Moja fascynacja periodykiem Fundacji Bęc Zmiana jest dość powszechnie znana, a jej rezultaty widoczne już były na tym blogu. Bardzo żałuję, że w eterze nie ma już audycji pomysłodawczyni tejże fundacji Bogny Świątkowskiej, "Walki uliczne", która była chyba jedyną poświęconą współczesnym procesom społecznym i artystycznym, zachodzącym w miastach. Intelektualny ferment trwa za to nadal w "Notesie na 6 tygodni", co niezmiennie mnie cieszy. Znalazłem nieco czasu, żeby przejrzeć najnowszy numer (drugi z nowym layoutem okładki) i jak zwykle znalazłem nieco ciekawych artykułów, o których bardzo pokrótce - wszak niedziela zapowiada się ciepła i słoneczna, zatem zaoszczędzony na czytaniu bardziej rozwiniętej notki poświęcić można na przykład na odpoczynek na świeżym powietrzu, albo na wejście na stronę Bęc Zmiany i przeczytanie samego "Notesu".
- Z całą pewnością polecić należy rozmowę Sebastiana Cichockiego z Susan Philipsz, która przygotowała "rzeźbę dźwiękową" w Parku Rzeźby na Bródnie. W bardzo interesujący sposób komponuje się ona z dyskusją na temat tego, czy artystki i artyści zawłaszczają, jak chcą niektórzy, czy może ubogacają przestrzeń zieloną. Park na Bródnie uważany jest za jedną z lepszych inicjatyw na styku ekologii i sztuki w Warszawie, a inicjatywa Philipsz dobrze się weń wpisuje. W określonych odstępach czasu megafony odtwarzają dźwięki identyfikacji radiowych z całego świata - z Wyspami Owczymi i Wietnamem włącznie. Z jednej strony znajoma nam forma - w odmiennym od znanych nam realizacjach - odwołuje się do uczucia poszukiwania ulubionej stacji w gąszczu radiowego szumu. Z drugiej, poprzez wykorzystanie nietypowej do tego eksperymentu przestrzeni, zmusza do racjonalizacji i zastanowienia się nad sensem i naszym miejscem na świecie.
- Przenieść się możemy - za pomocą artystycznej karawany - także do mniejszych ośrodków. Jakub Knera rozmawia z Emilią Orzechowską i Leną Dulą, koordynatorkami kampanii 736 km, polegającej na przemierzeniu trasy z Gdańska do Pragi i z powrotem, po drodze ingerując w życie lokalnych społeczności. Co ciekawe, wybijanie ich z dotychczasowego, leniwego rytmu za pomocą zaserwowania im eksperymentalnych happeningów nie spotkało się z wrogością, nawet, gdy zdawać się mogło konserwatywna wspólnota mogłaby nie być zadowolona. Gdy jedna z artystek weszła nago na zrujnowaną fontannę, zastępując dawną rzeźbę, nie stało się nic złego. Być może lokalne społeczności nie są aż tak zamknięte, jak chcielibyśmy je widzieć z perspektywy wielkiego miasta? Nierzadko proste rozwiązania przyczyniły się do zaskarbienia sympatii - jak postawienie żółtego schodka nad krawężnikiem, z którego "na skróty" korzystały starsze osoby. Pokazuje to, jak łatwo jest o wzajemne przenikanie się aktywizmu artystycznego i społecznego.
- Z innych ciekawych materiałów wypadałoby poświęcić nieco uwagi chociażby wywiadowi Pauliny Jeziorek z Heathem Buntingiem, tworzącym "mapy mentalne", pokazujące nasze powiązania z różnymi instytucjami publicznymi i rynkowymi, ale też kwestionującym ludzki konformizm za pomocą oryginalnych narzędzi, takich jak domek na drzewie 35 metrów nad ziemią czy nadanie ceny wszelkim czynnościom dnia codziennego, jakie wykonuje. Kto poszukuje ciekawych historii, będących bazą nowoczesnych akcji artystycznych, znajdzie takową w tekście Stacha Szabłowskiego o ciekawym zdjęciu Kuby Bąkowskiego. Jaka to historia i co przedstawia to zdjęcie? Sprawdźcie, warto.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz