Sprawa 14-latki myślącej o aborcji zdaje się nie mieć końca - niestety. Wokół tekstu i postawy "Gazety Wyborczej" narosło mnóstwo kontrowersji i trudno tutaj nie poruszać się w obrębie domysłów i interpretacji, niemniej jednak parę nieprawidłowości (by użyć tego łagodnego eufemizmu) można tutaj dostrzec od ręki. Dlaczego zwolennicy ochrony płodu - bo nie można dać się zastraszyć mówieniem o "ochronie życia" kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu komórek - nie dali dziewczynie spokoju nawet w szpitalu i na komisariacie? Dlaczego dane osobowe dziewczynki, rzekomo zachęcanej do usunięcia ciąży przez feministki (bujda na resorach!) pojawiły się na forum internetowym pewnego prawicowego periodyku, gdzie ponoć nadal są dostępne? Czy spokój i możliwość podjęcia suwerennej decyzji umożliwia wysyłka SMS-ów, która sprawia, że nastolatka stresuje się jeszcze bardziej?
Po raz kolejny wychodzi jawna pogarda dla kobiety i jej roli społecznej. Ma ona rodzić i na tym z grubsza polega jej funkcja. Słyszałem o osobach odwodzących ją od aborcji, które chętnie adoptowałyby jej dziecko. Nie słyszałem za to obietnic o tym, że pomogą samej dziewczynie - owszem, zbierają jakieś pieniądze, ale na dziecko, nie na matkę, ta najwidoczniej ma być kowalką swojego losu - neokonserwatyzm objawia się tu w czystej, wydestylowanej formie.
Szpital publiczny miał zgodnie z prawem obowiązek wykonania zabiegu albo skierowania do placówki, w której 14-latka będzie mogła usunąć ciążę. Tak się nie stało i teraz tkwi ona w matni, brana na przeczekanie tak, aby minął termin legalnego jej przerwania i będzie musiała ją donosić do końca. Nie dość, że obecna ustawa antyaborcyjna jest jedną z najbardziej restrykcyjnych w Europie (co jakimś dziwnym trafem nie przeszkadza nam mieć jednego z najniższych przyrostów naturalnych na kontynencie), to jeszcze jej przestrzeganie nierzadko jest fikcją. Zasłona sumienia lekarek i lekarzy bardzo szybko znika, kiedy oferuje się im pieniądze - wychodzi tu neoliberalne utowarowienie ciała kobiety, która za darmo nie może decydować o sobie, ale za parę tysięcy złotych - już tak. Siłą rzeczy wyklucza to osoby niezamożne, którym pozostają do dyspozycji tak cywilizowane metody, jak wieszaki - ale to już obrońcom moralności nie przeszkadza. Ani trochę.
W sytuacji, gdy edukacja seksualna w szkołach jest w wielu wypadkach fikcją wiele osób nie dziwi (a powinno!), że wśród młodych ludzi pokutują takie przekonania jak to, że przy "pierwszym razie" nie można zajść w ciąże. Wszelkie pomysły dotyczące wprowadzenia rzetelnej oświaty w tej dziedzinie, informującej nie tylko o budowie narządów płciowych, ale też o różnych środkach antykoncepcyjnych trafiają na kanonadę "obrońców wartości", dla których oznacza to zachętę do uprawiania niczym nieskrępowanej rozwiązłości. Ten tok myślenia prowadzi do tak kuriozalnych zdarzeń, jak zakaz przytulania się w szkołach, podejmowany w nieco bardziej mrocznych czasach rządów PiS, LPR i Samoobrony.
Nikt nie zmusza dziewczyny do przerwania ciąży - to jej prywatny wybór. Państwo ma jednak obowiązek zapewnienia jej świętego spokoju i możliwości podjęcia samodzielnej decyzji, która nie będzie ograniczona propagandą pana w koloratce (który o tym, co przeżywa kobieta w tym stanie zapewne nie wie za wiele) ani sumieniami ginekolożek i ginekologów, które ograniczają wolność innej, autonomicznej jednostki ludzkiej. Dlatego też, by przeciwstawić się wcinaniu się Kościoła w działanie instytucji państwowych i by pokazać nasze wsparcie dla Agaty, byliśmy pod Sejmem. Oby była to ostatnia sprawa tego typu, przy której demonstracje będą konieczne - niestety, obecna ustawa takiej pewności nie daje...
Po raz kolejny wychodzi jawna pogarda dla kobiety i jej roli społecznej. Ma ona rodzić i na tym z grubsza polega jej funkcja. Słyszałem o osobach odwodzących ją od aborcji, które chętnie adoptowałyby jej dziecko. Nie słyszałem za to obietnic o tym, że pomogą samej dziewczynie - owszem, zbierają jakieś pieniądze, ale na dziecko, nie na matkę, ta najwidoczniej ma być kowalką swojego losu - neokonserwatyzm objawia się tu w czystej, wydestylowanej formie.
Szpital publiczny miał zgodnie z prawem obowiązek wykonania zabiegu albo skierowania do placówki, w której 14-latka będzie mogła usunąć ciążę. Tak się nie stało i teraz tkwi ona w matni, brana na przeczekanie tak, aby minął termin legalnego jej przerwania i będzie musiała ją donosić do końca. Nie dość, że obecna ustawa antyaborcyjna jest jedną z najbardziej restrykcyjnych w Europie (co jakimś dziwnym trafem nie przeszkadza nam mieć jednego z najniższych przyrostów naturalnych na kontynencie), to jeszcze jej przestrzeganie nierzadko jest fikcją. Zasłona sumienia lekarek i lekarzy bardzo szybko znika, kiedy oferuje się im pieniądze - wychodzi tu neoliberalne utowarowienie ciała kobiety, która za darmo nie może decydować o sobie, ale za parę tysięcy złotych - już tak. Siłą rzeczy wyklucza to osoby niezamożne, którym pozostają do dyspozycji tak cywilizowane metody, jak wieszaki - ale to już obrońcom moralności nie przeszkadza. Ani trochę.
W sytuacji, gdy edukacja seksualna w szkołach jest w wielu wypadkach fikcją wiele osób nie dziwi (a powinno!), że wśród młodych ludzi pokutują takie przekonania jak to, że przy "pierwszym razie" nie można zajść w ciąże. Wszelkie pomysły dotyczące wprowadzenia rzetelnej oświaty w tej dziedzinie, informującej nie tylko o budowie narządów płciowych, ale też o różnych środkach antykoncepcyjnych trafiają na kanonadę "obrońców wartości", dla których oznacza to zachętę do uprawiania niczym nieskrępowanej rozwiązłości. Ten tok myślenia prowadzi do tak kuriozalnych zdarzeń, jak zakaz przytulania się w szkołach, podejmowany w nieco bardziej mrocznych czasach rządów PiS, LPR i Samoobrony.
Nikt nie zmusza dziewczyny do przerwania ciąży - to jej prywatny wybór. Państwo ma jednak obowiązek zapewnienia jej świętego spokoju i możliwości podjęcia samodzielnej decyzji, która nie będzie ograniczona propagandą pana w koloratce (który o tym, co przeżywa kobieta w tym stanie zapewne nie wie za wiele) ani sumieniami ginekolożek i ginekologów, które ograniczają wolność innej, autonomicznej jednostki ludzkiej. Dlatego też, by przeciwstawić się wcinaniu się Kościoła w działanie instytucji państwowych i by pokazać nasze wsparcie dla Agaty, byliśmy pod Sejmem. Oby była to ostatnia sprawa tego typu, przy której demonstracje będą konieczne - niestety, obecna ustawa takiej pewności nie daje...
5 komentarzy:
Nie, no lipa, panie. Należę do ludzi, którzy czytają opinie do momentu, w którym nie zaczną się w nich pojawiać bzdury i kłamstwa, bo to strata czasu. Lepiej poczytać inny blog kogoś, kto za cel nie stawia sobie udowodnienie jakiejś tezy za wszelką cenę, także cenę zwyczajnego kłamstwa. Więc doszedłem do momentu gdy pojawiło się pierwsze kłamstwo i dalej nie czytam. Kilkunastotygodniowy płód nie składa się z kilkudziesięciu, czy nawet kilku tysięcy komórek. To bardzo złożony twór przypominający człowieka, z rękami, nogami, narządami wewnętrznymi. Więc dalej nie ma cię sensu synku czytać. Doucz się, a potem możemy porozmawiać jak równy z równym. W przeciwnym razie ludziom lepiej wykształconym od ciebie szkoda czasu na dyskusje i edukacje niedouczonych gimnazjalistów. Od tego jest szkoła.
Cóż, po pierwsze, to akurat widziałem filmy typu "Niemy krzyk", którymi karmi się nawet dzieciaki przed I Komunią żeby później wierzyły, że aborcja jest złem wcielonym. Jednocześnie nie robi się nic, by promować bezpieczny seks, a potem dziwi się, że nastolatki są w ciąży - kogo to obchodzi, przecież i tak ich rolą w tym chorym świecie miałoby być siedzenie w domu i niańczenie dzieci po to, by ktoś inny mógł się realizować.
Mówisz - kłamstwo, a ja mówię - zbrodnia! Bo zbrodnią jest odmawianie kobiecie prawa do wyboru wtedy, kiedy ma prawo do owego prawa. Feministki nie wpychały się do pokoju w którym była dziewczynka, nie "dostawały cynka" od kierownictwa placówki, w której Agata leżała. Księdzu, jako osobie obcej dużo łatwiej jest wejść na oddział niż gejowi, który nie potrafi udowodnić prawnej relacji partnerskiej z osobą, którą kocha - oto sprawiedliwość na miarę IV Rzeczypospolitej!
"Dlaczego zwolennicy ochrony płodu - bo nie można dać się zastraszyć mówieniem o "ochronie życia" kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu komórek" - kiedyś były wątpliwości na temat człowieczeństwa tych komórek , teraz widocznie problamtyczne jest także ich życie. Ten zbitek komórek, troszę mniejszy niż ja straszy , czy też mówienie o tej nieautonomicznej istocie (zakładam że to jednak jest żywy organizm, bo musiałbym bardizej niż to konieczne uwłaczać jego godności, mówiąc o nim per coś) jest straszne ? Strach ma wielkie oczy :) - może to nie wystarczający argument za człowieczeństwem te oczy , ale coś musi być na rzeczy , bo jedyne oczko nie należące do organizmu jak najbardziej żywego, jakie mi przychodzi do głowy to oczko wodne. Do tego krasnal i mamy środowisko niemal naturalne - prawie jak u Pana Boga za piecem , tudzież u mamy w brzuchu - tylko że nikt nie zarzuca braku człowieczeństwa - tylko ubytki tożsamości zwane czasem kolokwialnie "zniemczeniem".
Wypowiedź jest o prawie do wyboru, a ja się skupię na autonomii, której brak zarówno istocie u niedoszłej mamy pod sercem, jak byłemu dziecku z ciężkim sercem. Nie dawno ukazał się film Juno - pozazdrośić fabuły - wszystko wszsytkim wolno , nikt nie podnosi haseł o gwałcie, dostęp do aborcji bez większych problemów, dość niemrawa a co najważniejsze nieszkodliwa obecność propagandy pro-life i dziewczyna mądrzejsza od całej bandy dorosłych, decydująca się urodzić i oddać dziecko bezdzietnym rodzicom. Porównując do tego co się u nas dzieje idylla. Idylla z punktu widzenia wszystkich pro-stron. Pełna wolność wyboru i uratowane niewinnego życie. Wszyscy byśmy tak chcieli. Żeby 14 latka sama potrafiła decydować o swoim życiu, żeby społeczeństwo składało się z samych ludzi mądrych szlachetnych i bohaterskich i żeby każdy człowiek był pro-life ze swego najgłębszego pro-choice - tylko tak nie jest. Co znamienne, dla całego dialogu o aborcji w Juno i w życiu facet - niech będzie potencjalny ojciec - nieistnieje. Cały dramat narzuconego rodzicielstwa spada na kobietę. W tej sytuacji naprawdę łatwo jest sprowadzać rolę kobiety do inkubatora, który bierze całą odpowiedzialnośc ,a mężczyzn wsadzić do szuflady podpisanej "Przeczekanie".
Każdemu dziecku należy się prawo do ochrony - na tym świecie już tak jest że zawsze coś kosztem czegoś. Determinacja obu stron i intensywność konfliktu bierze się z przekonania obu stron konfliktu, że ich podejście nie jest wyborem mniejszego zła tylko jedynego dobra. Ruchy pro-life nie powiedzą, że ratowanie życia nawet kosztem ogromnego poświęcenia jest (nawet mniejszym) złem - bo cierpienie ma sens, a w tym wypadku przynosi wszystkim w perspektywie szczęśćie. Ruchy pro-choice nie powiedzą, że aborcja jest złem , bo musiały by przyznać, że co do aktu woli jest to unicestwianie człowieka, a tego faktu nie uznają. Można tą wojnę sprowadzić do czystości przepisów i klarowności prawa - co może być z korzyścią dla polskiego ustawodastwa, ale nie można tego robić kosztem dziecka tego poczętego i tego które poczęło. Niech wojują dorośli, więc albo uszanujmy to że 14 latek to już dojrzały człowiek i traktujmy go poważnie(takżę w kwestiach edukacji seksulanej i odpowiedzialności za swoje czyny) albo uznajmy że to jeszcze dziecko i pozwólmy im być dziećmi -> nie pozwólmy udawać dorosłych.
Bardo wyważona pinia Dangel, chciałbym, szczerze mówiąc, żeby wszystkie strony sporu mówiły takowym. Jeśli chodzi o samą sprawę, to walka tutaj - przynajmniej jeśli o mnie chodzi - toczyła się o prawo do wyboru, dokonanego bez przymusu, bo trudno mi za brak przymusu uznać było fakt, że ksiądz dostał namiary na dziewczynkę w Lublinie, w Warszawie i nawet miał być obecny przy przesłuchaniu. Drugiej stronie, a więc "pro-choice" nawet to do głowy nie przyszło...
Cały dyskurs wokół płodu jest moim zdaniem przerażający. Jeszcze z 200 lat temu jeden z filozofów, wspominając o swych zmarłych dzieciach, ani się nie zająknął o jakimś żalu po ich stracie - instynkt macierzyński był wówczas pojęciem nieznanym na taką skalę. Jeśli chodzi o komórki to inszy naukowiec (muszę sprawdzić w Wiki) zauważył, że do określonego tygodnia ciąży płód ludzki nie różni się dużo bardziej od płodu dajmy na to kaczki czy konia. Miewamy na krótki czas ogony, a odbyt tam, gdzie aktualnie mamy usta - i odwrotnie. Mówienie zatem o człowieczeństwie "od poczęcia" wydaje mi się nietrafione także z biologicznego punktu widzenia. Kościół nie broni jakoś zwierząt przed myśliwymi i ma św. Huberta jako ich patrona. Dlatego też trudno mi solidaryzować się z takim podejściem.
Oczywiście mogłaby urodzić i oddać do adopcji - ale to mógłby być tylko i wyłącznie jej suwerenny wybór. Jeśli czytam, że "ma nosić swój krzyż", to szlag mnie za przeproszeniem trafia, bo z tego co pamiętam (jeśli chcemy już tak poruszać się w kwestiach teologicznych) to Chrystus do wiary nikogo nie zmuszał i nie zajmował stanowiska ws. aborcji. Zgoda na praktyki takie jak w Lublinie oznaczałaby, że wcześniej czy później mielibyśmy bomby pod oddziałami ginekologicznymi. Przesada? W USA "pro-life" potrafił...
Jeszcze jedna sprawa - chyba jest coś niepokojącego w sytuacji, gdy w dziewczyna z Lublina może wyegzekwować swoje prawo... w Gdańsku. Jak również to, że gdyby miała te 2.000 zł to mogłaby to zrobić w podziemiu aborcyjnym - nawet z rąk lekarki/lekarza, który odmówił jej powołując się na klauzulę sumienia. Federacja na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny z takimi przypadkami się zderzała...
pozdrawiam i dziękuję za wielki i merytoryczny komentarz:)
Instynkt macierzyśnki to jak sama nazwa wskazuje instynkt i nie sądzę żeby został poddany w przeciągu ostatnich 200 lat jakieś ewolucji (szczególnie u mężczyzn - jak rozumiem ów filozof był mężczyzną?.). To co sie na pewno zmieniło i czym nasza cywilizacja się szczyci to podejście do śmierci. Koniec życia jest czymś dużo mniej codziennym, niż w ubiegłych wiekach i ogromny wysiłek całe społeczeństwo wkłada w dbanie o jego jakość i długość. Skutkiem ubocznym jest zatracenie natuarlnej zdolności radzenia sobie ze śmiercią bliskich, która nie jest w nas kształtowana na codzień, bo na szczęśćie nie ma takiej potrzeby. Mówienie więc, że dyskurs o płodzie jest przerażający, a w następnym zdaniu jak rozumiem z poprzednim związanym przytaczanie jako argumentu , że kiedyś ludzie łatwiej znosili śmierć jest ciekawym pomysłem . Tym ciekawszym, iż jako pierwszy argument jak rozumiem powodów, dla których płód nie bardzo jest człowiekiem wysuwa pan obojętność wobec śmierci (narodzonych dzieci z niekwestionowanym atrybutem człowieczeństwa), której zanik przejawiany w dyskursie o płodzie jest przerażający ;). Na pewno żle zrozumiałem, ale sam fakt, że pozwolił mi pan się źle zrozumieć zmotywował mnie do tej odpowiedzi.
Rozważaniom na temat podobieństwa do konia , przeciwstawiłbym badania ludzkiego dna , które bodaj jest bardzo podobne do dna świni jeśli dobrze pamiętam. Wydaje mi się bowiem, że takie porównania są dużo ciekawsze niż analiza , że zaraz po zapłodneniu jesteśmy podobni do gronkowca - to na pewno ironia mocno rozmijająca się z rezczywistością , a przynajmniej mam taką nadzieję (przed zapłodnieniem to uderza połowiczne podobieństwo do kijanki). Jak pan mówi potem do konia jesteśmy podobni - rodzi się pytanie czy aborcja u zwierząt jest legalna. Mówiąc bardziej serio mam wrażenie, że tym tropem uderzamy w ścianę nie mającą zbyt wiele wspólnego z dyskusją o człowieczeństwie(niech Pan spróbuje powiedzieć rodzicom widzącym dziecko na USG, że morfologicznie to na razie w zasadzie żrebak - życzę zdrowia). Myślę, że są dużo bardziej ciekawe spory natury etycznej i biologicznej podnoszące kwestię człowieczeństwa i tego co ma się stać, żeby Nim(człowiekiem) być.
Co do wyczucia , taktu, brutalnej ingerencji w intymność czy poszanowania prawa, to nie jestem kompetentny, żeby kogokolwiek oceniać. Dlatego te fragmenty pana wypowiedzi pomijam milczeniem, choć niewątpliwie stało się źle na wielu płaszczyznach, kolejnych prowodyrów dramatu raczej nie ubywało, a histeria nie opada tylko się eskaluje.
Jeśli chodzi o księży noszących bomby zamiast najświętszego sakramentu to myślę, że daleka droga, także bym się na raize nie obawiał.
Kwestia podziemia aborcyjnego natomiast jest ogromnym problemem i tragedią jest, że nawet w tak oczywistych kwestiach jak zapewnienie wspracia i pomocy , także finansowej wszystkim rodzicom w ciąży i wychowującym dzieci (co nie koniecznie musi oznaczać dobrowloność aborcji) jest nie do przejścia mimo powszechnej zgody.
Kończąc :jest na tyle dużo dramatów i tragedii ,klasycznych przykładów łamania prawa, dowdów znanych tez i dyskryminacji kobiet, że możnaby tej dziewczynie po prostu oszczędzić przyjemności bycia orężem w tej walce.
Niech Bóg da nam wszystkim tyle mądrości , żeby w walce o dobro każdego człowieka nie podeptać żadnego cżłowieka.
Prześlij komentarz