By to zbadać, warto zerknąć do bardzo ciekawego "Barometru Zrównoważonego Rozwoju", przygotowanego w ramach programu "Eko-Herkules" przez Instytut na Rzecz Ekorozwoju. Publikacja dostępna jest w sieci, tak więc tylko jedno kliknięcie dzieli nas od niemal 140-stronnicowej lektury. Lektury o tyle ciekawej, że prezentującej przemiany, jakie zaszły w naszym kraju w dziedzinie ekorozwoju od roku 1989, a także efektów monitoringu działań samorządowych w roku 2008 i badania świadomości ekologicznej Polek i Polaków w tym samym roku. Na koniec zaś zostawiono kwestię możliwości inwestycji w energetykę odnawialną i ograniczeń ekologicznych z nimi związanych.
Przemiany polityczne i gospodarcze roku 1989 zbiegły się w czasie z olbrzymim kryzysem ekologicznym. PRL nie tylko zbankrutował ekonomicznie, ale też ekologicznie - przykładem niech będą brudne rzeki, zatrute powietrze i ogołocone z życia stoki Gór Izerskich. Rozmowy Okrągłego Stołu były dla środowisk ekologicznych bardzo istotne, bowiem doświadczenie degradacji przyrodniczej było namacalnie. W wyborach samorządowych, które odbyły się rok później, hasła ekologiczne ustępowały jedynie kwestiom zmiany ustrojowej. Niestety, lata dziewięćdziesiąte odznaczyły się spacyfikowaniem ruchów ochrony środowiska naturalnego, zrzuceniem ich do niszy NGOsów i lekceważenie ich postulatów. Przykładem niech będzie Forum Ekologiczne Unii Wolności - alians ekologów z tą partią przyniósł im wprawdzie paru posłów, wiceministra środowiska (Radosława Gawlika) i wejście do Konstytucji zasady zrównoważonego rozwoju, jednak inwestycyjna praktyka państwa zbyt często rozmijała się ze szczytnymi hasłami.
W dziedzinie legislacji sytuacja uległa niewątpliwie uległa poprawie - przyjęto masę nowych ustaw, zwiększających np. udział społeczeństwa w procesach decyzyjnych i obowiązki przedstawiania ocen oddziaływań na środowisko. Z drugiej zaś strony proporcje finansowania inwestycji transportowych zmieniły się znacząco na niekorzyść transportu publicznego. Od 1990 roku zlikwidowano w naszym kraju aż 7 tysięcy kilometrów trakcji kolejowych, podczas gdy na terenie całej Unii Europejskiej - w tym samym okresie - 16 tysięcy. Dziś na drogi wydaje się 7 razy więcej środków niż na kolej, co przyczynia się do osłabienia pozycji kolei w przewozach pasażerskich i towarowych. Nie trzeba dodawać, że wraz ze wzrostem ilości aut poruszających się po rodzimych drogach sytuacja nie sprzyja zrównoważonej polityce transportowej.
By jakiekolwiek zmiany w polityce państwa mogły mieć miejsce, musi istnieć grupa zainteresowana zrównoważonym rozwojem i jego implementacją. Na początku lat dziewięćdziesiątych co trzeci z nas był w stanie podpisać się pod deklaracją, że wzrost gospodarczy nie może odbywać się kosztem degradacji środowiska naturalnego. W 2008 roku grupa ta wynosi już tylko 11%, co wskazuje na znaczące osłabienie potencjału kapitału społecznego i troski i coś więcej niż tylko własne dobre samopoczucie. Najwięcej osób deklarujących zrozumienie dla potrzeby zrównoważonego rozwoju występuje w grupie z wyższym wykształceniem - 24%, inteligencji - 23%, mieszkańców miast powyżej pół miliona osób - 18%, osób w wieku 39-45 lat - 17%, o poglądach lewicowych i w dobrej sytuacji materialnej. Wypisz wymaluj elektorat Zielonych w krajach Europy Zachodniej.
Kiedy już zobaczymy, jak aktualnie traktuje się kwestie zrównoważonego rozwoju obecnie (np. wydatkuje się fundusze unijne w sposób zwiększający emisję gazów cieplarnianych), warto poznać stojące przed nami alternatywy w dziedzinie zmian klimatycznych. Niezależnie od tego, czy są one powodowane przez człowieka, czy też nie (na tę pierwszą opcję jest już dostatecznie dużo dowodów), należy pamiętać, że poza przeciwdziałaniem im należy już dziś myśleć o środkach adaptacyjnych. Ocieplenie temperatury dla niektórych kojarzy się z cieplejszym latem i powrotem na szerszą skalę winnic - jest jednak druga strona medalu. Większe prawdopodobieństwo susz utrudni hodowlę ziemniaków, a topniejące lodowce podwyższać będą poziom wód morskich. Pogorszy się także sytuacja z poziomem wód gruntowych, szczególnie w już boykającej się z tym problemem Wielkopolsce.
To tylko kilka z wielu przykładów na to, że już wkrótce, jeśli nie zaczniemy działać, będziemy żyć w czasach sporych przemian. Jedną z metod na ograniczenie ich zasięgu jest inwestowanie w energetykę odnawialną. Badania InE wskazują, że do 2020 roku istnieje techniczna możliwość, by nasz kraj, dziś w 94% czerpiący energię z węgla, mógł czerpać aż 20,6% swego zapotrzebowania ze źródeł odnawialnych. Wyliczenie to uwzględnia jedną, bardzo ważną kwestię, o której nie wolno zapominać. Energia odnawialna ma służyć środowisku, a to oznacza, że nie można stawiać jej byle gdzie. Niestety, tak czasem się dzieje - np;. gdy stawia się morską farmę wiatrową zbyt blisko wybrzeża. Rejony ochrony krajobrazu, takie jak parki narodowe i krajobrazowe czy też sieci Natura 2000 nie pozwalają na swobodne stawianie nań wiatraków. Również hodowla biomasy nie może oznaczać, że importujemy do naszego kraju inwazyjne gatunki wysokoenergetyczne, które wypierają rodzime rośliny i zmieniają strukturę łańcuchów pokarmowych. Wszelkie tego typu inwestycje muszą wpisywać się w ramy zrównoważonego rozwoju, nie zaś być uznawane za ekologiczne jako takie - postawienie wiatraka na szczycie Rysów trudno byłoby uznać za tego typu działanie...
Publikacja Instytutu na rzecz Ekorozwoju warta jest poświęcenia na nią nieco czasu. To książka, która wskazuje, jak wiele jeszcze pozostaje nam do zrobienia, by być "zielonym tygrysem Europy" i jak bardzo brakuje nam na scenie politycznej silnej partii promodernizacyjnej, która będzie pamiętać, że interesy ekonomiczne, społeczne i ekologiczne muszą się równoważyć, a nie być lekceważone.
Przemiany polityczne i gospodarcze roku 1989 zbiegły się w czasie z olbrzymim kryzysem ekologicznym. PRL nie tylko zbankrutował ekonomicznie, ale też ekologicznie - przykładem niech będą brudne rzeki, zatrute powietrze i ogołocone z życia stoki Gór Izerskich. Rozmowy Okrągłego Stołu były dla środowisk ekologicznych bardzo istotne, bowiem doświadczenie degradacji przyrodniczej było namacalnie. W wyborach samorządowych, które odbyły się rok później, hasła ekologiczne ustępowały jedynie kwestiom zmiany ustrojowej. Niestety, lata dziewięćdziesiąte odznaczyły się spacyfikowaniem ruchów ochrony środowiska naturalnego, zrzuceniem ich do niszy NGOsów i lekceważenie ich postulatów. Przykładem niech będzie Forum Ekologiczne Unii Wolności - alians ekologów z tą partią przyniósł im wprawdzie paru posłów, wiceministra środowiska (Radosława Gawlika) i wejście do Konstytucji zasady zrównoważonego rozwoju, jednak inwestycyjna praktyka państwa zbyt często rozmijała się ze szczytnymi hasłami.
W dziedzinie legislacji sytuacja uległa niewątpliwie uległa poprawie - przyjęto masę nowych ustaw, zwiększających np. udział społeczeństwa w procesach decyzyjnych i obowiązki przedstawiania ocen oddziaływań na środowisko. Z drugiej zaś strony proporcje finansowania inwestycji transportowych zmieniły się znacząco na niekorzyść transportu publicznego. Od 1990 roku zlikwidowano w naszym kraju aż 7 tysięcy kilometrów trakcji kolejowych, podczas gdy na terenie całej Unii Europejskiej - w tym samym okresie - 16 tysięcy. Dziś na drogi wydaje się 7 razy więcej środków niż na kolej, co przyczynia się do osłabienia pozycji kolei w przewozach pasażerskich i towarowych. Nie trzeba dodawać, że wraz ze wzrostem ilości aut poruszających się po rodzimych drogach sytuacja nie sprzyja zrównoważonej polityce transportowej.
By jakiekolwiek zmiany w polityce państwa mogły mieć miejsce, musi istnieć grupa zainteresowana zrównoważonym rozwojem i jego implementacją. Na początku lat dziewięćdziesiątych co trzeci z nas był w stanie podpisać się pod deklaracją, że wzrost gospodarczy nie może odbywać się kosztem degradacji środowiska naturalnego. W 2008 roku grupa ta wynosi już tylko 11%, co wskazuje na znaczące osłabienie potencjału kapitału społecznego i troski i coś więcej niż tylko własne dobre samopoczucie. Najwięcej osób deklarujących zrozumienie dla potrzeby zrównoważonego rozwoju występuje w grupie z wyższym wykształceniem - 24%, inteligencji - 23%, mieszkańców miast powyżej pół miliona osób - 18%, osób w wieku 39-45 lat - 17%, o poglądach lewicowych i w dobrej sytuacji materialnej. Wypisz wymaluj elektorat Zielonych w krajach Europy Zachodniej.
Kiedy już zobaczymy, jak aktualnie traktuje się kwestie zrównoważonego rozwoju obecnie (np. wydatkuje się fundusze unijne w sposób zwiększający emisję gazów cieplarnianych), warto poznać stojące przed nami alternatywy w dziedzinie zmian klimatycznych. Niezależnie od tego, czy są one powodowane przez człowieka, czy też nie (na tę pierwszą opcję jest już dostatecznie dużo dowodów), należy pamiętać, że poza przeciwdziałaniem im należy już dziś myśleć o środkach adaptacyjnych. Ocieplenie temperatury dla niektórych kojarzy się z cieplejszym latem i powrotem na szerszą skalę winnic - jest jednak druga strona medalu. Większe prawdopodobieństwo susz utrudni hodowlę ziemniaków, a topniejące lodowce podwyższać będą poziom wód morskich. Pogorszy się także sytuacja z poziomem wód gruntowych, szczególnie w już boykającej się z tym problemem Wielkopolsce.
To tylko kilka z wielu przykładów na to, że już wkrótce, jeśli nie zaczniemy działać, będziemy żyć w czasach sporych przemian. Jedną z metod na ograniczenie ich zasięgu jest inwestowanie w energetykę odnawialną. Badania InE wskazują, że do 2020 roku istnieje techniczna możliwość, by nasz kraj, dziś w 94% czerpiący energię z węgla, mógł czerpać aż 20,6% swego zapotrzebowania ze źródeł odnawialnych. Wyliczenie to uwzględnia jedną, bardzo ważną kwestię, o której nie wolno zapominać. Energia odnawialna ma służyć środowisku, a to oznacza, że nie można stawiać jej byle gdzie. Niestety, tak czasem się dzieje - np;. gdy stawia się morską farmę wiatrową zbyt blisko wybrzeża. Rejony ochrony krajobrazu, takie jak parki narodowe i krajobrazowe czy też sieci Natura 2000 nie pozwalają na swobodne stawianie nań wiatraków. Również hodowla biomasy nie może oznaczać, że importujemy do naszego kraju inwazyjne gatunki wysokoenergetyczne, które wypierają rodzime rośliny i zmieniają strukturę łańcuchów pokarmowych. Wszelkie tego typu inwestycje muszą wpisywać się w ramy zrównoważonego rozwoju, nie zaś być uznawane za ekologiczne jako takie - postawienie wiatraka na szczycie Rysów trudno byłoby uznać za tego typu działanie...
Publikacja Instytutu na rzecz Ekorozwoju warta jest poświęcenia na nią nieco czasu. To książka, która wskazuje, jak wiele jeszcze pozostaje nam do zrobienia, by być "zielonym tygrysem Europy" i jak bardzo brakuje nam na scenie politycznej silnej partii promodernizacyjnej, która będzie pamiętać, że interesy ekonomiczne, społeczne i ekologiczne muszą się równoważyć, a nie być lekceważone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz