18 stycznia 2013

Gorzej niż „u Fritzla”

Wyrzucono właściciela niedoszłej knajpy Piwnica u Fritzla. Powiedziałbym dobrze, bo pomysł by pójść tam na kawę czy randkę był nawet nie koszmarny, a makabryczny.


Zapala mi się jednak czerwona lampka. A dlaczego nie wyrzucono spółki nomen omen Warszawskie Przejścia Podziemne za inny gorszący spektakl uwłaczający ludzkiej godności, który toczy się na naszych oczach od pół roku? Bo nie ma nacisku mediów i opinii publicznej? W Polsce urzędnicy boją się tylko mediów. I działają by je zadowolić.

I tak przy okazji okazało się, że urzędnicy bawią się w cenzurę prewencyjną, co pachnie PRL i wszechwładzą aparatczyków. Wszystko pod sondaże, pod publikę, nieważne prawo. Właściciel założył tylko profil na facebooku o tak potwornej nazwie. Rzecz naganna. Nie wiem nawet, czy był chociaż szyld nad knajpką, bo piwnica nawet nie ruszyła. Wszystko rozegrało się wiec wirtualnie w szumie medialno-sieciowym.

Wyrzucanie z lokalu właściciela za głupie pomysły marketingowe to jakieś nowatorstwo urzędnicze. Rozliczać go powinni klienci nogami. I myślę, że mają do tego prawo, a on nie zarobiłby na takim pomyśle. Jeszcze wczoraj urzędnicy wynegocjowali z właścicielem zmianę nazwy piwnicy, bo formalnie spółka nazywa się inaczej, a nazwisko Fritzl niejeden człowiek na świecie posiada (gdzie tu konstytucyjne prawo do wolności gospodarczej?). I nie zdziwię się, jak w sądzie właściciel wygra odszkodowanie za bezprawne wyrzucenie go z lokalu. A my podatnicy zapłacimy, bo urzędnicy za to nie zapłacą.

Za to burmistrz Bartelski, który dostał w przeddzień antynagrodę "Noga od stołka" za mówienie, że Śródmieście nie może być biedne i przaśne, i dlatego nie ma miejsca na bary mleczne na reprezentacyjnej ulicy może znowu zabłysnąć w mediach. Tłumaczenie, że rozwiązuje umowę, gdyż właściciel „nie wykazał żadnej skruchy, bo gdybyśmy pozwolili zostać mu w lokalu, wygrałby” jest kuriozalne. A urzędnicy wykazują skruchę?

Od wielu miesięcy w podziemiach Dworca Centralnego rozgrywają się dantejskie sceny, rodem z Dzikiego Zachodu. I one się dzieją, a nie są anonsowane na facebooku. Prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz i urzędnicy milczą albo powtarzają jak zaklęcie, że to nie miasto jest stroną, choć podziemia są miasta. Nie ich problem, bo prawem kaduka wydzierżawiła podziemia spółce, która wprowadza własne nowatorskie prawa.

Spółka Warszawskie Przejścia Podziemia w podziemiach Dworca Centralnego od czerwca 2012 roku dopuszcza się bez wyroku sądowego siłowego przejęcia lokalów, bójek, przepychanek, zamurowywania kupców. I do tej pory nie rozwiązano z nią umowy, nie wyrzucono z podziemi, bo komuś to się opłaca.

Miasto ponoć traci na tej przychylności dla spółki 15 mln rocznie, które nie trafiają bezpośrednio do budżetu miasta i nie zasilają podatków. I to w dobie kryzysu finansów miasta. Burmistrz Bartelski mówi przy okazji knajpy: "Druga przesłanka rozwiązania umowy to art. 5 Kodeksu cywilnego. Mówi on, że "Nie można czynić ze swego prawa użytku, który by był sprzeczny ze społeczno-gospodarczym przeznaczeniem tego prawa lub z zasadami współżycia społecznego".

Zamurowanie kupców w ich lokalach to najciekawszy przykład nowego ładu społecznego, na który przyzwala władza. I to nie na facebooku, a w realnej rzeczywistości. Pogratulować. W podziemnym kręgu wybiórczość władzy nie zna granic.

Karol El Kashif

Post ukazał się pierwotnie 16.01 br. na blogu autora na stronie TOK FM. O sprawie kupców z przejść podziemnych pisaliśmy tu, tu, tu i tu.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...