Oto, co na poniedziałkowej debacie w siedzibie Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych powiedzieli zaproszeni na nią goście. Mam nadzieję, że ta krótka relacja pozwoli na wyklarowanie stanowisk i wyjaśni wątpliwości, których w debacie nad rodzimym systemem emerytalnym nie brakuje. W najbliższym czasie na "Zielonej Warszawie" więcej materiałów na temat systemów emerytalnych i sposobów na ich budowanie z zachowaniem zasad sprawiedliwości społecznej i praw człowieka.
Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej:
- Dzisiejsi "bezstronni eksperci" to wczorajsi politycy. Tkwienie w tym systemie i przymusowe przelewanie funduszy do towarzystw emerytalnych, bez zwracania uwagi na konieczność rozwoju infrastruktury czy sfery socjalnej, traktują jako cnotę, nie zwracając uwagi na rosnący poziom długu publicznego. Powołując się na rzekomą "umowę społeczną" zapominają o tym, że w przyjętym wówczas stanowisku Komisji Trójstronnej nie było nic chociażby na temat wysokości opłat transakcyjnych czy wysokości składki do OFE, w komunikacie opiniującym zmiany w systemie wyraźnie napisane zostało, że wiele postulatów poszczególnych stron Komisji nie zostały zrealizowane. Wtedy - pod koniec XX wieku - niewiele osób miało konta w bankach, dziś Polki i Polacy jeżdżą za granicę i widzą, że krajom zachodnim systemy emerytalne się nie załamują, a są one skonstruowane w zupełnie inny sposób. Reforma ta była nieszczera dla osób ubezpieczonych, pomijano chociażby fakt, że nowy system jest bardzo niekorzystny dla osób często przerywających pracę, szczególnie dla kobiet, na co pracodawcy odpowiadają postulatem podniesienia wieku przejścia przez nie na emerytury.
Powinniśmy skończyć z tym koncesjonowanym rynkiem - OFE nie konkurują ani ceną usług, ani jakością oferowanego portfela, co jest winą ustawodawcy. Mimo prawnego obniżenia opłat towarzystwa nie konkurują ze sobą. Skoro mamy 14 towarzystw, robiących to samo, czemu nie mieć jednego świadczeniodawcy? Olbrzymie kwoty trafiają na działania, które nie mają wpływu na wysokość naszych emerytur, na przykład na akwizycję. Nie rozumiem, dlaczego obywatel może wybierać sobie prezydenta, a nie może dokonać wyboru względem tego, w jaki sposób inwestować dziś przymusowo ulokowane w towarzystwach emerytalnych pieniądze. Ten sam Jerzy Hausner, który tak krytykuje aktualne propozycje rządu, w 2003 roku wyciągnął z powszechnego systemu emerytalnego służby mundurowe. Podjął wówczas decyzję sensowną z punktu widzenia budżetu decyzją, choć mógł już wówczas wydłużyć aktualny 15-letni staż pracy uprawniający do świadczenia.
Czy musimy budować kapitalizm na skróty, czy może czas już przekazać więcej pieniędzy nie 14 właścicielom OFE, ale na rzecz polityki rodzinnej, wypadającej blado nawet w porównaniu do innych państw Europy Środkowej. Reforma miała rozruszać polską giełdę, tymczasem dziś, ze względu na skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości złożoną przeciw naszemu krajowi przez Komisję Europejską, grozi nam poluzowanie rygorów względem inwestowania kapitału za granicą, co spowoduje drenaż pieniędzy do giełd w innych krajach Europy i świata. Nie mam problemów z byciem "pierwszą demontażystką" aktualnego systemu - jeśli system jest szkodliwy, to trzeba go demontować! Dla mnie sprawa to jest najważniejszym problemem do rozwiązania dla naszego kraju i póki to nie nastąpi, nie ma co włączać rolników do powszechnego systemu emerytalnego - jak emeryturę na poziomie 750-800 złotych można nazywać przywilejem? Żaden z krajów, który przyjął podobny do nas model rozwoju systemu emerytalnego, nie zachował jego pierwotnej formie - popatrzmy na zmniejszające składki na OFE Estonię, reformy Orbana na Węgrzech, dodanie elementów systemu reparacyjnego w Chile.
Profesor Leokadia Oręziak:
- Nie jestem przeciwniczką rynku finansowego jako takiego, nie chcę tylko, by istniał obowiązek brania udziału w tym kasynie. Koszty zadłużenia są niemal zawsze wyższe niż zyski z lokaty kapitału - czemu zatem przyjęto tak nierozsądne rozwiązanie? Nie bez znaczenia były m.in. starania międzynarodowych instytucji finansowych (takich jak Bank Światowy czy Międzynarodowy Fundusz Walutowy), dążących do prywatyzacji emerytur na całym świecie. Tego typu system przyjęły państwa Ameryki Łacińskiej i Polska, żadne rozwinięte państwa nie poszły tą drogą. Sytuacja Szwecji, przywoływanej przy tej okazji, jest nieporównywalna - my mamy rosnący dług, Szwecja zaś ma nadwyżki, które może inwestować m.in. w fundusze emerytalne, te zaś nie pobierają tak dużych opłat transakcyjnych.
Wzrost poziomu długu pogarsza naszą sytuację ekonomiczną, co przyczynia się do przyspieszania prywatyzacji, nawet tych zasobów publicznych, które są ważne z punktu widzenia funkcjonowania państwa. Nie możemy - by realizować zobowiązania wobec OFE - podnosić podatki, rozprzedawać majątek narodowy czy ciąć wydatki. Grecji sugeruje się sprzedaż plaż, portów i lotnisk, by obsłużyła swój dług - w naszym kontekście pod presją prywatyzacyjną znalazłyby się z kolei Lasy Państwowe. Potrzebne są nam rezerwy finansowe, które będziemy mogli wykorzystać w wypadku trudnej sytuacji budżetowej i demograficznej. Póki nie zlikwidujemy OFE, nie wolno włączać do powszechnego systemu emerytalnego pozostających poza nim grup społecznych, np. służb mundurowych czy rolników.
Stanisław Gomułka, ekspert Business Centre Club:
- Aktualne wydatki Funduszu Ubezpieczeń Społecznych stanowią 10% PKB, czyli około 140 miliardów złotych. Są one częściowo (50 miliardów złotych) finansowane ze składek socjalnych - składki te pokrywają zaledwie 36% całości wydatków. Podatki i dług publiczny, nawet gdyby ściąć wydatki na OFE, musiałyby finansować około połowę wydatków emerytalnych. Transfery do OFE, 7,3% pensji, to około 31-37% składki emerytalnej (w zależności od metody wyliczania), ale tylko około 16% wszystkich wydatków emerytalnych. Ukazuje to dość marginalną rolę II filaru w całym systemie. W obliczu nadal marginalnej roli filara trzeciego (Indywidualne Konta Emerytalne) podstawą systemu pozostaje jego reparacyjny trzon ZUS-owski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz