Z uwagą śledzę losy ekologicznej reformy podatkowej w kanadyjskim stanie Kolumbia Brytyjska. Tamtejszy liberalny rząd wprowadził podatek węglowy, wynoszący dziś 30 dolarów kanadyjskich za tonę emisji gazów szklarniowych, w zamian za co obniżył opodatkowanie gospodarstw domowych oraz przedsiębiorstw. Dziś chce wycofać się z planu dalszego przenoszenia opodatkowania z pracy na zanieczyszczenia, co wzbudziło oburzenie działaczy ekologicznych. Przypominają oni, że podatek węglowy przyczynił się do stworzenia tysięcy nowych miejsc pracy w sektorze efektywności energetycznej oraz odnawialnych źródeł energii.
Dyskusja o szczegółowym kształcie podatku węglowego w polskich warunkach może brzmieć jeszcze abstrakcyjnie, ale warto się z nią zapoznać. Podejścia do podatków ekologicznych różnią się bowiem w zależności od politycznej rodziny. O ile liberałowie będą akcentować jego fiskalną neutralność, to już prowadzący w sondażach przed tegorocznymi wyborami stanowymi socjaldemokraci rozważać będą np. podwyżki opodatkowania przedsiębiorstw w celu sfinansowania publicznych programów przyjaznych dla środowiska, takich jak poprawa jakości transportu publicznego.
Jedno jest pewne - w przeciwieństwie do politycznych debat w Polsce w Kanadzie nikt nie zaproponuje wyborcom, żeby za mniej pieniędzy z podatków finansować więcej lepszych usług publicznych. Jest pewien poziom kompetencji ekonomicznych, poniżej którego się nie schodzi.
Bartłomiej Kozek
Autor posta na Twitterze: @BartlomiejKozek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz