Jak wielu mieszkańców naszej mazowieckiej aglomeracji, przychodzi i na mnie czas, bym wyjechał gdzieś za miasto. Czynię to, korzystając z faktu istnienia Szybkiej Kolei Miejskiej, która faktycznie, w pół godziny potrafi pokonać dystans z dworca Warszawa Sródmieście do Pruszkowa. Ma ona jednak pewną zasadniczą, irytującą wadę - podróżowanie nią naraża na dodatkowe koszty, związane z przekraczaniem strefy miejskiej. Kiedy to się skończy? Obawiam się, że nieprędko.
Kiedy przyjeżdżałem tu z Przemyśla, uderzył mnie jeden, zasadniczy fakt. Oto tam miałem bilet miesięczny na jedną linię za 33 złote. Tutaj zaś za ok. 85 zł mogę pozwolić sobie na bilet kwartalny, który daje mi dostęp do wszystkich linii autobusowych, tramwajowych, kolejowych i na dokładkę do metra. Z jednym wszakże zastrzeżeniem - żadnego opuszczania miasta, inaczej trzeba wykupić już ciut droższą alternatywę, dającą pełną swobodę.
Bilet aglomeracyjny obiecano nam od dawna. Na własne uszy słyszałem debatę trójki kandydatów na prezydenta Warszawy w zeszłym roku, w której zapewniali o swoim poparciu i chęci wdrożenia tego pomysłu. Jedna z nich jest obecnie gospodynią stołecznego Ratusza. Mam nadzieję, że ekipa Hanny Gronkiewicz-Waltz przypomni sobie o tym pomyśle wcześniej niż przed wyborami.
Bo chyba nie da się ukryć, że oczywistym absurdem jest, że za przejechanie dwóch przystanków kolejowych muszę dodatkowo płacić 1,20 zł w jedną stronę. Niby niewiele, ale jednak sam fakt, że w kieszeni mam kartę miejską, która za stacją Warszawa Ursus staje się nieistotna, powoduje gorycz. Kontrole w pociągu nie należą do rzadkości, więc Zarząd Transportu Miejskiego dodatkowo zasilają pieniądze z kar stawianych pasażerom.
Oczywiście stworzenie systemu biletu aglomeracyjnego nie jest sprawą należącą do tych banalnie prostych. Wymaga skutecznych, a przy tym żmudnych negocjacji między Warszawą a otaczającymi ją gminami. Jeśli jednak na serio myśli się o zrównoważonym rozwoju nie tylko miasta, ale też całego rejonu, byłby on sporym krokiem naprzód. Dzięki niemu nie karano by po kieszeni tych, którzy postanowili przenieść się w spokojniejsze rejony i odciążyć nieco ludną stolicę.
Jeśli wierzyć zapowiedziom, to strefa miejska ma być rozciągnięta przynajmniej na trasie SKM na jesieni. Miejmy nadzieję, że nie będzie z tymi planami tak, jak z przejęciem przez miasto udziałów w Kolejach Mazowieckich, które nadal dojść do skutku nie może. Zrozumienie tego, że zadania publiczne, realizowane przez Warszawę nie kończą się wraz z graniczmi miasta, jest kluczem do zbudowania stolicy z prawdziwego zdarzenia.
1 komentarz:
Zgadzam się z toba w 100%. Dodatkowo powinna być jeszcze pod bilet miejski podłączone WKD.
Prześlij komentarz