Nic nowego? Znów - po momencie przybliżania się poparcia, poziom popularności PO i PiS zaczęły się od siebie oddalać. Wygląda na to, że kolejny miesiąc z rzędu rekordy notuje SLD, co - jak widać z projekcji rozkładu mandatów - przybliża je do możliwości współrządzenia. Chociaż PO minimalnie jeszcze bezwzględną większość notuje (pamiętajmy jednak, że różnice w poziomie poparcia w poszczególnych okręgach mogą nie być bez znaczenia, swoje np. zdobywają reprezentanci Mniejszości Niemieckiej), a z PSL jest już ona względnie stabilna, to jednak poziom ten jest daleki od umożliwienia partii Donalda Tuska spoczęcia na laurach. W obliczu coraz bardziej krytycznych mediów wszelkie wpadki rządu mogą skończyć się osłabnięciem w sondażach (ucieczka lewej flanki elektoratu Platformy do SLD jest od jakiegoś czasu realnym procesem), co może znacząco przemeblować koalicję rządzącą.
Nie ma już chyba większych wątpliwości, że inne formacje większych szans na zaistnienie zwyczajnie nie mają. PJN spadła poniżej progu finansowania formacji politycznych (3%), Ruch Poparcia jest od niego jeszcze bardziej odległy. Wszystko więc wskazuje na to, że w najbliższym Sejmie widzieć będziemy plus minus te same cztery partie, które weszły do niego w 2007 roku (SLD raczej nie będzie już miało na swoich listach członkiń i członków SDPL i PD), ewentualne zmiany mogą dotyczyć proporcji. Nadal otwarte pozostaje pytanie o wynik PiS - czy w ciągu pół roku raczej zbliży się do tego osiąganego przez Platformę, czy może to SLD będzie je doganiać i walczyć o drugie miejsce w tym politycznym wyścigu. Do tego peletonu dołączyć będzie skrajnie trudno, bardzo mało wskazuje na to, by na horyzoncie miała pojawić się partia, mająca realne szanse wejścia do głównego, politycznego nurtu. Takie czasy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz