Karin Okonkwo-Klamperer, działaczka ruchu Via Campesina, skupiającej 2 miliony osób zajmujących się rolnictwem na całym świecie: Nasz koncept kontroli nad produkcją i pochodzeniem żywności jest kwestią polityczną. Choć nie jest to koncepcja szokująca, to jednak w systemie neoliberalnym brzmi radykalnie. Znaczenie żywności da się wytłumaczyć prostym, retorycznym pytaniem – któż z nas nie je? Aktualnie nie możemy kontrolować naszej polityki żywnościowej, Światowa Organizacja Handlu coraz częściej naciska na liberalizację rynku produkcji agrarnej. Coraz trudniej, w związku z unijnymi wymogami dotyczącymi higieny i niekorzystnym rozwiązaniom podatkowym, związać koniec z końcem drobnym rolniczkom i rolnikom. Zależy nam na przywróceniu więzi między osobami produkującymi a konsumującymi, lokalizacji produkcji, cenach żywności umożliwiającej utrzymanie się z pracy na roli, a także działalności sektora rolniczego pozostającego w zgodzie ze środowiskiem – potrzeba do tego ułatwień nie dla wielkich, przemysłowych rzeźni i innych tego typu instytucji, lecz dla drobnych wytwórców. Tymczasem taki typ działalności służy dobrze zachowaniu bioróżnorodności i integralności krajobrazu. Większość z 2% terenu będącego parkami narodowymi w Austrii była objęta działalnością rolną i leśną – tylko jeden las uważa się za pierwotną puszczę. Pokazuje to, wpływ tej formy gospodarowania na środowiska i jej potencjał związany z ochroną środowiska, na przykład odpowiednich stosunków wodnych.
Naszym celem, zamiast utrzymywania niskich cen żywności, powinna być polityka służąca podnoszeniu płac, unikająca wpadania w pułapkę „równania w dół” w różnych dziedzinach życia. Dziś najważniejszą wartością obecnego systemu ekonomicznego jest konkurencja – ale czemu moi hodujący świnie rodzice muszą troszczyć się o to, jaka jest cena wieprza na giełdzie w Chicago? Potrzeba nam wyrzucenia konkurencji z unijnej polityki rolnej i reformy subsydiów rolnych. Dziś unijne kwoty mleczne celowo są ustawione 10% wyżej, niż wynosi europejskie zapotrzebowanie, by tanio sprzedawać te nadwyżki w postaci sproszkowanej dla krajów rozwijających się, gdzie rodzime rolniczki i rolnicy muszą wylewać swoje mleko. Taka sytuacja prowadzi do migracji do miast, gdzie dawni producenci żyją w biedzie w slumsach. Pamiętajmy jeszcze o jednej kwestii – gleba jest największym schowkiem dla gazów cieplarnianych, rolnictwo ekologiczne pomaga zatem w zapobieganiu zmianom klimatycznym.
Gertrude Klaffenboeck, koordynatorka austriackiej FIAN – organizacji walczącej o odpowiedni poziom informacji na temat żywności: W Austrii rząd nie rozumie, że fakt dużej ilości jedzenia w supermarketach nie jest równoznaczny z brakiem niedożywienia, wzrasta bowiem poziom biedy, przez co ludzie muszą wybierać między opłaceniem czynszu i rachunków a jedzeniem. Dyskryminacja drobnych wytwórców żywności szkodzi także osobom ubogim – prawo do wyżywienia nie oznacza tylko dostępu do jedzenia, ale też do jedzenia odpowiedniej jakości. Podczas globalnego wzrostu cen żywności sytuacja ta bardzo mocno uderzyła w osoby ubogie i jakość żywności przez nich spożywanej.
Nadwyżki żywności tworzonej w warunkach przemysłowych eksportowane są na Globalne Południe, gdzie psują lokalny rynek żywnościowy – za publiczne pieniądze z podatków niszczy się podstawy życia osób usiłujących utrzymać siebie i swoje rodziny w innych krajach. Z produkcją tego typu wiąże się wysoki poziom presji na środowisko, poprzez chociażby masowe używanie chemikaliów i emisje gazów szklarniowych. Żyjemy w świecie nadwyżki żywnościowej, gdzie miliard ludzi cierpi z głodu. Globalne stosunki rolne nie służą już nie tylko osobom biednym, ale także o średnim poziomie dochodów. Co roku kilkanaście milionów dzieci ginie z powodu chorób, które mogłaby powstrzymać lepsza dieta. Każda i każdy z nas ma prawo do tego, by nie być głodnym, czas, by postulat ten przestał pozostawać jedynie na papierze. Nie wierzę, że na Ziemi jest za dużo ludzi – ma ona potencjał do tego, by wraz z upowszechnieniem bardziej ekologicznych form upraw wyżywić 12 miliardów osób.
Borbala Sarbu-Simonyi, członkini grupy roboczej ds. rolnictwa węgierskiej Vedegylet – W Obronie Przyszłości: W całej koncepcji nacisk kładziemy na poczucie kontroli lokalnych społeczności nad swoją żywnością i sposobami ich produkcji. Tematem, który warto tu poruszyć, jest genetyka, czyli zachowanie naturalnej bioróżnorodności – chociażby podtrzymywanie lokalnych odmian warzyw i owoców. Pochodną kwestią są organizmy modyfikowane genetycznie, pozostające ze względu na swą kapitałochłonność pod kontrolą korporacji ponadnarodowych. Trudno ocenić długofalową szkodliwość żywności GMO, niewątpliwym problemem jest za to brak kontroli społeczności i państw nad tą technologią, a także nad rozprzestrzenianiem się raz wprowadzonych do przyrody zmodyfikowanych genów, skażających inne, hodowane rośliny.
Państwo powinno mieć narzędzia kontroli struktury rolnej, np. poprzez wprowadzenie limitu posiadanego areału. Przez lata pracowaliśmy z węgierskim rządem nad bardziej elastycznymi normami higienicznymi dla drobnych gospodarstw, dostosowanych do ich możliwości finansowych, a jednocześnie zapewniających odpowiedni poziom bezpieczeństwa konsumentkom i konsumentom. Potrzebny jest tu demokratyczny dialog z samymi osobami zainteresowanymi, inaczej grozić nam będzie załamanie zarysowanej wyżej, niezwykle ważnej dla zdrowia równowagi. Codziennie w Unii Europejskiej co minutę zamykane jest jedno gospodarstwo rolne, szybkość ta wzrosła z 3 minut przed rozszerzeniem UE – kogo z nas miałoby to cieszyć?
Naszym celem, zamiast utrzymywania niskich cen żywności, powinna być polityka służąca podnoszeniu płac, unikająca wpadania w pułapkę „równania w dół” w różnych dziedzinach życia. Dziś najważniejszą wartością obecnego systemu ekonomicznego jest konkurencja – ale czemu moi hodujący świnie rodzice muszą troszczyć się o to, jaka jest cena wieprza na giełdzie w Chicago? Potrzeba nam wyrzucenia konkurencji z unijnej polityki rolnej i reformy subsydiów rolnych. Dziś unijne kwoty mleczne celowo są ustawione 10% wyżej, niż wynosi europejskie zapotrzebowanie, by tanio sprzedawać te nadwyżki w postaci sproszkowanej dla krajów rozwijających się, gdzie rodzime rolniczki i rolnicy muszą wylewać swoje mleko. Taka sytuacja prowadzi do migracji do miast, gdzie dawni producenci żyją w biedzie w slumsach. Pamiętajmy jeszcze o jednej kwestii – gleba jest największym schowkiem dla gazów cieplarnianych, rolnictwo ekologiczne pomaga zatem w zapobieganiu zmianom klimatycznym.
Gertrude Klaffenboeck, koordynatorka austriackiej FIAN – organizacji walczącej o odpowiedni poziom informacji na temat żywności: W Austrii rząd nie rozumie, że fakt dużej ilości jedzenia w supermarketach nie jest równoznaczny z brakiem niedożywienia, wzrasta bowiem poziom biedy, przez co ludzie muszą wybierać między opłaceniem czynszu i rachunków a jedzeniem. Dyskryminacja drobnych wytwórców żywności szkodzi także osobom ubogim – prawo do wyżywienia nie oznacza tylko dostępu do jedzenia, ale też do jedzenia odpowiedniej jakości. Podczas globalnego wzrostu cen żywności sytuacja ta bardzo mocno uderzyła w osoby ubogie i jakość żywności przez nich spożywanej.
Nadwyżki żywności tworzonej w warunkach przemysłowych eksportowane są na Globalne Południe, gdzie psują lokalny rynek żywnościowy – za publiczne pieniądze z podatków niszczy się podstawy życia osób usiłujących utrzymać siebie i swoje rodziny w innych krajach. Z produkcją tego typu wiąże się wysoki poziom presji na środowisko, poprzez chociażby masowe używanie chemikaliów i emisje gazów szklarniowych. Żyjemy w świecie nadwyżki żywnościowej, gdzie miliard ludzi cierpi z głodu. Globalne stosunki rolne nie służą już nie tylko osobom biednym, ale także o średnim poziomie dochodów. Co roku kilkanaście milionów dzieci ginie z powodu chorób, które mogłaby powstrzymać lepsza dieta. Każda i każdy z nas ma prawo do tego, by nie być głodnym, czas, by postulat ten przestał pozostawać jedynie na papierze. Nie wierzę, że na Ziemi jest za dużo ludzi – ma ona potencjał do tego, by wraz z upowszechnieniem bardziej ekologicznych form upraw wyżywić 12 miliardów osób.
Borbala Sarbu-Simonyi, członkini grupy roboczej ds. rolnictwa węgierskiej Vedegylet – W Obronie Przyszłości: W całej koncepcji nacisk kładziemy na poczucie kontroli lokalnych społeczności nad swoją żywnością i sposobami ich produkcji. Tematem, który warto tu poruszyć, jest genetyka, czyli zachowanie naturalnej bioróżnorodności – chociażby podtrzymywanie lokalnych odmian warzyw i owoców. Pochodną kwestią są organizmy modyfikowane genetycznie, pozostające ze względu na swą kapitałochłonność pod kontrolą korporacji ponadnarodowych. Trudno ocenić długofalową szkodliwość żywności GMO, niewątpliwym problemem jest za to brak kontroli społeczności i państw nad tą technologią, a także nad rozprzestrzenianiem się raz wprowadzonych do przyrody zmodyfikowanych genów, skażających inne, hodowane rośliny.
Państwo powinno mieć narzędzia kontroli struktury rolnej, np. poprzez wprowadzenie limitu posiadanego areału. Przez lata pracowaliśmy z węgierskim rządem nad bardziej elastycznymi normami higienicznymi dla drobnych gospodarstw, dostosowanych do ich możliwości finansowych, a jednocześnie zapewniających odpowiedni poziom bezpieczeństwa konsumentkom i konsumentom. Potrzebny jest tu demokratyczny dialog z samymi osobami zainteresowanymi, inaczej grozić nam będzie załamanie zarysowanej wyżej, niezwykle ważnej dla zdrowia równowagi. Codziennie w Unii Europejskiej co minutę zamykane jest jedno gospodarstwo rolne, szybkość ta wzrosła z 3 minut przed rozszerzeniem UE – kogo z nas miałoby to cieszyć?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz