Zauważyłem, że nie jest łatwo w ciągu paru godzin pobytu gdziekolwiek wyrobić sobie opinię o nawet relatywnie niewielkim zakątku miasta. Z drugiej zaś - chyba tylko osoba postronna może relatywnie bez emocji opisać wrażenia z podróży, spróbować wytropić mniejsze i większe absurdy, stwierdzić, czy w danym miejscu chciałoby mu się żyć czy też wcale niekoniecznie.
Jeśli chodzi o Ursus, to nie jest tu wcale tak źle. Zacząłem swoją przygodę nie od jego serca, ale od obrzeży - trafiłem bowiem pociągiem do Łowicza na stację Ursus Północny. Widać nań, że za wiele przy niej nie robiono od lat. A szkoda - niewielkim wysiłkiem można by ją zrewitalizować, a wejście na nią jest idealnie dostosowane do potrzeb osób na/z wózkiem czy też rowerzystek/rowerzystów. A okolica, na pograniczu dzielnicy i Włoch, jest na wycieczki rowerowe całkiem przyjemna. Bycie na granicy sprawia, że Ursus dość wyraźnie dzieli się na obszary z dominującą zabudową jednorodzinną, jak i te, na których dominują bloki. Te drugie to specjalność obszaru "Niedźwiadka" - stale rosnącej dzielnicy mieszkaniowej, która latami prosiła się o własną stację kolejową, bowiem jest dość mocno oddalona od stacji głównej - Warszawa Ursus.
To właśnie Ursus - Niedźwiadek był tym fragmentem dzielnicy, który obejrzałem najbardziej intensywnie. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie szerokie zaplecze sportowe, i to zarówno boiska, jak i pływalnia. Widać, że sporą część swoich potrzeb mieszkanki i mieszkańcy dzielnicy mogą załatwić na miejscu. Ba, mają nawet niemało terenów zielonych. Przy dość kuriozalnie wyglądającym kościele znajduje się niezgorszy, nowy, dynamicznie wyglądający park. Ale i tu nie brakuje osobliwości - przy wejściu od strony ulicy wchodzących wita wielki... słup linii przesyłowej. Zapewne stać tam musi, aczkolwiek z pewnością nie wygląda to dobrze. Część terenu jest jeszcze zamknięta, ale ma znaleźć się tam m.in. boisko do siatkówki, po raz kolejny potwierdzając sportowe zacięcie dzielnicy.
Nie ma tu już aż tyle starych, pofabrycznych, ceglanych budynków, skupionych głównie przy głównej stacji PKP. Naturalnie coraz więcej miejsca zaczynają zajmować sklepy, jednak na chwilę obecną nie widać tu ekscesów względem ich ilości. Teren daje szanse na odpoczynek i wybór życia bliżej warunków miejskich albo wiejskich. Widać jednak, że coraz większa grupa bloków na Niedźwiadku lata świetności ma już za sobą. Część, poddawana renowacji, zaczyna odzyskiwać blask, pojawiają się nowe, ale straszą też tabliczki o osypującym się tynku. Ot, taki kontrast.
Wydaje się, że dla Ursusa znaczącą kwestią, siłą rzeczy, musi być komunikacja z centrum miasta. Sprawdziłem - w niedzielę, autobusem przyspieszonym 517 niemal z pętli na Niedźwiadku do stacji przy Metrze Centrum jechało się, bez znaczących korków, 40 minut! Nic zatem dziwnego, że kluczowe jest tu dobre zintegrowanie dzielnicy ze wszystkimi dostępnymi stacjami PKP - inaczej trudno wyobrażać sobie zrównoważony rozwój obszaru i promowanie transportu publicznego. Parę linii autobusowych nie działa tu w weekendy - może to błąd? Z całą pewnością jednak, jeśli lokalny Urząd Dzielnicy chce poprawiać jakość życia mieszkanek i mieszkańców, to kwestie komunikacyjne muszą leżeć mu na sercu.
Jeśli chodzi o Ursus, to nie jest tu wcale tak źle. Zacząłem swoją przygodę nie od jego serca, ale od obrzeży - trafiłem bowiem pociągiem do Łowicza na stację Ursus Północny. Widać nań, że za wiele przy niej nie robiono od lat. A szkoda - niewielkim wysiłkiem można by ją zrewitalizować, a wejście na nią jest idealnie dostosowane do potrzeb osób na/z wózkiem czy też rowerzystek/rowerzystów. A okolica, na pograniczu dzielnicy i Włoch, jest na wycieczki rowerowe całkiem przyjemna. Bycie na granicy sprawia, że Ursus dość wyraźnie dzieli się na obszary z dominującą zabudową jednorodzinną, jak i te, na których dominują bloki. Te drugie to specjalność obszaru "Niedźwiadka" - stale rosnącej dzielnicy mieszkaniowej, która latami prosiła się o własną stację kolejową, bowiem jest dość mocno oddalona od stacji głównej - Warszawa Ursus.
To właśnie Ursus - Niedźwiadek był tym fragmentem dzielnicy, który obejrzałem najbardziej intensywnie. Bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie szerokie zaplecze sportowe, i to zarówno boiska, jak i pływalnia. Widać, że sporą część swoich potrzeb mieszkanki i mieszkańcy dzielnicy mogą załatwić na miejscu. Ba, mają nawet niemało terenów zielonych. Przy dość kuriozalnie wyglądającym kościele znajduje się niezgorszy, nowy, dynamicznie wyglądający park. Ale i tu nie brakuje osobliwości - przy wejściu od strony ulicy wchodzących wita wielki... słup linii przesyłowej. Zapewne stać tam musi, aczkolwiek z pewnością nie wygląda to dobrze. Część terenu jest jeszcze zamknięta, ale ma znaleźć się tam m.in. boisko do siatkówki, po raz kolejny potwierdzając sportowe zacięcie dzielnicy.
Nie ma tu już aż tyle starych, pofabrycznych, ceglanych budynków, skupionych głównie przy głównej stacji PKP. Naturalnie coraz więcej miejsca zaczynają zajmować sklepy, jednak na chwilę obecną nie widać tu ekscesów względem ich ilości. Teren daje szanse na odpoczynek i wybór życia bliżej warunków miejskich albo wiejskich. Widać jednak, że coraz większa grupa bloków na Niedźwiadku lata świetności ma już za sobą. Część, poddawana renowacji, zaczyna odzyskiwać blask, pojawiają się nowe, ale straszą też tabliczki o osypującym się tynku. Ot, taki kontrast.
Wydaje się, że dla Ursusa znaczącą kwestią, siłą rzeczy, musi być komunikacja z centrum miasta. Sprawdziłem - w niedzielę, autobusem przyspieszonym 517 niemal z pętli na Niedźwiadku do stacji przy Metrze Centrum jechało się, bez znaczących korków, 40 minut! Nic zatem dziwnego, że kluczowe jest tu dobre zintegrowanie dzielnicy ze wszystkimi dostępnymi stacjami PKP - inaczej trudno wyobrażać sobie zrównoważony rozwój obszaru i promowanie transportu publicznego. Parę linii autobusowych nie działa tu w weekendy - może to błąd? Z całą pewnością jednak, jeśli lokalny Urząd Dzielnicy chce poprawiać jakość życia mieszkanek i mieszkańców, to kwestie komunikacyjne muszą leżeć mu na sercu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz