|
Fot. Elżbieta Hołoweńko |
W poniedziałek 15 kwietnia w Zielonym Centrum M1 odbyła się debata pt. „Jak rozwiązać problemy mieszkaniowe Warszawy?”. Udział wzięli: zastępca burmistrza dzielnicy Bemowo Krzysztof Zygrzak, Marcelina Zawisza z Partii Zieloni, Katarzyna Czarnota z Wielkopolskiego Stowarzyszenia Lokatorów, Piotr Ciszewski z Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów oraz architekt Maciej Czeredys. Debatę poprowadziła Justyna Samolińska.
W Warszawie wrócił pomysł na budowę „kontenerów socjalnych” dla zadłużonych lokatorów. Tym razem problem niedostatecznej liczby lokali socjalnych chcą rozwiązać w przy ich pomocy władze Bemowa. Debata publiczna wokół tej propozycji mogłaby skłonić władze miasta i poszczególnych dzielnic do przemyślenia na nowo polityki mieszkaniowej w Warszawie. Niestety dyskusja w Zielonym Centrum M1 nie pozwala być w tym względzie optymistą. Burzliwa debata przebiegała według znanego już schematu: przedstawiciele samorządu słuchali strony z społecznej z uwagą, ale nie słyszeli tego, co ta strona ma do powiedzenia. I jak zwykle przyparci do muru najpierw prosili o rzeczową dyskusję, by potem zasłaniać się różnicami ideowymi.
Pierwszy zabrał głos Krzysztof Zygrzak. Rozpoczął od przedstawienia powodów, dla których władze samorządowe zdecydowały się na budowę kontenerów. U podstaw tej decyzji leży duża liczba wyroków eksmisyjnych orzekanych przez sądy. Władze Bemowa nie są w stanie wywiązać się z konieczności zapewnienia eksmitowanym lokali socjalnych. Niemożność eksmisji powoduje konieczność wypłaty właścicielom mieszkań wysokich odszkodowań. Jak wyjaśnił Krzysztof Zygrzak trzeba zrobić wszystko, by nie płacić odszkodowań za ludzi, którzy „żyją na koszt innych”. Z jednej strony podkreślił, że kontenery to tylko jedno z rozwiązań, które będzie testowane. Z drugiej zaznaczył, że tylko całościowe rozwiązanie problemu wchodzi w grę. Nie można dłużej sprawy odkładać, bo władze dzielnicy tracą pieniądze, które można by przeznaczyć na szkoły. Zaznaczył również, że każda sprawa będzie rozpatrywana indywidualnie. Zapewniał, że do kontenerów na pewno nie trafią osoby, które nie powinny się tam znaleźć.
Jego zdaniem budownictwo modułowe ma niezaprzeczalną zaletę: jest tanie i szybkie. Dzięki niemu można rozwiązać problem eksmisji jeszcze przed następnymi wyborami samorządowymi. Sam pomysł budowy kontenerów socjalnych nie jest ani dobry ani zły, wszystko będzie zależało od tego, w jaki sposób zostanie zrealizowany. Zapewnił, że nie powstaną getta biedy, ponieważ nie jest planowana budowa osiedla. Kontenery mają być rozmieszone równomiernie w całej dzielnicy. Na razie będą to dwa kontenery, a potem, jeśli się okaże, że program się sprawdza, zostaną zbudowane następne. Jego zdaniem lokal socjalny nie jest ani karą, ani nagrodą. Eksmitowani nie muszą przecież w nich zamieszkać. Podkreślił, że założeniem mieszkalnictwa socjalnego jest niski standard. O tym, kto trafi do kontenera, zdecydują władze dzielnicy. To one powinny podejmować trudne decyzje i dlatego „wezmą to na siebie”.
Piotr Ciszewski zaczął od uwagi, że w polskim prawie nie ma kary zesłania. W Warszawie różne dzielnice różnie sobie radzą z eksmisjami orzekanymi przez sądy. Jego zdaniem osobom eksmitowanym do kontenerów o wiele łatwiej wpaść w spiralę nędzy. Trudniej im znaleźć pracę, gorzej są traktowane w urzędach. Wieloletnie zaniedbania ze strony miasta doprowadziły do tego, że czynsze są teraz absurdalnie wysokie. Często nie stać na ich płacenie nawet osób pracujących, gdy pracują na tzw. umowach śmieciowych, które w Warszawie stanowią całkiem pokaźny odsetek mieszkańców.
Jak podkreślił Ciszewski, nie jest łatwo dostać lokal socjalny. Trzeba spełnić dość wyśrubowane wymagania. Co więcej, nawet ich spełnienie nie gwarantuje przyznania lokalu. Jedyną receptą jest rozpoczęcie prowadzenia przez miasto aktywnej polityki lokalowej. Należy brać przykład z takich miast jak Wiedeń, a nie czerpać inspirację z miast Trzeciego Świata.
Maciej Czeredys zauważył, że działania władz dzielnicy Bemowo zmierzają raczej do rozproszenia problemu niż jego rozwiązania. Polityka mieszkaniowa powinna tworzyć zdrowe środowisko mieszkaniowe. Architektura jest ramą, która może osłabiać lub wzmacniać pewne tendencje. Można to dostrzec analizując różnice w rozwoju społecznym między dzielnicami Targówek i Praga Północ.
Jego zdaniem kontenery to nie jest eksperyment, który cokolwiek może rozwiązać. Zamiast tego władze samorządowe powinny zainteresować budownictwem prowadzonym na takich zasadach, wedle których mieszkania prywatne, komunalne i socjalne byłyby ze sobą wymieszane. Zapobiega to skutecznie pojawianiu się gorszych i lepszych dzielnic i jednocześnie służy miastu jako całości.
Marcelina Zawisza uważa, że eksmisje do kontenerów tworzą wielopokoleniowe wykluczenie. Ludzie tam mieszkający mają utrudniony dostęp do szkół i szpitali. Dotyka to ludzi najsłabszych, samotne matki, osoby starsze, którym zmarł małżonek czy osoby niepełnosprawne. Trzeba być świadomym, że problem będzie narastał. Ludzie chcą płacić czynsz, chcą pracować. Sytuacja na rynku pracy im to uniemożliwia. Każdy potrzebuje stabilizacji, szczególnie jeśli chodzi o mieszkanie. Władze dzielnicowe zamiast pomagać „kopią leżącego”.
Z etycznego punktu widzenia kryteria, kto powinien trafić do lokalu socjalnego, a kto do kontenera, będą niemożliwe do ustalenia. Kontenerom trzeba się przeciwstawić z całą stanowczością: jeśli dziś zgodzimy się na jeden kontener, w przyszłości będzie ich sto.
Katarzyna Czarnota przywołała dwie ekspertyzy prawne, które udowadniają, że kontener nie może pełnić funkcji lokalu socjalnego. Nikt się do nich nie odnosi, władze miast raczej szukają furtek prawnych, niż przyjmują ten fakt do wiadomości. Sytuacja jej zdaniem jest prosta. Miasta nie wywiązują się z obowiązków, które nakłada na nie Konstytucja, ustawy i akty prawne niższego rzędu. Zamiast budować lokale socjalne, szukają drogi na skróty. Jest to bardzo groźne, ponieważ tylnymi drzwiami wprowadzają nowy standard lokalowy, odmienny od tego określonego prawem. W imię cięcia kosztów buduje się kontenery, bo w wedle obiegowej opinii jest to tanie i szybkie. Badania pokazują jednak coś wręcz przeciwnego. Nawet jeśli pominie się koszty społeczne, to i tak budowa kontenerów okazuje się dużo droższa od tradycyjnego budownictwa.
Widać to na przykładzie Poznania. Wybudowano tam w 2009 r. za duże pieniądze 25 kontenerów, do dziś tylko trzy udało się zasiedlić. 15 z nich zostało wynajętych i służą teraz za szpital dla chorych kotów. Tylko w trzech mieszkają ludzie. Problemem było stworzenie listy, okazało się, że na mieszkania socjalne czekają głównie osoby, które z założenia nie powinny trafić do kontenerów… Jej zdaniem władze samorządowe zawsze, kiedy tylko pojawia się projekt budowy kontenerów socjalnych, powołują się na mitycznego „trudnego lokatora”. Jej zdaniem chodzi o to, by społeczeństwo się przyzwyczaiło do zmiany standardów dla lokalu socjalnego. Władze samorządowe traktują kontenery jako straszak na niepłacących lokatorów. W Poznaniu faktycznie przez chwilę ludzie zaczęli spłacać długi, potem jednak zaczęły one znów rosnąć. Jej zdaniem władze muszą zrozumieć, że problem z długami nie bierze się z lenistwa, ale z obiektywnej sytuacji (bezrobocie, brak polityki lokalowej). Przypomniała, że eksmitowani lokatorzy mają prawo do lokali socjalnych, gwarantuje im to orzeczenie sądu. Postępowanie władz miasta zmierzające do obniżenia i tak niskich standardów uznała za karygodne.
W otwartej części dyskusji padło kilka ważnych głosów z publiczności. Ewa Sufin-Jacquemart powiedziała, że prawdziwym eksperymentem byłoby tanie i solidne budownictwo ekologiczne. Zauważyła również, że kontenery mogą być ogrzewane tylko prądem. Zimą kosztuje to ponad 1000 zł miesięcznie. Ludzi najzwyczajniej w świecie na to nie stać i są zmuszeni mieszkać w nieogrzewanych kontenerach. Wanda Pradzioch zwróciła uwagę na wysokie stawki czynszu, które nie mają uzasadnienia społecznego i ekonomicznego. Marek Jasiński zaapelował o oddłużanie lokali. W innych miastach ten proces już ruszył, a w Warszawie władze samorządowe nawet nie chcą o tym słyszeć.
Marcin Wrzos