28 lipca 2010

Ruch globalnej sprawiedliwości – od Seattle do Kopenhagi

Viktor Vida, aktywista ekopolityczny węgierskiej organizacji Vedegylet – W Obronie Przyszłości, alterglobalista, dziennikarz radiowy: Mam smutną wiadomość – siła tego ruchu przeminęła wraz z duchem czasu. Przykładem może być węgierska strona Indymediów, która dziś przestała pełnić swoją pierwotną rolę progresywnego źródła informacji. Na przełomie wieków miał on nie tylko aktyw, ale wielu myślicielek i myślicieli, zajmujących się szeroką gamą tematów. Narodził się on przy obradach Światowej Organizacji Handlu w Seattle w 1999. W latach 90. XX wieku dotknęły nas kryzysy ekonomiczne w Azji Południowo-Wschodniej, Meksyku i Rosji, zmuszające do refleksji nad słabościami globalnego systemu finansowego, symbolizowanych przez Bank Światowy, Światową Organizację Handlu i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Może jednak faktycznie nie warto wpadać w nadmierny pesymizm? Pokolenie roku 1968 było niezwykle małe pod względem liczebnym, ale ich wartości po dziś dzień dla wielu zachowują znaczenie. W roku 2000 trudno było wierzyć, że 10 lat później w węgierskim parlamencie pojawi się progresywna partia LMP, krytykująca neoliberalizm, a postępowe motywy pojawiać się będą w retoryce głównej partii prawicowej – Fideszu. Niestety, pojawiła się także tam radykalnie prawicowa partia Jobbik, która wykorzystuje narodowe hasła, jasno wskazując swoich wrogów.

Na Węgrzech ruch alterglobalny objął kilkaset osób, będących świadomymi, że obok zjawisk negatywnych pojawiają się także pozytywne, na przykład udogodnienia komunikacyjne – kwestie lingwistyczne w wypadku Węgier odgrywały bardzo ważną rolę, bowiem nadal istotną rolę odgrywają społeczne skojarzenia z komunizmem. To tęczowa koalicja – od anarchistów po zielonych, są w niej feministki i osoby zajmujące się pacyfizmem, prawami człowieka i sprawiedliwością społeczną. Odpowiedzią na doświadczenia komunizmu było przyjęcie bardzo poziomego, antyhierarchicznego sposobu podejmowania decyzji, co wiąże się z ograniczeniem możliwości przygotowania spójnego stanowiska. Wydarzenia w Pradze w 2002 roku pokazały, że w grupach tych zawsze jest 5% osób agresywnych, gotowych na czynne utarczki w odpowiedzi na policyjne prowokacje, które to następnie monopolizują przekaz medialny. Kolejnym problemem jest fakt, że globalne społeczeństwo, w przeciwieństwie do globalnego kapitału, jest znacznie słabiej zintegrowane.

Andras Istvanffy, działacz społeczny węgierskiego ruchu młodych 4!: W okolicach 2000 roku wierzyłem w to, że świat stoi na przedsionku zmian. Załamaniu uznała wiara w nieomylność rynku i stałość wzrostu, co skutkować zaczęło społecznym niezadowoleniem, wyrażanym także poprzez niepokoje na ulicach. Choć ruch na Węgrzech miał spore ambicje, nie udało mu się trafnie określić osoby, do których miała być kierowana jego oferta. W latach 90. zdaliśmy się wierzyć, że państwa przestają odgrywać swoją rolę, a władza przesuwa się w kierunku globalnych instytucji. Tymczasem w Ameryce Łacińskiej ruch globalnej sprawiedliwości bardzo silnie podkreśla rolę państwa w zmianie społecznej.

Oskar Reyes, dziennikarz magazynu „Red Pepper”, działacz Carbon Trade Watch: Seattle istnieje w naszych głowach, ale dla wielu działaczek i działaczy nie był on początkiem ich działalności. Idąc tym torem, spory wpływ symboliczny miał ruch zapatystów w 1994 roku w Meksyku. To, że brak nam teraz silnych cezur, nie oznacza, że ruchu nie ma – przykładem może być niedawna, półmilionowa demonstracja przeciwko WTO i jej polityce rolnej w Indiach. Dla mnie ruch alterglobalny był parasolem wielu różnych grup tematycznych, wzajemnie się przenikających. Dziś takim wiodącym tematem – jak niegdyś np. sprzeciw wobec wojny – są zmiany klimatu. Doskonale wiemy, że trudno jest przekonująco zaatakować instytucje, które nie są widoczne w publicznej wyobraźni. Przemoc podczas szczytów ekonomicznych uważam za czysto symboliczną, nie ma ona bowiem siły do dokonania tak bardzo nam potrzebnej zmiany – w Seattle czynnikiem kluczowym dla destabilizacji sytuacji nie były starcia, ale zaskoczenie siłą ruchu ze strony sił porządkowych, zaskoczenie, które od tego czasu nie jest już możliwe. Bardzo wiele osób zaangażowanych w te globalne zmagania wróciła na skalę lokalną, angażując się w ruchy antyautostradowe, sprzeciwiające się budowie elektrowni węglowej czy rozbudowie lotnisk.

Ruchowi sprawiedliwości klimatycznej zależy bardzo na uniknięciu sytuacji, w której da się dyskusji o zmianom klimatu przypiąć łatkę specjalistycznej dziedziny wiedzy. Za ochroną klimatu stoją decyzje polityczne, związane ze stosunkami produkcjami i władzy na świecie. Dla przykładu – obecny reżim praw autorskich poważnie utrudnia możliwości wymiany wiedzy technologicznej. Pozostaję sceptyczny co do handlu emisjami gazów cieplarnianych, nie jestem przekonany, by rozwiązywać tak poważny problem za pomocą narzędzi, które dopiero co poniosły klęskę w samodzielnym regulowaniu gospodarki. W ruchu alterglobalnym dominuje moim zdaniem przeczucie, że państwo bywa przydatne, ale brakuje możliwości kontroli i nadzoru raz wybranych władz. Często najlepszym lobbystą wielkich korporacji są władze publiczne, jak w wypadku troszczenia się przez aktualny rząd niemiecki o jak najmniejsze zobowiązania klimatyczne wobec przemysłu chemicznego.

Brak komentarzy:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...