Nic nowego nad Wisłą. Jeśli porównywać pierwsze wyniki, zaprezentowane przez TVN24 z wyborami parlamentarnymi z 2007 roku, to różnice w poparciu są bardzo niewielkie. PO, zdobywając 45,3% poparcia, poprawiła swoje notowania niemal o 4 punkty procentowe, co jest jak na naszą scenę polityczną bezprecedensowym sukcesem. Pomimo dwóch lat rządów opozycji nie udało się przekonać do siebie większych grup elektoratu. Prawo i Sprawiedliwość otrzymało 29,5%, co oznacza spadek o 2,5 punkta procentowego, jednak jest to wynik wyższy niż przewidywany w większości sondaży przedwyborczych. Podobnie z koalicją Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Unii Pracy - 12 procent to jednak nadal ciut niżej, niż dwa lata temu udało się osiągnąć punkt procentowy więcej. Listę partii, które przekraczają 5%, zamyka Polskie Stronnictwo Ludowe - 7,9% to nadal silny wynik, chociaż o punkt procentowy mniej niż rok temu. Oczywiście oficjalne wyniki mogą nieco się różnić, ale wahnięcia nie powinny być duże. Status quo na polskiej scenie politycznej zdaje się utrzymywać. Wedle tych wyników niemal połowę mandatów - 24, zgarnia PO, 16 - PiS, 6 - SLD i 4 - PSL.
Kartelu "wielkiej czwórki" nie udało się przełamać żadnej innej formacji. CentroLewica, największy komitet spośród tych "pod kreską" zdobyła 1,3%, UPR - 1,1%, Samoobrona i Libertas - po 1%, Prawica Rzeczypospolitej - 0,6% a Polska Partia Pracy - 0,4%. Jak już wspominałem, ten wynik może ulec zmianie, na przykład, jeśli wierzyć sondażom prezentowanym przez TVP, w Poznaniu i w Warszawie PR zdobyła poparcie w okolicach 3%, podobnie, jak CentroLewica w stolicy i we Wrocławiu. Wygląda więc na to, że mniejsze komitety ostatecznie nieco zwiększą swój stan posiadania (ciekawe, kosztem której z większych partii). Wygląda więc na to, że w najbliższym czasie żyć będziemy w zabetonowanej przestrzeni rodzimej sceny politycznej.
Dobrze, że chociaż lekko zwiększyła się frekwencja wyborcza, np. w Warszawie z 31,6% do prawie 39%. W wieczorze wyborczym TVP najwięcej emocji budzi metoda badawcza, bo wyniki raczej nie zaskoczyły. W wyniku kryzysu nie doczekaliśmy ogólnopolskich badań exit-polls, TVN24 przygotowała obejmujące cały kraj badanie... telefoniczne, natomiast telewizja publiczna owszem, za pośrednictwem TNS OBOP zapytała wychodzących z obwodowej komisji, ale jedynie w 5 okręgach. Oficjalne wyniki podane przez Państwową Komisję Wyborczą będą więc nieco różniły się od badań niedzielnych.
Podsumowując - polscy wyborcy zdecydowali się na wsparcie w Parlamencie Europejskim trzech grup: chadeckiej, socjalistycznej i nowej, konserwatywnej. Wynikom w skali europejskiej poświęcę osobnego posta. Jako osobie, która kandydowała, smutno mi widzieć, że na chwilę obecną trudno znaleźć jakiś wyłom w murze rodzimego status quo. Na całym kontynencie doszło do znaczących zmian politycznych, osłabienia socjaldemokracji, wzrostu Zielonych, ale też kolejnej rekordowo niskiej frekwencji. Cóż tu mówić więcej? Jacek Żakowski zdaje się mieć rację - na dzień dzisiejszy jeśli ktoś chce zmienić polityczną agendę w tym kraju, musi przejąć władzę w którejś z większych partii.
Te wybory pokazują coś jeszcze - niezależnie od typu wyborów kończy się okres wygrywania "na twarze". Ludzie coraz bardziej głosują na partie - nawet, jeśli nie mają one klarownych programów politycznych, to jednak wizualizujemy swoje przekonania i przenosimy je na formacje, które traktujemy jako "mniejsze zło". Nie widzimy alternatyw - ale czy w ogóle one istnieją? A jeśli już istnieją, to czy obowiązujące w Polsce ordynacje wyborcze umożliwiają tym alternatywom zaistnienie? To pytania, na które w najbliższym czasie muszą odpowiedzieć sobie wszyscy, którzy myślą o rozbiciu kartelu "wielkiej czwórki".
Kartelu "wielkiej czwórki" nie udało się przełamać żadnej innej formacji. CentroLewica, największy komitet spośród tych "pod kreską" zdobyła 1,3%, UPR - 1,1%, Samoobrona i Libertas - po 1%, Prawica Rzeczypospolitej - 0,6% a Polska Partia Pracy - 0,4%. Jak już wspominałem, ten wynik może ulec zmianie, na przykład, jeśli wierzyć sondażom prezentowanym przez TVP, w Poznaniu i w Warszawie PR zdobyła poparcie w okolicach 3%, podobnie, jak CentroLewica w stolicy i we Wrocławiu. Wygląda więc na to, że mniejsze komitety ostatecznie nieco zwiększą swój stan posiadania (ciekawe, kosztem której z większych partii). Wygląda więc na to, że w najbliższym czasie żyć będziemy w zabetonowanej przestrzeni rodzimej sceny politycznej.
Dobrze, że chociaż lekko zwiększyła się frekwencja wyborcza, np. w Warszawie z 31,6% do prawie 39%. W wieczorze wyborczym TVP najwięcej emocji budzi metoda badawcza, bo wyniki raczej nie zaskoczyły. W wyniku kryzysu nie doczekaliśmy ogólnopolskich badań exit-polls, TVN24 przygotowała obejmujące cały kraj badanie... telefoniczne, natomiast telewizja publiczna owszem, za pośrednictwem TNS OBOP zapytała wychodzących z obwodowej komisji, ale jedynie w 5 okręgach. Oficjalne wyniki podane przez Państwową Komisję Wyborczą będą więc nieco różniły się od badań niedzielnych.
Podsumowując - polscy wyborcy zdecydowali się na wsparcie w Parlamencie Europejskim trzech grup: chadeckiej, socjalistycznej i nowej, konserwatywnej. Wynikom w skali europejskiej poświęcę osobnego posta. Jako osobie, która kandydowała, smutno mi widzieć, że na chwilę obecną trudno znaleźć jakiś wyłom w murze rodzimego status quo. Na całym kontynencie doszło do znaczących zmian politycznych, osłabienia socjaldemokracji, wzrostu Zielonych, ale też kolejnej rekordowo niskiej frekwencji. Cóż tu mówić więcej? Jacek Żakowski zdaje się mieć rację - na dzień dzisiejszy jeśli ktoś chce zmienić polityczną agendę w tym kraju, musi przejąć władzę w którejś z większych partii.
Te wybory pokazują coś jeszcze - niezależnie od typu wyborów kończy się okres wygrywania "na twarze". Ludzie coraz bardziej głosują na partie - nawet, jeśli nie mają one klarownych programów politycznych, to jednak wizualizujemy swoje przekonania i przenosimy je na formacje, które traktujemy jako "mniejsze zło". Nie widzimy alternatyw - ale czy w ogóle one istnieją? A jeśli już istnieją, to czy obowiązujące w Polsce ordynacje wyborcze umożliwiają tym alternatywom zaistnienie? To pytania, na które w najbliższym czasie muszą odpowiedzieć sobie wszyscy, którzy myślą o rozbiciu kartelu "wielkiej czwórki".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz