zielonych a Piratami. Dla panelistów był to punkt wyjścia dla szerszej dyskusji na temat zagrożeń płynących dla wolności internetu i sposobów radzenia sobie z nimi. Nie zabrakło odniesień do ACTA. Na koniec poruszono sprawę zależności między internetem a wolnościami obywatelskimi.

Ile polityki w polityce?

Józef Halbersztadt rozpoczął od wskazania realiów polityki prowadzonej w Parlamencie Europejskim. Układ partyjny jest, patrząc na skalę europejską, dość stabilny. Istnienie frakcji Zielonych stanowi gwarancję, że tematy związane ze społeczeństwem informacyjnym się przebiją. W Polsce ACTA przepadła, ponieważ organizacje pozarządowe były merytorycznie przygotowane i zdołały przebić się ze swoją fachowością do mediów. Dzięki temu udało się podzielić chadeków, zmuszając część z nich, by opowiedzieli się przeciwko ACTA. Jednak zdaniem Halbersztadta ten sposób działania powoli się wyczerpuje. Czas zacząć myśleć o stałym przesunięciu politycznym w Europie i Polsce, które gwarantowałoby trwałe i głębsze traktowanie tych tematów. W przeciwnym razie jesteśmy skazani na pojedyncze sukcesy w blokowaniu szkodliwych inicjatyw, ale pozbawieni szans na przeforsowanie własnych propozycji.

Z kolei Jarosław Lipszyc odżegnywał się od zainteresowania polityką rozumianą jako walka o władzę (politics). Stwierdził, że w jego interesie nie leży antagonizowanie się z nikim. Wchodząc w politykę, organizacje pozarządowe robią sobie wrogów. Gwarancją na załatwianie konkretnych celów jest więc niepopieranie żadnych partii politycznych. Należy chwalić lub ganić konkretne inicjatywy. Sfera rywalizacji o władzę interesuje go o tyle, o ile wpływa na wprowadzane przez państwo rozwiązania (policy). Dlatego tak ważna jest apolityczność i niezależność organizacji pozarządowych. Sprawą drugorzędną jest, która partia zrealizuje ich postulaty.

Radosław Pietroń nie wykluczył współpracy polskich Piratów z Zielonymi, zaznaczył jednak, że mogłaby mieć ona tylko charakter taktyczny. Innego typu współpraca nie miałaby sensu, ponieważ jego zdaniem i Zieloni, i Piraci to partie celowe, którym zależy na załatwieniu konkretnych – a przy tym różnych – spraw.

W odpowiedzi Adam Ostolski zauważył, że w przypadku ruchów społecznych zauważyć można pewną „alchemię”. Ludzie przychodzą z pewną konkretną sprawą, reszta postulatów na początku ich nie interesuje. Z czasem jednak zaczynają dostrzegać większą całość, a sprawy dotąd będące poza ich zainteresowaniami okazują się ważne. Powoli wyłania się konkretna wizja całościowej zmiany rzeczywistości. Zieloni i Piraci zaczynali od ruchów społecznych. To zbliża do siebie te projekty polityczne. Piratów na początku połączyły sprawy pozornie ze sobą niezwiązane, takie jak prawa autorskie i ochrona prywatności. Jednak Piraci pokazali, że te sprawy łączą się nieprzypadkowo, a traktowanie ich osobno odsuwa uwagę od sedna problemu.

Zdaniem Ostolskiego ograniczanie się do załatwienia konkretnych spraw sprzyja efektowi salami: rządzące partie przejmują kilka postulatów, parę innych włączają do programu, chociaż nie zamierzają ich realizować, a zdecydowana większość traci tym samym nośność i szanse na realizację. W ten sposób traci się szansę na zmianę świata, która jest celem działania politycznego, zaś partia zmienia się w organizację lobbystyczną.

Demokracja - płynna czy nie?

Odnosząc się do kwestii powiązania wolności w internecie i swobód obywatelskich, Józef Halbersztadt odwołał się do swoich obserwacji. Zauważył, że jest silna tendencja do ograniczania wolności obywatelskich na rzecz wielkiego biznesu. Tak dzieje się od kilkunastu lat i popierają to zarówno partie konserwatywne, jak i socjaldemokratyczne. Nie sposób się do tego nie ustosunkować. Jak przyznał, w pewnym momencie wyobrażał sobie, że da się pewne kwestie wyłączyć z politycznej walki. Takie myślenie okazało się jednak naiwne. Nie można liczyć na głębszą zmianę tak długo, jak nurty konserwatywne i chadeckie mają w Europie przewagę.

Natomiast Jarosław Lipszyc uznał, że łączenie tematu wolności internetu z ruchami progresywnymi jest za daleko idące. Przykład ACTA w Polsce udowadnia, że nic takiego nie ma miejsca. Jest raczej tak, jak mówią Piraci: ludzie zabrali głos tylko w tej konkretnej sprawie. W kwestiach takich jak aborcja czy budowa obwodnicy przez Dolinę Rospudy spór między nimi byłby bardzo gwałtowny. Wiele osób, które wyszły na ulicę przeciw ACTA, miało poglądy konserwatywne lub libertariańskie.

Zdaniem Radosława Pietronia potrzebna jest gruntowna zmiana systemu, w którym mniejszą rolę odgrywałyby partie polityczne, a większą obywatele. Odwołał się do koncepcji „płynnej demokracji”. Sposób wprowadzenia jej w życie jest sprawą drugorzędną. Jego zdaniem należy odejść od demokracji przedstawicielskiej i oddać głos obywatelom. Piratom zleży na kwestiach związanych z internetem i nie chcą odnosić się np. do spraw światopoglądowych czy ochrony środowiska naturalnego. Jego zdaniem mogłoby to tylko ograniczyć potencjalną liczbę wyborców i tym samym odsunąć w czasie realizację programu. Dlatego Piraci funkcjonują poza tradycyjnym podziałem na prawicę i lewicę.

Piraci i Zieloni po ACTA

W opinii Józefa Halbersztadta nikt się nie spodziewał w przypadku ACTA takich protestów. Wyraził też wątpliwość co do trwałości sukcesów partii Piratów. Kryzys finansowy sprzyja raczej polaryzacji politycznej, skupieniu na kwestiach gospodarczych, ewentualnie wzrostowi prawicowych partii antyeuropejskich. Partie Piratów pojawiły się wraz z konstatacją, że kwestii społeczeństwa informacyjnego nie da się „wyjąć” ze sporu politycznego i załatwiać osobno. W jego odczuciu partie Piratów wcale by nie powstały, gdyby Zieloni wykazali się większym refleksem. Na szczeblu europejskim była świadomość wzrostu znaczenia Internetu. Nie przeniosła się ona jednak na partie krajowe i na czas nie zaoferowano środowiskom, które dziś tworzą partie Piratów, współpracy np. poprzez zaoferowanie im miejsc na listach wyborczych.

Adam Ostolski nie podzielił opinii, że Piraci w Europie nie mogą odnieść sukcesu. Będzie to wprawdzie zależało od wielu czynników, jednak znaczenie tematów podnoszonych przez partie pirackie nie będzie maleć. Tak jak polska prawica nie rozumie, że matka Ziemia nie jest dana na zawsze, tak samo nie wszyscy jeszcze rozumieją, że Internet nie jest dany na zawsze. Dla nich Internet to tylko technologia, a nie umowa społeczna, wymagająca wsparcia ze strony państwa. Nie rozumieją, że pewnego dnia Internet w postaci, w jakiej go znamy – jako sieć uniwersalną, umożliwiającą swobodne dzielenie się treścią – może po prostu przestać istnieć. A ponieważ w jego ogrodzeniu, ocenzurowaniu i poddaniu logice zysku zainteresowane są przede wszystkim wielkie korporacje i potężne państwa, obrona Internetu jest z natury swej bardziej lewicowa niż prawicowa.

Odpowiadając na pytanie o rolę, jaką mogą odegrać Piraci czy Zieloni w Polsce, Jarosław Lipszyc zasugerował, że powinni się skupić na tworzeniu programów i ich nagłaśnianiu. Muszą mieć „pełne szuflady”. Wtedy jest szansa, że partie głównego nurtu podchwycą ich postulaty i przynajmniej część z nich zrealizują. Dlatego należy się skupić na pracy eksperckiej. Pisząc „gotowce” dla partii, które w dziedzinie ekologii czy wolności w Internecie nie mają sprecyzowanych poglądów, mają szansę na realizację swojej wizji świata.

W odczuciu Radosława Pietronia zryw wokół ACTA zakończył się wielkim sukcesem. To była wygrana, nie zostały zabrane nam pewne wolności. W jego odczuciu gdyby obywatele indywidualnie głosowali nad każdym problemem i zostały zrealizowane ideały płynnej demokracji, to wynik byłby zawsze taki, jak w przypadku ACTA.

Adam Ostolski stwierdził, że protest przeciw ACTA zmobilizował głównie ludzi młodych, wśród których poglądy libertariańskie są rzeczą normalną. Jego zdaniem niemożność dogadania się co do spraw światopoglądowych jest w dłuższym okresie pozorna. Podobnie zaczynali Zieloni w latach 70. i 80. Wtedy również podkreślano kwestie wolności indywidualnej. Później jednak można było zauważyć wyraźną ewolucję ruchu Zielonych od wartości lewicowo-libertariańskich w stronę myślenia nastawionego na dobro wspólne. Dziś Zieloni nie tylko chcą „chronić przyrodę”, lecz dążą do zbudowania świata, w którym przyroda, Internet i opieka będą traktowane jako dobra wspólne. Każdy, kto angażuje się w działalność społeczną czy polityczną, skądś przychodzi, ale ten punkt wyjścia nie przesądza jeszcze o kierunku. Ważny jest impuls, który inicjuje pewne procesy, a ich efekty trudno z początku przewidzieć. Takim impulsem jego zdaniem były protesty przeciwko ACTA.

Marcin Wrzos

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...