Uwielbiam realne, mocne, wymagające zabrania stanowiska podziały dotyczące urządzenia przestrzeni publicznej w Warszawie. Tak jest w wypadku Rotundy PKO. Dziś, jeśli patrzeć po mobilizacji na Facebooku (miernik dla mnie dość przereklamowany, bo o ile to świetny portal społecznościowy, o tyle w Polskich warunkach, póki co, moc zmobilizowania za jego pośrednictwem np. większej demonstracji w jakiejś sprawie jest dość niska), o kilka długości prowadzą osoby chcące zachować jej obecny kształt architektoniczny. Choć należy zauważyć, że faktycznie, jak zasugerowano w "Gazecie Stołecznej", bank robi postępy w sposobie myślenia o funkcji własnego budynku w przestrzeni miejskiej (zrezygnował np. z pomysłu forsowania w tym miejscu wieżowca), to jednak nadal zastanawiam się, dlaczego z takim uporem chcemy wszystko siłowo modernizować.
Nie chodzi tu ani o robienie z centrum Warszawy skansenu, ani o pielęgnowanie przeszłości. Wraz z zagospodarowaniem terenu wokół Pałacu Kultury powstanie już dość sporo nowoczesnej przestrzeni, zarówno jeśli chodzi o wysokościowce, zieleń miejską, jak i np. obiekty kulturalne. Dodajmy do tego jeszcze wieżowce od Emilii Plater na zachód, by stwierdzić, że architektury młodszej niż Rotunda mamy pod dostatkiem. I będzie jej coraz więcej, chociażby w postaci Centrum Nauki Kopernik, Muzeum Historii Polski czy Muzeum Historii Żydów Polskich. Skoro tak, to argument za wizualną zmianą obiektu wydaje się niespecjalnie trafiony. Wymazywanie z historii elementów architektury jednej z epok w historii kraju wydaje się dość marnym pomysłem na zrywanie z duchami przeszłości. Tym bardziej, że budynki te - jak Warszawa Powiśle - często całkiem dają się zaadaptować do roli przestrzeni dużo bardziej przyjaznej społecznie.
Warto pamiętać o jednej, ważnej rzeczy - aktualny wygląd Rotundy stanowi integralną część pomysłów na zagospodarowanie Ściany Wschodniej ul. Marszałkowskiej. Niestety, spójność tego zagospodarowania, m.in. z powodu krytykowanej przebudowy Pasażu Wiecha, uległa już pewnemu zaburzeniu. Miasto, tworząc spójne plany zagospodarowania przestrzennego, może swobodnie kreować nowe projekty urbanistyczne, warto jednak chronić też i stare. Wrzucając do jednego worka PRL-owską architekturę i estetykę łatwo zapominamy, że istniała spora różnica między blokowiskami z wielkiej płyty a np. sporą częścią powstających wówczas dworców kolejowych. Mocne zmiany wizerunku Ściany Wschodniej wynikłe z powodu zupełnej przebudowy Rotundy ograniczą zakres owego założenia urbanistycznego, zubażając tkankę miejską. Naprawdę nie warto leczyć historycznych kompleksów tą drogą.
Czasami naprawdę niewielkie przesunięcia estetyczne w wyglądzie danego - nawet starego - obiektu mogą uczynić ogromną różnicę w jego odbiorze. Często widać to na przykładzie Pałacu Kultury i Nauki - zamontowanie na jego szczycie zegara, pozornie niewielkiego elementu (chociaż gabarytowo oczywiście znacznego) sprawiło, że spoglądamy na niego częściej i łatwiej nam uznać - a czasem pogodzić się - z jego centralną, trudną do przytłumienia w tej części miasta rolą. Podobnie jeśli chodzi o jego kolorowe podświetlanie minionej jesieni, kiedy to zmieniając kolor, zmieniało się jego postrzeganie, stawał się fascynujący i alternatywny pomimo swego słusznego wieku. Podobny rezultat mogłaby w wypadku Rotundy mieć tak drobna interwencja, jak wymiana okien na przezroczyste. Nagle okazałoby się, że możemy widzieć wnętrze budynku, nabrałby on światła, przestałyby na nim wisieć reklamy - proste, a jakie skuteczne.
Nikt nie protestuje na pomysły w rodzaju stworzenia w środku budynku kawiarenki czy innego miejsca spotkań - to bardzo szczytna idea. Być może PKO powinna się jednak zastanowić (i policzyć zyski i straty, w tym te wymierne, finansowe, co instytucji bankowej nie powinno sprawiać trudności), czy tego typu działań nie da się przeprowadzić bez budowania budynku od nowa. Trwałość bywa niedocenianą cechą w myśleniu o mieście - wielka szkoda. Mam nadzieję, że tym razem uda się wspólnymi siłami uczynić Rotundę miejsce ni tylko umawiania się na spotkanie, ale też i samych spotkań w jej wnętrzu. Trzymam kciuki.
Nie chodzi tu ani o robienie z centrum Warszawy skansenu, ani o pielęgnowanie przeszłości. Wraz z zagospodarowaniem terenu wokół Pałacu Kultury powstanie już dość sporo nowoczesnej przestrzeni, zarówno jeśli chodzi o wysokościowce, zieleń miejską, jak i np. obiekty kulturalne. Dodajmy do tego jeszcze wieżowce od Emilii Plater na zachód, by stwierdzić, że architektury młodszej niż Rotunda mamy pod dostatkiem. I będzie jej coraz więcej, chociażby w postaci Centrum Nauki Kopernik, Muzeum Historii Polski czy Muzeum Historii Żydów Polskich. Skoro tak, to argument za wizualną zmianą obiektu wydaje się niespecjalnie trafiony. Wymazywanie z historii elementów architektury jednej z epok w historii kraju wydaje się dość marnym pomysłem na zrywanie z duchami przeszłości. Tym bardziej, że budynki te - jak Warszawa Powiśle - często całkiem dają się zaadaptować do roli przestrzeni dużo bardziej przyjaznej społecznie.
Warto pamiętać o jednej, ważnej rzeczy - aktualny wygląd Rotundy stanowi integralną część pomysłów na zagospodarowanie Ściany Wschodniej ul. Marszałkowskiej. Niestety, spójność tego zagospodarowania, m.in. z powodu krytykowanej przebudowy Pasażu Wiecha, uległa już pewnemu zaburzeniu. Miasto, tworząc spójne plany zagospodarowania przestrzennego, może swobodnie kreować nowe projekty urbanistyczne, warto jednak chronić też i stare. Wrzucając do jednego worka PRL-owską architekturę i estetykę łatwo zapominamy, że istniała spora różnica między blokowiskami z wielkiej płyty a np. sporą częścią powstających wówczas dworców kolejowych. Mocne zmiany wizerunku Ściany Wschodniej wynikłe z powodu zupełnej przebudowy Rotundy ograniczą zakres owego założenia urbanistycznego, zubażając tkankę miejską. Naprawdę nie warto leczyć historycznych kompleksów tą drogą.
Czasami naprawdę niewielkie przesunięcia estetyczne w wyglądzie danego - nawet starego - obiektu mogą uczynić ogromną różnicę w jego odbiorze. Często widać to na przykładzie Pałacu Kultury i Nauki - zamontowanie na jego szczycie zegara, pozornie niewielkiego elementu (chociaż gabarytowo oczywiście znacznego) sprawiło, że spoglądamy na niego częściej i łatwiej nam uznać - a czasem pogodzić się - z jego centralną, trudną do przytłumienia w tej części miasta rolą. Podobnie jeśli chodzi o jego kolorowe podświetlanie minionej jesieni, kiedy to zmieniając kolor, zmieniało się jego postrzeganie, stawał się fascynujący i alternatywny pomimo swego słusznego wieku. Podobny rezultat mogłaby w wypadku Rotundy mieć tak drobna interwencja, jak wymiana okien na przezroczyste. Nagle okazałoby się, że możemy widzieć wnętrze budynku, nabrałby on światła, przestałyby na nim wisieć reklamy - proste, a jakie skuteczne.
Nikt nie protestuje na pomysły w rodzaju stworzenia w środku budynku kawiarenki czy innego miejsca spotkań - to bardzo szczytna idea. Być może PKO powinna się jednak zastanowić (i policzyć zyski i straty, w tym te wymierne, finansowe, co instytucji bankowej nie powinno sprawiać trudności), czy tego typu działań nie da się przeprowadzić bez budowania budynku od nowa. Trwałość bywa niedocenianą cechą w myśleniu o mieście - wielka szkoda. Mam nadzieję, że tym razem uda się wspólnymi siłami uczynić Rotundę miejsce ni tylko umawiania się na spotkanie, ale też i samych spotkań w jej wnętrzu. Trzymam kciuki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz