14 kwietnia 2013

Adam Ostolski: Refleksje zbieracza podpisów

W powietrzu czuć już wiosnę, poczułem więc, że to dobry moment, by z nową energią przystąpić do zbierania podpisów przeciw podwyżkom cen biletów. Zbieranie na mrozie było może bardziej romantyczne, ale teraz, gdy mrozy ustąpiły, można stać na dworze dłużej bez narażania się na przeziębienie. Fakt, że większość potrzebnych podpisów już mamy, działa jak dodatkowa mobilizacja.

Dziś wybrałem się zbierać od metro Centrum razem z Eweliną Borowską i Patrykiem Kislingiem. W niespełna dwie godziny zebraliśmy ponad 150 podpisów. Bez względu na pogodę ludzie podpisują się bardzo chętnie, czasem ustawiają się kolejki przed stolikiem. To absolutnie niesamowite uczucie. Od początku lat 90., kiedy jeszcze jako dzieciak biegałem z petycją przeciw budowie tamy w Czorsztynie, zdarzało mi się zbierać podpisy w przeróżnych sprawach i formułach – od rozmaitych petycji przez wnioski referendalne po podpisy niezbędne do zarejestrowania list wyborczych. Zawsze jednak trzeba było ludziom tłumaczyć, o co chodzi, przekonywać, przełamywać nieufność i brak wiary, że to ma jakiś sens. Tym razem jest zupełnie inaczej. Przeciwnicy zdarzają się rzadko, cel jest jasny i niekontrowersyjny. Po raz pierwszy w życiu spotykam się z sytuacją, gdy muszę raczej zniechęcać ludzi do podpisywania się niż ich do tego zachęcać.

Dlaczego musimy zniechęcać? Bo pod inicjatywą uchwałodawczą mogą podpisać się tylko osoby będące wyborcami w Warszawie. Wyklucza to niepełnoletnich, niezameldowanych w stolicy studentów i studentki czy osoby zamieszkałe pod Warszawą, w II strefie. Mimo że wszystkie te grupy współtworzą dobrobyt tego miasta i wszystkie korzystają z transportu. Szczególnie niesprawiedliwe jest to w przypadku mieszkańców i mieszkanek II strefy, dla których podwyżki są szczególnie dotkliwe, a którzy nie mają zbyt wielu narzędzi, by skutecznie wyrazić swój sprzeciw.

Warto zastanowić się, jak to się ma do ideału demokracji. Moim zdaniem demokracja polega na tym, że ludzie powinni mieć wpływ na decyzje, które dotyczą ich życia – proporcjonalnie do tego, jak bardzo ich dotyczą. Jeśli na poziom życia mieszkańców strefy podmiejskiej znacząco wpływają decyzje, podejmowane przez ludzi, na których wybór nie mają wpływu, to coś tu jest nie fair.

Zbieranie podpisów daje zresztą niejedną okazję do tego, by zadumać się nad stanem demokracji. Ludzie często pytają: „Czy to coś da?”, „Jakie są szanse, że się uda?”. Szanse są, jeśli uda się zawstydzić chociaż kilku radnych Platformy Obywatelskiej. Czasem słyszę, że dopiero zbierając podpisy pod inicjatywą referendalną, gralibyśmy o wyższą stawkę. Ale jak pokazał przykład inicjatywy referendum w sprawie prywatyzacji SPEC, zebranie stu kilkudziesięciu tysięcy podpisów to wysiłek wręcz tytaniczny. A nawet gdy to się powiedzie, Ratusz i tak zrobi wszystko, by taki pomysł utrącić. Żyjemy w systemie, który na wszelkie możliwe sposoby broni się przed umożliwieniem ludziom jakiegoś wpływu na to, co się dzieje w ich mieście (a także, skoro już przy tym jesteśmy, ich państwie czy ich Europie).

Stojąc przy stoliku i zbierając podpisy można jednak cieszyć się w pełni uzasadnionym poczuciem, że robi się coś ważnego, coś, co ma sens. Nie tylko dlatego, że chodzi o dostępny transport publiczny – i o miejską demokrację. Najcenniejsze jest w tym wszystkim doświadczenie zaangażowania w sprawę, która budzi w ludziach szeroki i jednoznacznie pozytywny oddźwięk.Takie doświadczenie nie tylko pozwala żywić nadzieję na sukces w tej konkretnej sprawie, lecz także dodaje sił i energii do innych działań.

Adam Ostolski

Autor posta na Twitterze: @AdamOstolski. Więcej informacji i formularze na podpisy: Stop Podwyżkom Cen Biletów ZTM

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...