O mieście przyjaznym dla rowerzystów rozmawiamy z Sarą Mathieu, zieloną radną miasta Gandawa.
Maciej Kassner: W jaki sposób miasto może wspierać rowerzystów i promować transport rowerowy?
Sara Mathieu: - Jest wiele rzeczy, która można zrobić. Najważniejsza jest infrastruktura. Trzeba upewnić się, że rowerzyści czują się bezpiecznie na drodze. Najlepszym rozwiązaniem są osobne trasy dla rowerów. Niestety, nie zawsze jest to możliwe, zwłaszcza w historycznych miastach, gdzie ulice są zbyt wąskie. Ponadto, trzeba przyznać, że jest to bardzo drogie rozwiązanie. Ale są też inne sposoby, aby promować jazdę na rowerze. Musimy uświadomić ludziom, że często jest to najszybszy sposób na przemieszczenie się z jednego punktu do drugiego, zwłaszcza w miastach, w których jest dużo korków. Poza tym jest to korzystne dla ich zdrowia. Staramy się przekonać ludzi do tego, aby korzystali z rowerów w drodze do pracy. Namawiamy też firmy, żeby ich w tym wspierały. Jazda na rowerze daje dobre efekty zdrowotne. Dlatego, jeżeli prowadzisz firmę, dobrym pomysłem jest przekonanie swoich pracowników do jazdy na rowerze, choćby z tego powodu, że rzadziej będą korzystać z urlopu zdrowotnego. Ludzie muszą też mieć możliwość bezpiecznego parkowania swoich rowerów tak, aby nie były one narażone na kradzież i zniszczenie. U nas rowery mają wygrawerowane numery, tak że można jest zidentyfikować, kiedy zostaną skradzione. Innym przykładem rozwiązania zwiększającego bezpieczeństwo użytkowników rowerów są zadaszone parkingi, które gwarantują, że rower będzie suchy i nie ulegnie zniszczeniu.
Fot. ze strony Sary Matheiu
Podczas swojego wystąpienia na Zielonym Kongresie Samorządowym wspomniałaś o pomyśle ulicy, na której rowerzyści są uprzywilejowanym środkiem transportu. Jak to działa?
- Nazywamy to ulicą rowerową. To próba odwrócenia psychologii. Normalnie ulica w mieście jest zdominowana przez samochody, a rowerzyści muszą na siebie uważać albo zostaną rozjechani. Na ulicy rowerowej jest odwrotnie. Rowerzysta jest tym, który ma swobodę ruchu i czuje się szefem na drodze. Samochody muszą się dostosować i jechać wolniej. Rowerzysta ma prawo jeżdżenia środkiem drogi, co jest naprawdę wygodne. To dobry sposób na pokazanie, że rowerzyści nie są najsłabszym ogniwem ruchu drogowego. Daje im to poczucie bezpieczeństwa i kontroli. Niestety, nie wszystkie samochody przestrzegają reguł. Dlatego uważamy, że lepiej jest przedzielić ulicę na pół, oddzielając samochody od rowerów. Oczywiście nie wszędzie jest to możliwe. Tym niemniej, warto to zrobić przynajmniej na najważniejszych trasach rowerowych.
Innym nowatorskim rozwiązaniem, o którym wspomniałaś, jest „niedziela bez samochodu”. Myślisz, że to może być psychologiczny bodziec, który pomoże ludziom przesiąść się z samochodów na rowery lud do publicznych środków transportu?
Tak może być. W Brukseli to stało się rodzajem święta rodzinnego. Każdy widzi, jak miłe może być miasto bez samochodów. Możesz pokazać ludziom, że jakość życia byłaby dużo wyższa, gdyby nie było tylu samochodów w centrum miasta. To również sposób na to, aby przywrócić ulice rowerzystom i pieszym. To na naprawdę wspaniałe uczucie, kiedy możesz jechać rowerem po tych wielkich ulicach, kiedy nie ma na nich żadnych samochodów. Daje to poczucie mocy. Niestety, wydarzenia takie jak „niedziela bez samochodu” nie zmieniają codziennych nawyków transportowych ludzi. Do tego potrzebne są dodatkowe bodźce.
Podczas swojego wystąpienia wspomniałaś o prawie, które pozwala rowerzystom na skręcanie w prawo na czerwonym świetle. Musi to irytować kierowców samochodów, którzy nie mogą tego robić. Myślisz, że to może być bodźcem zachęcającym ludzi do korzystania z rowerów?
- Myślę, że tak jest. I nie chodzi tylko o satysfakcję: „Ha, ha, ja mogę skręcić , a ty nie!”. Jeżeli chcesz przekonać ludzi, aby zostawili swoje samochody w domu musisz sprawić, że inne środki transportu – transport publiczny, jazda na rowerze, chodzenie piechotą –będą bardziej komfortowe, szybsze i przyjemniejsze. Inaczej to nie będzie działać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz