Kiedy szukamy źródeł obecnego ułożenia świata, często zdarza nam się sięgać do antycznych filozofów czy historiografów, czasem zaczytujemy się w prekursorach znaczących doktryn politycznych, ewentualnie myślimy o dobrym podręczniku do historii. Czasem jednak warto sięgnąć nieco bardziej niestandardowo, na przykład do twórczości Thorsteina Veblena. Ów syn norweskich imigrantów zrobił karierę naukową, bardzo intensywnie żeniąc analizę socjologicznej ewolucji społeczeństw z ekonomią. Jest zatem - jak donosi tak Wikipedia, jak i okładka książki, wydanej przez Muzę w ramach serii "Spectrum", przedstawicielem instytucjonalizmu - szkoły ekonomicznej, dla której badanie mechanizmów gospodarczych nie mogło obejść się bez pamięci o tym, że tkwią one w obrębie poszczególnych systemów myślowych.
Choć "Teoria klasy próżniaczej", bo to tę książkę zdarzyło mi się czytać, swoje lata ma, to jednak sporo obserwacji w niej zawartych warte jest prezentacji. Tyczą się one znacznie bardziej kwestii socjologicznych niż ekonomicznych. Samo pojęcie "klasy próżniaczej" (leisure class) nadal wydaje się adekwatne - w końcu nadal wiele jest osób, żyjących z własnego majątku czy też bankowych odsetek. Sporo mamy do czynienia (w rzeczywistości mediów masowych w szczególności) z osobami nie zajmującymi się pracą produkcyjną, lecz czymś przetłumaczonym jako próżnowanie - ilość celebrytek i celebrytów, z jakimi obcujemy i czerpiemy inspiracje nie pozwala odłożyć owej kategorii do szuflady. Sama "klasa próżniacza" zdaje się zmieniać i ewoluować, ba, należy zapytać się o jej jednorodność w postmodernistycznych czasach.
Veblen na szczęście już ponad 100 lat temu zdawał sobie sprawę z przemian zachodzących w wówczas przemysłowych społeczeństwach. Już wtedy widać było, że pierwotna, jednolita kultura próżniacza odchodzi w przeszłość. W poprzednich epokach rozwoju ludzkiego - dzikości i barbarzyństwa, warunki społeczne premiowały egoizm i rywalizację, podczas gdy pod koniec XIX wieku wśród ludzi majętnych pojawiać się zaczęło więcej przejawów altruizmu, także w stosunku do biedniejszych. Zdaniem Veblena do tej pory ewolucja społeczna działała na niekorzyść jednostek, które odrzucały dominujący model zachowania, podczas gdy w czasach jemu współczesnych zachowania altruistyczne przestały być traktowane jako dziwactwo - tym bardziej, że w ich obrębie istniało miejsce do rywalizacji, na przykład w zakresie prowadzenia działalności charytatywnej.
Warto zatem zdefiniować samo pojęcie klasy próżniaczej - wedle autora teorii na jej temat, to osoby, które nie muszą uczestniczyć w produkcji. Wytworzenie się tego typu klasy było możliwe dzięki przejściu z pierwotnych, bardziej pokojowych wspólnot plemiennych w kierunku podboju i akumulacji, dzięki której pojawiła się możliwość posiadania nadmiaru dóbr. Działania wojenne pomogły w rozwoju społecznej aprobaty i podziwu dla odwagi, a także w uniezależnieniu się pewnej grupy ludzi od pracy. Rozpoczęło się zjawisko niewolniczej pracy służebnej, wykonywanej także przez kobiety, jtóra stopniowo, wraz ze wzrostem zamożności, zmieniała się w tzw. "zastępcze próżnowanie". W średniowieczu na przykład próżnował już nie tylko rycerz, ale cały jego dwór, a niejako szefową całego ceremoniała stawała się jego żona. Odzwierciedlenie takiego stanu rzeczy widać nawet w wierzeniach religijnych - ówczesny katolicyzm pielęgnował nie tylko pamięć o Bogu, ale o zastępach świętych i aniołów, pogrążonych w wiecznej modlitwie.
W proces próżniactwa (a więc - przypomnijmy - działalności nieprodukcyjnej) od zawsze wciągnięta była warstwa duchowna. Zdaniem Veblena nieliczne wyjątki - takie jak pracujące zakony w katolicyźmie - nie podważają tej tezy, bowiem funkcjonowały one na obrzeżu działalności kościelnej. Kapłan jest dobrym przykładem "próżnowania zastępczego", gdyż powstrzymują się od pracy dla oddania czci bóstwu, w które wierzą. Im bardziej owe bóstwo ma ludzkie, a nie abstrakcyjne cechy, tym większa towarzyszy mu ozdobność szat kapłana. Osoby wierzące, biorąc udział w praktykach, niejako symbolizują swoje poddaństwo poprzez bycie odświętnie ubranymi.
Dwie ciekawe kwestie warte są odnotowania. Po pierwsze, Veblen w bardzo ciekawy sposób tłumaczy konserwatyzm klasy próżniaczej - dziś możliwy do zaobserwowania w tej jej części, która bardziej niż ostentacyjną konsumpcją (np. gwiazdy popkultury, najczęściej mające dość liberalne przekonania, jeśli jakiekolwiek mają) zajmuje się nadal ostentacyjnym próżnowaniem (duchowieństwo, pozostałości rodów szlacheckich). Ich zachowawczość zdaniem autora wynika z braku nacisków ekonomicznych. Klasy niższe, które odczuwają przymus ekonomiczny, odczuwać mają konieczność zmiany stosunków społecznych w celu poprawy swojego losu - klasy wyższe, dla których zastany system jest systemem gwarantującym możliwość zachowania próżniaczego trybu życia, będą dążyć do konserwacji dotychczasowej sytuacji. Schemat "bycia wzorem" dla gorzej usytuowanych pozwala zrozumieć, dlaczego np. spore grupy polskiego społeczeństwa po transformacji, karmione telewizyjną "Dynastią" i nadal przywiązane do kościoła katolickiego, dały się przekonać do konserwatywnej reakcji Prawa i Sprawiedliwości.
Dużo w "Teorii klasy próżniaczej" możemy przeczytać o emancypacji kobiet, który to temat był istotnym punktem debaty publicznej na przełomie XIX i XX wieku. Veblen uznaje, że dążenie kobiet do wyzwolenia się z zastępczego próżnowania na rzecz mężczyzn i osiągnięcie samodzielnej pozycji przez nie to chęć powrotu do pierwotnych, przedłupieżczych stosunków płci. Jest tu też sporo przemyśleń na temat roli sportu czy też funkcji edukacji wyższej - fragment ten brzmi jednak nieco anachronicznie, kiedy patrzymy się na dzisiejsze uwielbienie uniwersytetów dla przedmiotów ścisłych i technicznych, które zastąpiło dawne skupienie się na humanistyce. Lektura to dość wymagająca, ale z pewnością niosąca nieco ciekawych spostrzeżeń.
Choć "Teoria klasy próżniaczej", bo to tę książkę zdarzyło mi się czytać, swoje lata ma, to jednak sporo obserwacji w niej zawartych warte jest prezentacji. Tyczą się one znacznie bardziej kwestii socjologicznych niż ekonomicznych. Samo pojęcie "klasy próżniaczej" (leisure class) nadal wydaje się adekwatne - w końcu nadal wiele jest osób, żyjących z własnego majątku czy też bankowych odsetek. Sporo mamy do czynienia (w rzeczywistości mediów masowych w szczególności) z osobami nie zajmującymi się pracą produkcyjną, lecz czymś przetłumaczonym jako próżnowanie - ilość celebrytek i celebrytów, z jakimi obcujemy i czerpiemy inspiracje nie pozwala odłożyć owej kategorii do szuflady. Sama "klasa próżniacza" zdaje się zmieniać i ewoluować, ba, należy zapytać się o jej jednorodność w postmodernistycznych czasach.
Veblen na szczęście już ponad 100 lat temu zdawał sobie sprawę z przemian zachodzących w wówczas przemysłowych społeczeństwach. Już wtedy widać było, że pierwotna, jednolita kultura próżniacza odchodzi w przeszłość. W poprzednich epokach rozwoju ludzkiego - dzikości i barbarzyństwa, warunki społeczne premiowały egoizm i rywalizację, podczas gdy pod koniec XIX wieku wśród ludzi majętnych pojawiać się zaczęło więcej przejawów altruizmu, także w stosunku do biedniejszych. Zdaniem Veblena do tej pory ewolucja społeczna działała na niekorzyść jednostek, które odrzucały dominujący model zachowania, podczas gdy w czasach jemu współczesnych zachowania altruistyczne przestały być traktowane jako dziwactwo - tym bardziej, że w ich obrębie istniało miejsce do rywalizacji, na przykład w zakresie prowadzenia działalności charytatywnej.
Warto zatem zdefiniować samo pojęcie klasy próżniaczej - wedle autora teorii na jej temat, to osoby, które nie muszą uczestniczyć w produkcji. Wytworzenie się tego typu klasy było możliwe dzięki przejściu z pierwotnych, bardziej pokojowych wspólnot plemiennych w kierunku podboju i akumulacji, dzięki której pojawiła się możliwość posiadania nadmiaru dóbr. Działania wojenne pomogły w rozwoju społecznej aprobaty i podziwu dla odwagi, a także w uniezależnieniu się pewnej grupy ludzi od pracy. Rozpoczęło się zjawisko niewolniczej pracy służebnej, wykonywanej także przez kobiety, jtóra stopniowo, wraz ze wzrostem zamożności, zmieniała się w tzw. "zastępcze próżnowanie". W średniowieczu na przykład próżnował już nie tylko rycerz, ale cały jego dwór, a niejako szefową całego ceremoniała stawała się jego żona. Odzwierciedlenie takiego stanu rzeczy widać nawet w wierzeniach religijnych - ówczesny katolicyzm pielęgnował nie tylko pamięć o Bogu, ale o zastępach świętych i aniołów, pogrążonych w wiecznej modlitwie.
W proces próżniactwa (a więc - przypomnijmy - działalności nieprodukcyjnej) od zawsze wciągnięta była warstwa duchowna. Zdaniem Veblena nieliczne wyjątki - takie jak pracujące zakony w katolicyźmie - nie podważają tej tezy, bowiem funkcjonowały one na obrzeżu działalności kościelnej. Kapłan jest dobrym przykładem "próżnowania zastępczego", gdyż powstrzymują się od pracy dla oddania czci bóstwu, w które wierzą. Im bardziej owe bóstwo ma ludzkie, a nie abstrakcyjne cechy, tym większa towarzyszy mu ozdobność szat kapłana. Osoby wierzące, biorąc udział w praktykach, niejako symbolizują swoje poddaństwo poprzez bycie odświętnie ubranymi.
Dwie ciekawe kwestie warte są odnotowania. Po pierwsze, Veblen w bardzo ciekawy sposób tłumaczy konserwatyzm klasy próżniaczej - dziś możliwy do zaobserwowania w tej jej części, która bardziej niż ostentacyjną konsumpcją (np. gwiazdy popkultury, najczęściej mające dość liberalne przekonania, jeśli jakiekolwiek mają) zajmuje się nadal ostentacyjnym próżnowaniem (duchowieństwo, pozostałości rodów szlacheckich). Ich zachowawczość zdaniem autora wynika z braku nacisków ekonomicznych. Klasy niższe, które odczuwają przymus ekonomiczny, odczuwać mają konieczność zmiany stosunków społecznych w celu poprawy swojego losu - klasy wyższe, dla których zastany system jest systemem gwarantującym możliwość zachowania próżniaczego trybu życia, będą dążyć do konserwacji dotychczasowej sytuacji. Schemat "bycia wzorem" dla gorzej usytuowanych pozwala zrozumieć, dlaczego np. spore grupy polskiego społeczeństwa po transformacji, karmione telewizyjną "Dynastią" i nadal przywiązane do kościoła katolickiego, dały się przekonać do konserwatywnej reakcji Prawa i Sprawiedliwości.
Dużo w "Teorii klasy próżniaczej" możemy przeczytać o emancypacji kobiet, który to temat był istotnym punktem debaty publicznej na przełomie XIX i XX wieku. Veblen uznaje, że dążenie kobiet do wyzwolenia się z zastępczego próżnowania na rzecz mężczyzn i osiągnięcie samodzielnej pozycji przez nie to chęć powrotu do pierwotnych, przedłupieżczych stosunków płci. Jest tu też sporo przemyśleń na temat roli sportu czy też funkcji edukacji wyższej - fragment ten brzmi jednak nieco anachronicznie, kiedy patrzymy się na dzisiejsze uwielbienie uniwersytetów dla przedmiotów ścisłych i technicznych, które zastąpiło dawne skupienie się na humanistyce. Lektura to dość wymagająca, ale z pewnością niosąca nieco ciekawych spostrzeżeń.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz