Książką, która przykuła mą uwagę, był "Ukryty wymiar" Edwarda T. Halla. Z jej fragmentami miałem już przyjemność zapoznać się na zajęciach z antropologii kultury. Ów amerykański antropolog stał się ojcem proksemiki - nauki na temat roli przestrzeni w ludzkim życiu. Nauka ta może mieć sporą rolę w nowoczesnym projektowaniu naszych dynamicznych i coraz bardziej wielokulturowych miast, tworząc warunki do tworzenia "miasta dla ludzi" zamiast efektownych świecidełek, mających na celu jedynie zaspokojenie ego włodarzy nowych metropolii. Wystarczy wspomnieć o przytoczonym w książce Halla przykładzie z pewnością ciekawych realizacji architektonicznych Le Corbussiera w Indiach, które następnie lokalne mieszkanki i mieszkańcy adaptowali do własnych przyzwyczajeń kulturowych, zagradzając swoje balkony.
Hall obficie prezentuje wyniki badań przestrzennych, będących efektem obserwacji zachowań zarówno zwierząt, jak i ludzi. W wypadku kolonii szczurów przeludnienie prowadziło do stworzenia prawdziwego "bagna" niepożądanych reakcji społecznych tych zwierząt. W wypadku ludzi odpowiednie, zależne od przyzwyczajeń danej kultury organizowanie przestrzeni może zmniejszyć bądź zwiększyć poziom społecznych interakcji. Odpowiednie balansowanie między przestrzenią odspołecznioną a dospołecznioną pozwala zarówno na danie ludziom przestrzeni do rozwijania własnej osobowości, jak i na twórcze kontakty z innymi. Eksperyment w jednym z kanadyjskich szpitali pokazał, że często na ilość międzyluydzkich kontaktów wpłynąć mogą nawet takie detale, jak wstawienie do pomieszczenia stolików w odpowiednim miejscu.
Różnice kulturowe bywają dość znaczne i wyrażają się one np. w wielkości mieszkań (w krajach arabskim pokoje, jeśli już ma się co do ich kreacji swobodę, bywają dla osoby z Ameryki Północnej olbrzymie), sposobach wyłączania się z otoczenia, dystansów między osobami rozmawiającymi, a nawet komunikowania się w mieście (np. brak nazw ulic w Japonii dla osoby "z zewnątrz" może być mocno problematyczna). Ich uwzględnianie to prawdziwe wyzwanie szczególnie w miastach Europy Zachodniej czy Ameryki Północnej, coraz bardziej zaludnionych przez środowiska imigranckie z całego świata. Uwzględnienie zróżnicowanych potrzeb przy jednoczesnej dbałości o zieleń miejską i kulturowe dziedzictwo nie jest sprawą prostą i trudno spodziewać się, by coś w tej kwestii miało ulec zmianie.
Sposób myślenia Halla bywa całkiem progresywny i w pewnej mierze zbieżny z zieloną wizją urbanistyczną. Przewidział on w 1966 roku (okresie, w którym napisał "Ukryty wymiar") wiele problemów, które miasta będą miały ze swoją tożsamością, np. związanych z wydzieraniem przez samochód przestrzeni ulicznej do tej pory zajmowanych przez ludzi. Na dobrą sprawę wiele z jego proksemicznych spostrzeżeń, wyważających kwestie społeczne i ekonomiczne, wystarczy uzupełnić o problemy ekologiczne, by otrzymać receptę na miasta skrojone na ludzką miarę. Bez troski o te trzy czynniki rezultatami mogą być wspomniane przez autora getta afroamerykańskie w dużych miastach, zupełnie lekceważące potrzeby ich mieszkanek i mieszkańców i tworzących warunki do "bagna społecznego", napędzającego prawicowych populistów.
Jak widać - przestrzeń ma znaczenie. W polskich warunkach, bardziej niż kwestie kulturowe, wyzwaniem stają się zróżnicowanie podejście do przestrzeni w zależności od poziomu zamożności, pochodzenia (wieś, małe miasteczko, osoby przybywające z zagranicy) czy płci. Wystarczy zobaczyć, jak lekceważenie kobiet w przestrzeni publicznej skutkuje w odspołecznianiu sporej ilości miejskiej przestrzeni, która nie jest dotępna dla rodziców z dziećmi albo osób na wózkach. Zmiany w strukturze demograficznej i starzenie się społeczeństwa również każe nam na poważnie zastanowić się nad tym, jak mamy projektować przestrzenie publiczne. To wszystko wyzwania, przed którymi stoimy. W roku wyborów samorządowych warto porządnie zastanowić się, kto na to wyzwanie wypracuje najlepsze odpowiedzi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz