10 czerwca 2010

ZaUWażalna debata

Cudów nie było, chociaż jak na polskie warunki nie było znowuż tak źle. Zebranie w jednym miejscu 8 z 10 kandydatów na urząd prezydencki to całkiem niezły wynik, zatem Uniwersytetowi Warszawskiemu i współtworzącym imprezę studentkom i studentom należą się spore podziękowania. Nie było to coś, czym byłem jakoś specjalnie zachwycony - o tym dlaczego, za chwil parę - ale wysiłki należy docenić, zapewne nie będziemy już mieli do czynienia z podobną, równie demokratyczną wymianą zdań między osobami ubiegającymi się o najwyższy ponoć urząd w państwie. Szkoda, że Jarosław Kaczyński i Grzegorz Napieralski nie skorzystali z tej promocyjnej szansy, sądzę, że nie wypadliby w starciu z resztą tak źle. Szczególnie lider SLD powinien się nad tym faktem zastanowić, bo Kaczyński w ten dzień zaliczył przynajmniej dobrze przyjęte przemówienie w Lublinie. Nadal jednak uważam, że realnej debaty jak nie było, tak nie ma.

Zasmucił mnie przede wszystkim fakt, że spora część mediów informacyjnych zlekceważyła debatę. Być może TVP i TVN nadal liczą na to, że najważniejsze dyskusje tej kampanii pojawią się na ich antenach, jednak ograniczenie dostępu do niej do osób, mogących obejrzeć ją na żywo w dawnym budynku biblioteki uniwersyteckiej, w sieci lub posłuchać ją, jeśli znaleźli się w zasięgu radia TOK FM, to fakt dość smutny. Podczas samej debaty widać było wyraźnie, że osoby ją przygotowujące nie widziały chociażby niedawnych debat przedwyborczych w Wielkiej Brytanii, których przygotowanie techniczne i precyzja formatu (abstrahując od wykluczenia z niej partii politycznych spoza "wielkiej trójki") może być uznana niemal za wzorową, chociaż oczywiście nie można zapominać o szaleńczym tempie jej przygotowania. Zabrakło nieco interakcji między poszczególnymi kandydatami, która mogłaby zdynamizować nieco atmosferę. Całość przypominała bardziej panel dyskusyjny niż żywą wymianę zdań na temat rzeczywistości i alternatywnych wizji prezydentury.

Część pierwsza, a więc pytania od prowadzących studentów, była dość sztampowa i na wysokim stopniu ogólności. Pytania merytoryczne, związane z poglądami kandydatów (którzy w swoich wypowiedziach celnie pokazali na środki aktywnego współkształtowania przez prezydenta polityki państwa, takie jak weto czy inicjatywa ustawodawcza), dotyczyły polityki zagranicznej, obronności i edukacji. W tej części padła jedna, bardzo ważna deklaracja. Panie i Panowie, Bronisława Komorowskiego od dziś można trzymać za słowo, podkreślił on bowiem konieczność zachowania bezpłatnych, publicznych studiów wyższych, zatem jeśli zdobędzie prezydenturę, oczekiwać od niego należy zachowanie tej ważnej z punktu widzenia rozwoju kraju deklaracji. Sporą wadą części drugiej, a więc pytań do kandydatów, zebranych z sali i poprzez Internet, nie były kierowane do wszystkich kandydatów. Wielka szkoda, że pytanie o legalizację związków partnerskich trafiło jedynie do Janusza Korwin-Mikkego, a o stosunku do narkotyków wypowiedzieli się raptem Andrzej Olechowski i Waldemar Pawlak. Część uczestników, jak Kornel Morawiecki, usiłowała do wypowiedzi poprzedników wracać, jednak fakt faktem, że jeśli dla kogoś tego typu kwestie były ważne, to nie zapoznał się z pełną polityczną paletą barw.

Mimo pewnych ograniczeń związanych z przyjętym formatem w debacie na UW pojawiło się dużo najróżniejszych pomysłów, tematów i spojrzeń, które zwykle nie pojawiają się w głównym nurcie politycznej debaty w Polsce. Tym większa zatem strata, że część mediów nie zdecydowała się na jej bezpośrednie transmitowanie. Pomysły na to, by połowa armii na stałe brała udział w akcjach zbrojnych (Janusz Korwin-Mikke) kontrowane były z krytyką polskiej obecności w Iraku i wysokości wydatków na armię (odpowiednio - Andrzej Lepper i Bogusław Ziętek), lider PPP mógł zaprezentować swoje pomysły na Europę Socjalną, takie jak wspólny kodeks pracy i ustawową likwidację "umów śmieciowych", Kornel Morawiecki, choć miał problemy z artykulacją swoich przekonań, potrafił zaskoczyć śmiałą krytyką dążeń do komercjalizacji usług publicznych i wsparciem pomysłu edukacji seksualnej w szkołach. Co więcej, pojawił się nawet temat zielonej energetyki, promowanej przez Waldemara Pawlaka i Andrzeja Leppera jako metoda osiągania bezpieczeństwa energetycznego. Merytorycznych postulatów zatem - jak widać - wcale nie zabrakło.

Jak zatem widać, choć debata nie była bez wad, mam powody sądzić, że lepszej już nie będzie. Na razie szykuje się bowiem niedzielny "pojedynek trzech" w TVP (Kaczyński, Napieralski i Pawlak, Komorowski ma zamiar ją zbojkotować), i - być może - starcie Komorowski-Kaczyński w TVN i TVN 24. Ani nie dają one wszystkim startującym równych szans, jakie oferowała opcja dyskusji na UW, ani też nie wygląda na to, by miały one wpływać pozytywnie na rozszerzenie pola debaty publicznej. Co gorsza, bardzo prawdopodobne, że to właśnie one będą miały większy wpływ na wynik wyborów niż środowa debata studencka. Wielka szkoda, bo przez co mało kto będzie np. pamiętał o deklaracji przywiązania Komorowskiego do zrównoważonego rozwoju społecznego, ekologicznego i ekonomicznego kraju - i tym samym mało kto będzie go z jej realizacji rozliczał. Gdyby takie właśnie debaty jak ta uniwersytecka pojawiały się w mediach częściej, bylibyśmy z kulturą polityczną ciut bliżej Wielkiej Brytanii, a tak pozostajemy niebezpiecznie blisko włoskiej mediokracji.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...