Rebecca Harms, współprzewodnicząca Grupy Zielonych/Wolnego Sojuszu Europejskiego w Parlamencie Europejskim: Jesteśmy tu z dwóch powodów. Po pierwsze, gości nas LMP - partia Zielonych, której udało się wejść do parlamentu w kraju Europy Środkowej, co napawa mnie sporą radością. Niestety, drugi powód nie jest tak wesoły - to nasz sprzeciw wobec stylu polityki uprawianego przez rząd Victora Orbana w kraju, który sprawuje dziś prezydencję w Unii Europejskiej. Ekipa Fideszu pragnie dziś przenieść wartości wyznawane przez swoją partię do nowo tworzonej konstytucji tego kraju. Potrzeba nam siły do zmagania się z wyzwaniami współczesności - chociażby w sytuacją w Afryce Północnej i na Bliskim Wschodzie czy też sytuacją w Fukushimie. Tu, na Węgrzech, mamy do czynienia z debatą wokół wydłużania działalności elektrowni jądrowej w Pacs, i to pomimo zupełnie innych trendów, dominujących dziś w Europie.
Andras Schiffer, lider Lehet Mas a Politika: Pamiętam czas, kiedy wraz ze swymi koleżankami i kolegami spotykaliśmy się w innych, dużo mniej imponujących niż wnętrza naddunajskiego hotelu Marriott, a mianowicie naszych mieszkaniach. Niedawny sukces Zielonych w Badenii-Wirtembergii, która w niektórych rejonach Stuttgartu zdobyli 45% głosów pokazuje, że nie jesteśmy tylko partią młodych i intelektualistów, ale ludzi wiodących różne style życia. To nie czas na politykę i ideologie rodem z XIX wieku, bo nie opisuje ona dzisiejszej sytuacji Węgier w zglobalizowanym świecie. Musimy zastanowić się nad tym, jak iść naprzód, kwestionować fetyszyzację nieustającego wzrostu w świecie ograniczonej ilości zasobów naturalnych, przywrócić ludziom wiarę w sens demokracji. Odpowiedzią na globalne zwątpienie w instytucje demokratyczne wielu znajduje w populizmie - dlaczego? Mało kto w przestrzeni debaty publicznej był zdolny przyznać, że dla wielu ludzi powrót kapitalizmu do świata Europy Środkowej oznaczał osunięcie się w biedę. Mam nadzieję, że dzięki temu typu spotkaniom na sile przybierze głos mówiący o tym, że technokratyczne czy populistyczne pomysły nie są odpowiedzią na wyzwania współczesności - jest nią zielona polityka.
Miklos Haraszti, były obserwator wolności mediów OBWE na Węgrzech: Mała dygresja na temat "nowoczesności" obecnego rządu - nowa konstytucja Węgier jest pierwszym tego typu dokumentem, napisanym na iPadzie, na tym jednak jej nowoczesność się kończy. Viktor Orban twierdzi, że wolność była zapisana już w dokumencie przyjętym za czasów komunizmu, co stawia pod znakiem zapytania jej wiarygodność, moim zdaniem nie ma co używać tego argumentu, będę szczęśliwy, jeśli poprzestaniemy na analizie ostatnich 20 lat. Prawda jest taka, że walcząc z ustawą zasadniczą z 1949 roku, Fidesz po raz kolejny w historii naszego kraju pisze najważniejszy dla kraju dokument bez udziału opozycji i lekceważąc porozumienia dotyczące zmian systemowych z 1989 roku. Nowa konstytucja likwiduje niezależność Trybunału Konstytucyjnego i innych instytucji publicznych - medialnych, finansowych i związanych z naszym krajowym systemem sprawiedliwości.
Bruksela nie jest Moskwą, bo Bruksela - w jakimś sensie - należy do nas, a nie my do niej, jak to było ze stolicą Związku Radzieckiego. Byłoby dziwne, gdyby Unia Europejska nie walczyła o wolne media, kiedy już staliśmy się jej członkami, tak, jak czyniła to wcześniej. To niewiarygodne, że na naszych oczach, za pomocą demokratycznych narzędzi, rozmontowuje się zasady za nią stojące. W innych krajach o demokracje toczono zażarte boje, z wojnami domowymi włącznie. Mam nadzieję, że nie będziemy biernie przyglądać się procesowi jej obumierania. Nie trzeba poddawać się negatywnemu myśleniu - węgierscy Zieloni bardzo mocno prezentowali swoje twarde stanowisko w sprawie zmian konstytucyjnych, skupiające się na przestrzeganiu zasad proceduralnych i kooperacji, a nie forsowaniu jedynie własnego zdania przez rządzący Fidesz.
Istvan Elek, węgierski dziennikarz: Nasza demokracja jest chora - była taka już rok temu. Zmiany ustrojowe stworzyły grupy, które czuły się pokrzywdzone przez transformację. Na Węgrzech nadal wielu uważa, że zmiany ostatnich lat nie przyniosły realizacji obietnic, składanych przy ich rozpoczęciu. 1/3 naszego społeczeństwa tak naprawdę go nie współtworzy, pozostając w sferze ekonomicznego wykluczenia. Mamy dziś rząd, skupiony na centralizacji władzy, korodowaniu demokracji i systemu zabezpieczeń społecznych. Ustawa medialna czy nowa konstytucja to tylko kilka przykładów tego trendu. Wydawało się nam - osobom zaangażowanym w demokratyczne przemiany - że stworzymy system kontroli poszczególnych sektorów władzy i będzie to oczywistością, i jak do tej pory nie było partii, która zdecydowałaby się na samodzielne zmiany w konstytucji.
Istnieje duża akceptacja dla sporej centralizacji władzy w rękach rządu, która jest dziedzictwem nie tylko epoki Kadara, ale także okresu międzywojennego, gdzie parlament owszem, istniał, ale nie miał wiele do powiedzenia. Przed nami wiele wyzwań - chociażby kwestia włączenia społeczności romskiej z powrotem do społeczeństwa. Cieszę się, że jest partia, która o tego typu problemach i wyzwaniach mówi - LMP, przed którą stoi wielkie zadanie przywrócenia wiary węgierskiego społeczeństwa w liberalną demokrację, w możliwość poprawy losu osób wykluczonych, poradzenia sobie z problemami starzejącego się społeczeństwa. Europejska socjaldemokracja nie jest w stanie odpowiedzieć na te wyzwania, moim zdaniem niedawny sukces Zielonych w Badenii-Wirtembergii jest rezultatem takiego stanu rzeczy.
Daniel Cohn-Bendit, współprzewodniczący Grupy Zielonych/Wolnego Sojuszu Europejskiego w Parlamencie Europejskim: Miałem wczoraj sen, w którym Viktor Orban przyszedł na naszą konferencję, by dowiedzieć się, o co nam chodzi z krytyką jego osoby. Niedawno twierdził on w Europarlamencie, że atakuję naród węgierski - nie sądzę, by naród ten składał się wyłącznie z jego rządu. Cenię wolną prasę, nawet, gdy tak jak ostatnio prasa węgierska, pisze o mnie i wypomina mą przeszłość - takie jest życie. Jeśli prasę podda się kontroli, wśród dziennikarzy zapanuje lęk przed jej wszechobecnością - wiemy, do czego to prowadzi. Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby premier Węgier, jako lider Unii Europejskiej, pojechał z taką ustawą jako "prezentem" dla społeczeństw demokratyzujących się: Tunezji i Egiptu...
Demokracja nie polega na rządach większości, lecz na trosce i szacunku wobec mniejszości. Kiedy w jednej z węgierskich miejscowości marsz skrajnej prawicy atakował romską społeczność, to spodziewałbym się, że Orban jasno powie, że Romki i Romowie są pełnoprawnymi obywatelkami i obywatelami - to jest demokracja! Viktorze - napisałeś nową konstytucję, z którą mam pewien problem. Rewolucja roku 1956 była dla mnie pierwszym ważnym, politycznym wydarzeniem - brałem wówczas udział w demonstracji przeciwko francuskim komunistom. Tymczasem dziś, w preambule, czytamy "Boże, błogosław Węgrów!". Nie wierzę w Boga, ale szanuję wszystkie osoby wierzące. Każdy ma prawo żyć zgodnie z własnymi przekonaniami - z Bogiem lub bez Boga, nie może to być cecha, która ma wyróżniać Węgra. Czemu pisać w Konstytucji coś, w co nie wierzy większość osób, które ta konstytucja ma bronić - prawa mają osoby żyjące w rodzinach i takie, które wolą inny tryb życia? Obie te strony mają prawo domagać się przestrzegania swoich praw obywatelskich.
My, Zieloni, bronimy demokracji i wolności, przyrody i ludzi. Atakowaliśmy łamanie tych zasad w Chinach, Korei Północnej i na Kubie, ale też we Włoszech, Francji i na Węgrzech - w tej pierwszej grupie krajów znika poparcie europejskiej lewicy, w tej drugiej - prawicy, nasze wołanie za każdym razem pozostaje równie donośne. Jeszcze jedno - Viktorze, liderze Europy, nie idź drogą rozwoju technologii jądrowej, bo nigdy nie da się zlikwidować ryzyka z nią związaną. Problemy dają szanse na zmiany w myśleniu i stylu rządzenia - któż, kto na początku grudnia odwiedzał Kair sądziłby, że za 3 miesiądze nie będzie już Mubaraka? Dwa lata temu napisałem książkę "Zapomnieć Rok 1968" - i coś w tym jest. W 1968 roku chcieliśmy zmienić społeczeństwo, będąc optymistycznie nastawieni do tej możliwości. Wielu z nas wybierało szalone ideologie, wzorując się na Chinach, Kubie, Korei Północnej. Mając słuszne marzenie o emancypacji, wybieraliśmy zużyte klisze. Dzisiejsze pokolenia nie mają przywileju popełniać tego typu błędów, w świecie kryzysu ekologicznego, społecznego i społecznego. Można, i warto, czerpać pozytywne wzorce z przeszłości - nie tylko roku 1968, ale z doświadczeń polskiej "Solidarności" czy też niedawnych rewolucji w Tunezji i Egipcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz