Jeśli chcecie dowiedzieć się nieco więcej na jakże gorący temat zabezpieczenia finansowego na jesień życia, gorąco polecam zapoznanie się z dwoma tekstami z działu "Gospodarka Społeczna", zamieszczonymi w najnowszym numerze kwartalnika "Nowy Obywatel". Pismo, po wizualnym liftingu nie tylko czyta, ale ogląda się znakomicie, zaś pod względem treści nie przestaje ono prezentować interesującej, prospołecznej perspektywy na politykę. Wspomniane dwa teksty to "W poszukiwaniu logiki systemu emerytalnego" doktora Jerzego Żyżyńskiego oraz "Reforma obok problemu?" Janiny Petelczyc. Po kolei zatem.
Doktor Żyżyński przedstawia pokrótce różnice ideologiczne, stojące za wyborem takiego, a nie innego systemu emerytalnego. Przed rokiem 1999 obowiązywał w Polsce jego reparacyjny model, opierający się na filarze solidarności międzypokoleniowej. Pokolenia pracujące składały się na świadczenia pokoleń schodzących z rynku pracy - i tak w kółko. Na przełomie XX i XXI wieku siła towarzyszącej neoliberalnej ofensywie w sferze ekonomicznej wykorzystana została do wmówienia ludziom, że zamiast solidaryzmu społecznego, symbolizowanego przez ZUS, nadszedł czas na znacznie bardziej ich zdaniem wydajny paradygmat indywidualistyczny, symbolizowany przez Otwarte Fundusze Emerytalne. Przejęcie samodzielnej odpowiedzialności za własne emerytury i reklamy zapewniające o złotej jesieni pod palmami maskowało kilka nieprzyjemnych faktów, które dziś - po latach wysokich prowizji i niewielkich realnych zysków przyszłych emerytek i emerytów - zaczynają wychodzić na jaw.
Konsekwencje ideologiczne obecnego, trójstopniowego systemu, są znaczące. W systemie reparacyjnym państwo (zakładając rzecz jasna, że jest rządzone prze osoby potrafiące posługiwać się w miarę dobrze rozumowaniem logicznym) ma żywotny interes w tym, by finansować politykę służącą przywróceniu i utrzymaniu równowagi demograficznej, pełnemu zatrudnieniu czy też zwiększaniu udziału ludności zatrudnionej wśród ogółu ludności w wieku pracującym. Wynika to z prostego faktu - im mniej osób pracuje na świadczenia osób przechodzących na emeryturę, tym większe rodzą się społeczne napięcia i tym większe są środki, jakie rząd musi wysupłać z budżetu dla pokrycia różnicy między poziomem składek a zobowiązań emerytalnych. Umożliwianie kobietom godzenia życia prywatnego z pracą poprzez promowanie równego podziału obowiązków domowych czy w infrastrukturę opieki nad dziećmi, zmniejszanie poziomu ubóstwa i zagrożenia nim ze względu na posiadanie rodziny wielodzietnej - wszystko to w logice tego typu systemu mieści się dość dobrze. Dokonując jego choćby częściowej prywatyzacji, państwo daje sygnał chęci wycofania się z polityki podziału kosztów w ekonomii opieki między gospodarstwa domowe a budżet państwa.
Jest jeszcze jedna ważna zaleta systemu reparacyjnego, o której pisze Żyżyński - to jego antycykliczność. System, w którym pojawia się element pogoni za zyskiem za pośrednictwem komercyjnych instytucji finansowych taką rolę przestaje pełnić lub też co najmniej ją osłabia. Dla przykładu - przewidywalny poziom emerytury niezależnie od stanu gospodarki pozwala emerytkom i emerytom na jej rozruszanie za pomocą konsumpcji, w być może niespecjalnie spektakularny, ale jednak możliwy do zauważenia sposób. W systemie skomercjalizowanym załamana zostaje zasada równości, kiedy osoby przechodzące na emeryturę w krótkim odstępie czasu - dajmy na to przed i w trakcie kryzysu ekonomicznego - otrzymują świadczenia mogące dość drastycznie różnić się wysokością. Trudno tu także wyrażać przekonanie, że giełdowe inwestycje w OFE mogą zapewnić znacząco wyższe świadczenie niż gwarantowane przez państwo - Żyżyński cytuje w swym artykule analityka giełdowego, Piotra Kuczyńskiego, wskazującego, że gdy spojrzymy na wieloletnie wykresy giełdowe, to ich poziom jest niemal linią prostą, podczas gdy inflacja taką linią prostą w żadnym wypadku nie jest. Jego zdaniem czeka nas okres turbulencji i niepewności na rynkach finansowych, związanych z rosnącą rolą baniek spekulacyjnych, biorących górę nad realnymi inwestycjami. Fakty te każą się spytać, czy narażanie na tego typu "przyjemności" naszych emerytur ma jakikolwiek sens.
Główny przekaz tekstu Petelczyc jest jasny - nie sposób myśleć o stworzeniu skutecznego systemu emerytalnego w oderwaniu od całości polityki państwa, szczególnie tej, związanej z polityką umożliwiającą swobodne realizowanie planów dotyczących posiadania dzieci czy też szybkiego wejścia na rynek pracy, umożliwiającego partycypację w systemie składkowym. Podaje tu przykład Francji jako kraju, w którym rządowe pomysły na zmianę sytuacji napotkały na silny opór społeczny. W latach 80. XX wieku rządzący wówczas socjaliści obniżyli próg przejścia na emeryturę do 60 lat (65 dla otrzymania pełnego wymiaru świadczenia). Prawicowy rząd zdecydował się podnieść te poprzeczki dla obu płci odpowiednio do 62 i 67 lat do roku 2018.
Choć Francja - dzięki aktywnej polityce demograficznej i dodatniemu saldu migracji ma całkiem niezły na tle innych krajów Europy wskaźnik dzietności, nadal jednak jest on poniżej progu prostej zastępowalności pokoleń (2,1 dziecka na parę, u "trójkolorowych" wynosi on 1,9). Do problemów systemu nad Sekwaną zdaniem Petelczyc należy dodać bardzo niską aktywność zawodową osób między 55 a 64 rokiem życia (38,2%), kiepskie włączanie imigrantek i imigrantów na rynek pracy, a także spory wskaźnik bezrobocia u osób młodych, wchodzących na rynek pracy. Bez zmian na lepsze w tych dziedzinach podwyższanie wieku emerytalnego będzie jedynie kosmetyczną zmianą, bowiem bez tworzenia nowych miejsc pracy dla osób pięćdziesiątce sytuacja osób młodych na rynku pracy może ulegać dalszemu pogorszeniu, co może prowadzić do narastania napięć społecznych. Inną ważną kwestią jest aktywna polityka zdrowotna, w tym profilaktyka, umożliwiająca ludziom cieszenie się większą ilością lat w dobrostanie fizycznym i psychicznym, co ma niebagatelną rolę dla możliwości uczestniczenia w rynku pracy osób starszych.
Jak widać, jest co czytać i z czym dyskutować - zachęcam zatem do zajrzenia do łódzkiego kwartalnika w celu wyrobienia sobie własnego zdania na temat prezentowanych w powyższych artykułach tez, będących nie bez znaczenia w dyskusji na temat budowy bardziej sprawiedliwego, a jednocześnie możliwego do utrzymania, systemu emerytalnego nad Wisłą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz