Malowałem niedawno na bloku rysunkowym. Jeden z obiektów, który wyszedł spod moich rąk, okazał się być nad wyraz symbolicznym. Tęcza. Znak pokoju i przymierza w Biblii. Symbol miłości i pokoju. Ponad podziałami.
Przeczesując mroczne zakamarki globalnej sieci, przypominałem sobie swą dziecięcą fascynację żywymi barwami. Zacząłem też zgłębiać ich znaczenie, by bliżej poznać wartości, które się za nimi kryją. To przyjemne zajęcie, umożliwiające bliższe poznanie sztandaru, pod którym występują (choć w zmienionej kolejności barw) zwolennicy pokoju i poszanowania dla miłości ponad społecznymi barierami.
Idąc od góry - czerwień to kolor żarliwy. Gorący. Pełen miłości, pasji i erotyzmu. Życia i witalności. Rewolucyjny (ciekawe czemu?) i bijący po oczach. Dalej pomarańczowy - luz i swoboda, rodem z Pomarańczowej Alternatywy, która groteską dobijała konającą Polskę Ludową. Z barw jednoznacznie ciepłych zostaje już tylko żółć. Kolor wolności i energii, który, tak na marginesie, pomaga w nauce, jeśli miewacie ściany tej barwy.
Następnie zieleń. Trudno zaprzeczyć, że dla nas jest to barwa bardzo bliska. Łączy się ona z nadzieją. Na lepszy świat. Bez wojen i konfliktów, bardziej sprawiedliwy, dający równe szanse. To kolor młodości i świeżości. Lasu, w którym można oddychać pełną piersią. Bez obawy, że zaraz ktoś zagłuszy nasze dążenia. To kolor, który łączy. Człowieka z naturą i z samym sobą. Barwa esperantystów - a więc tych, którzy najlepiej symbolizują porozumienie ponad wszelkimi barierami.
Pozostały dwie barwy, chłodne, ale jednak żywe. Błękit kojarzy się ze stabilnością i przywiązaniem do tradycji. Konserwatyzmem w lepszym, nieskażonym rodzimą polityką wydaniu. Jest mistyczny, bo odzwierciedla powietrze. Świeże powietrze. Na końcu zaś pozornie smutny fiolet. Łączący się z zadumą, ale i szlachetnością, a nawet młodzieńczym buntem i przemianami. Jak spieszy donieść Wikipedia, jest to też kolor najwyższej, siódmej czakry, symbolizujący oświecenie duszy.
W całej tej układance brakuje tylko dwóch barw, na które także i w naszej polityce nie powinno być miejsca. Bo nie ma na tęczy miejsca dla brunatnej brutalności, militaryzacji i nietolerancji. Dla homofobii, antysemityzmu i dyskryminacji. Nie ma też miejsca na czerń, która pragnie wszystko ujednolicić, za wszelką cenę niszcząc różnorodność. Te kolory nie tworzą gamy, która jest rozszczepieniem bieli - a więc emanacji dobra, światła, dzięki któremu możemy egzystować na tej planecie. Właśnie dlatego ważnym jest, by ludzie, dla których tęcza oznacza sprzeciw wobec wojen i wrogości wobec drugiego człowieka powiedzieli "nie" pomysłowi, który powstał właśnie z logiki militaryzmu. Przeciw pomysłowi na amerykańską instalację wojskową w Polsce.
Warszawscy Zieloni czynnie uczestniczą w akcji zbierania podpisów o referendum w sprawie tarczy antyrakietowej. Uważamy, że błędem jest nakręcanie spirali zbrojeń, zamiast poświęcania wysiłków na rozwój społeczny, ekonomiczny i ekologiczny krajów globalnego Południa. Mniej imperializmu, więcej multilateralizmu, a więc międzynarodowej współpracy w zwalczaniu biedy i niesprawiedliwości. Planetę mamy tylko jedną - czas ją szanować.
Będziemy obecni w piątek na ulicy Chmielnej, od około 17.00, tak jak byliśmy obecni na marcowej demonstracji antywojennej, z której to zdjęcie (rodem z Indymediów) umieściłem powyżej. Zapraszamy serdecznie do podpisania się, a także zostawiania namiarów, przez co będziemy mogli na bieżąco informować o naszych akcjach. Pokażmy razem, że nie jesteśmy bierni. Czas, by rządzący w końcu zobaczyli, że 2/3 obywatelek i obywateli tego kraju, którzy mówią "nie" mirażom o uprzywilejowanym partnerstwie za wszelką cenę nie mają zamiaru siedzieć bezczynnie. Czas na działanie!
Jeśli czujesz, że chciał(a)byś pomóc nam w zbieraniu podpisów, zapraszam do kontaktu mailowego.
Zapraszam także do zapoznania się z oficjalnym stanowiskiem Partii Zielonych w sprawie projektu tarczy antyrakietowej.
Przeczesując mroczne zakamarki globalnej sieci, przypominałem sobie swą dziecięcą fascynację żywymi barwami. Zacząłem też zgłębiać ich znaczenie, by bliżej poznać wartości, które się za nimi kryją. To przyjemne zajęcie, umożliwiające bliższe poznanie sztandaru, pod którym występują (choć w zmienionej kolejności barw) zwolennicy pokoju i poszanowania dla miłości ponad społecznymi barierami.
Idąc od góry - czerwień to kolor żarliwy. Gorący. Pełen miłości, pasji i erotyzmu. Życia i witalności. Rewolucyjny (ciekawe czemu?) i bijący po oczach. Dalej pomarańczowy - luz i swoboda, rodem z Pomarańczowej Alternatywy, która groteską dobijała konającą Polskę Ludową. Z barw jednoznacznie ciepłych zostaje już tylko żółć. Kolor wolności i energii, który, tak na marginesie, pomaga w nauce, jeśli miewacie ściany tej barwy.
Następnie zieleń. Trudno zaprzeczyć, że dla nas jest to barwa bardzo bliska. Łączy się ona z nadzieją. Na lepszy świat. Bez wojen i konfliktów, bardziej sprawiedliwy, dający równe szanse. To kolor młodości i świeżości. Lasu, w którym można oddychać pełną piersią. Bez obawy, że zaraz ktoś zagłuszy nasze dążenia. To kolor, który łączy. Człowieka z naturą i z samym sobą. Barwa esperantystów - a więc tych, którzy najlepiej symbolizują porozumienie ponad wszelkimi barierami.
Pozostały dwie barwy, chłodne, ale jednak żywe. Błękit kojarzy się ze stabilnością i przywiązaniem do tradycji. Konserwatyzmem w lepszym, nieskażonym rodzimą polityką wydaniu. Jest mistyczny, bo odzwierciedla powietrze. Świeże powietrze. Na końcu zaś pozornie smutny fiolet. Łączący się z zadumą, ale i szlachetnością, a nawet młodzieńczym buntem i przemianami. Jak spieszy donieść Wikipedia, jest to też kolor najwyższej, siódmej czakry, symbolizujący oświecenie duszy.
W całej tej układance brakuje tylko dwóch barw, na które także i w naszej polityce nie powinno być miejsca. Bo nie ma na tęczy miejsca dla brunatnej brutalności, militaryzacji i nietolerancji. Dla homofobii, antysemityzmu i dyskryminacji. Nie ma też miejsca na czerń, która pragnie wszystko ujednolicić, za wszelką cenę niszcząc różnorodność. Te kolory nie tworzą gamy, która jest rozszczepieniem bieli - a więc emanacji dobra, światła, dzięki któremu możemy egzystować na tej planecie. Właśnie dlatego ważnym jest, by ludzie, dla których tęcza oznacza sprzeciw wobec wojen i wrogości wobec drugiego człowieka powiedzieli "nie" pomysłowi, który powstał właśnie z logiki militaryzmu. Przeciw pomysłowi na amerykańską instalację wojskową w Polsce.
Warszawscy Zieloni czynnie uczestniczą w akcji zbierania podpisów o referendum w sprawie tarczy antyrakietowej. Uważamy, że błędem jest nakręcanie spirali zbrojeń, zamiast poświęcania wysiłków na rozwój społeczny, ekonomiczny i ekologiczny krajów globalnego Południa. Mniej imperializmu, więcej multilateralizmu, a więc międzynarodowej współpracy w zwalczaniu biedy i niesprawiedliwości. Planetę mamy tylko jedną - czas ją szanować.
Będziemy obecni w piątek na ulicy Chmielnej, od około 17.00, tak jak byliśmy obecni na marcowej demonstracji antywojennej, z której to zdjęcie (rodem z Indymediów) umieściłem powyżej. Zapraszamy serdecznie do podpisania się, a także zostawiania namiarów, przez co będziemy mogli na bieżąco informować o naszych akcjach. Pokażmy razem, że nie jesteśmy bierni. Czas, by rządzący w końcu zobaczyli, że 2/3 obywatelek i obywateli tego kraju, którzy mówią "nie" mirażom o uprzywilejowanym partnerstwie za wszelką cenę nie mają zamiaru siedzieć bezczynnie. Czas na działanie!
Jeśli czujesz, że chciał(a)byś pomóc nam w zbieraniu podpisów, zapraszam do kontaktu mailowego.
Zapraszam także do zapoznania się z oficjalnym stanowiskiem Partii Zielonych w sprawie projektu tarczy antyrakietowej.
1 komentarz:
Piękna analiza kolorystyczna :) I piękny, symboliczny tytuł.
Prześlij komentarz