
Cóż zatem widzimy? Absolutną dominację PO, która zgarnia ciut ponad połowę osób chętnych do głosowania. Jako tako trzyma się jeszcze PiS, na które chce głosować co piąty i piąta z nas - szczegóły po kliknięciu w obrazek. Wyborczy próg 5% przekracza rzutem na taśmę SLD, PSL ląduje już tuż pod nim, reszta formacji nie łapie się nawet na finansowanie budżetowe, jednak przekraczają symboliczny procent. Największą z formacji poniżej progu 3% jest Partia Demokratyczna, której poparcie jest bardzo niestabilne, jednak w dwóch sondażach otrzymała odpowiednio 4 i 5%. Również LPR zdarzały się korzystne notowania w okolicach 3%, o czym SDPL Marka Borowskiego jak na razie może jedynie pomarzyć. Do tych liczb można przystawić pojedyncze wyniki innych formacji - np. Partia Kobiet już drugi raz z rzędu jest najpopularniejszą formacją pozaparlamentarną wg CBOS (2%), a 1% zdobywa m.in. UPR i PPP.
Tego typu wyniki sprawiłyby, że ponad 70% Sejmu mogłoby trafić w ręce formacji Donalda Tuska. SLD zdołałoby wprowadzić śladową reprezentację, która raczej nie byłaby w stanie być bardziej wyrazistą od PiS formacją. Gdyby podobnie było w wypadku Parlamentu Europejskiego, PO mogłaby liczyć na 34 miejsca w Brukseli, PiS na 14 a SLD - na 3.
Trudno w takich wypadkach wyliczać sytuację pt. "co by było, gdyby", skoro wypadek LiD wyraźnie pokazał, że sztuczne dodawanie elektoratów nie działa najlepiej. Aktualnie np. Demokraci.pl zyskują z powodu współczucia po brutalnym potraktowaniu ich przez Wojciecha Olejniczaka (ciekawe, jak długo potrwa ten stan?), ale też odzyskują centrowy elektorat, dla którego mariaż z SLD był nie do zniesienia. Możemy jednak pobawić się w pewne gdybanie i zobaczyć, jak byłoby w sytuacji, gdyby LiD nadal istniał. Można przypuszczać, że byłby w stanie otrzymać 8-9% głosów, co i tak groziłoby im trudnościami w pokonaniu progu 8% dla koalicji, ale przy jego przekroczeniu dawałoby już 35-40 miejsc. Potencjalny alians SDPL-PD, przy założeniu, że elektoraty te wzajemnie by się nie znosiły, dałyby takiemu bytowi 4-4,5%, a więc blisko szansy wejścia do Sejmu.
Gdzie odbywają się aktualne przepływy poparcia? Całkiem możliwe, że do Demokratów mogą przechodzić wielkomiejscy wyborcy PSL z 2007 roku. Słabość lewicy ułatwia PO trzymanie ich elektoratu i stopniową marginalizację dotychczasowych ugrupowań. PiS w żaden sposób nie jest w stanie (i chyba nie chce) wyjść ponad swój twardy elektorat, licząc na potknięcia Tuska. Szalenie interesujący będzie wyścig o senatora w okręgu krośnieńskim, który odbędzie się w połowie czerwca. Wszystko zależy tam od frekwencji - im niższa, tym bardziej pomaga słabej tam lewicy. Im wyższa, tym większe szanse na fotel dla PO. Pojedynek Leppera, Jurka, Orzechowskiego, Kułaja, Zająca i innych naprawdę mocnych osobowości będzie budził namiętności w Warszawie - czy równie duże będą one w Przemyślu czy Sanoku? Zobaczymy, ale z pewnością na rok przed eurowyborami w każdej z formacji tkwi niesamowita potrzeba odtrąbienia sukcesu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz