Czerwiec jest dość unikalnym miesiącem dla tego typu uśrednień. Mamy bowiem szansę porównać adekwatność badań sondażowych z wynikami wyborczymi. Chociaż oczywiście w przeciągu miesiąca nastroje mogły się nieco pozmieniać, to jednak ogólne tendencje zdają się być widoczne. Zasadniczo sondażowe uśrednienie nie różni się mocno od wyników z 7 czerwca, pewne prawidłowości są jednak widoczne. Widać sondażową nadreprezentację Platformy Obywatelskiej (o 2,9 punkta procentowego większe poparcie w badaniach opinii) i niedoszacowanie PiS (i to aż o 4,1 pkt.proc.) i SLD (różnica 3,2 pkt. proc.). O ile zatem proporcje większej zmianie nie ulegają, to jednak na poziomie podziału mandatów, tak w PE, jak i w rodzimym Sejmie, miałyby one kolosalne znaczenie. Gdyby 7 czerwca proporcje głosów byłyby takie, jak na załączonym obrazku, to PO zamiast 25 mogłaby mieć 29 osób w Brukseli, PiS - 14 zamiast 15, a SLD - 4 zamiast 7.
Oczywiście wyników znacząco interpretować nie trzeba - mamy stagnację, która na chwilę obecną wygląda na dość długotrwałą. Chociaż kto wie - zalewające Polskę powodzie i plany dotyczące rewizji budżetu, tworzące nerwową atmosferę wokół ewentualnego cięcia wydatków i wzrostu podatków mogą pogorszyć nastroje społeczne. Mało jednak prawdopodobne, by miał na tym skorzystać PiS - nie wygląda na to, by miał on przyciągać kogoś poza swym wiernym elektoratem, o czym świadczy silna regionalizacja jego poparcia i jego skupienie na terenach dawnej Kongresówki i Galicji.
Po wyborach SLD nie miało już tak dobrych sondaży jak w maju, nie mówiąc już o zbliżeniu się do wyniku wyborczego. Jeden sondaż "Rzeczpospolitej", dający im na początku czerwca 15% wiosny nie uczynił, a powyborcze kłótnie i rozliczenia raczej popularności nie przysporzyły. Poprawiła się za to sondażowa pozycja PSL - jest chyba jasne, że historie o odejściu tej partii w polityczny niebyt były zdecydowanie przesadzone.
Przestrzeń między "wielką czwórką" a resztą zamiast maleć zdaje się rosnąć. Sondażownie zaraz po wyborach przestały badać poparcie dla CentroLewicy i wróciły do odrębnego liczenia SDPL i PD. Żadna z mniejszych formacji nie przekracza nawet 2%, i nie pomaga tu ani posiadanie reprezentacji sejmowej (SDPL), ani kontrola nad mediami publicznymi (LPR, startujący w eurowyborach pod szyldem Libertasu).
Nic nowego pod słońcem zatem...
Oczywiście wyników znacząco interpretować nie trzeba - mamy stagnację, która na chwilę obecną wygląda na dość długotrwałą. Chociaż kto wie - zalewające Polskę powodzie i plany dotyczące rewizji budżetu, tworzące nerwową atmosferę wokół ewentualnego cięcia wydatków i wzrostu podatków mogą pogorszyć nastroje społeczne. Mało jednak prawdopodobne, by miał na tym skorzystać PiS - nie wygląda na to, by miał on przyciągać kogoś poza swym wiernym elektoratem, o czym świadczy silna regionalizacja jego poparcia i jego skupienie na terenach dawnej Kongresówki i Galicji.
Po wyborach SLD nie miało już tak dobrych sondaży jak w maju, nie mówiąc już o zbliżeniu się do wyniku wyborczego. Jeden sondaż "Rzeczpospolitej", dający im na początku czerwca 15% wiosny nie uczynił, a powyborcze kłótnie i rozliczenia raczej popularności nie przysporzyły. Poprawiła się za to sondażowa pozycja PSL - jest chyba jasne, że historie o odejściu tej partii w polityczny niebyt były zdecydowanie przesadzone.
Przestrzeń między "wielką czwórką" a resztą zamiast maleć zdaje się rosnąć. Sondażownie zaraz po wyborach przestały badać poparcie dla CentroLewicy i wróciły do odrębnego liczenia SDPL i PD. Żadna z mniejszych formacji nie przekracza nawet 2%, i nie pomaga tu ani posiadanie reprezentacji sejmowej (SDPL), ani kontrola nad mediami publicznymi (LPR, startujący w eurowyborach pod szyldem Libertasu).
Nic nowego pod słońcem zatem...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz