100 stron, a jakie treściwe. 100 lat dystansu między fikcyjnymi wydarzeniami a dzisiejszą mediokracją - i nadal niewiele różnic. Tak wtedy jak i tu - traktowanie ludzi niczym bezwładnej tłuszczy, której jest się w stanie wcisnąć wszystko. Wczoraj - w tłumaczenia się z rozdmuchanej afery. Dziś - z afery Rywina. Jak wiele zatem musiało zmienić się na świecie, żeby wszystko zostało po staremu...
Stanisław Brzozowski w swym krótkim dramacie porusza podstawy funkcjonowania świata "człowieka masowego", tworząc swego rodzaju preludium do Gasseta. Pokazuje, że za wielkimi ideami nierzadko kryją się fałszywe alternatywy. Pod osłoną starcia nowoczesności z zaściankiem rozgrywa się pojedynek osobowości, oparty o małe, ludzkie zawiści. Starzy wykorzystują idealizm młodych, by wyrównać własne rachunki. Mobilizują opinię publiczną wokół kwestii czystości zachowań i intencji po to, by pogrążyć przeciwnika. To nie agon - ten zakłada dyskusję i swego rodzaju dialog. Tu nie ma dialogu - jest ślepa przemoc, nieważne, że bardziej psychiczna niż fizyczna.
Wymyślona historia to starcie redaktorów dwóch dzienników - "postępowego" i "zachowawczego", które dalekie jest od świata idei. Przypomina raczej tarmoszenie się "Gazety Wyborczej" z "Dziennikiem", ostatnimi czasy polegające na prezentacji wyników sprzedaży egzemplarzowej tak, by udowodnić fatalną kondycję konkurencji. To tylko bardziej wysublimowana forma ekscesu, jaki opisuje Brzozowski. Tamten jest rozdęty celowo, by na kilkudziesięciu kartach powieści skondensować wszelkie różnice między głównymi antagonistami - Mirskim i Walczakiem. Jeden ma tradycyjną rodzinę, rodem z opowieści Ligi Polskich Rodzin, drugi używa życia zgodnie z własnymi zasadami gry. Ich walka nie ma jednak zbyt wiele z poglądami, które głoszą.
W dzisiejszej demokracji medialnej nie brakuje przykładów na to, jak można skazać kogoś na izolację. Spójrzmy na wyroki wydawane przed wyrokami sądowymi przez rozliczne redakcje, udowadnianie, że istnieje "jedynie słuszna" linia w gospodarce, polityce zagranicznej czy też na przykład polityce społecznej - to tylko pierwsze z brzegu przykłady. Nie ma co zatem rozpisywać się na ten temat - trzeba tylko patrzeć się szeroko otwartymi oczami i myśleć. Najlepiej po przeczytaniu "Mocarza", lektury, która pokazuje, że czas podobnego kreowania rzeczywistości trwa dużo dłużej, niż moglibyśmy przypuszczać.
A skoro lektura treściwa, jak już wspomniałem, to i recenzja nie musi być rozwlekła. Na koniec warto polecić uwadze ilustracje Pawła Althamera, naprawdę wydobywające sedno akcji surową kreską.
Stanisław Brzozowski w swym krótkim dramacie porusza podstawy funkcjonowania świata "człowieka masowego", tworząc swego rodzaju preludium do Gasseta. Pokazuje, że za wielkimi ideami nierzadko kryją się fałszywe alternatywy. Pod osłoną starcia nowoczesności z zaściankiem rozgrywa się pojedynek osobowości, oparty o małe, ludzkie zawiści. Starzy wykorzystują idealizm młodych, by wyrównać własne rachunki. Mobilizują opinię publiczną wokół kwestii czystości zachowań i intencji po to, by pogrążyć przeciwnika. To nie agon - ten zakłada dyskusję i swego rodzaju dialog. Tu nie ma dialogu - jest ślepa przemoc, nieważne, że bardziej psychiczna niż fizyczna.
Wymyślona historia to starcie redaktorów dwóch dzienników - "postępowego" i "zachowawczego", które dalekie jest od świata idei. Przypomina raczej tarmoszenie się "Gazety Wyborczej" z "Dziennikiem", ostatnimi czasy polegające na prezentacji wyników sprzedaży egzemplarzowej tak, by udowodnić fatalną kondycję konkurencji. To tylko bardziej wysublimowana forma ekscesu, jaki opisuje Brzozowski. Tamten jest rozdęty celowo, by na kilkudziesięciu kartach powieści skondensować wszelkie różnice między głównymi antagonistami - Mirskim i Walczakiem. Jeden ma tradycyjną rodzinę, rodem z opowieści Ligi Polskich Rodzin, drugi używa życia zgodnie z własnymi zasadami gry. Ich walka nie ma jednak zbyt wiele z poglądami, które głoszą.
W dzisiejszej demokracji medialnej nie brakuje przykładów na to, jak można skazać kogoś na izolację. Spójrzmy na wyroki wydawane przed wyrokami sądowymi przez rozliczne redakcje, udowadnianie, że istnieje "jedynie słuszna" linia w gospodarce, polityce zagranicznej czy też na przykład polityce społecznej - to tylko pierwsze z brzegu przykłady. Nie ma co zatem rozpisywać się na ten temat - trzeba tylko patrzeć się szeroko otwartymi oczami i myśleć. Najlepiej po przeczytaniu "Mocarza", lektury, która pokazuje, że czas podobnego kreowania rzeczywistości trwa dużo dłużej, niż moglibyśmy przypuszczać.
A skoro lektura treściwa, jak już wspomniałem, to i recenzja nie musi być rozwlekła. Na koniec warto polecić uwadze ilustracje Pawła Althamera, naprawdę wydobywające sedno akcji surową kreską.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz