Agnieszka Grzybek i Włodzimierz Paszyński Fot. Elżbieta Hołoweńko |
Jacek Poniedziałek, aktor i działacz kulturalny, uznał wspomniany dokument (strategię polityki kulturalnej) za szlachetną deklarację, podkreślił jednak, że część podejmowanych przez miasto działań stoi w sprzeczności z zapisami tej strategii. Krytyce poddał procedurę nominowania na dyrektora Teatru Dramatycznego Tadeusza Słobodzianka, kiedy to nie znalazło się miejsce na konsultacje ze środowiskami twórczymi. Choć miasto deklaruje, że frekwencja nie będzie czynnikiem wsparcia dla stołecznej kultury, to argument z frekwencji był jednym z czynników wyboru Słobodzianka, dokonanego m.in. wbrew aktorom teatru. Teatr Dramatyczny dofinansowany jest przez miasto na poziomie umożliwiającym właściwie tylko pokrycie kosztów stałych, co wymusza poszukiwanie dodatkowych środków na przedstawienia.
Wiceprezydent Warszawy Włodzimierz Paszyński, odpowiadając na uwagi Grzybek i Poniedziałka zapewnił, że miasto po raz pierwszy w historii rozpoczęło dialog ze skłotersami na temat ich obecności w przestrzeni miejskiej. Realizująca taką, a nie inną politykę kulturalną Hanna Gronkiewicz-Waltz, o czym przypomniał Paszyński, otrzymała mandat od wyborców. Realizuje go chociażby poprzez wybór Słobodzianka, który ma zagwarantować spójność repertuaru i jego atrakcyjność dla osób od lat chodzących do Dramatycznego. Miasto do dziś nie osiągnęło poziomu dochodów z r. 2008, a mimo to wspiera kwotą 80 milionów zł 19 stołecznych scen. Sytuacja budżetowa miasta, wedle wieloletnich prognoz finansowych, do roku 2015 nie ma ulec większej poprawie. Biuro kultury jako jedyne biuro miasta nie będzie miało w przyszłym roku mniej pieniędzy.
Dyrektor biura kultury m.st. Warszawy Marek Kraszewski dodał, że budżet kulturalny miasta realizowany jest poprzez trzyletnie planowanie budżetowe, tak więc wydatki na kulturę na 2012 r. zostały zaplanowane jeszcze w r. 2010. Opinię, że budżet na kulturę został obcięty z powodu inwestycji w strefy kibica, uznał w związku z tym za nieuprawnioną. Wspieranie teatrów miejskich przez samorząd ulega zmianom. Stopniowo zmniejszane jest finansowanie scen rozrywkowych, mogących w większym stopniu oprzeć się na finansowaniu rynkowym, podczas gdy zabezpiecza się finansowanie dla ambitnych scen i repertuarów. Biuro kultury uznaje za swój priorytet silniejszą partycypację organizacji pozarządowych, podobnie jak wzrost ich finansowania poprzez zwiększenie ich udziału w budżecie kulturalnym z dzisiejszych 10-12% docelowo do 15%.
Redaktorka portalu Ngo.pl Alina Gałązka zwróciła uwagę na fakt, że miejski program rozwoju kultury jest efektem kompromisu strony społecznej z władzami miasta. Przykładem takiego kompromisu jest brak zapisu mówiącego o obligatoryjnym pochodzeniu warszawskiego pełnomocnika ds. kultury z konkursu. Urzędnicy przekonywali, że Rada Warszawy nie może w ten sposób pętać rąk pani prezydent, ta jednak może samodzielnie zdecydować o rozpisaniu konkursu na to stanowisko.
Roman Pawłowski, komentator kulturalny „Gazety Wyborczej” zauważył, że zorganizowana na Marszałkowskiej 1 debata pokazuje stosunek władz miasta do dzielenia się władzą z instytucjami społecznymi. Ratusz legitymizuje swoje działania poparciem w wyborach, podczas gdy, po pierwsze, podczas ostatnich wyborów samorządowych połowa mieszkanek i mieszkańców Warszawy nie głosowała, a po drugie, polityka kulturalna nie była w kampanii wyborczej tematem debaty publicznej. Ludzie głosujący na Hannę Gronkiewicz-Waltz nie głosowali na Tadeusza Słobodzianka. Władza nie może ograniczać udziału wyborców jedynie do momentu głosowania w wyborach. W odpowiedzi na pytanie El Kashifa o optymalną ilość miejskich teatrów Pawłowski stwierdził, że powinna opierać się ona na rzetelnej analizie, porównującej np. ich liczbę w Warszawie do innych europejskich stolic. Decyzji w tej sprawie w żadnym wypadku nie powinna być podejmowana jednoosobowo przez tego czy innego urzędnika, ani też nie powinno się takiej opinii od pojedynczego urzędnika wymagać.
Witold Mrozek, krytyk teatralny związany z „Krytyką Polityczną” zauważył, że władze Warszawy wykorzystują dziś literę prawa, aby zachować dla siebie pełnię władzy. To podejście musi się zmienić.
Bogna Świątkowska z Fundacji Bęc Zmiana obawia się, że organizacje pozarządowe są przez władze Warszawy wykorzystywane do legitymizowania nawet tych działań, z którymi się nie zgadzają. Zwróciła uwagę na fakt, że dyskusja o kulturze w mieście skupia się na pochłaniających połowę wydatków teatrach, podczas gdy należy na nią patrzeć szerzej – także przez pryzmat bibliotek, domów kultury czy świetlic. Największym ryzykiem, jakie grozi powołanej niedawno Społecznej Radzie Kultury, jest ryzyko „branżowienia” postulatów poszczególnych osób i instytucji zamiast budowania jednolitej wizji rozwoju kultury w Warszawie. Świątkowska liczy na to, że Społeczna Rada Kultury, do której weszła, będzie pracować częściej niż raz na kwartał i że mimo trudności uda się przełożyć na politykę miejską ambitne założenia miejskich dokumentów dotyczących rozwoju kultury.
Bartłomiej Kozek
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz