Relacja z debaty, która odbyła się 3 marca w siedzibie Związku Nauczycielstwa Polskiego, prowadzonej przez Elżbietę Korolczuk z Porozumienia Kobiet 8. Marca.
Iwona Borchulska, Ogólnopolski Związek Pielęgniarek i Położnych: Zawód pielęgniarki i położnej w nowym systemie ochrony zdrowia jest coraz bardziej obciążony z powodu spadku ich liczby. Uczęszczają na najtrudniejsze studia z powodu olbrzymiej ilości godzin, jakie studentki muszą wyrobić, by zdobyć tytuł licencjacki czy magisterski - uczą się one więcej godzin niż uczęszczający na zajęcia przez 6 lat lekarze. Status zawodu pielęgniarskiego jest taki, jaki jest status kobiety w Polsce - nawet lekarki mają niższe płace niż lekarze, ludzie zaś zwracają się do nich per "lekarz". Taka jest sytuacja w tym bardziej prestiżowym zawodzie, porównanie płac między lekarzami a pielęgniarkami jest jeszcze większa. Cierpią one z powodu niestabilności zatrudnienia (zmianą oddziałów, przechodzenie z etatów na kontrakty) i przekazywania usług szpitalnych zewnętrznym podmiotom. Nieefektywnie alokuje się ograniczone środki na opiekę zdrowotną, zupełnie różnie w różnych powiatach, bez wyraźnej koncepcji uzasadniającej tego typu różnice.
Anna Czerwińska, Fundacja Feminoteka: Brakuje analiz na temat wpływu na gospodarkę niestandardowych, elastycznych form zatrudnienia - zapewnia się nas, jakoby czeka nas dzięki temu aktywizacja zawodowa, ale jak wskazuje artykuł Marty Trawińskiej w najnowszym raporcie Feminoteki brak przesłanek do potwierdzenia takiej zależności. W Polsce pracuje dziś na etat najmniej osób w Unii Europejskiej - proces ten w dużej mierze wspomagany był przez napływ funduszy europejskich. Dla przykładu w sklepach wielkopowierzchniowych nasila się proceder przesuwania kasjerek do firm zewnętrznych i tym samym pozbawiania ich osłon socjalnych. Kryzys przyniósł w swej pierwszej fazie utratę głównie "męskich" miejsc pracy w przemyśle, po czym jednak rozpoczęły się procesy zwolnień, na przykład w handlu czy w tekstyliach. Państwo inwestuje głównie w infrastrukturę, nie zaś na naukę czy nowe technologię, co nie wróży dobrze jeśli chodzi o zwalczanie bezrobocia wśród kobiet.
Julia Kubisa, Instytut Socjologii UW, Porozumienie Kobiet 8 Marca: Chciałabym zmierzyć się z przekonaniem, że obecny kryzys ma "męski" charakter. Moim zdaniem wpisuje się on w model "doktryny szoku", tworząc pretekst do dalszych reform uelastyczniających rynek pracy. Brakuje dyskusji o lokalnych rynkach pracy - jakie są dla przykładu obciążenia, które są skutkiem zwolnień bądź outsourcingu. Przechodzenie z etatów na umowy-zlecenie tworzą odłożone w czasie skutki społeczne, związane z odbieraniem uprawnień socjalnych. Jeśli ktoś nie ma płatnego urlopu wypoczynkowego, nie będzie regenerował swych sił. Pamiętajmy, że w wypadku kobiet nadal dochodzi drugi, domowy etat - zajmowanie się domem czy opieka nad dziećmi, nadal nie dzielona między płcie w sposób równy. Zniknęła z dyskursu gadka o "zielonej wyspie", atakowana z wielu stron, szczególnie w kontekście debaty o zmianach w systemie emerytalnym. Powiedzmy jasno - mamy dziś nie flexicurity, ale flexibility na rynku pracy. Musimy walczyć o to, by polityka rodzinna przestała dotyczyć tylko kobiet i stała się polem do praktycznej równości kobiet i mężczyzn.
Ewa Rumińska-Zimny, ekspertka ONZ, b. szefowa programu Gender i Ekonomia przy ONZ, Genewa: Dzisiejszej Polsce brakuje koncepcji rozwoju, wykraczającej poza bieżące łatanie dziur. Nasza "zielona wyspa" pozbawiona jest połączeń ze stałym lądem, jest kolosem na glinianych nogach. Tkwimy w klasycznej ekonomii z końca lat XVIII wieku, stworzonej przez Adama Smitha - swoją drogą dość wrażliwego na ówczesną biedę, który jednak zajmował się produkcją, a nie reprodukcją społeczną, traktowaną jako naturalna, bezpłatna praca kobiet. Jego myśl odzwierciedlała ówczesną sytuację, ale od tamtego czasu wiele w funkcjonowaniu społeczeństwo się zmieniło. Po transformacji, w wyniku odejścia państwa od współudziału w kosztach opieki, kobiety przestały rodzić, wypchnięte też zostały z rynku pracy. Spadek liczby urodzeń będzie oznaczał dziurę demograficzną, tymczasem nadal brakuje u nas dyskusji na temat tego, jaki jest związek między sprawami społecznymi a ekonomicznymi. Nadrzędnym celem są oszczędności, na przykład w postaci utrzymania deficytu na odpowiednim poziomie. Mówi się, że sprawy społeczne "zostaną załatwione później" - a to "później" coraz bardziej odkłada się w czasie. Do tej pory sprawy społeczne traktowano jako koszty, tymczasem wydatki na nie są fundamentem nowoczesnego państwa i jego gospodarki. Rozwój to nie tylko podnoszenie PKB, o czym od lat toczą się rozliczne dyskusje środowisk ekonomicznych. U nas dialogu na temat stworzenia odpowiedniej kombinacji polityki społecznej i gospodarki brakuje.
Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka prasowa Związku Nauczycielstwa Polskiego: Przez Polskę przetacza się fala likwidacji szkół, uzasadniana względami ekonomicznymi - oszczędnościami. Demografia wskazuje na to, że największy spadek ilości uczennic i uczniów nastąpi w latach 2015-2020, wtedy, jak sądzę, czeka nas bardziej intensywna niż dziś dyskusja i batalia nad kwestią ilości placówek. Nauczyciele są jedną z nieliczną grup zawodowych objętych zbiorowymi umowami o pracę - Kartą Nauczyciela, obwinianych przez neoliberalnych ekonomistów za wszelkie zło w edukacji. Profesor Balcerowicz sugeruje wręcz oszczędzanie na oświacie poprzez zwolnienie 1/3 nauczycieli, która ma przynieść 2 miliardy złotych. Dla porównania - koszt budowy położonego po drugiej stronie Wisły Stadionu Narodowego wynosi 1,5 miliarda złotych, stadion w Poznaniu kosztować ma 700 milionów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz