Ferenc Kocsor, psycholog: W jaki sposób konkurencja związana jest z naszą ewolucją i dawnymi nawykami? Latami trwała debata między biologami a socjologami na temat tego, jak duży jest wpływ uwarunkowań biologicznych na nasze zachowania. Część schematów zachowań dzielimy z innymi hominidami, część jest charakterystyczna dla naszego gatunku, do tego dochodzą kwestie socjalizacji. Na nasze zachowania ma wpływ układ nerwowy i hormonalny. Skąd zatem wzięła się konkurencja? Teoria ewolucji mówi nam o tym, że trwają i rozwijają się te wzorce genetyczne, które gwarantują większe szanse przetrwania i sukcesu, mierzone np. dostępem do żywności, ilością/jakością partnerów seksualnych, pozycją w hierarchii grupy etc. Według badań psychologicznych przeprowadzanych na bliźniakach, sprawdzających przyczyny agresji, okazało się, że zarówno w dzieciństwie jak i w dorosłości połowa czynników wpływających na jej okazywanie wpływa indywidualny rozwój. Znaczenie kwestii genetycznych wraz z upływem czasu rośnie z 10 do 40%, analogicznie z 40 do 10% spada wpływ wspólnej socjalizacji. Szukając nowych sposobów na lepsze społeczeństwo musimy brać pod uwagę nasze biologiczne uwarunkowania.
Rywalizacja w grupach w naturalny sposób jest większa, jednak równoważy ją konieczność kooperacji, widoczna np. u pierwotnych grup łowieckich. Badania przeprowadzone na szympansach jeszcze w latach 30. XX wieku, w których skłaniano je do wspólnego przenoszenia ciężkich koszy z bananami kończyły się tym, że dominujący samiec zabierał całe jedzenie – kooperacja u ludzi jest lepiej rozwinięta i bardziej symetryczna. Ciekawą jej formą jest zwyczaj kula na Triobriandach (wyspy przy Nowej Gwinei) – przesyłanie sobie prezentów między poszczególnymi wyspami archipelagu. Wszystko to wskazuje, że mamy potencjał zarówno do konkurowania, jak i kooperowania, a to od nas i otoczenia, w którym funkcjonujemy zależy, z którego będziemy korzystać częściej.
Marta Fulop, psycholożka społeczna: Gdy zaczęłam zajmować się tematem konkurencji, nauki społeczne często przeciwstawiały sobie współpracę i rywalizację, tworząc dychotomiczną rzeczywistość, w którym to pierwsze zjawisko było traktowane jednoznacznie pozytywnie, a drugie – negatywnie. Uznałam, że podejście to jest niewłaściwe – te dwa zjawiska są ze sobą nierozłącznie związane, co mogłam zaobserwować podczas swoich badań w Japonii. Celem konkurowania w Japonii ma prowadzić do osiągnięcia pełnej doskonałości, konkurencją jest przecież także uczenie się do egzaminu, kiedy współlokator osoby nie mającej siły na naukę motywuje ją swoim zachowaniem do pracy. Osoba, która nas motywuje, nie jest wrogiem, co nie oznacza, że nie zdarzają się przykłady, kiedy taka zależność występuje. Trudno zresztą za pozytywny przykład kooperacji uznać wymagającą wiele współpracy korupcję.
Społeczeństwo reguluje rodzaj relacji i proporcje między kooperacją a konkurencją za pomocą norm społecznych, które następnie przekazywane są dzieciom. Za te dwa zjawiska odpowiadają różne obszary mózgu, na co wskazują badania rezonansem magnetycznym. Konkurencja może służyć zrównoważonemu rozwojowi, jeśli jest ona regulowana i kierowana w odpowiednie rejony życia społecznego. Konkurencją jest przecież dążenie do ekologicznego życia – wraz ze zwiększaniem się ilości podejmowanych przez nas działań proekologicznych.
Andras Gergely, antropolog: W dzisiejszych czasach władzę można osiągnąć nie tylko za pomocą polityki i siły militarnej – coraz częściej jest nią władza nazywania zjawisk i procesów – władza symboliczna. Antropologia kulturowo często stara się analizować człowieka w relacji do grupy, poszukując uniwersalnych współzależności. Możemy przekraczać granice poznania i tego, co uznajemy za oczywiste – dla przykładu pewne plemię w suchej części Kenii żyje plemię, które raz do roku odprawia taniec, mający sprowadzić deszcz. Nie jest to niemożliwe, wzbijający się w jego trakcie kurz może wędrować do chmur i służyć za jądro kondensacji, umożliwiające zaistnienie odpadów. Jak widać, racjonalność kenijskiego plemienia da się przełożyć na racjonalność człowieka Zachodu.
Dla zewnętrznego obserwatora trudno zrozumieć opisaną przed chwilą wymianę kula, a jednak ma ona realne skutki, takie jak zacieśnienie więzi między wyspami, przydatnej w wypadku zaistnienia problemów na jednej, kilku lub wszystkich wyspach. W Peru lokalne społeczności potrafią dobrowolnie umówić się ze sobą na obrzucanie kamieniami – nie po to, by połamać sobie czaszki, lecz z powodu wiary w to, że krew, która w wyniku tego działania spadnie na ziemię, użyźni ją i przyczyni się do lepszych plonów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz