Decyzja o tym, by przed wyborami częściej publikować uśrednienie wszelkiego rodzaju sondaży i prognoz przedwyborczych okazała się nad wyraz słuszna. W ciągu minionych dwóch tygodni w mniej lub bardziej oficjalnym obiegu ukazało się ich około 25, pojawiły się nowe ośrodki je prezentujące (takie jak Estymator czy Kalkulator Polityczny), udało mi się także - dzięki jednemu z użytkowników Twittera - poznać wewnętrzne badania jednej z czołowych polskich partii politycznych. Od czasu, gdy wiadomo już, ile ogólnopolskich list wyborczych pojawi się na karcie do głosowania, nastąpiło spore uporządkowanie w wynikach, dzięki czemu ich uśrednienia nie są już sztucznie zaniżone osobami niezdecydowanymi czy też głosami oddanymi na mniejsze formacje, które w wyborach nie biorą udziału lub też biorą go na listach innych partii.
Już dwa tygodnie temu ta korekta doprowadziła do wyraźnego zniwelowania dystansu między PO a PiS. Trend ten nadal trwa i jeśli jego tempo się utrzyma, zwycięstwo Platformy Obywatelskiej nad Prawem i Sprawiedliwością może opierać się na bardzo niewielkiej różnicy głosów, a nawet w ogóle nie nastąpić. Co ciekawe, uśredniając sondaże i prognozy okazuje się, że Sojusz Lewicy Demokratycznej ustabilizował swoje poparcie - wprawdzie na dość niewysokim poziomie, trudno jednak nie zauważyć, że to nie Grzegorz Napieralski traci najbardziej na spektakularnej zwyżce poparcia dla Janusza Palikota. "Mesjasz lewicy", a tak naprawdę zwolennik podatku liniowego i płatnych studiów dla humanistów zdaje się znacznie intensywniej podbierać rozczarowany rządami Donalda Tuska elektorat PO - na chwilę obecną jednak spora strata miejsc Platformy Obywatelskiej w Sejmie nie przekłada się na analogiczny wzrost reprezentacji Ruchu Palikota. Warto jednak pamiętać, że to nie tyle ogólnopolskie wyniki, lecz podział głosów w poszczególnych okręgach będzie miał kluczowe znaczenie dla kształtu przyszłego Sejmu. Reprezentacja Palikota równie dobrze może zdobyć ponad 20 mandatów, a paru posłów więcej, obronionych przez PO, może dać tym dwóm partiom absolutną większość na Wiejskiej. Równie niewielkie przepływy poparcia i zmiana w dystrybucji głosów może zdecydować o tym, że Tusk i Pawlak jednak zdobędą upragnione 231 szabel. Tak czy siak to uśrednienie jest pierwszym od czasu, kiedy je wykonuję, w którym PO i PSL nie mają samodzielnej większości sejmowej. Jak na razie jest to liczba dostatecznie duża, by móc liczyć np. na życzliwe poparcie Palikota i na kilku rozłamowców z SLD, trendy są jednak takie, że Platforma ciągle traci, a ludowcy, pomimo faktu, że przestają być niedoszacowani, nie zyskują na tyle dużo, by nadrobić straty koalicjanta.
Wokół niedawnych, sondażowych sukcesów Palikota pojawiło się wiele komentarzy, sugerujących, że jego poparcie jest jak bańka mydlana. Choć jeśli chodzi o poglądy jest mi do niego bardzo daleko, to jednak jedno trzeba mu przyznać - ciężką pracą u podstaw zbudował prawdziwy, liczący 40 tysięcy osób ruch społeczny. Dynamika głosu protestu, ruchu na rzecz zmiany społecznej i partii wodzowskiej w jednym (nikt nie powiedział, że polska polityka nie jest pełna sprzeczności...) sprawia, że wizja partii Palikota w Sejmie jest już niemal pewnikiem. Rozbudzony entuzjazm, dodatkowo spotęgowany sondażowymi sukcesami, raczej będzie działał jak kula śniegowa i przyczyniał się do stabilizacji i wzrostu poparcia, niż skłaniał do tego, by w dzień wyborów spocząć na laurach i zostać w domu. Głos protestu nie przejmuje się faktem, że nie musi się znać kandydatki bądź kandydata, na którego stawia się swój głos. Nie sądzę, by w 2001 roku elektorat Samoobrony przejmował się, że poza Andrzejem Lepperem nie zna za bardzo innych twarzy partii. Chęć pokazania żółtej kartki klasie politycznej tym bardziej skłania do tego, by pójść i oddać głos na nieznane. Być może dla wielu osób będzie ten fakt łączył się z późniejszym rozczarowaniem, jednak trudno już dziś wyrokować na temat tego, jak rozwinie się sytuacja w samym Ruchu Palikota. Najwcześniejszym momentem, w którym będziemy mieć szansę na taką analizę, jest niedzielny wieczór wyborczy.
Mało prawdopodobne, by poza "wielką czwórką" i Palikotem ktokolwiek inny wszedł do Sejmu. PJN, choć poprawiła nieco notowania, nie ma spektakularnej kampanii, wokół której mogłyby ogniskować się niezbędne w polityce społeczne emocje. Bardzo zatem możliwe, że czekać nas będzie niezwykle ciekawa, sejmowa układanka powyborcza. W omawianych w mediach scenariuszach nie brak nawet takiego, w którym PiS wygrywa i - korzystając z niezłego wyniku PSL - wchodzi z nim w koalicję. Platforma będzie miała do wyboru alians z trzema partiami i wiele wskazuje na to, że uczyni wszystko, by nie był konieczny sojusz z SLD. Nie da się wykluczyć dość pesymistycznego scenariusza przedterminowych wyborów, choć z całą pewnością nie byłoby to coś, czego moglibyśmy sobie życzyć w ekonomicznie niepewnych czasach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz