Benedek Javor, szef parlamentarnej komisji zrównoważonego rozwoju, jeden z liderów węgierskich Zielonych i ich kandydat na burmistrza Budapesztu: ideę zrównoważonego rozwoju najlepiej określa definicja Klubu Rzymskiego, a mianowicie, że to taki rozwój obecnego pokolenia, który nie umniejsza szanse innych przyszłych generacji na rozwój. Tradycyjna moralność i filozofia nie brały pod uwagi kwestii osób, które jeszcze nie pojawiły się na świecie – Oświecenie, w starciu z problemami ekologicznymi, musi uczynić w tej kwestii mentalny krok naprzód. Mamy zobowiązania moralne nie tylko wobec siebie nawzajem, ale także wobec innych istot żyjących czy otaczającego nas świata. Mój styl życia ma wpływ na ludzi na drugim końcu świata – dla przykładu jadąc samochodem, emituję gazy cieplarniane, co wpływa na zmiany klimatyczne, dotykające najbardziej osoby ubogie w krajach rozwijających się. Solidarność może być wprowadzana również na poziomie systemów politycznych i społecznych.
Analizy rzeczywistości nie da się sprowadzić do kartezjańskiego redukcjonizmu – temu przekonaniu głęboka ekologia odpowiada, że suma elementów całości, ich relacji i powiązań, nie jest równa całości. Protestujący przeciwko spalarni śmieci w swojej okolicy nie odwołują się do kwestii naukowych, ale emocjonalnej więzi z otaczającym ich światem. Świat człowieka jest powiązany ze światem przyrody, nie da się ich od siebie oddzielić, wyzyskiwać jeden na rzecz drugiego. Nie są one jednak identyczne – to, że energia w przyrodzie krąży niemal „od żołądka do żołądka”, nie oznacza jeszcze, że należy przyjąć to za podstawowy paradygmat nowej ścieżki rozwoju. Potrzeba nam poszukiwać dróg odbudowania więzi człowieka i natury, różnica tych światów nie powinna być przepaścią, ale kontinuum. Nie obcinamy sobie palców siekierą tylko dlatego, że to nieracjonalne, ale także dlatego, że mamy poczucie integralności – tak samo powinno być z refleksją o przyrodzie, na co zwracał uwagę Habermas. Życie zmienia sposób organizacji materii, ludzkie społeczeństwo stanowi kolejny jej szczebel.
Klara Hajnal, geografka z Uniwersytetu w Pecs: Potrzeba nam badań interdyscyplinarnych i holistycznej wizji i programu rozwoju. Człowiek uniezależnił się od uwarunkowań biologicznych i zdarza mu się teraz traktować je z lekceważeniem. Obecne modele gospodarcze charakteryzują się właśnie takowym lekceważeniem ograniczeń ekologicznych. Ludzie mogą przetrwać tylko wtedy, kiedy ich działalność pozostaje w harmonii ze środowiskiem – pierwszym tłumaczeniem terminu „zrównoważony rozwój” na węgierski było określenie „rozwój harmonijny”, co dobrze oddaje jego sens. To moim zdaniem paradygmat nowej ery, tak, jak kiedyś takimi prowodyrami zmian były rewolucje rolnicze i przemysłowe. Regulacja ekonomii, wkomponowana w niego, jest konieczna, jako że ekonomia nie przejmuje się sama z siebie ograniczeniami środowiska naturalnego. Kluczem do sukcesu ekopolityki jest edukacja – proces boloński nie poprawił sytuacji, jeśli chodzi o promocję nauczania o zrównoważonego rozwoju.
Osoby zaniepokojone obecnym stanem rzeczy dzielą ze sobą mentalność, natomiast często zwracają uwagę na inne elementy tej układanki. Kooperacja, symbioza, innowacyjność – wszystkiego tego możemy nauczyć się od przyrody. Naszym społeczeństwom potrzebna jest pokora, zarówno wobec przyrody, jak i drugiego człowieka. W celu rozszerzenia poznania ramię w ramię muszą iść ze sobą sposoby badawcze i analityczne. Zrozumienie przyrody jest jak rozumienie miasta – można wiedzieć o jego geograficznym położeniu, ale nie powie wiele o relacjach społecznych, łączących osoby w nim mieszkającej. Mówi się, że organizmy żywe są zaprogramowane do przetrwania, ale trwające obecnie kryzysy pokazują, że w wypadku człowieka nie jest to takie proste.
Tibor Kiss, ekonomista z Uniwersytetu w Pecs: Mówi się wiele o zmianie paradygmatu, chociażby w wypadku społecznej odpowiedzialności biznesu, dlatego, że obecny system nie działa prawidłowo. Pięć kręgów życia może tworzyć warunki swojej egzystencji i czerpania energii na swoje życie bez tworzenia odpadów – zbędne produkty jednego organizmu dają życie innemu. Człowiek wpuszcza do tego systemu wiele toksyn. Szukamy nowych ścieżek rozwoju, pojawia się na przykład koncept „błękitnej ekonomii”, dającej miejsca pracy dzięki innowacjom zmniejszającym ludzki nacisk na środowisko. Nadal mamy przed sobą wiele pracy, jeśli chodzi o obserwowanie i czerpanie wniosków z przyrody, które pomogłyby nam w organizowaniu życia ludzkości. Tak naprawdę polityka powinna być ekopolityką z definicji.
Analizy rzeczywistości nie da się sprowadzić do kartezjańskiego redukcjonizmu – temu przekonaniu głęboka ekologia odpowiada, że suma elementów całości, ich relacji i powiązań, nie jest równa całości. Protestujący przeciwko spalarni śmieci w swojej okolicy nie odwołują się do kwestii naukowych, ale emocjonalnej więzi z otaczającym ich światem. Świat człowieka jest powiązany ze światem przyrody, nie da się ich od siebie oddzielić, wyzyskiwać jeden na rzecz drugiego. Nie są one jednak identyczne – to, że energia w przyrodzie krąży niemal „od żołądka do żołądka”, nie oznacza jeszcze, że należy przyjąć to za podstawowy paradygmat nowej ścieżki rozwoju. Potrzeba nam poszukiwać dróg odbudowania więzi człowieka i natury, różnica tych światów nie powinna być przepaścią, ale kontinuum. Nie obcinamy sobie palców siekierą tylko dlatego, że to nieracjonalne, ale także dlatego, że mamy poczucie integralności – tak samo powinno być z refleksją o przyrodzie, na co zwracał uwagę Habermas. Życie zmienia sposób organizacji materii, ludzkie społeczeństwo stanowi kolejny jej szczebel.
Klara Hajnal, geografka z Uniwersytetu w Pecs: Potrzeba nam badań interdyscyplinarnych i holistycznej wizji i programu rozwoju. Człowiek uniezależnił się od uwarunkowań biologicznych i zdarza mu się teraz traktować je z lekceważeniem. Obecne modele gospodarcze charakteryzują się właśnie takowym lekceważeniem ograniczeń ekologicznych. Ludzie mogą przetrwać tylko wtedy, kiedy ich działalność pozostaje w harmonii ze środowiskiem – pierwszym tłumaczeniem terminu „zrównoważony rozwój” na węgierski było określenie „rozwój harmonijny”, co dobrze oddaje jego sens. To moim zdaniem paradygmat nowej ery, tak, jak kiedyś takimi prowodyrami zmian były rewolucje rolnicze i przemysłowe. Regulacja ekonomii, wkomponowana w niego, jest konieczna, jako że ekonomia nie przejmuje się sama z siebie ograniczeniami środowiska naturalnego. Kluczem do sukcesu ekopolityki jest edukacja – proces boloński nie poprawił sytuacji, jeśli chodzi o promocję nauczania o zrównoważonego rozwoju.
Osoby zaniepokojone obecnym stanem rzeczy dzielą ze sobą mentalność, natomiast często zwracają uwagę na inne elementy tej układanki. Kooperacja, symbioza, innowacyjność – wszystkiego tego możemy nauczyć się od przyrody. Naszym społeczeństwom potrzebna jest pokora, zarówno wobec przyrody, jak i drugiego człowieka. W celu rozszerzenia poznania ramię w ramię muszą iść ze sobą sposoby badawcze i analityczne. Zrozumienie przyrody jest jak rozumienie miasta – można wiedzieć o jego geograficznym położeniu, ale nie powie wiele o relacjach społecznych, łączących osoby w nim mieszkającej. Mówi się, że organizmy żywe są zaprogramowane do przetrwania, ale trwające obecnie kryzysy pokazują, że w wypadku człowieka nie jest to takie proste.
Tibor Kiss, ekonomista z Uniwersytetu w Pecs: Mówi się wiele o zmianie paradygmatu, chociażby w wypadku społecznej odpowiedzialności biznesu, dlatego, że obecny system nie działa prawidłowo. Pięć kręgów życia może tworzyć warunki swojej egzystencji i czerpania energii na swoje życie bez tworzenia odpadów – zbędne produkty jednego organizmu dają życie innemu. Człowiek wpuszcza do tego systemu wiele toksyn. Szukamy nowych ścieżek rozwoju, pojawia się na przykład koncept „błękitnej ekonomii”, dającej miejsca pracy dzięki innowacjom zmniejszającym ludzki nacisk na środowisko. Nadal mamy przed sobą wiele pracy, jeśli chodzi o obserwowanie i czerpanie wniosków z przyrody, które pomogłyby nam w organizowaniu życia ludzkości. Tak naprawdę polityka powinna być ekopolityką z definicji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz