Niech nie zmylą Was niskie ceny benzyny na stacjach - recesja jedynie odsuwa nieco w czasie moment, kiedy ropa będzie musiała ustąpić pola innym źródłom energii, a "peak oil" - moment szczytowego wydobycia - ma nastąpić lada chwila. Niektórzy sądzą, że mamy go już za sobą, a wiele badań (chociażby dla koncernów naftowych czy też np. rządu Niemiec) wskazuje na lata 2015-2020 jako okres końca eksploatacji złóż na wielką skalę. Gaz ma się zasadniczo lepiej, gdyż poza faktem, że jest go zwyczajnie więcej nie budzi aż takich kontrowersji ekologicznych. Będąc dużo bardziej "czysty" od ropy (emituje przy spalaniu mniej dwutlenku węgla, jest też pozbawiony szkodliwych substancji, takich jak tlenki azotu czy też siarki) wydaje się być idealnym rozwiązaniem przejściowych w okresie transformacji do zielonej energetyki. Problem w tym, że największe w okolicy zasoby ma Rosja, a ta znów zdecydowała się na pokazanie swojej potęgi...
Niskie ceny ropy stanowią poważne zagrożenie dla świetlanych lat putinowskiej stabilizacji. Kreml doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że swój rozwój gospodarczy opiera w dużej mierze na tym, co wydobywa z ziemi, robi zatem wszystko, by obronić swoją pozycje. Tworzenie gazowego kartelu z innymi czołowymi wydobywcami (w tym Algierią i Nigerią, które miały być źródłem alternatywnego w stosunku do rosyjskiego surowca dla Europy) jest tego najlepszym przykładem. Kłótnia o kradzież gazu (rzekomą lub prawdziwą - nigdy nic nie wiadomo) z Ukrainą miała pokazać, kto tu rządzi. Jak donoszą gazety, spór może skończyć się równie szybko jak się zaczął - również z powodów geopolitycznych. Kryzys i gwałtowny spadek PKB Ukrainy spowodował zmniejszenie zapotrzebowania na gaz, a ichnie rezerwy również starczą ponoć na długo.
Kości zostały jednak rzucone. Rosyjskie działania pokazują, jak ważna jest europejska solidarność energetyczna i jej niezależność. Tymczasem jako rozwiązanie, które ma zapobiec podobnym wypadkom w przyszłości, sugeruje się działania z innej epoki. Kto bowiem zagwarantuje, że np. prywatny inwestor nie będzie chciał sprowadzać uranu do swojej elektrowni jądrowej z... Rosji, która ma go całkiem sporo - i całkiem tanio? No i na cóż rozmyślać o pomyśle gazociągu z Norwegii, który sprowadzi drogi surowiec, którego nie ma już wcale tak dużo na Morzu Północnym jak kiedyś? Czy naprawdę tak trudno wyobrazić i wdrożyć w życie plan przejścia na zieloną energię?
Komentując wydarzenia związane z konfliktem gazowym, współprzewodnicząca Europejskiej Partii Zielonych, Ulrike Lunacek, powiedziała: "Zatarg między Rosją a Ukrainą i fakt, że wiele państw członkowskich Unii Europejskiej już obecnie doświadcza problemów z dostawami gazu pokazuje, jak badzo Unia narażona jest na problemy z dostawami energii i potrzebuje zmienić sposób, w jaki radzi sobie z własnym zapotrzebowaniem na nią. Instytucje unijne i państwa członkowskie muszą dokonać znaczących inwestycji w odnawialne źródła energii i efektywność energetyczną, by nie tylko walczyć ze zmianami klimatu i stworzyć miliony nowych miejsc pracy, ale także ograniczyć zależność UE od zewnętrznych źródeł energii i wszystkimi zagrożeniami związanymi z tym faktem."
Czy trzeba dodawać coś do tej wypowiedzi? Rosja ewidentnie po raz kolejny pragnie udowodnić swoją przewagę nad byłą republiką radziecką i odzyskać w niej swoje wpływy. Staje się to powoli corocznym rytuałem - a to Gazprom myśli o podwyżkach cen, a to właśnie o kradzieży surowca. Unia powinna czynnie włączyć się w negocjacje i poszukiwanie kompromisu między zwaśnionymi stronami - tym bardziej, że pada ofiarą tego typu zatargów. Jednocześnie czas już najwyższy na realne działania w sektorze energetyki, łączące się z działaniami antykryzysowymi. W Niemczech, dzięki programowi ocieplania domów, utrzymano i stworzono 140 tysięcy miejsc pracy. A nie da się ukryć, że w tych trudnych czasach tworzenie nowych miejsc pracy - szczególnie w sektorze "zielonym", stabilnym i przyjaznym dla środowiska - powinno być istotną kwestią dla całej Europy.
Czy unijnym decydentkom i decydentom wystarczy odwagi, by zamiast promować energetyczne monopole skupić się na decentralizacji energetycznej, zmniejszaniu zużycia energii, podnoszeniu jakości sieci przesyłowych i zwiększaniu ilości połączeń międzypaństwowych? Czy wystarczy wizji na to, by sdecydować się np. na utworzenie ERENE - Europejskiej Wspólnoty Energii Odnawialnej, która pomogłaby finansować technologiczne przejście w XXI wiek? Mówiąc trywialnie - czas pokaże, ale nie wiadomo, ile jeszcze Europa będzie musiała przeżyć tego typu nieprzyjemnych energetycznych niespodzianek, by zacząć odchodzić od paliw kopalnianych...
Niskie ceny ropy stanowią poważne zagrożenie dla świetlanych lat putinowskiej stabilizacji. Kreml doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że swój rozwój gospodarczy opiera w dużej mierze na tym, co wydobywa z ziemi, robi zatem wszystko, by obronić swoją pozycje. Tworzenie gazowego kartelu z innymi czołowymi wydobywcami (w tym Algierią i Nigerią, które miały być źródłem alternatywnego w stosunku do rosyjskiego surowca dla Europy) jest tego najlepszym przykładem. Kłótnia o kradzież gazu (rzekomą lub prawdziwą - nigdy nic nie wiadomo) z Ukrainą miała pokazać, kto tu rządzi. Jak donoszą gazety, spór może skończyć się równie szybko jak się zaczął - również z powodów geopolitycznych. Kryzys i gwałtowny spadek PKB Ukrainy spowodował zmniejszenie zapotrzebowania na gaz, a ichnie rezerwy również starczą ponoć na długo.
Kości zostały jednak rzucone. Rosyjskie działania pokazują, jak ważna jest europejska solidarność energetyczna i jej niezależność. Tymczasem jako rozwiązanie, które ma zapobiec podobnym wypadkom w przyszłości, sugeruje się działania z innej epoki. Kto bowiem zagwarantuje, że np. prywatny inwestor nie będzie chciał sprowadzać uranu do swojej elektrowni jądrowej z... Rosji, która ma go całkiem sporo - i całkiem tanio? No i na cóż rozmyślać o pomyśle gazociągu z Norwegii, który sprowadzi drogi surowiec, którego nie ma już wcale tak dużo na Morzu Północnym jak kiedyś? Czy naprawdę tak trudno wyobrazić i wdrożyć w życie plan przejścia na zieloną energię?
Komentując wydarzenia związane z konfliktem gazowym, współprzewodnicząca Europejskiej Partii Zielonych, Ulrike Lunacek, powiedziała: "Zatarg między Rosją a Ukrainą i fakt, że wiele państw członkowskich Unii Europejskiej już obecnie doświadcza problemów z dostawami gazu pokazuje, jak badzo Unia narażona jest na problemy z dostawami energii i potrzebuje zmienić sposób, w jaki radzi sobie z własnym zapotrzebowaniem na nią. Instytucje unijne i państwa członkowskie muszą dokonać znaczących inwestycji w odnawialne źródła energii i efektywność energetyczną, by nie tylko walczyć ze zmianami klimatu i stworzyć miliony nowych miejsc pracy, ale także ograniczyć zależność UE od zewnętrznych źródeł energii i wszystkimi zagrożeniami związanymi z tym faktem."
Czy trzeba dodawać coś do tej wypowiedzi? Rosja ewidentnie po raz kolejny pragnie udowodnić swoją przewagę nad byłą republiką radziecką i odzyskać w niej swoje wpływy. Staje się to powoli corocznym rytuałem - a to Gazprom myśli o podwyżkach cen, a to właśnie o kradzieży surowca. Unia powinna czynnie włączyć się w negocjacje i poszukiwanie kompromisu między zwaśnionymi stronami - tym bardziej, że pada ofiarą tego typu zatargów. Jednocześnie czas już najwyższy na realne działania w sektorze energetyki, łączące się z działaniami antykryzysowymi. W Niemczech, dzięki programowi ocieplania domów, utrzymano i stworzono 140 tysięcy miejsc pracy. A nie da się ukryć, że w tych trudnych czasach tworzenie nowych miejsc pracy - szczególnie w sektorze "zielonym", stabilnym i przyjaznym dla środowiska - powinno być istotną kwestią dla całej Europy.
Czy unijnym decydentkom i decydentom wystarczy odwagi, by zamiast promować energetyczne monopole skupić się na decentralizacji energetycznej, zmniejszaniu zużycia energii, podnoszeniu jakości sieci przesyłowych i zwiększaniu ilości połączeń międzypaństwowych? Czy wystarczy wizji na to, by sdecydować się np. na utworzenie ERENE - Europejskiej Wspólnoty Energii Odnawialnej, która pomogłaby finansować technologiczne przejście w XXI wiek? Mówiąc trywialnie - czas pokaże, ale nie wiadomo, ile jeszcze Europa będzie musiała przeżyć tego typu nieprzyjemnych energetycznych niespodzianek, by zacząć odchodzić od paliw kopalnianych...
1 komentarz:
Po co te wywagacje prowadza politycy to ja nie wiem. Recepta jest prosta. Polaczyc sie w sieci z Norwegia oraz Niemcami. SKupic polskie inwestycja (Jan Kulczyk takie ma, Krauze tez o ile wiem) i obnizyc w ten sposob, poprzez presje, ceny z rosji. A w 2015 sie zastranowimy.
Prześlij komentarz