Zacznę chyba od tych lepszych, bo o tych złych media informują znacznie intensywniej. Dla Zielonych te wybory są wielkim sukcesem na kontynentalną skalę - jako jedyna już istniejąca grupa w Parlamencie Europejskim odnotowaliśmy wzrost liczebności - i to w sytuacji zmniejszenia się ilości mandatów w PE! W mijającej kadencji było nas 43 - teraz wszystko wskazuje, że osób w grupie Zielonych/Wolnego Sojuszu Europejskiego będzie 52. W okresie 2004-2009 stanowiliśmy 5,5% składu izby - tym razem będzie to 7,1%. Zielony Nowy Ład okazał się koncepcją w wielu krajach bardzo przekonywującą, dużo bardziej interesującą dla wyborczyń i wyborców niż rozchwiana socjaldemokracja czy antykapitalistyczne alternatywy. Okazuje się, że nie daliśmy się zamknąć w fałszywiej alternatywie "ekologia albo rozwój" i pokazaliśmy skutecznie, że alternatywa wygląda zupełnie inaczej - "ekorozwój albo recesja".
Kilka wyników warto tutaj wspomnieć z nieukrywaną dumą. W belgijskiej Walonii i Brukseli Ecolo zdobyło ponad 23% głosów, we Francji Europa Ekologiczna pod wodzą Daniela Cohn-Bendita zatrzęsła tamtejszą sceną polityczną, zdobywając ponad 16% głosów, tylko o niecały jeden punkt procentowy mniej niż mająca wieloletnie tradycje Partia Socjalistyczna. Po raz pierwszy szykują się nam reprezentanci Grecji, będzie też być może Portugalczyk bądź Portugalka. Jedynymi krajami, w których w porównaniu do sytuacji pięć lat temu będziemy mieli mniejszą reprezentację, to Austria i Włochy - w tym drugim kraju potrzeba będzie przemyśleć strategię wyborczą po tym, jak kolejny lewicowy sojusz nie był w stanie przekroczyć progu wyborczego, wynoszącego 4%. Było blisko, ale 3,2% to jednak nieco za mało.
Największe reprezentacje w PE w naszej frakcji wystawią Niemcy i Francja - po 14 osób. Wynik w Niemczech jest pozytywnym zaskoczeniem - wprawdzie liczono się z dobrymi wynikami, obawiano się jednak, że wystarczą jedynie na 10-12 mandatów, nie zaś na wzrost reprezentacji o 1 osobę w porównaniu do kadencji 2004-2009. W Berlinie, z wynikiem 23,6%, Zieloni stali się drugą siłą polityczną, ustępując chadekom jedynie o 0,9 punkta procentowego. Kraje Beneluksu będą miały 7 reprezentantek/reprezentantów, Skandynawia przyniesie ich prawdopodobnie szóstkę, a więc o jednego więcej, niż Wielka Brytania, zaś z krajów Morza Śródziemnego szykują się 4 osoby. Dodajmy do tego reprezentantkę mniejszości rosyjskiej z Łotwy i Ulrike Lunacek z Austrii i mamy 52 osoby. Być może frakcja ulegnie jeszcze wzmocnieniu, na przykład jeśli przystąpi do niej szwedzka Partia Piratów, która zdobyła historyczny mandat w Szwecji.
W Europie Środkowo-Wschodniej utrzymała się tradycyjna słabość Zielonych. W Czechach do niedawna współrządząca partia ledwo przekroczyła 2%, co powinno być sygnałem ostrzegawczym dla jej władz - powrót do głównych założeń zielonej polityki (które partia traktowała dość swobodnie) wydaje się konieczny. Na Węgrzech zielona "Polityka może być inna" otrzymała 2,6% głosów - więcej, niż ponownie współrządzący krajem liberałowie. Podobne wyniki zanotowaliśmy w Słowenii i Estonii. Klęskę podobną do Czechów ponieśli Irlandczycy - jeszcze miesiąc temu mieli 7%, teraz - raptem 2, więc głosy o konieczności wyjścia z prawicowej koalicji będą zapewne się nasilać. Niestety, mimo olbrzymich nadzei Zielonym Anglii i Walii nie udało się powiększyć swojego stanu posiadania - udało się za to utrzymać dwójkę reprezentantek - Caroline Lucas i Jean Lambert - a także znacząco zwiększyć społeczne poparcie - z 6,2% do 8,6%, w sytuacji ostrego spadku poparcia dla Partii Pracy, umiarkowanego - dla Liberalnych Demokratów i wzrostu nastrojów eurosceptycznych i ksenofobicznych - reprezentowanych odpowiednio przez UKIP i Brytyjską Partię Narodową.
I właśnie ogólnoeuropejskie wyniki są tutaj powodem zgryzoty. W najbliższej kadencji siła frakcji progresywnych znacząco stopniała, zwiększają się za to wpływy konserwatywnej prawicy. Europejska Partia Ludowa prawie nie zmieniła swego procentowego stanu posiadania, za to już socjaliści spadli z 27,6% do jedynie 21,9%. Chadecy coraz częściej, zamiast szukać porozumienia w ramach "wielkiej koalicji" będą szukać wsparcia aliansie z nową grupą konserwatywną, do której należeć będzie PiS, a także z liberałami (razem mieć będą ponad połowę miejsc w PE). Może to oznaczać więcej neoliberalnych pomysłów ekonomicznych i więcej konserwatywnego backlashu, a mniej - Europy społecznej, troszczącej się o ludzi i o środowisko. W wielu krajach sukcesy odniosła skrajna prawica - wystarczy wymienić Austrię, Holandię i Wielką Brytanię - w tej ostatniej faszyzująca BNP zdobyła aż 2 mandaty, a dobre wyniki podobnych sił politycznych mogą zwiastować powstanie nowej, skrajnie prawicowej frakcji w europarlamencie. Trudno, by taki obrót wypadków miał budzić zachwyt.
Socjaldemokraci dali plamę - wielkie koalicje, tak na szczeblach krajowych (Niemcy), jak i w PE, w których prawica dyktowała warunki gry, osłabiły siłę przekazu lewicy. Przestała ona być atrakcyjną alternatywą i wielu jej wyborców zdecydowało się na przejście do Zielonych. Oznacza to, że głosy oddane na zieloną politykę utrzymywały stan posiadania "obozu progresywnego", natomiast nie udało się go zwiększyć. Nie przekonała Europejki i Europejczyków bardziej radykalna lewica. Wyniki pokazują jasno, że Zielony Nowy Ład jest w tym momencie jedyną liczącą się alternatywą dla kontynuacji polityki komisji Barroso. Wspieranie prawicowego komisarza przez socjalistów w PE może skończyć się dalszym osłabianiem znaczenia tej grupy w PE. Zieloni, jak przypuszczam, będą mieli w tej kadencji co robić - skala ataków na dotychczasowe zdobycze europejskiego modelu społecznego, liberalizmu światopoglądowego i standardów ekologicznych będzie większa niż do tej pory. Mało kto spodziewał się, że taki czarny scenariusz będzie aż tak realny...
Kilka wyników warto tutaj wspomnieć z nieukrywaną dumą. W belgijskiej Walonii i Brukseli Ecolo zdobyło ponad 23% głosów, we Francji Europa Ekologiczna pod wodzą Daniela Cohn-Bendita zatrzęsła tamtejszą sceną polityczną, zdobywając ponad 16% głosów, tylko o niecały jeden punkt procentowy mniej niż mająca wieloletnie tradycje Partia Socjalistyczna. Po raz pierwszy szykują się nam reprezentanci Grecji, będzie też być może Portugalczyk bądź Portugalka. Jedynymi krajami, w których w porównaniu do sytuacji pięć lat temu będziemy mieli mniejszą reprezentację, to Austria i Włochy - w tym drugim kraju potrzeba będzie przemyśleć strategię wyborczą po tym, jak kolejny lewicowy sojusz nie był w stanie przekroczyć progu wyborczego, wynoszącego 4%. Było blisko, ale 3,2% to jednak nieco za mało.
Największe reprezentacje w PE w naszej frakcji wystawią Niemcy i Francja - po 14 osób. Wynik w Niemczech jest pozytywnym zaskoczeniem - wprawdzie liczono się z dobrymi wynikami, obawiano się jednak, że wystarczą jedynie na 10-12 mandatów, nie zaś na wzrost reprezentacji o 1 osobę w porównaniu do kadencji 2004-2009. W Berlinie, z wynikiem 23,6%, Zieloni stali się drugą siłą polityczną, ustępując chadekom jedynie o 0,9 punkta procentowego. Kraje Beneluksu będą miały 7 reprezentantek/reprezentantów, Skandynawia przyniesie ich prawdopodobnie szóstkę, a więc o jednego więcej, niż Wielka Brytania, zaś z krajów Morza Śródziemnego szykują się 4 osoby. Dodajmy do tego reprezentantkę mniejszości rosyjskiej z Łotwy i Ulrike Lunacek z Austrii i mamy 52 osoby. Być może frakcja ulegnie jeszcze wzmocnieniu, na przykład jeśli przystąpi do niej szwedzka Partia Piratów, która zdobyła historyczny mandat w Szwecji.
W Europie Środkowo-Wschodniej utrzymała się tradycyjna słabość Zielonych. W Czechach do niedawna współrządząca partia ledwo przekroczyła 2%, co powinno być sygnałem ostrzegawczym dla jej władz - powrót do głównych założeń zielonej polityki (które partia traktowała dość swobodnie) wydaje się konieczny. Na Węgrzech zielona "Polityka może być inna" otrzymała 2,6% głosów - więcej, niż ponownie współrządzący krajem liberałowie. Podobne wyniki zanotowaliśmy w Słowenii i Estonii. Klęskę podobną do Czechów ponieśli Irlandczycy - jeszcze miesiąc temu mieli 7%, teraz - raptem 2, więc głosy o konieczności wyjścia z prawicowej koalicji będą zapewne się nasilać. Niestety, mimo olbrzymich nadzei Zielonym Anglii i Walii nie udało się powiększyć swojego stanu posiadania - udało się za to utrzymać dwójkę reprezentantek - Caroline Lucas i Jean Lambert - a także znacząco zwiększyć społeczne poparcie - z 6,2% do 8,6%, w sytuacji ostrego spadku poparcia dla Partii Pracy, umiarkowanego - dla Liberalnych Demokratów i wzrostu nastrojów eurosceptycznych i ksenofobicznych - reprezentowanych odpowiednio przez UKIP i Brytyjską Partię Narodową.
I właśnie ogólnoeuropejskie wyniki są tutaj powodem zgryzoty. W najbliższej kadencji siła frakcji progresywnych znacząco stopniała, zwiększają się za to wpływy konserwatywnej prawicy. Europejska Partia Ludowa prawie nie zmieniła swego procentowego stanu posiadania, za to już socjaliści spadli z 27,6% do jedynie 21,9%. Chadecy coraz częściej, zamiast szukać porozumienia w ramach "wielkiej koalicji" będą szukać wsparcia aliansie z nową grupą konserwatywną, do której należeć będzie PiS, a także z liberałami (razem mieć będą ponad połowę miejsc w PE). Może to oznaczać więcej neoliberalnych pomysłów ekonomicznych i więcej konserwatywnego backlashu, a mniej - Europy społecznej, troszczącej się o ludzi i o środowisko. W wielu krajach sukcesy odniosła skrajna prawica - wystarczy wymienić Austrię, Holandię i Wielką Brytanię - w tej ostatniej faszyzująca BNP zdobyła aż 2 mandaty, a dobre wyniki podobnych sił politycznych mogą zwiastować powstanie nowej, skrajnie prawicowej frakcji w europarlamencie. Trudno, by taki obrót wypadków miał budzić zachwyt.
Socjaldemokraci dali plamę - wielkie koalicje, tak na szczeblach krajowych (Niemcy), jak i w PE, w których prawica dyktowała warunki gry, osłabiły siłę przekazu lewicy. Przestała ona być atrakcyjną alternatywą i wielu jej wyborców zdecydowało się na przejście do Zielonych. Oznacza to, że głosy oddane na zieloną politykę utrzymywały stan posiadania "obozu progresywnego", natomiast nie udało się go zwiększyć. Nie przekonała Europejki i Europejczyków bardziej radykalna lewica. Wyniki pokazują jasno, że Zielony Nowy Ład jest w tym momencie jedyną liczącą się alternatywą dla kontynuacji polityki komisji Barroso. Wspieranie prawicowego komisarza przez socjalistów w PE może skończyć się dalszym osłabianiem znaczenia tej grupy w PE. Zieloni, jak przypuszczam, będą mieli w tej kadencji co robić - skala ataków na dotychczasowe zdobycze europejskiego modelu społecznego, liberalizmu światopoglądowego i standardów ekologicznych będzie większa niż do tej pory. Mało kto spodziewał się, że taki czarny scenariusz będzie aż tak realny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz