17 lipca 2009

Koszty zewnętrzne

Całkiem niedawno przetarłem lekko oczy ze zdumienia. Zerkam od czasu do czasu na pewien portal, który ma łączyć ludzi przepełnionych wiarą w wolność, a tam znajduję tekst dotyczący chińskiej gospodarki. Autor zachwyca się w nim jej tempem rozwoju, wieszczy, że wyciągnie ona świat z recesji, a to wszystko dzięki niskim kosztom pracy, małej ilości regulacji etc. Ani przez chwilę piszący artykuł liberał nie wspomniał o nędzy (chyba że o tej, zawinionej przez przewodniczącego Mao - ta współczesna już nie jest istotna), łamaniu praw człowieka, na przykład w stosunku do mniejszości narodowych, czy też o wyzysku panującym w tamtejszych zakładach produkcyjnych. Wolność staje się pojęciem coraz tańszym - najlepiej ograniczyć je do stwierdzenia, by państwo nie przeszkadzało przedsiębiorcom, nawet w ograniczaniu wolności swoich pracownic i pracowników. Niech dla nas, bogatych Europejek i Europejczyków, wszystko będzie tanie - losem ludzi za Wielkim Murem przejmować się już nie trzeba.

Nie zachęcam tutaj do bojkotu towarów Made in China - w dzisiejszym zglobalizowanym świecie nic nie jest niestety tak proste, jakbyśmy sobie tego życzyli. Nasz bojkot to także ryzyko utraty miejsc pracy i całkiem niemałej nędzy dla milionów ludzi. W Państwie Środka miliony nadal wegetują, chociaż ten sam rząd, który cenzuruje Internet i tłumi dążenia do autonomii Sinciangu i Tybety, jednocześnie swą polityką podnosi z dna upokorzenia kolejne miliony. Toczy się tam interesujący dla postronnego obserwatora (a niekiedy traumatyczny dla Chinki czy Chińczyka) targ - partia komunistyczna daje ekonomiczną wolność młodym, wykształconym ludziom z materialnymi aspiracjami, ale w zamian wymaga posłuszeństwa. Wiele osób na taki układ się godzi, ci zaś, którym nie jest on na rękę, szukają sposobów na wyrażenie swojego buntu, które nie skończą się dla nich więzieniem bądź nawet karą śmierci. Brutalna zabawa w kotka i myszkę trwa.

Życie bez chińskich produktów bywa bardzo ciężkie, o czym przekonała się pewna dziennikarka. Jej postanowienie dotyczące odstawienia w kąt towarów z Dalekiego Wschodu po paru tygodniach wzięło w łeb po tym, kiedy dla dzieci trzeba było sprowadzać koszmarnie drogie buty włoskie w zastępstwie tańszych, chińskich odpowiedników. Bojkoty tego typu towarów tak naprawdę stają się bojkotami zachodnich koncernów, przenoszących do Chin swoją produkcję. Zlecają ją lokalnym podwykonawcom, zatem jeśli wykryte zostaną nieprawidłowości, takie jak nieregulowany czas pracy czy łamanie norm BHP, zawsze usiłują się od tego typu procederów odciąć. Publiczne oburzenie po wykryciu pierwszych tego typu przypadków w latach 90. XX wieku zmusiło wiele z owych firm do przyjęcia kodeksów etycznych inwestycji, jednak nadal przykładów nadużyć i zwykłej eksploatacji ludzi rodem z XIX-wiecznej Europy nie brakuje. Dość wspomnieć takie ekscesy, jak 7-dniowy tydzień pracy po 12-16 godzin za równowartość 35 centów za godzinę, opisane w książce "No Logo" Naomi Klein.

Oczywiście nie jest też tak, że wyzysk ów jest zjawiskiem stałym i niezmiennym - nawet rząd chiński dąży do jego ograniczania. Wszelkie jednak zmiany, takie jak bardziej sztywne regulacje w obrębie kodeksu pracy, są dość mocno krytykowane przez grupy interesów, takie jak wspomniane wcześniej koncerny zagraniczne, mające świadomość, że zaostrzenie norm oznacza dla nich wzrost kosztów funkcjonowania. Dziś, gdy coraz wyraźniej widać skalę eksploatacji tak ludzi, jak i środowiska naturalnego, tego typu działania należy odnotować z aprobatą. Również globalny kryzys - paradoksalnie - stanowi szansę na wzrost poziomu wydatków związanych z ograniczeniem dysproporcji społecznych i przestawianiem gospodarki na tory bliższe koncepcji zrównoważonego rozwoju. Warto wspomnieć, że Chiny już dziś powoli wyrastają na lidera pod względem wykorzystania potencjału energetyki wiatrowej, co zadaje kłam twierdzeniom, że Państwo Środka nie jest w stanie przyłączyć się do działań służących zatrzymaniu zmian klimatycznych.

Co zatem nam pozostaje - przede wszystkim pamięć - i dawanie świadectwa. Na rodzimym poletku może to oznaczać na przykład branie udziału w demonstracjach, czy też informowaniu o drugiej stronie chińskiego cudu gospodarczego. W najbliższy weekend w Warszawie będziecie miały i mieli okazję do tego, by przyłączyć się do działań przypominających o łamaniu praw człowieka w tym kraju - szczegóły poniżej, ja zaś zachęcam i zapraszam w imieniu Fundacji "Inna Przestrzeń", która organizuje działania na rzecz nazwania jednego ze stołecznych rond mianem Ronda Wolnego Tybetu.

Warszawa: Namalujmy Rondo Wolnego Tybetu!

Namalujmy Rondo Wolnego Tybetu! Przyjdź, włącz się, powiadom znajomych. Warszawa, 17-19 lipca skrzyżowanie Kasprzaka i Al. Prymasa 1000-lecia.

Dziennikarzy zapraszamy w niedzielę na godz. 11.00, kiedy będą odbijane ostatnie szablony; możliwość spotkania twórców i aktywistów przy pracy.

Fundacja Inna Przestrzeń, grupa 3fala.art.pl oraz Citydoping zapraszają wszystkich, którzy będą chcieli za pomocą przygotowanych przez nas szablonów napisać powtarzane niczym mantrę hasło „Wolny Tybet”. Namalowana zostanie również nazwa Rondo Wolnego Tybetu oraz portret Dalajlamy który 29 lipca odbierze Honorowe Obywatelstwo M.St. Warszawy.

Malujemy w intencji praw człowieka i wolności dla Tybetańczyków: od piątku do niedzieli od 9.00 do 18, w niedzielę do 13.00. W niedzielę możesz przyjść, przynieść własną koszulkę i odbić sobie pamiątkowy szablon związany z Tybetem! Osobom które chcą pomóc w malowaniu przypominamy o zabraniu roboczego stroju.

Przypominamy: w listopadzie 2008 r. Rada Dzielnicy Wola niemal jednogłośnie przyjęła uchwałę o nadaniu nazwy Rondo Wolnego Tybetu na skrzyżowaniu, gdzie będziemy malować. Inicjatywę tę dotychczas poparli m.in. Bronisław Komorowski, Marek Edelman Henryk Wujec, a przede wszystkim Warszawiacy (oddając ponad 2300 głosów na inicjatora nazwy w plebiscycie Gazety Stołecznej ‘Stołek roku’).

Graffiti realizowane jest w ramach w warszawskiego festiwalu Street Art Doping: www.streetartdoping.com

Dojazd autobusami linii: 105, 125, 136, 154, 159, 178, 184, 186, 506, 507, 414, 523, przystanek PKP Kasprzaka.

8 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Proponuję oprotestować USA za: Kent State Shooting, Orangenburg Massacre, Danzinger Bridge, sytuację rdzennych amerykanów (Termination Policy, przymusowe kastracje), brak ubezpieczeń zdrowotnych dla najbiedniejszych, za Los Angeles 1992, za ilość filmów na YouTube pod hasłem "Police Brutality" i kompletną znieczulicę. A zapomniałbym o Guantanamo...

Proponuję oprotestować Australię za sytuację Aborygenów. Przed olimpiadą w Sydney rząd Australii oficjalnie odmówił przeprosin wobec rdzennych australijczyków.

Proponuję oprotestować Hiszpanię za sytuację Basków. Z 5 mln Basków 3mln przebywa na emigracji, a z pozostałych 2 mln tylko 700 tys posługuje się językiem baskijskim.

Moim zdaniem stosując podwójne standardy jesteś po prostu rasistą. Moim zdaniem, mimo że prawa człowieka w Chinach są na niższym poziomie niż na zachodzie, to wszystko zmienia się w coraz lepszą stronę. Natomiast na zachodzie... Wiem, wiem - zachód jest dla ciebie taki wspaniały.

Co do mniejszości. Ilość Manchu od 1956 do 2005 urosła z 2 mln do 10,5 mln. Nie przez przyrost naturalny, ale przez to, że zaczęli się przyznawać do swojej narodowości w spisie powszechnym. Wiesz czemu, bo mniejszości mają więcej praw niż Hanowie.

Beniex pisze...

A ja polecam sprawdzić bloga, najlepiej pod kątem etykiety "alterglobalizm", by zobaczyć, że nie tylko Chiny były tu na tapecie. Jeśli już nawet umiarkowana krytyka Chin (połączona z pochwaleniem działań służących poprawie jakości życia ludzi) stanowi dla kogoś problem, to ja zwyczajnie nie komentuję - to się nazywa ślepa miłość do danego kraju, a nie dążenie do obiektywizmu. Nie wiem, czy Tybetańczycy mogliby się pochwalić podobnym wzrostem liczebności w swej rdzennej prowincji, w której przestali stanowić większość.

I w ogóle nie mam pojęcia, jak zwracanie uwagi na łamanie praw pracowniczych ma negować zbrodnie popełniane przez inne kraje, włącznie z zachodnimi, o których tutaj pisałem (kolonializm, wojna w Iraku etc.). Naprawdę, czasem wystarczy odrobina dobrej woli by sprawdzić, co dana osoba myśli, zamiast wyzywać od rasistów. Stawałem w proteście i pod ambasadą Chin, i pod ambasadą USA, więc moje rzekome "zapatrzenie na Zachód" nie ma nic wspólnego z rzeczywistością.

Anonimowy pisze...

Przyznaję rację i przepraszam za oskarżenie o rasizm. Niepotrzebnie zastosowałem stereotyp.

Co robiłem w Chinach i ile czasu to moja sprawa. W każdym bądź razie mówię po Chińsku (biernie czytam gazety - około 2000 znaków, aktywnie około 500-800 znaków). W spisie powszechnym wpisuję narodowość Śląską. Obecnie, czasowo przebywam w Polsce.

To tak trochę tła o mnie, żeby nie było, że jestem jakimś miłośnikiem Chin będącym na wycieczce przez tydzień w Szanghaju.

Historia Tybetu wg mnie:
1950-1959 Status Quo w TAR, od 1956 kolektywizacja i powstania w Khamie i Amdo.
1959-1966 Powstanie i jego krwawe stłumienie. Ucieczka Dalaj Lamy. Kolektywizacja i walka z ogromną w przeliczeniu na ilość mieszkańców partyzantką. 1965 powstanie TAR i pozbawienie Dalaj Lamy funkcji namiestnika Tybetu.
1966-1969 Najgorszy okres rewolucji kulturalnej, dewastacja klasztorów, zmuszanie mnichów do małżeństw (w tym nawet Panczenlamy!)
1970-1976 Dogorywanie rewolucji kulturalnej
1977-1978 Rozpoczęcie reform Deng XiaoPinga w Chinach
1979-1987 Najlepszy okres dla Tybetu pod rządami Hu Yaobanga, 1979 I ekspedycja rządu na uchodźstwie do Tybetu (spuścizną po tej ekspedycji są dwa mity: 6259 i 1,2mln). 1980 na czele Tybetu staje generał Wu Jinghua - z pochodzenia Yi (lud Tybeto-birmański), przywrócenie tybetańskich nazw ulic, renowacja głównych klasztorów, powrót panczenlamy, otwarcie granic. W 1985 Dalaj Lama ma wrócić do Tybetu po długich (6 lat) negocjacjach, gdzie pozycja wyjściowa to Dalaj Lama jako figurant w Pekinie (1979) aż do wynegocjowanego języka tybetańskiego jako urzędowego w TAR (1985). Niespodziewanie, w 1985 Dalaj Lama zrywa negocjacje (jego największy błąd moim zdaniem), bo Chiny zgadzały się tylko na autonomię TAR bez Amdo i Khamu. Wtedy Dalaj Lama miał naprawdę mocną pozycję negocjacyjną: w ZSRR zaczyna się pierestrojka, w Chinach rośnie inflacja (jeśli jakiś rząd tam padnie kiedyś to przez inflację moim zdaniem), szaleje korupcja, Chiny są skłócone z ZSRR, pomimo sukcesów specjalnych eksperymentalnych stref kapitalistycznych (np. Shenzhen) wszystko się sypie. Dalaj Lama zrywa negocjacje. 1987 ogłasza 5 punktowy plan pokojowy w USA (sick! w USA!). Po ogłoszeniu 5 punktowego planu pokojowego w 1987 wybuchają dość duże zamieszki w Tybecie. 1987 wybuchają protesty studentów na kilku uczelniach chcących mieć wpływ na wybór senatu uczelni. Porażka łagodnej polityki wobec Tybetu i środowisk opozycyjnych to powód ustąpienia Hu Yaobanga w 1987. Dalaj Lama w 1988 jedzie do Strasbourga - tylko jeden europoseł z Niemiec oskarża go o torpedowanie negocjacji (zresztą na tym kończy się jego kariera polityczna, posła oczywiście nie Dalaj Lamy).

Anonimowy pisze...

1988 - 1989 to ostra ręka Hu Jintao, pierwszego cywilnego przewodniczącego Tybetu (a to dzisiejszy prezydent, więc Tybet zna, choć nie rozumie). Pierwszego dnia urzędowania Hu Jintao, wybuchają zamieszki, bo Tybetańczycy chcą Wu Jinghua - tego, którego reputację sami zrujnowali. Giną ludzie.
1989 - piękny czas dla Polski, komunizm pada, ZSRR zaczyna się sypać, w Chinach ludzie protestują przeciw nadużyciom władzy. Na atak serca umiera Panczen Lama... Tybetańczycy twierdzą, że to Hu Jintao go otruł (dlatego tak bardzo go nienawidzą do tej pory, a obecnie jest prezydentem). Wybucha powstanie. To w jaki sposób zostało stłumione można sobie pooglądać na Youtubie - nie cackano się (delikatnie mówiąc).
1990 - 2008 o dziwo po kilku miesiącach wzmożonych represji nastąpiła polityka przekupstwa. Ogromne pieniądze na renowację klasztorów, szkoły, miejsca pracy. TAR był drugą prowincją, w której ludność wiejska otrzymała ubezpieczenie zdrowotne. Mnisi dostają roczną pensję 3000USD. Jednakże, ilość mnichów z pensją jest limitowana przez państwo, a do tego muszą zdać egzamin z 'WOSu' (że się tak wyrażę). Pieniądze na szkoły Tybetańskie (małe bo małe, ale zawsze). Budowa dróg, i nie tylko tych inwazyjnych i zaopatrzeniowych dla wojska, ale także dla zwykłych ludzi do szkół i szpitali. Preferencje wobec tybetańczyków w egzaminach na uniwersytet w Lhasie. Tybet generuje jedynie 7% swoich wydatków! Pozostałe 93% pochodzi z wybrzeża. Inna sprawa, że 50% tych wydatków to Chińscy urzędnicy i wojsko.
2008 - można śmiało powiedzieć powstanie, ale nie w TAR, tylko w Khamie i Amdo, co zmusiło mnie do rewizji mojej znikomej wiedzy o Tybecie (bo czemu nie cały TAR?). W TAR tylko Lhasa i okolice.
2009 - masa akademickich publikacji w Chinach na temat rozwiązania kwestii Tybetu. Okazało się, że Chińczycy nie są świadomi, że kasa nie wystarczy, bo tworzy się Apartheid, bogatych Hui, Hanów, Manchu w Tybecie i biednych Tybetańczyków. Kilka zaproponowanych rozwiązań jest ciekawych. Niestety w tym czasie w Chinach toczy się debata publiczna, żeby zabrać pieniądze dla biednych rejonów i wspierać wybrzeże, które ich nie przeje, a zainwestuje. Co ciekawe to media oskarżają rząd o marnotrawienie pieniędzy w Tybecie czy Xinjiang (ironiczne, nieprawdaż?).

Anonimowy pisze...

Co do ilości Tybetańczyków: 1953 2.7mln, 1964 2.5mln, 1982 3.9mln, 1990 4.6mln 2006 6.3mln. Tybetańczycy to niesamowicie dumni ludzie i zawsze się przyznają i przyznawali do swojej narodowości. Więc ilość przyznających się Tybetańczyków nie wzrasta, bo zawsze to 99%. Natomiast widać efekty przyrostu naturalnego, powstania pomiędzy 1953-1964, niestety nie widać efektów wielkiego skoku (zbyt duża odległość pomiedzy punktami czasowymi).

To, co powyżej napisane można uznać za brednie. Mam jednak teraz kilka pytań. Fajnie gdybyś mógł mi na nie odpowiedzieć. Uważam, że ktoś wypowiadający się (choćby protestując) na temat stosunków Tybetańczyków z Hanami powinien posiadać choćby najpłytszą wiedzę na temat tychże stosunków. Możesz szukać, take your time, jak mawiają za oceanem. Jak coś, mogę Cię bardziej naprowadzić na źródła (dałem czasem hinty), ale fajnie gdybyś zrobił to sam.

Pierwsze pytanie: Rząd na uchodźstwie twierdzi, że w Chinach zginęło 1,2 mln Tybetańczyków. Skąd wzięła się liczba 6 028 000 strat ludności Polski w czasie II wojny światowej?

Drugie pytanie: Podczas protestów pod bramą niebiańskiego spokoju miała miejsce wizyta Gorbaczowa. W tłumie pojawił się transparent po rosyjsku "demokracja nasze wspólne marzenie" (mam to zdjęcie w portfelu). Jednak ogromna większość ludzi śpiewała międzynarodówkę. Pod bramą niebiańskiego spokoju 21 kwietnia 1959 było ponad 100 tys ludzi (nawet do 1 mln). Co tak naprawdę łączyło wszystkich ludzi pod bramą Tien An? Dlaczego najwięcej protestujących było 21 kwietnia?

Trzecie pytanie: Kto najbardziej przyczynił się do obalenia tego, który został pochowany 22 kwietnia 1989?

Czwarte pytanie: Reakcją na Liu Si (64, czwarty czerwca, czy jak to nazywają na zachodzie - Tienanmen) było przyznanie nagrody nobla komuś, kto stał w opozycji do Chin. Jak się nazywał i jak byś to skomentował w kontekście trzeciego pytania?

Piąte pytanie: Dwóch członków partii wyszło do studentów protestujących pod bramą Tien An 19 maja 1989. Jeden spędził resztę życia w areszcie domowym. Kim obecnie jest ten drugi? I jaką opinię mają o nim mieszkańcy Chin? Co powiedzieli studentom?

Szóste pytanie: Czy ktoś został aresztowany za cao ni ma?

Siódme pytanie: Dlaczego Douglas Mackiernan w 1949 nie wsiadł po prostu do samolotu?

Ósme pytanie: Ile tygodni po wizycie Franka Bessaca w Lhasie amerykanie dokonują pierwszego zrzutu broni?

Dziewiąte pytanie: Proszę o zapoznanie się z koncepcją amerykańskich think tanków: "proxy wars" (np. Wietnam, Korea, Afganistan). W ile tygodni po wizycie Bessaca Chiny dokonują inwazji na Tybet? I dlaczego to robią mimo dogorywającej wojny domowej, wojny w Korei oraz sytuacji w Xinjiangu? (pole dla spekulacji)

Anonimowy pisze...

Dziesiąte pytanie: W 1914 Chiny nie podpisały trójstronnego porozumienia UK-Tybet-Chiny. Jaki punkt negocjacji był tego powodem? W literaturze historycznej są dwie opinie - proszę o obydwie. Myślę, że taki dokument mógłby być podstawą dla niepodległości Tybetu.

Jedenaste pytanie: Jak ocenił operację Shadow Circus Sam Halpern?

Dwunaste pytanie: Jak ocenił operację Shadow Circus Dalaj Lama?

Trzynaste: W marcu 2008 to Hui oprócz Tybetańczyków najbardziej ucierpieli w Lhasie. Jak byli potraktowani przez Tybetańczyków w 1966 w Lhasie? Jak przez Chińczyków w latach 1966-76? Jaki procent 'chińskich' kolonizatorów stanowią? Jak sądzisz, czemu Tybetańczycy ich nie lubią (delikatnie powiedziane)?

Czternaste: Kim był Ma Bufang? Jakiego komunistę złapał, ale mu uciekł (to tylko taka ciekawostka w kontekście poprzednich pytań)? Jakiego nieletniego Tybetańczyka puścił w zamian za okup (też ciekawostka)? Do jakiej mniejszości należał? Jaki był obszar jego działania i jak pokrywa się z 'Greater Tibet'? Ile żon miał Ma Bufang a ile Yan Xishang?

Piętnaste: Jaka jest czwarta (lub najdalej jedenasta) najczęściej odwiedzana witryna na świecie (2006) i czy o niej słyszałeś? (Najczęściej odwiedzane to: 1.google, 2.yahoo, 3.msn). Podpowiedź: drugi, najczęściej używany silnik wyszukiwarkowy na świecie.

Szesnaste: Wajda twierdzi, że "Katyń" został w Chinach ocenzurowany. Co to jest Youku? Czy jest cenzurowane? Czy można tam znaleźć Katyń? PS. Lepsze jest "Ogniem i mieczem" bo z dubbingiem :>

Siedemnaste: Dużo się mówi o kolonizacji Tybetu. Jaki procent studentów na Uniwersytecie w Lhasie stanowią nietybetańczycy? Czy uważasz, że może to odzwierciedlać stopień kolonizacji TAR? Ile oficjalnie procent populacji TAR stanowią Tybetańczycy? Czy Kham == Sichuan? Czy Amdo == Qinghai?

Osiemnaste: Co to jest Hexi Corridor? Jak jego historia powiązana jest z miastem Xining? Ile lat liczy historia Xining a ile Tybetu? Czy całkowicie uzasadnione jest twierdzenie, że kilkaset tysięcy Hanów i Hui, którzy sprowadzili się do Xining są kolonizatorami?

Dziewiętnaste: Kim jest Rola Chen? Dlaczego to co ona robi bardziej oburza Chińczyków niż protesty pod ambasadą CHRL w Polsce?

Dwudzieste: Co to jest Tor (cebulka) i dlaczego Chińczycy wiedzą co to jest?

Dwudzieste pierwsze i ostatnie: Jak zmieniła się twórczość Cui Jiana? "Kawałek czerwonego materiału"... Piękny utwór... Dlaczego nie został wtedy skazany? O czym śpiewa dzisiaj?


Sorry, ale miałem dziś trochę czasu. Uważam, żeby protestować pod czyjąś ambasadą trzeba mieć podstawową wiedzę (a tym bardziej do namawiania innych do protestowania). A te pytania powinny być inspiracją do podróży po arcyciekawej historii Państwa Środka. Liczę na odpowiedzi... Oczywiście nie wszystkie od razu :>

pozdrawiam

Beniex pisze...

No, w tym momencie żeby odpowiedzieć na tego typu pytania musiałbym zawiesić swoją działalność polityczną;) A tak na serio - dziękuję za przeprosiny i za zrozumienie, śledzę również i krytyczne teksty nt. Tybetu (np. Slavoja Żiżka), jak również, co mam nadzieję widać, cieszę się na dobre posunięcia, krytykuję złe. Tożsamości ustalać nie zamierzam, nie jestem z "Dziennika";) Jak również nie zamierzam oceniać ww. komentarzy jako brednie - wręcz przeciwnie, dobrze, by pozostały tutaj i by można było się z nimi zapoznać. A propos Tybetu i pytań (wybacz, ale naprawdę dużo tego, a czasu mało) to pamiętam oczywiście tekst w "Polsce" na temat amerykańskiego podżegania do powstań w Tybecie, połączonych ze wsparciem militarnym umożliwiającym co najwyżej eskalację jatki wojennej - zresztą, po inwazji w 1950 roku wydawało się, że stosunki na linii Pekin-Lhasa ułożą się wzorcową, istniało pewne poparcie wśród rdzennych elit (któremu teraz zaprzeczają - wszak Dalajlama był członkiem KPCh).

Jest jasne, że w wypadku walk niepodległościowych gniew mieszkańców Tybetu będzie kierował się przeciw kolonistom - co wcale mnie nie cieszy. To, że Tybet był obiektem zainteresowania Brytyjczyków w okresie kolonialnym (jako jeden z obszarów buforowych między Indiami a Rosją - zresztą fiasko rozmów w 1914 przypisywane jest konfliktom o granicę między Tybetem a Chinami, wówczas przechodzącymi zmiany ustrojowe związane z obaleniem cesarstwa), jak również nawet nazistów w czasie II Wojny Światowej (ekspedycje badawcze i formalna życzliwość w Niemczech - uznanie Tybetańczyków za "najszlachetniejszych ludzi rasy żółtej") jest oczywistością. To, że nie wszystkie głosy poparcia dla aspiracji niepodległościowych (a właściwie, jeśli wierzyć obecnie Dalajlamy - autonomicznym) Tybetu wynikają z altruizmu i poważnego traktowania praw człowieka to również jasne, co pokazują działania rządów uwikłanych w Irak.

Teraz jeszcze na szybko - podane przez Ciebie liczby są liczbami rządu chińskiego, rząd tybetański na uchodźstwie szacuje je inaczej, przy czym obydwie liczby budzą pewne kontrowersje. To tylko jeden z przykładów na to, że na problem chińsko-tybetański można patrzeć na milion sposobów. A akurat to, że ludzie śpiewali "Międzynarodówkę" również jakoś mnie nie dziwi - w końcu chcieli pieriestrojki, a nie neoliberalizmu.

To tak naprawdę pokrótce, pozdrawiam i dziękuję za dość wyczerpujące kalendarium:)

Anonimowy pisze...

Jedyne co mogę to rozłożyć ręce i polecić Konfucjusza...

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...