Tamas Fleischer, specjalista do spraw infrastruktury transportowej i ochrony środowiska, badacz w budapesztańskim Instytucie Ekonomii Globalnej: W latach 70. XX wieku dominowała w myśleniu o mieście „logika pudełkowa” - homogeniczne blokowiska, do których dostosowywano strukturę urbanistyczną, samochody osobowe dominowały nad innymi formami transportu, zagarniając przestrzeń nie tylko dróg, ale też i chodników. W kontrze do tych koncepcji powstała wizja postmodernistyczna, skupiona na integracji i kompleksowym planowaniu przestrzennym. Tak, jak na dysku twardym potrzeba 15-20% wolnego miejsca, by działał prawidłowo, tak samo powinno być w wypadku miasta. By zapewnić realizację tych postulatów, proponowano modułowe projektowanie miasta, wzmocnienie powiązań komunikacyjnych na niewielkich odległościach, co zbliżało ten model do wizji miasta zrównoważonego. Trzecia wizja urbanistyczna – zrównoważone miasto, kładzie nacisk na wysokiej jakości przestrzeń publiczną. Dobrym przykładem dobrej polityki transportowej w tym duchu był burmistrz Londynu, Ken Livingstone, który wprowadził opłaty za wjazd do centrum miast (będący efektem wysokiego popytu na dobro o niskiej podaży, jakim jest przestrzeń), a także Bogoty, który zainicjował sieć wysokiej jakości autobusów miejskich Transmillenio. Miasta zrównoważone to miasta nadające się do życia.
Agnes Somfai, ekonomistka i specjalistka w dziedzinie planowania przestrzennego: Unijna polityka miejska staje się coraz ważniejsza z powodu rozwoju urbanizacyjnego. 3/4 mieszkanek i mieszkańców UE żyje na 4% jego powierzchni, wyzwaniem nadal pozostaje proces przemieszczania się ludzi ze wsi do miast. Już od 1989 roku – na początku jako pilotaż – działa jedno z bardziej progresywnych narzędzi wspólnotowych – program finansowy URBAN. Od roku 2000 powstało 6 dokumentów na szczeblu europejskim, poświęconym kwestii miejskiej. W jednym z nich, tegorocznej deklaracji z Toledo, pojawiają się miłe zielonemu uchu hasła zrównoważonej mobilności czy efektywności energetycznej. Najnowszy projekt rozwojowy Unii Europejskiej – Europa 2020, mająca zastąpić nieudaną strategię lizbońską – spycha kwestię miejską na bok.
Ważny jest audyt i analizę jakości życia pod kątem przestrzegania zasad zrównoważonego rozwoju – w ten sposób można zauważyć, że dla przykładu w Budapeszcie jest mało terenów zielonych, a na terenie całych Węgier są bardzo duże emisje cząstek PM. Stolica Węgier nie powinna mieć jednego, lecz kilka centrów miejskich, nie ma co się też bać, że w wyniku wprowadzania opłat za wjazd do centrum miasta następuje jego gentryfikacją – procesy te nie mają ze sobą związku.
Gabor Kurti z Masy Krytycznej: W kwestii rozwoju miast mam dość rewolucyjne przekonanie, że wszystko zależy od ludzi i włodarzy samorządu. Ci ostatni potrafią zaproponować dziwne rozwiązania, jak na jednym z bulwarów w Budapeszcie, gdzie planuje się ścieżkę rowerową kosztem alei drzew. Znaki myślenia samorządowców, skupionego na sobie zamiast na potrzebach mieszkanek i mieszkańców, widać nawet podczas przejażdżki rowerowej z Budapesztu na szkołę letnią w Horanyi – na własne oczy widziałem pięknie wyremontowany plac naprzeciw jednego z miejskich ratuszy, zupełnie pusty. Ludzie często nie mają zasobów, by tego typu politykę powstrzymać, a ich działanie jest potrzebne do zatrzymania się terytorialnego rozlewania się przestrzeni miejskiej. Codziennie spędzamy średnio godzinę dziennie na przemieszczanie się, odczuwamy dyskomfort, jeśli musimy podróżować dłużej do szkoły czy pracy.
Agnes Somfai, ekonomistka i specjalistka w dziedzinie planowania przestrzennego: Unijna polityka miejska staje się coraz ważniejsza z powodu rozwoju urbanizacyjnego. 3/4 mieszkanek i mieszkańców UE żyje na 4% jego powierzchni, wyzwaniem nadal pozostaje proces przemieszczania się ludzi ze wsi do miast. Już od 1989 roku – na początku jako pilotaż – działa jedno z bardziej progresywnych narzędzi wspólnotowych – program finansowy URBAN. Od roku 2000 powstało 6 dokumentów na szczeblu europejskim, poświęconym kwestii miejskiej. W jednym z nich, tegorocznej deklaracji z Toledo, pojawiają się miłe zielonemu uchu hasła zrównoważonej mobilności czy efektywności energetycznej. Najnowszy projekt rozwojowy Unii Europejskiej – Europa 2020, mająca zastąpić nieudaną strategię lizbońską – spycha kwestię miejską na bok.
Ważny jest audyt i analizę jakości życia pod kątem przestrzegania zasad zrównoważonego rozwoju – w ten sposób można zauważyć, że dla przykładu w Budapeszcie jest mało terenów zielonych, a na terenie całych Węgier są bardzo duże emisje cząstek PM. Stolica Węgier nie powinna mieć jednego, lecz kilka centrów miejskich, nie ma co się też bać, że w wyniku wprowadzania opłat za wjazd do centrum miasta następuje jego gentryfikacją – procesy te nie mają ze sobą związku.
Gabor Kurti z Masy Krytycznej: W kwestii rozwoju miast mam dość rewolucyjne przekonanie, że wszystko zależy od ludzi i włodarzy samorządu. Ci ostatni potrafią zaproponować dziwne rozwiązania, jak na jednym z bulwarów w Budapeszcie, gdzie planuje się ścieżkę rowerową kosztem alei drzew. Znaki myślenia samorządowców, skupionego na sobie zamiast na potrzebach mieszkanek i mieszkańców, widać nawet podczas przejażdżki rowerowej z Budapesztu na szkołę letnią w Horanyi – na własne oczy widziałem pięknie wyremontowany plac naprzeciw jednego z miejskich ratuszy, zupełnie pusty. Ludzie często nie mają zasobów, by tego typu politykę powstrzymać, a ich działanie jest potrzebne do zatrzymania się terytorialnego rozlewania się przestrzeni miejskiej. Codziennie spędzamy średnio godzinę dziennie na przemieszczanie się, odczuwamy dyskomfort, jeśli musimy podróżować dłużej do szkoły czy pracy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz