Z okazji Dnia Górnika przypominamy artykuł Adama Ostolskiego opublikowany na jego blogu w marcu br. Polecamy też opublikowaną w „Zielonych Wiadomościach” relację Łukasza Molla z czarno-zielonego okrągłego stołu.
*
Czarny odcień zieleni
Na początku marca Polska znowu
zablokowała przyjęcie przez Unię Europejską ambitniejszych celów
redukcji emisji CO2. Nasz rząd nie zawahał się użyć weta, a więc
narzędzia, które w europejskiej polityce uważa się za ostateczność.
Obserwujący spotkanie ministrów ekspert do spraw klimatu Tomas Wyns
pisał na Twitterze: „Unijni ministrowie środowiska jedzą właśnie lunch.
Polska siedzi sama przy jednoosobowym stoliku”.
Odrzucając
zieloną modernizację, rząd Donalda Tuska jest przynajmniej
konsekwentny. Już wiosną 2011 r. Polska zawetowała unijny pakiet
klimatyczny. Rząd powołuje się na konieczność obrony „polskiej
gospodarki” opartej na węglu. Ale co to jest „gospodarka”? Gospodarkę
tworzą ludzie: pracownicy, przedsiębiorcy, konsumenci... Czy upór
polskiego rządu rzeczywiście właśnie im służy? Ograniczanie unijnej
polityki klimatycznej to także powstrzymywanie strumienia europejskich
pieniędzy na zazielenianie gospodarki. Nawet nie dlatego, że nam ich nie
dadzą, po prostu nie będziemy chcieli i umieli ich wziąć.
Sprawy do przemyślenia
Jest
i dobra strona tej sytuacji: ekolodzy zrozumieli w końcu, że próby
układania się z rządem są jałowe. I zaczynają na poważnie rozmawiać... z
górnikami. 21 marca 2012 w Katowicach odbędzie się czarno-zielony
okrągły stół zorganizowany wspólnie przez Zielony Instytut i Związek
Zawodowy Górników w Polsce. Eksperci z obu stron rozmawiać będą o
polskiej polityce energetyczno-klimatycznej. Zbliżenie stanowiska nie
będzie zapewne łatwe. Po stronie górników na przeszkodzie stoi
przywiązanie do dotychczasowego sposobu życia i zrozumiały lęk przed
zmianą. Po stronie ekologów problemem może być paternalizm –
przekonanie, że to oni wiedzą lepiej i muszą tylko „wytłumaczyć” innym,
jak jest naprawdę. Trzeba też pamiętać, że eksperci ekologiczni w Polsce
na ogół słabiej wyczuwają powiązanie ekologii z kwestiami
sprawiedliwości społecznej niż ich koledzy z Europy Zachodniej czy z
krajów Trzeciego Świata.
Wierzę,
że ewentualne porozumienie między górnikami a ekologami może być czymś
więcej niż kompromisem znajdującym się gdzieś „pośrodku” między ich
dotychczasowymi stanowiskami. Warto poszukać wspólnej płaszczyzny, która
nie będzie wynikała z wzajemnego miarkowania swoich postulatów, lecz
przeciwnie – z ich uwspólnionej radykalizacji. W tym celu trzeba się
zastanowić, co w naszym sposobie myślenia utrudnia porozumienie. Dotyczy
to obu stron, tu jednak chciałbym przyjrzeć się tylko tej, którą znam
lepiej, czyli poglądom krążącym w ruchu ekologicznym. W myśleniu
ekologów dostrzegam trzy silnie zakorzenione dogmaty, które trzeba
rozbroić, aby porozumienie z górnikami stało się możliwe.
Dogmat 1: Górnictwo to przede wszystkim miejsca pracy
„Miejsca
pracy” to jeden z głównych wątków w dyskusjach o polityce klimatycznej.
Jej przeciwnicy twierdzą, że redukcja emisji CO2 oznaczałaby likwidację
setek tysięcy miejsc pracy w górnictwie. Jej zwolennicy ripostują, że
redukcja emisji CO2 oznaczałaby stworzenie setek tysięcy miejsc pracy w
zielonej gospodarce: przy wytwarzaniu energii ze źródeł odnawialnych,
ocieplaniu budynków itp. Wskazują też, że Polska już dziś importuje
węgiel, a więc zmniejszanie zużycia węgla w gospodarce nie wpłynęłoby
początkowo w ogóle na zatrudnienie w górnictwie. Zmniejszyłoby za to
zależność Polski od importu tego surowca, a pieniądze, które zostałyby w
kraju, można by sensownie zainwestować, np. w tworzenie miejsc pracy.
Z
punktu widzenia ekologów miejsca pracy to bodaj jedyna pozytywna strona
górnictwa. Poza tym górnictwo to tylko pylica i inne choroby zawodowe,
wypadki, szkody górnicze, hałdy, zanieczyszczenia itd. itp. Tyle że z
punktu widzenia górników i mieszkańców tradycyjnie górniczych regionów
górnictwo to także pewna tożsamość, dająca szczególne poczucie godności.
To praca budująca między ludźmi więzi solidarności i wzajemnej
odpowiedzialności za swoje bezpieczeństwo. To pewien sposób życia i
zbudowana na węglu cywilizacja.
Zieloni
lubią podkreślać jej ciemne strony, ale zbyt łatwo zapominają o jej
osiągnięciach. Nie tak dawno temu to właśnie węgiel pozwolił ludziom
wydobyć się zacofania, umożliwił robotnikom zorganizowanie się i walkę o
swoje prawa, której zawdzięczamy m.in. powszechne prawo wyborcze,
ubezpieczenia społeczne, przepisy BHP czy prawo pracy. Wszyscy jesteśmy
dziećmi cywilizacji opartej na węglu, nie powinniśmy więc robić z siebie
jej wrogów.
Są
jednak ważne powody, dla których ta cywilizacja i związany z nią sposób
życia muszą odejść w przeszłość. Dobrze wiemy, że dalsze poleganie na
węglu stanowi zagrożenie dla naszej przyszłości. Tyle że wbrew pozorom
podkreślanie wyłącznie ciemnych stron tej cywilizacji nie ułatwia
rozstania. Jeśli chcemy dokonać zielonych zmian, powinniśmy odnaleźć w
sobie wdzięczność za to, co nam dała, poczuć dumę z jej osiągnięć i
pozwolić ludziom na żałobę po świecie, który odchodzi w przeszłość.
Dogmat 2: Zielona energia to gwarancja większej demokracji
Obietnica głębszej demokracji to jeden z najmocniejszych argumentów za
przestawieniem się na odnawialne źródła. Pozwalają one na produkcję
energii w sposób rozproszony, łączenie ról producenta i konsumenta,
uniezależnienie od potężnej centrali. Ale wizja „demokracji
energetycznej”, jakkolwiek pociągająca, naznaczona jest ryzykownym
technologicznym determinizmem. Uderzająco przypomina toczące się w
latach 90. dyskusje o internecie i „demokracji sieciowej”. Mówiono
wówczas, że internet radykalnie zdemokratyzuje życie społeczne i
politykę. Zapowiadano, że w epoce internetu automatycznie zapanuje pełna
wolność słowa. Wydawało się oczywistą oczywistością, że w internecie
cenzura jest niemożliwa.
Rzeczywistość
okazała się bardziej skomplikowana. Dziś wiemy już, że internet stwarza
obywatelkom i obywatelom nowe możliwości, ale też niesie nowe
zagrożenia. Okazało się, że można go cenzurować, a co gorsza umożliwia
śledzenie obywateli przez rządy i korporacje na niespotykaną dotąd
skalę. Demokratyczny potencjał internetu nie jest mrzonką, ale jego
realizacja zależy od tego, co sobie sami wywalczymy. Pojawienie się
ruchów „pirackich” było oznaką dojrzałości koncepcji demokracji
sieciowej. Zrozumieliśmy, że demokracja nie jest dzieckiem technologii,
lecz walki ludzi o swoje prawa.
To
samo dotyczy odnawialnych źródeł energii. Zwolennicy demokracji
energetycznej wiążą nadzieje z „inteligentnymi sieciami energetycznymi”,
umożliwiającymi rozproszoną produkcję energii. Połączone taką siecią
gospodarstwa domowe czy zakłady pracy są zarazem odbiorcami i
konsumentami energii, a więc nie są uzależnione od jednego centralnego
źródła. Takie sieci mogą zwiększyć niezależność ludzi, ale mogą też stać
się instrumentem kontroli i śledzenia obywateli przez państwo lub firmy
energetyczne. Niosą ze sobą szansę na więcej demokracji, ale nie dają
na to żadnej gwarancji. Podobnie rozproszenie produkcji energii:
decentralizacja to nie to samo, co demokracja. Decentralizacja może
zarówno zmniejszać, jak i zwiększać władzę państwa nad ludzkim życiem.
Wszystko zależy od tego, jaką siłę przetargową wobec państwa i
korporacji będą mieli zwykli ludzie – pracownicy, konsumenci, drobni
przedsiębiorcy.
W
gospodarce opartej na węglu siła przetargowa górników jest duża; mogą
ją wykorzystywać w interesie całego świata pracy (choć nie zawsze się
tak dzieje). Jakie będą źródła oddolnej siły w gospodarce opartej na
energetyce rozproszonej? Jakie będą cele i zadania ruchów ekologicznych,
kiedy wizja demokracji energetycznej osiągnie podobną dojrzałość, jak
wizja demokracji sieciowej? Nie rezygnując z marzeń, już dziś warto się
nad tym zastanawiać.
Dogmat 3: Unijna polityka klimatyczna jest zasadniczo słuszna
Zasadniczo
tak, ale... W sporze o unijną politykę klimatyczną ekolodzy mają
skłonność do przyjmowania roli jej rzeczników i obrońców. To zrozumiałe w
sytuacji, gdy rząd wraz ze znaczną częścią opozycji odmawia przyjęcia
do wiadomości, że kryzys klimatyczny jest realny i zagraża także Polsce,
a zielona modernizacja jest dla nas szansą. Z punktu widzenia zielonych
ideałów unijna polityka klimatyczna pozostawia jednak naprawdę wiele do
życzenia. Przede wszystkim dlatego, że reprezentuje wąską,
technokratyczną wizję ekologii, oderwaną od kwestii sprawiedliwości
społecznej.
Alternatywą
dla „popierania” unijnej polityki klimatycznej przez ekologów jest
żądanie jej głębszego uspołecznienia. Kwestie sprawiedliwości społecznej
nie są tylko dodatkiem do ekologii, lecz jej nieodłączną częścią.
Polityka klimatyczna musi obejmować konkretne gwarancje i zobowiązania,
dotyczące np. zapobiegania ubóstwu energetycznemu, inwestycji w rozwój
społeczny regionów odchodzących od górnictwa, praw pracowniczych i
socjalnych, ochrony prywatności użytkowników inteligentnych sieci
przesyłowych itd. Lista nie jest zamknięta, a konkretne postulaty mogą
się wyłonić dopiero w ramach pogłębionej i otwartej dyskusji. Zarówno w
kwestiach ekologicznych, jak i społecznych rząd da nam tyle, ile sobie
wywalczymy. A razem możemy wywalczyć więcej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz