15 sierpnia 2014

Samolińska: Zmiana priorytetów!

Hanna Gronkiewicz-Waltz przyzwyczaiła nas do tego, że pieniądze miejskie wydaje się na “eventy” i nieprzemyślane inwestycje, a nie na codzienne potrzeby mieszkańców. Joanna Erbel chce to zmienić.
 
Paweł Krulikowski z Polityki Warszawskiej przeczytał program Joanny Erbel i program ten mu się nie spodobał. “Joanna Erbel postanowiła jednak doprowadzić miasto do agonii” pisze, z przerażeniem komentując pomysły, żeby polepszyć stan zasobu mieszkań komunalnych i socjalnych, zwiększać kwoty inwestowane w edukację (przypomnę Krulikowskiemu, że wydatki na edukację to inwestycja, jedna z najważniejszych i najbardziej opłacalnych). Emocjonalnie wzywa Erbel do tego, żeby zeszła z drogi prospołecznych przemian, bo budżet się nie zepnie i polska stolica skończy jak Detroit. Krytykując program kandydatki Zielonych, Krulikowski zdaje się milcząco zakładać, że Hanna Gronkiewicz-Waltz wydaje obecnie publiczne pieniądze w sposób najlepszy z możliwych.

Neoliberalna biedaarytmetyka

Krulikowski oczekuje liczb. Mają sumować się już w zamknięty budżet nawet w projekcie programu, przedstawiającym priorytety kandydatki na prezydentkę. Zauważa, że zadłużenie miasta wzrasta, choć ekipa Gronkiewicz-Waltz obcięła wydatki na edukację czy podniosła czynsze. Krulikowski nie wspomina o wzroście cen biletów komunikacji miejskiej - ale nad tym też pewnie przeszedłby do porządku dziennego.

W końcu wszystkim nam żyje się lepiej i śpimy spokojniej, wiedząc, że - jak pisze Krulikowski - “agencje finansowe oceniają stolicę na najwyższym poziomie wiarygodności”. Jeśli, rzecz jasna, wystarcza nam na czynsz. Jeśli stać nas na to, żeby dojechać następnego dnia do pracy, jeśli właśnie nie zamknięto szkoły, do której chodziło nasze dziecko, albo opłaty za obiady w sprywatyzowanych stołówkach nie wzrosły o tyle, że dziecko nie będzie mogło zjeść tam ciepłego posiłku. Albo jeśli nie jesteśmy rodzicami dwulatka, który właśnie nie dostał się do jednego z dwóch publicznych żłobków, znajdujących się w dzielnicy Bemowo. Mieszka tam 114 tys. ludzi. Jednym słowem - jeśli jesteśmy ludźmi na tyle zamożnymi, żeby nie potrzebować od miasta ani mieszkania, ani żłobka, przedszkola czy szkoły, ani autobusu.

6 mln - lekcja matematyki czy Naprawdę Luksusowa Toaleta?

W swoich matematycznych rozważaniach Krulikowski zapomina jednak o innych liczbach. Budowa Trasy Świętokrzyskiej, absurdalna inwestycjai, w wyniku której w już nieprzejezdnym centrum Warszawy znajdzie się jeszcze więcej aut, kosztowała 18 mln zł, a to dopiero jej pierwszy etap, docelowo na ten cel ma zostać wydane ponad 400 mln. W Poznaniu dodatkowa lekcja matematyki, na którą Warszawy ponoć nie stać, kosztowała ok. 3 mln rocznie. Ile by to było w stolicy, 6 mln zł? Jak to się ma do absurdalnego wydatku na Trasę Świętokrzyską? 33 mln zł kosztuje z kolei poszerzenie ul. Prostej - kolejny wydatek, w dodatku niezgodny z deklaracjami władz miasta, z pewnością bowiem nie uspokoi ruchu w Śródmieściu.

Multimedialny Park Fontann, dzięki któremu Warszawa miała się stać polską Barceloną, kosztował 11,5 mln, a jego roczne utrzymanie to 800 tys. Fakt, fontanny są atrakcją dla mieszkańców. Czy również dla tych, którzy mieszkają w miejskich lokalach bez łazienki czy z trującym grzybem na ścianie? Przypomnijmy, że takie problemy dotyczą jednej trzeciej lokatorów mieszkań komunalnych, tyle bowiem nie spełnia podstawowych wymogów techniczno-sanitarnych. Warszawa nie stara się też o pieniędze na nowe mieszkania, choć mogłaby - w latach 2007-2013 złożono zaledwie trzy wnioski do budżetu państwa o dofinansowanie budowy mieszkalnictwa społecznego. Stolica wypada słabo nawet w porównaniu do znacznie mniejszych miast, takich jak Toruń czy Białystok.
 
Idźmy dalej - 15 mln kosztowała “rewitalizacja” Parku Krasińskich - wbrew woli mieszkańców wycięto tam za miejskie pieniądze ponad 300 drzew. Remont ulicy Próżnej, który zmienił ja w pustynię z kostki brukowej kosztował 1,2 mln. Niecałe 1,4 mln kosztował Woonerf - miejski podwórzec na ul. 6 sierpnia w Łodzi, która to ulica tak jak Próżna leży w centrum miasta. Różnica jest taka, że na 6 sierpnia są tłumy, bo pamiętano o drzewach i ławkach, a na Próżnej pustki.
5 mln - tyle z kolei kosztowała miasto toaleta przy Stadionie Narodowym oraz towarzysząca jest klubokawiarnia Plażowa. Hipsterkom i hipsterom wystarczą inne kontenery nad Wisłą, więc zupełnie nie rozumiem tej inwestycji, którą różni od innych tylko to, że ponoć podnosi się podczas powodzi.

Strefa Kibica czy Mieszkańca?

A propos Stadionu Narodowego - zupełnie nie rozumiem, czemu licząc wydatki i patrząc wstecz na politykę finansową miasta, Krulikowski nie przypomniał sobie o Euro 2012. Zróbmy to za niego - sama Strefa Kibica kosztowała 27 mln zł, 17 mln zostało wydane na transport i organizację ruchu, był jeszcze program artystyczny, ochrona, sprzątanie - w sumie na tę imprezę warszawiacy i warszawianki wydali 88 mln zł. Dużo, jak na miasto, które musi oszczędzać na edukacji i którego nie stać na zapewnienie ubogim mieszkańcom wyłącznego dostępu do toalety w lokalach socjalnych.

Wydaje się więc, że to “spięcie się” budżetu wcale nie jest dla Krulikowskiego tak istotne, jak próbuje nam to powiedzieć. Zdaje się on akceptować groteskowe sumy wydawane na imprezy, na wizerunek, na zawłaszczanie coraz większej przestrzeni miasta przez (coraz zresztą większe) samochody. Czym zatem Joanna Erbel tak bardzo podpadła publicyście Polityki Warszawskiej, że straszy nas dekoniukturą, agonią miasta i epidemią cholery zarazem? Dlaczego planowane przez nią wydatki są groźne, a drogich zabaw Hanny Gronkiewicz-Waltz się Krulikowski nie obawia? Można by z łatwością wysnuć wniosek, że tym, co naprawdę gniecie Autora w kandydaturze Erbel, poza oczywiście słowem “prezydentka”, które z wątpliwą grzecznością pisze w cudzysłowiu, nie są zbyt duże wydatki - tylko zmiana priorytetów budżetowych. To, że kandydatka Zielonych chce występować w imieniu wszystkich mieszkańców i mieszkanek, a nie tylko najlepiej sytuowanych, którzy przyzwyczaili się, że władza dba o ich interes. Że na pierwszym miejscu stawia zaspokajanie podstawowych potrzeb seniorów, dzieci i tysięcy zwykłych ludzi, a nie nadmuchiwanie balonu z napisem “Zakochaj się w Warszawie”. 

autorka: Justyna Samolińska

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...