Członkowie koła warszawskiego partii Zieloni 2004 – Adam Ostolski i Bartłomiej Kozek – wzięli udział w odbywającym się 5 lutego w Gdańsku warsztacie na temat komercjalizacji przestrzeni publicznej, organizowanym przez Forum Dialogu Społecznego. Prezentowali oni uwagi na temat źródeł bieżącego jej stanu i podawali przykłady na możliwości poprawy jej jakości, oparte na swoich warszawskich doświadczeniach.
- Przestrzeń miejska to nie tylko środowisko, ale też tworzony przez różnych aktorów społecznych projekt. - mówi Adam Ostolski, socjolog i filozof, członek zespołu „Krytyki Politycznej” i przewodniczący koła warszawskiego Zielonych w latach 2005-2006. - Aktualnie dominuje trend komercjalizacji przestrzeni, w którym na czoło wychodzą takie sposoby myślenia o mieście, jak rozpatrywanie go w kategoriach atrakcyjności inwestycyjnej czy przestrzeni reklamowej, marginalizowane jest zaś spojrzenie na ludzi i ich środowisko czy też uznawania go za ekologiczną całość. Przykładami takiego trendu jest na przykład plaga reklamy wielkopowierzchniowej, ogradzanie parków i osiedli czy też tworzenie ścieżek rowerowych z kostki bauma, co – jak powie każda osoba jeżdżąca na rowerze – jest bardzo niewygodne. W takim mieście bardzo łatwo o konflikty. Niektóre z nich pozostają na poziomie partykularnym, ale pojawiają się też ruchy, dążące do wzmocnienia własnej, uniwersalnej wizji miasta. Masa Krytyczna czy Fundacja MaMa są tutaj dobrymi przykładami. Ruch przeciw wysypisku bądź spalarni śmieci na potencjał wykreowania alternatywnych rozwiązań, takich jak w tym wypadku dążenie do traktowania odpadów jako surowca i wzmocnienia nacisków na jego ponowne użytkowanie. Miejskie ruchy protestu to także efekt nadal żywego komunikowania się władzy z ludźmi w sposób propagandowy - „góra-dół”, objawiającego się częstym pozorowaniem konsultacji społecznych, mających uwiarygodnić już podjętą decyzję.
- W dzisiejszych czasach wiedza jest dużo bardziej rozproszona niż kiedyś i nikt nie powinien uzurpować sobie monopolu na prawdę. - dodaje Bartłomiej Kozek, przewodniczący koła warszawskiego Zielonych. - W wielu wypadkach wśród osób, wybranych do poprawy jakości życia lokalnej społeczności (politycy, urzędnicy) dominuje jednak lekceważenie doświadczeń ludzi, związanych z ich sposobem użytkowania miasta i jego przestrzeni. Efektem jest tworzenie wrażenia „merytokratyczności” podejmowanych decyzji i promowanie przekonania o prymacie wielkich inwestycji nad ułatwianiem życia. Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest metro, w którym jeżdżą wagoniki, których podłoga nie jest na równym poziomie z peronem, co dla osób z niepełnosprawnością kończy się znaczącym utrudnieniem życia i realizowania prawa do mobilności. Jednocześnie często narzeka się na niską jakość przestrzeni wspólnej, np. trawników z psimi kupami. Nie dziwi mnie ten stan rzeczy – jeśli latami pokazuje się ludziom, że ich zdanie nie jest istotne, a budowa stadionu pozostaje ważniejsza niż budowa żłobków i przedszkoli, to tworzy się warunki do dominacji egoizmu nad myśleniem o dobru wspólnym. Większe wsłuchiwanie się w głos ludzi, szeroki zakres konsultacji społecznych, które odbywać się powinny przed, a nie po zaprojektowaniu danej przestrzeni, dostępność i elastyczność urzędów, współtworzących wspólną przestrzeń to recepta na lepsze miasto – miasto w bardziej ludzkiej skali.
- Przestrzeń miejska to nie tylko środowisko, ale też tworzony przez różnych aktorów społecznych projekt. - mówi Adam Ostolski, socjolog i filozof, członek zespołu „Krytyki Politycznej” i przewodniczący koła warszawskiego Zielonych w latach 2005-2006. - Aktualnie dominuje trend komercjalizacji przestrzeni, w którym na czoło wychodzą takie sposoby myślenia o mieście, jak rozpatrywanie go w kategoriach atrakcyjności inwestycyjnej czy przestrzeni reklamowej, marginalizowane jest zaś spojrzenie na ludzi i ich środowisko czy też uznawania go za ekologiczną całość. Przykładami takiego trendu jest na przykład plaga reklamy wielkopowierzchniowej, ogradzanie parków i osiedli czy też tworzenie ścieżek rowerowych z kostki bauma, co – jak powie każda osoba jeżdżąca na rowerze – jest bardzo niewygodne. W takim mieście bardzo łatwo o konflikty. Niektóre z nich pozostają na poziomie partykularnym, ale pojawiają się też ruchy, dążące do wzmocnienia własnej, uniwersalnej wizji miasta. Masa Krytyczna czy Fundacja MaMa są tutaj dobrymi przykładami. Ruch przeciw wysypisku bądź spalarni śmieci na potencjał wykreowania alternatywnych rozwiązań, takich jak w tym wypadku dążenie do traktowania odpadów jako surowca i wzmocnienia nacisków na jego ponowne użytkowanie. Miejskie ruchy protestu to także efekt nadal żywego komunikowania się władzy z ludźmi w sposób propagandowy - „góra-dół”, objawiającego się częstym pozorowaniem konsultacji społecznych, mających uwiarygodnić już podjętą decyzję.
- W dzisiejszych czasach wiedza jest dużo bardziej rozproszona niż kiedyś i nikt nie powinien uzurpować sobie monopolu na prawdę. - dodaje Bartłomiej Kozek, przewodniczący koła warszawskiego Zielonych. - W wielu wypadkach wśród osób, wybranych do poprawy jakości życia lokalnej społeczności (politycy, urzędnicy) dominuje jednak lekceważenie doświadczeń ludzi, związanych z ich sposobem użytkowania miasta i jego przestrzeni. Efektem jest tworzenie wrażenia „merytokratyczności” podejmowanych decyzji i promowanie przekonania o prymacie wielkich inwestycji nad ułatwianiem życia. Najbardziej jaskrawym tego przykładem jest metro, w którym jeżdżą wagoniki, których podłoga nie jest na równym poziomie z peronem, co dla osób z niepełnosprawnością kończy się znaczącym utrudnieniem życia i realizowania prawa do mobilności. Jednocześnie często narzeka się na niską jakość przestrzeni wspólnej, np. trawników z psimi kupami. Nie dziwi mnie ten stan rzeczy – jeśli latami pokazuje się ludziom, że ich zdanie nie jest istotne, a budowa stadionu pozostaje ważniejsza niż budowa żłobków i przedszkoli, to tworzy się warunki do dominacji egoizmu nad myśleniem o dobru wspólnym. Większe wsłuchiwanie się w głos ludzi, szeroki zakres konsultacji społecznych, które odbywać się powinny przed, a nie po zaprojektowaniu danej przestrzeni, dostępność i elastyczność urzędów, współtworzących wspólną przestrzeń to recepta na lepsze miasto – miasto w bardziej ludzkiej skali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz