Zmiany biorą się najczęściej z wyjątkowego układu ich potrzeby oraz czystego przypadku. W wypadku zmian w wyglądzie tego bloga czynnikiem, który do zmiany dodatkowo zachęcił, jest sesja. Jak sporo z nas wie, to wyjątkowy czas, kiedy w przerwie nauki sprzątamy więcej niż zwykle, bardziej dbamy o paznokcie, odkrywamy niespodziewanie talenty kulinarne - słowem, czas magicznego zawieszenia. Chociaż myśl o zmianach chodziła mi nieśmiało po głowie, mało prawdopodobne, bym bez takiego katalizatora zdecydował się na coś, na co przyszła wreszcie pora, z najróżniejszych przyczyn. Tak tak, w środku kampanii prezydenckiej (chociaż mam wrażenie, że jest ona wyjątkowo niemrawa, nie licząc niekończących się debat na temat debat) będę pisał o Zielonej Warszawie, a więc o blogu, który ma już 3 lata i właśnie, przed paroma dniami, przeżył jedną z większych przemian w swoim życiu. Wzbudziły one pewne zaciekawienie, zatem sądzę, że skoro "profesjonalni politycy" mogą machać gumowymi penisami, to ja mogę sobie pozwolić na chwilowe ignorowanie takiego dyskursu i wprowadzić w przestrzeń publiczną temat estetyczno-polityczny.
Gdy 3 lata temu zakładałem Zieloną Warszawę jako narzędzie promowania zielonej polityki, nie do końca wiedziałem, jak ta przygoda się skończy. Owszem, blogowałem i wcześniej, jednak obecne przedsięwzięcie jest bodaj najbardziej konsekwentnie przeze mnie prowadzonym od lat. Dorobiła się tysięcy czytelniczek i czytelników (miesięcznie w okolicach 3 tysięcy, czasem ciut mniej, czasem znacznie więcej, ale nie będę czarował, że zaraz wyprzedzę w odwiedzinach wyszukiwarkę Google), a teksty z niej pojawiały się już np. na portalach internetowych Feminoteki, Krytyki Politycznej czy Lewica.pl, a na papierze chociażby w Gazecie Stołecznej czy magazynie Związkowiec OPZZ. Bardzo to cieszy. Szata graficzna wymagała jednak pewnych zmian. 3 lata temu była bardzo na czasie, wtedy nie było jeszcze takiej mody na minimalizm wystroju w sieci, zatem przy pomocy odpowiedniego majstrowania przy ustawieniach szablonu dało się zrobić stronę kolorową i odróżniającą się nieco od innych blogów, nawet tych, używających obecnego szymela. To, co było dobre na rok 2007 i na świeżą inicjatywę, w 2010 może już nieco trącić myszką.
Przy wyborze nowego szablonu kierowałem się podstawową zasadą - zwiększenia przejrzystości. Udało się znaleźć projekt na tyle elastyczny, że po drobnym podrasowaniu idealnie spełnia te wymagania. Wysoki kontrast między kolorem tła a tekstu, a także zwiększenie czcionki z pewnością wpłynie na poprawę komfortu pisania - podobno dodatkową zaletą może być powrót czcionki szeryfowej, nie do końca dowierzam w to, by miała przyspieszać czytanie, ale Georgia - w przeciwieństwie do innych tego typu - trzyma fason. Paradoksalnie, w wypadku tak sporej zmiany w kierunku większej ascetyczności wystroju, dużo większą uwagę zwraca się właśnie na tego typu detale. Cieszę się również dlatego, że strona jest teraz bardziej przyjazna dla osób z wadami wzroku, co wpływa na poprawę dostępności bloga. Zmniejsza także tym samym wykluczenie cyfrowe, co - nie będę ukrywał - jest ukłonem w kierunku akcji Partii Demokratycznej, mającej na celu przystosowanie stron w sieci do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Jako że akcja jest szczytna, nie widzę powodu, by o niej nie wspomnieć.
Udało się także doprowadzić do jeszcze jednej, ważnej rzeczy - rozszerzenia przestrzeni, zajmowanej przez artykuły. W ten sposób, pomimo zwiększenia czcionki, nie doszło do wydłużenia przestrzeni, zajmowanej przez posty. Kiedy na stronie głównej nie będzie artykułów "ponadnormatywnych" (czyli dłuższych niż standardowe 5 do 7 akapitów) widoczną stanie się również kolejna zmiana - skrócenie długości strony bloga, idące w duchu dążenia do kondensowania treści. Wraz z uporządkowaniem paska bocznego, aktualizacją linków i przeniesieniem całości na lewą stronę daje to, muszę przyznać, zupełnie nową jakość. Ponieważ specjaliści medialni twierdzą, że uwaga osoby czytającej kieruje się w prawą część strony, treści artykułów będą teraz znacznie lepiej wyeksponowane. Wspomniana już rozszerzona przestrzeń paska głównego daje też więcej miejsca na zdjęcia czy filmy, do tej pory pojawiające się na blogu w bardzo niewielkich rozmiarach. Warto także wspomnieć o drobnostce, która ma jednak spory wpływ na odbiór wizualny strony, a mianowicie wyśrodkowaniu i powiększeniu tytułu Zielonej Warszawy. Teraz - może zabrzmi to nieskromnie, ale co tam - mam poczucie wchodzenia na stronę poważnego, acz (jeszcze) niszowego pisma publicystycznego. O to zresztą chodziło.
Zmniejszeniu uległa paleta kolorów, co zwiększa nieco powagę strony. Zielonych akcentów nie mogło zabraknąć, odrobina czerwieni wprowadza nieco ciepła i dynamiki - niestety na białej powierzchni inne, standardowo sugerowane przez Bloggera kolory były dość słabo widoczne. Wszystko to w sumie trochę po kwietniowym kongresie partii i późniejszych decyzjach nowych władz, wprowadzających między innymi nowe, partyjne logo (na zdjęciu). Wydaję mi się, że tak jak poprzedni wystrój pasował do starego, tak ten nowy w jakiś sposób odwołuje się do ducha naszego nowego, partyjnego symbolu. Liczę zatem na to, że zrewitalizowaną Zieloną Warszawę będzie się Wam czytać co najmniej równie miło, jak tę w dotychczasowej oprawie. Powoli czas już mówić też o tym, że na blogu jest już ponad 850 postów, więc konsekwentnie zbliżamy się do magicznej liczby 1.000. Myślę, że trzeba będzie ten fakt w odpowiedni sposób odnotować.
Gdy 3 lata temu zakładałem Zieloną Warszawę jako narzędzie promowania zielonej polityki, nie do końca wiedziałem, jak ta przygoda się skończy. Owszem, blogowałem i wcześniej, jednak obecne przedsięwzięcie jest bodaj najbardziej konsekwentnie przeze mnie prowadzonym od lat. Dorobiła się tysięcy czytelniczek i czytelników (miesięcznie w okolicach 3 tysięcy, czasem ciut mniej, czasem znacznie więcej, ale nie będę czarował, że zaraz wyprzedzę w odwiedzinach wyszukiwarkę Google), a teksty z niej pojawiały się już np. na portalach internetowych Feminoteki, Krytyki Politycznej czy Lewica.pl, a na papierze chociażby w Gazecie Stołecznej czy magazynie Związkowiec OPZZ. Bardzo to cieszy. Szata graficzna wymagała jednak pewnych zmian. 3 lata temu była bardzo na czasie, wtedy nie było jeszcze takiej mody na minimalizm wystroju w sieci, zatem przy pomocy odpowiedniego majstrowania przy ustawieniach szablonu dało się zrobić stronę kolorową i odróżniającą się nieco od innych blogów, nawet tych, używających obecnego szymela. To, co było dobre na rok 2007 i na świeżą inicjatywę, w 2010 może już nieco trącić myszką.
Przy wyborze nowego szablonu kierowałem się podstawową zasadą - zwiększenia przejrzystości. Udało się znaleźć projekt na tyle elastyczny, że po drobnym podrasowaniu idealnie spełnia te wymagania. Wysoki kontrast między kolorem tła a tekstu, a także zwiększenie czcionki z pewnością wpłynie na poprawę komfortu pisania - podobno dodatkową zaletą może być powrót czcionki szeryfowej, nie do końca dowierzam w to, by miała przyspieszać czytanie, ale Georgia - w przeciwieństwie do innych tego typu - trzyma fason. Paradoksalnie, w wypadku tak sporej zmiany w kierunku większej ascetyczności wystroju, dużo większą uwagę zwraca się właśnie na tego typu detale. Cieszę się również dlatego, że strona jest teraz bardziej przyjazna dla osób z wadami wzroku, co wpływa na poprawę dostępności bloga. Zmniejsza także tym samym wykluczenie cyfrowe, co - nie będę ukrywał - jest ukłonem w kierunku akcji Partii Demokratycznej, mającej na celu przystosowanie stron w sieci do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Jako że akcja jest szczytna, nie widzę powodu, by o niej nie wspomnieć.
Udało się także doprowadzić do jeszcze jednej, ważnej rzeczy - rozszerzenia przestrzeni, zajmowanej przez artykuły. W ten sposób, pomimo zwiększenia czcionki, nie doszło do wydłużenia przestrzeni, zajmowanej przez posty. Kiedy na stronie głównej nie będzie artykułów "ponadnormatywnych" (czyli dłuższych niż standardowe 5 do 7 akapitów) widoczną stanie się również kolejna zmiana - skrócenie długości strony bloga, idące w duchu dążenia do kondensowania treści. Wraz z uporządkowaniem paska bocznego, aktualizacją linków i przeniesieniem całości na lewą stronę daje to, muszę przyznać, zupełnie nową jakość. Ponieważ specjaliści medialni twierdzą, że uwaga osoby czytającej kieruje się w prawą część strony, treści artykułów będą teraz znacznie lepiej wyeksponowane. Wspomniana już rozszerzona przestrzeń paska głównego daje też więcej miejsca na zdjęcia czy filmy, do tej pory pojawiające się na blogu w bardzo niewielkich rozmiarach. Warto także wspomnieć o drobnostce, która ma jednak spory wpływ na odbiór wizualny strony, a mianowicie wyśrodkowaniu i powiększeniu tytułu Zielonej Warszawy. Teraz - może zabrzmi to nieskromnie, ale co tam - mam poczucie wchodzenia na stronę poważnego, acz (jeszcze) niszowego pisma publicystycznego. O to zresztą chodziło.
Zmniejszeniu uległa paleta kolorów, co zwiększa nieco powagę strony. Zielonych akcentów nie mogło zabraknąć, odrobina czerwieni wprowadza nieco ciepła i dynamiki - niestety na białej powierzchni inne, standardowo sugerowane przez Bloggera kolory były dość słabo widoczne. Wszystko to w sumie trochę po kwietniowym kongresie partii i późniejszych decyzjach nowych władz, wprowadzających między innymi nowe, partyjne logo (na zdjęciu). Wydaję mi się, że tak jak poprzedni wystrój pasował do starego, tak ten nowy w jakiś sposób odwołuje się do ducha naszego nowego, partyjnego symbolu. Liczę zatem na to, że zrewitalizowaną Zieloną Warszawę będzie się Wam czytać co najmniej równie miło, jak tę w dotychczasowej oprawie. Powoli czas już mówić też o tym, że na blogu jest już ponad 850 postów, więc konsekwentnie zbliżamy się do magicznej liczby 1.000. Myślę, że trzeba będzie ten fakt w odpowiedni sposób odnotować.
4 komentarze:
Czytam już tego bloga od dłuższego czasu i muszę Cię pochwalić za wprowadzone zmiany. Blog jest znaczne bardziej przejrzysty, zaś czytanie postów nie jest już tak męczące. Było z powodu małej czcionki, a także niewielkiej przestrzeni, w jakiej znajdowały się posty. Jestem też przeciwniczką kolorowych czcionek na różnych tłach, ale to zapewne tylko moja opinia, że bardziej męczą wzrok.
Pozdrawiam!
Nikola napisała, że tylko ja męczą kolorowe litery na kolorowym tle. Nie tylko Ciebie! Blog czyta się sprawnie szybko bez męczenia wzroku a strona jest nasycona informacjami konkretnymi i na temat. Jest OK!
Kuba K.
Bardzo Wam dziękuję za komentarze i za pozytywne ocenienie zmian :) Zdanie osób czytających jest w tym względzie bardzo ważne, bo sam widzę swojego bloga głównie od strony jego "bebechów", więc siłą rzeczy rzadko go odwiedzałem - także po to, by nie podbijać sobie oglądalności ;) Mi też teraz lepiej się go przegląda, np. w poszukiwaniu informacji. Słyszałem i głosy nostalgiczne, ale liczę na to, że się przyzwyczają :)
Pozdrawiam ciepło, bo sesyjnie ;)
A jednak, a jednak...
Spójrzcie np. na tego bloga:
http://puszcza-bialowieska.blogspot.com/2010/06/brawo-mysliwi.html
Mówi wam to coś??? :)))
Prześlij komentarz