Postanowiliśmy porozmawiać z nowymi członkami Partii Zieloni o tym co skłoniło ich do zaangażowania się w ruch polityczny. Wyszła nam bardzo spontaniczna rozmowa. Pytają Elżbieta Hołoweńko i Przemysław Wiśniewski, odpowiadają Ewa Sufin-Jacquemart (koło warszawskie partii, członkini od marca) oraz Michał Simon (koło lubelskie partii, członek od lutego).
Dlaczego dołączyliście do Zielonych? Jesteśmy partią ideową, obecnie niewielką, budowaną mrówczą robotą od podstaw. Chce Wam się?
Michał Simon: Ja od dawna jestem zielony, choć nie do końca uważałem za potrzebne formalizowanie swojej przynależności. Moja współpraca z lubelskim kołem partii była jednak na tyle bliska, że często nawet występowałem w jego imieniu (śmiech) i w końcu przyszedł czas na sformalizowanie naszego związku. Pewnie, że mi się chce. Zielone idee siedzą mi w głowie, a nadawanie kształtu naszemu projektowi przynosi mi wielką satysfakcję.
Ewa Sufin-Jacquemart: Ja również jestem zielona, choć droga dochodzenia do tej zieloności była długa i przebiegała przez różne etapy kształcenia czy zdobywania doświadczeń zawodowych. Jak najbardziej chce mi się zazieleniać, zwłaszcza, że tworzenie zielonego ruchu to, jak powiedział Michał, świetne doświadczenie. Uczymy się przez całe życie i to jest świetna lekcja. Jej efektem nie będzie ocena w dzienniczku, lecz lepszy świat.
Każde z nas ma za sobą kompletnie różną historię. Ty, Michale, jesteś miejskim i zielonym aktywistą świeżo po studiach. Ty, Ewo, masz za sobą karierę naukową i dyplomatyczną. Trzydzieści lat spędziłaś we Francji, a po powrocie do Polski założyłaś firmę zajmującą się społecznym i ekologicznym uwrażliwianiem biznesu...
Ewa: Pytasz o to, czy my w ogóle jesteśmy w stanie ze sobą rozmawiać i działać, skoro dzieli nas wiek i doświadczenie?
Nie, chciałbym Was zapytać o dochodzenie do bycia zielonym/zieloną. Michał dołączył do nas niedawno, ale za to w momencie ustabilizowania się zielonego ruchu politycznego w Europie. A Ty dojrzewałaś do „zieloności” na bieżąco, wraz z kształtowaniem się europejskich partii zielonych w latach 80. i 90.
Ewa: Tak, to co dziś nazywamy zielonym ruchem politycznym wciąż ewoluowało w ostatnich trzydziestu latach i miałam okazję tą ewolucję obserwować. Dzięki temu dziś mogę popierać Zielonych rękami i nogami. Wiem, jaki jest program, wiem, czego mogę się spodziewać. To zupełnie inaczej niż w przypadku wielu wykwitających ruchów „postępowych”, bardzo często efemerycznych, nierzadkoi bez wyraźnej tożsamości...
Michał: Zielony ruch polityczny wywodzi się z organizacji ekologicznych, obywatelskich. Był tworzony przez środowiska alternatywne, które długo poszukiwały. To wspaniałe doświadczenie, i zazdroszczę Ewie, że świadkowała temu, móc obserwować proces zmian, który w końcu doprowadza do tego, że Zieloni w Niemczech stają się drugą-trzecią siłą polityczną, Zieloni we Francji są w stanie utrzymać klub parlamentarny itp. Prowadziła do tego długa droga. Mówi się, że my w Polsce po ośmiu latach niewiele jeszcze osiągnęliśmy. Ja się z tą opinią nie zgadzam, bo uważam, że udało nam się zmienić bardzo wiele w postrzeganiu wielu spraw, doprowadzić do wprowadzenia wielu elementów naszego programu do agendy politycznej kilku partii parlamentarnych. Mamy za sobą dopiero kilkuletnią historię i w tym czasie wypracowaliśmy sobie tożsamość. Teraz musimy już tylko zbudować realną siłę! Jestem niecierpliwy i nie będę czekał dekady czy dwóch (śmiech).
Ewo, opowiedz o swoim życiu zawodowym. Mam wrażenie, że to, czym się zajmowałaś, sprzyjało przechodzeniu na zieloną stronę mocy. Chodzi mi o postrzeganie polityki, spraw społecznych i ekonomii w bardziej innowacyjny sposób, z większą wrażliwością.
Ewa: Wyjechałam do Francji na początku lat 80., czyli zaraz po studiach socjologicznych. Na miejscu nie było mi dane spełnić się jako socjolożka z powodu drastycznych cięć w systemie nauki podejmowanych przez prawicowy rząd Balladura. Pod koniec lat 80. byłam już więc informatyczką wdrażającą najnowocześniejsze systemy, a potem skuteczną specjalistką od reorganizacji. Te zajęcia pozwoliły mi patrzeć na pewne kwestie bardziej systemowo, w szerokim horyzoncie. Potem przeżyłam moje najpiękniejsze lata, koordynując projekty w wielkiej narodowej organizacji sportowo-turystycznej, która jest znana niemal każdemu mieszkańcowi Francji i która w każdym swoim działaniu była nastawiona na rozbudowę więzi społecznych, co jest zupełnie zbieżne z poglądami Zielonych. W połowie lat 90. odkryłam, że biznes nie musi się kierować wyłącznie zyskiem, a może być społecznie użyteczny. Zaczęłam więc zajmować się projektami CSR-owymi (społeczna odpowiedzialność biznesu – przyp. red.), skupiającymi się zwłaszcza na obszarze środowiska naturalnego i równowagi ekologicznej. Współpracowałam m.in. z firmą turystyczną Club Med. No a potem zaproponowano mi stanowisko dyplomatyczne w ambasadzie RP w Luksemburgu, u boku wspaniałej szefowej i nauczycielki Barbary Labudy. Po czterech latach tam postanowiłam wrócić do Polski i pomóc w jej zazielenianiu.
Michał: Od kiedy glosujesz na Zielonych?
Ewa: We Francji głosowałam na Zielonych, odkąd zdobyłam francuskie obywatelstwo. Szło to w parze z działalnością w organizacjach ekologicznych na poziomie lokalnym, angażowałam się w prace Rady Mieszkańców w podparyskim miasteczku Palaiseau, gdzie mieszkałam, oraz jako aktywny członek stowarzyszenia Palaiseau Autrement, które miało swoich pięciu radnych.
Skoro staliście się aktywistami politycznymi to zapewne macie swoją wizję Polski i świata. O jakiej Polsce, o jakim świecie marzycie?
Michał: Marzę o Polsce „fajnej”. Takiej, w której wszyscy będziemy się czuli dobrze. Kobiety i mężczyźni, wierzący i niewierzący, tubylcy i goście. Jak mówi Tomek Kitliński – „gość-innej”. Polsce rozwijającej się, niewykluczającej, dającej szanse. Takim też chciałbym widzieć świat. Zapisałem się do Zielonych, by o realizację tych wizji zabiegać. Nie mogą być tylko marzeniem. Muszą się ziścić!
Ewa: Ja marzę o Polsce ze wszech miar zielonej, więc również o Polsce, w której silny jest zielony ruch polityczny! Wracając do kraju, wiedziałam, że wcześniej czy później trafię do partii, aby wspierać jej działalność na tyle, na ile potrafię. Fakt, że w polskim Sejmie nie ma ani jednego posła kompetentnego w sprawach środowiska wydaje mi się bowiem wielką czarną plamą na polskiej demokracji i powodem archaicznej, nieprzystosowanej do wyzwań dzisiejszego świata polityki rządu.
Jakie hasła i obszary działań Zielonych są dla Was najważniejsze?
Michał: Jest jedno, które dla mnie jest kwintesencją – zrównoważony rozwój. Rozumiany jednak szerzej, nie tylko ekologicznie, ale i społecznie. Specyfika miejsca, w którym mieszkam, sprawia, że to właśnie zrównoważony rozwój miasta i samorządność (również w bardziej ogólnym znaczeniu) są głównymi obszarami mojego zainteresowania.
Ewa: Myślę, że Zieloni w Polsce muszą być szczególnie aktywni w obszarze ochrony środowiska. Tutaj musimy wnosić również wiedzę użyteczną społecznie. Luki w edukacji środowiskowej społeczeństwa najlepiej widać w polskiej polityce energetycznej: destrukcyjna, ideologiczna i nieracjonalna polityka energetyczna Polski oparta na węglu, gazie łupkowym i energetyce jądrowej... Beznadziejne prawo budowlane, brak troski o efektywność energetyczną, wspieranie energii odnawialnych sprowadzone do absurdu poprzez współspalanie zasobów leśnych z węglem. W innych tematach środowiskowych jest niewiele lepiej, np. dopuszczenie do rozplenienia się w Polsce GMO pozbawi Polskę szansy na stanie się europejskim spichlerzem żywności ekologicznej. Całe szczęście, że Unia pcha nas do poprawy gospodarki odpadami i zmusza do ochrony przyrody poprzez strefy Natura 2000.
Co lubicie robić w czasie wolnym, wolnym być może nawet od polityki..?
Michał: Specyfika mojego trybu życia sprawia, że czas wolny i „nie-wolny” przenikają się. Łatwiej byłoby mi określić, co robię dla przyjemności. Lubię gdy jest „fajnie”. Otaczają mnie ludzie, których towarzystwo lubię. Może być to spotkanie ze znajomymi, ale i kontakt z dobrą sztuką, lub z czyjąś mądrością.
Ewa: Ostatnie moje hobby wynika z zajmowanej przeze mnie funkcji wiceprzewodniczącej luksemburskiego stowarzyszenia Art Made in Luxembourg, w ramach którego staram się organizować polsko-luksemburskie wydarzenia kulturalne. Aktualnie koordynuję projekt realizowany wraz z Galerią Mostra, na marginesie IV Kongresu Kobiet i w partnerstwie z Ambasadą Luksemburga w Warszawie, zatytułowany „Kobiety dla jutra”. Wszystkie działania w ramach projektu ilustrować mają wkład kobiet różnych narodowości, pokoleń i dyscyplin sztuki w budowę lepszego świata opartego na współpracy i solidarności oraz na trosce o naszą planetę, czyli to, czemu chcę poświęcić całą moją energię.
Jakie postaci z polskiej i światowej sceny politycznej cenicie i dlaczego?
Michał: Cenię ludzi mądrych i odważnych. Ogromnym szacunkiem darzę Kuronia i Mazowieckiego – relikty czasów, gdy w polityce robiło się rzeczy duże. W światowej polityce niedościgłymi wzorcami są dla mnie Ghandi i Mandela – autorzy wielkich pokojowych rewolucji. Osób takiego formatu brakuje mi na naszej scenie politycznej. W obecnej, demokratycznej rzeczywistości nie widzę wielu polityków odważnych, przełamujących ograniczenia własnych koterii i grup interesu. Zarówno socjaldemokracja i liberalna gospodarczo prawica zajęte były w ostatnich latach ubezpieczaniem hazardowych transakcji grup kapitałowych, za które płaci tylko i wyłącznie społeczeństwo. Na szczęście jest jeszcze inna, zielona droga. To zielonym politykom europejskim ufam dziś najbardziej.
Ewa: Wymieniłabym setki kobiet – zielonych aktywistek, obywatelek, matek, ale najbardziej
podziwiam Barbarę Labudę, moją byłą szefową, cenię jej
uczciwość intelektualną i odwagę, a także duchową dojrzałość.
Czym zajmujecie się w swoich kołach?
Michał: W naszym kole staramy się współdzielić się pracą – tak, że większość działań angażuje wszystkich „dostępnych” członków. Jeśli zaś chodzi o obszar, na którym koncentruje się moja osobista uwaga, to jest to, jak wspominałem, szeroko rozumiana samorządność, zielone miasto i ekonomia społeczna. Wynika to po części z moich doświadczeń, a po części ze specyfiki Lublina, gdzie ta dziedzina wydaje mi się najbardziej godna upowszechnienie.
Ewa: W partii zajmuję się zmianami klimatycznymi i polityką energetyczną, a zwłaszcza problemami związanymi z eksploatacją gazu łupkowego. W kwestiach społecznych leżą mi na sercu sprawy wykluczenia z rynku pracy i biedy, kwestie niesprawiedliwości społecznej oraz dyskryminacja kobiet. Dlatego też uczestniczę w lokalnych, rozwijanych przez koło warszawskie, projektach edukacyjnych i uświadamiających. Kiedyś chciałabym
rozwijać współpracę z Zielonymi frankofońskimi, w szczególności
francuskimi i luksemburskimi.
Czego Wam życzyć?
Ewa: Skutecznego zazieleniania polskiej polityki!
Działajcie więc z zieloną energią! Po naszej rozmowie widać, że nie macie problemów ze współdziałaniem.
Michał: W Zielonych są bardzo różne osoby. Tworzymy kolorową mozaikę. Razem będziemy zazieleniać Polskę!