Choć tym razem mieliśmy dość krótki "długi weekend", to jednak minimalnie go przedłużam i w ramach odpoczynku od męczącej, bieżącej polityki nad Wisłą schładzam nieco atmosferę - czy to impresją z filmu, czy też doniesieniami z północy kontynentu. To tam powstała pierwsza w Europie partia Zielonych, która weszła do rządu - w 1995 roku, a więc w 8 lat po rozpoczęciu funkcjonowania jako zwarta siła, a nie ruch społeczny.
System rejestracji partii politycznych w tym skandynawskim kraju, jak w swym raporcie informują Jan Sundberg i Niklas Wilhelmsson, nie należy do najprostszych. Chcący stworzyć nowe ugrupowanie muszą dostarczyć listę 5.000 głosów poparcia, statutu i programu, które w wypadku każdorazowej zmiany muszą być uaktualniane w rejestrze partyjnym. Formacja, która w ciągu dwóch wyborów parlamentarnych od swego powstania nie zdoła zdobyć ani jednego miejsca w parlamencie krajowym zostaje wykreślona ze spisu. W przeciwieństwie do Polski, w Finlandii nie ma progu wyborczego, natomiast efektywne poparcie potrzebne do zdobycia mandatu waha się między 3,1% w największych okręgach do 12,5% w tych z najmniejszą ilością mandatów do obsadzenia. W takich warunkach nowa formacja polityczna może zdobyć mandat w Eduskundzie przy poparciu w skali kraju na poziomie 1 procenta. Dodatkowo dotacje budżetowe dla partii w parlamencie nie są aż tak wysokie jak w Polsce, co znacząco ułatwia zaistnienie w przestrzeni publicznej.
Kiedy już przejdzie się zatem procedury rejestracyjne, do parlamentu wejść nie jest trudno. Dużo gorzej się w nim utrzymać. W ciągu 40 lat na fińskiej scenie politycznej pojawiły się aż 23 nowe partie, z czego na dłuższą metę na powierzchni utrzymali się tylko chadecy, Zieloni i kilkakrotnie przepoczwarzający się populiści z Prawdziwych Finów. Pozostałe inicjatywy, takie jak Partia Kobiet, Komunistyczna Partia Robotnicza czy Partia Prawa Naturalnego pojawiały się i znikały. Co zatem sprawiało, że trzy formacje o różnych punktach widzenia pozostały na scenie? Przede wszystkim dysponowały coraz bardziej szczegółowym wraz z upływem czasu programem, a przede wszystkim - wyrażały czyjeś obawy, przekonania i dążenia. Chadecy zagospodarowali elektorat bardziej tradycyjny, populiści - niechętny społeczeństwu wielokulturowemy, zaś Zieloni - wielkomiejski. Trójka tych formacji brała udział w formowaniu gabinetów rządowych - i przetrwała, a Zielonym nie przeszkodziło to nawet we wzroście poparcia.
Warto przeanalizować zatem profil socjodemograficzny zielonego elektoratu w Finlandii, mając na uwadze grupy, dla których głosowanie na Ligę Zielonych jest szczególnie atrakcyjne. Elektorat wraz z czasem ulegał powiększeniu i ewoluował, zawsze jednak charakteryzował się on przewagą kobiet, osób w wieku 25-44, a także większą koncentracją w większych miastach. Zieloni nadal nie mają wielkich wpływów na obszarach wiejskich czy wśród osób po 65 roku życia. Poprawia się poziom wykształcenia, natomiast jedna z obserwacji socjologicznych jest tu szczególnie interesująca. Spora część osób głosujących na tę partię pracuje w zawodach, które nie odpowiadają ich kwalifikacjom. Być może to doświadczenie - pracy poniżej własnych kompetencji, co dość często staje się udziałem kobiet - pozwala tym ludziom na urefleksyjnienie faktu, że funkcjonują w systemie, wymagającym reformy, który musi stać się bliższy ludziom i jednocześnie szanować ograniczenia przyrodnicze.
Pewne ogólne wnioski na temat nowych formacji na fińskiej scenie politycznej da się wyciągnąć z innej z tabelek raportu. Zieloni mają młodszy i dużo bardziej wielkomiejski elektorat niż tak zwana "wielka trójka" - konserwatyści, centryści i socjaldemokraci. Większy w nim udział studentów, a znikomy - osób na emeryturze. Prawie połowa ludzi oddających głos na Ligę Zielonych mieszka w stolicy kraju - Helsinkach, przez co nie dziwi poparcie rzędu 20% w wyborach samorządowych. Poszerzanie elektoratu możliwe stało się wtedy, gdy po wejściu do parlamentu Zieloni zdali sobie sprawę, że na bazie troski o środowisko muszą przygotować założenia programowe także i w innych dziedzinach życia społecznego i politycznego. Dziś w rządzie zajmują ministerstwa spara społecznych i sprawiedliwości - i nikomu nie wydaje się to dziwne.
Czy na bazie tych doświadczeń można wyciągnąć jakieś wnioski dla Polski? Na pewno literalne przeniesienie fińskich doświadczeń na rodzimy grunt nie wchodzi w rachubę. Lata komunizmu i późniejszej transformacji wytworzyły inną strukturę społeczną. Mimo to - jak wskazują rodzime badania, np. Instytutu na rzecz Ekorozwoju, największa świadomość ekologiczna występuje w grupach bardzo podobnych do elektoratu Zielonych w Finlandii. Warto o tym pamiętać po to, by unikać ponownego wynajdywania koła.
System rejestracji partii politycznych w tym skandynawskim kraju, jak w swym raporcie informują Jan Sundberg i Niklas Wilhelmsson, nie należy do najprostszych. Chcący stworzyć nowe ugrupowanie muszą dostarczyć listę 5.000 głosów poparcia, statutu i programu, które w wypadku każdorazowej zmiany muszą być uaktualniane w rejestrze partyjnym. Formacja, która w ciągu dwóch wyborów parlamentarnych od swego powstania nie zdoła zdobyć ani jednego miejsca w parlamencie krajowym zostaje wykreślona ze spisu. W przeciwieństwie do Polski, w Finlandii nie ma progu wyborczego, natomiast efektywne poparcie potrzebne do zdobycia mandatu waha się między 3,1% w największych okręgach do 12,5% w tych z najmniejszą ilością mandatów do obsadzenia. W takich warunkach nowa formacja polityczna może zdobyć mandat w Eduskundzie przy poparciu w skali kraju na poziomie 1 procenta. Dodatkowo dotacje budżetowe dla partii w parlamencie nie są aż tak wysokie jak w Polsce, co znacząco ułatwia zaistnienie w przestrzeni publicznej.
Kiedy już przejdzie się zatem procedury rejestracyjne, do parlamentu wejść nie jest trudno. Dużo gorzej się w nim utrzymać. W ciągu 40 lat na fińskiej scenie politycznej pojawiły się aż 23 nowe partie, z czego na dłuższą metę na powierzchni utrzymali się tylko chadecy, Zieloni i kilkakrotnie przepoczwarzający się populiści z Prawdziwych Finów. Pozostałe inicjatywy, takie jak Partia Kobiet, Komunistyczna Partia Robotnicza czy Partia Prawa Naturalnego pojawiały się i znikały. Co zatem sprawiało, że trzy formacje o różnych punktach widzenia pozostały na scenie? Przede wszystkim dysponowały coraz bardziej szczegółowym wraz z upływem czasu programem, a przede wszystkim - wyrażały czyjeś obawy, przekonania i dążenia. Chadecy zagospodarowali elektorat bardziej tradycyjny, populiści - niechętny społeczeństwu wielokulturowemy, zaś Zieloni - wielkomiejski. Trójka tych formacji brała udział w formowaniu gabinetów rządowych - i przetrwała, a Zielonym nie przeszkodziło to nawet we wzroście poparcia.
Warto przeanalizować zatem profil socjodemograficzny zielonego elektoratu w Finlandii, mając na uwadze grupy, dla których głosowanie na Ligę Zielonych jest szczególnie atrakcyjne. Elektorat wraz z czasem ulegał powiększeniu i ewoluował, zawsze jednak charakteryzował się on przewagą kobiet, osób w wieku 25-44, a także większą koncentracją w większych miastach. Zieloni nadal nie mają wielkich wpływów na obszarach wiejskich czy wśród osób po 65 roku życia. Poprawia się poziom wykształcenia, natomiast jedna z obserwacji socjologicznych jest tu szczególnie interesująca. Spora część osób głosujących na tę partię pracuje w zawodach, które nie odpowiadają ich kwalifikacjom. Być może to doświadczenie - pracy poniżej własnych kompetencji, co dość często staje się udziałem kobiet - pozwala tym ludziom na urefleksyjnienie faktu, że funkcjonują w systemie, wymagającym reformy, który musi stać się bliższy ludziom i jednocześnie szanować ograniczenia przyrodnicze.
Pewne ogólne wnioski na temat nowych formacji na fińskiej scenie politycznej da się wyciągnąć z innej z tabelek raportu. Zieloni mają młodszy i dużo bardziej wielkomiejski elektorat niż tak zwana "wielka trójka" - konserwatyści, centryści i socjaldemokraci. Większy w nim udział studentów, a znikomy - osób na emeryturze. Prawie połowa ludzi oddających głos na Ligę Zielonych mieszka w stolicy kraju - Helsinkach, przez co nie dziwi poparcie rzędu 20% w wyborach samorządowych. Poszerzanie elektoratu możliwe stało się wtedy, gdy po wejściu do parlamentu Zieloni zdali sobie sprawę, że na bazie troski o środowisko muszą przygotować założenia programowe także i w innych dziedzinach życia społecznego i politycznego. Dziś w rządzie zajmują ministerstwa spara społecznych i sprawiedliwości - i nikomu nie wydaje się to dziwne.
Czy na bazie tych doświadczeń można wyciągnąć jakieś wnioski dla Polski? Na pewno literalne przeniesienie fińskich doświadczeń na rodzimy grunt nie wchodzi w rachubę. Lata komunizmu i późniejszej transformacji wytworzyły inną strukturę społeczną. Mimo to - jak wskazują rodzime badania, np. Instytutu na rzecz Ekorozwoju, największa świadomość ekologiczna występuje w grupach bardzo podobnych do elektoratu Zielonych w Finlandii. Warto o tym pamiętać po to, by unikać ponownego wynajdywania koła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz